To wciąż nie jest to, na co czekamy z utęsknieniem od końcówki czerwca, ale dzisiejszego wieczoru otrzymaliśmy chociaż namiastkę tego, co będzie towarzyszyć nam przed kolejne miesiące. Rozpoczęliśmy bowiem okres przygotowawczy, w którym wszystkie zespoły rozegrają spotkania towarzyskie. Na przystawkę otrzymaliśmy starcie Philadelphia 76ers z New York Knicks w Abu Zabi, w którym zdecydowanie lepsi okazali się gracze z Wielkiego Jabłka.
New York Knicks – Philadelphia 76ers 99:84
- Od początku byliśmy świadomi, że nie możemy oczekiwać „fajerwerek”. To dopiero przedsmak prawdziwej rywalizacji, więc zawodnicy nie dają z siebie wszystkiego. Po stronie Philadelphia 76ers zabrało Joela Embiida, Paula George’a, Jareda McCaina czy Quentina Grimesa, z kolei w New York Knicks nie zagrał OG Anunoby. Minuty dostępnych starterów zostały natomiast mocno ograniczone.
- Autorem pierwszych punktów tegorocznego preseasonu był Kelly Oubre Jr., który wykorzystał jeden z dwóch rzutów wolnych w pierwszej minucie gry. Trafianie z gry rozpoczął natomiast Tyrese Maxey, który chwilę później wykorzystał przechwyt i podanie od Oubre. Była to zapowiedź mocnego początku w wykonaniu podopiecznych Nicka Nurse’a, którzy wykorzystali kiepską skuteczność (1/7) rywala i rozpoczęli budowę swojej przewagi (2:9).
- Knicks zaczęli odrabiać straty za sprawą osobistych Karla-Anthony’ego Townsa i trójki Milesa McBridesa, a chwilę później — również głównie dzięki tej dwójce — to oni odskoczyli z wynikiem (25:17). W porę przebudzili się jednak m.in. Maxey czy VJ Edgecombe, Szóstki doprowadziły do remisu (25:25).
- Przez kilka kolejnych minut wynik utrzymywał się jeszcze w granicach remisu, ale nowojorczycy przejęli wkrótce inicjatywę i stopniowo odskakiwali z wynikiem. Dobry fragment w ofensywie zaliczył wówczas Jalen Brunson, zza łuku trafił Mikal Bridges, a kiedy przed przerwą drugi z wymienionych dorzucił jeszcze jedno trafienie, to przewaga Knicks sięgnęła dwucyfrowego pułapu (53:43).
- Po powrocie na parkiet znów lepsi okazali się zawodnicy Knicks, choć tym razem różnica klas była zdecydowanie bardziej widoczna. Cenne trafienia zaliczył Jordan Clarkson, swojej szanse skutecznie wykorzystywali też Ariel Hukporti czy Garrison Mathews, podczas gdy po drugiej stronie parkietu Sixers przez 12 minut zdobyli zaledwie 14 punktów (81:57).
- W czwartej kwarcie oglądaliśmy na parkiecie przede wszystkim debiutantów i zawodników walczących o przebicie się do aktywnej rotacji. Wielu kibiców może pamiętać m.in. postać Alexa Lena, który po nieudanym epizodzie w Los Angeles Lakers walczy o powrót do regularnego grania. Pojawił się utalentowany Tyler Kolek, ale nie pokazał zbyt wiele.
- Zmiennicy Knicks dowieźli komfortową przewagę do ostatniej syreny. Choć statystyki nie grają to wielkiej roli, to warto zwrócić uwagę na występ Mitchella Robinsona, autora siedmiu punktów i 16 zbiórek w 18 minut. Miles McBridge skompletował 12 „oczek”, z kolei po drugiej stronie błysnęli Tyrese Maxey (4, zbiórki, 4 asysty) i VJ Edgecombe (po 14 punktów).
To dopiero początek sparingów przedsezonowych. Sixers zmierzą się z Knicks ponownie w najbliższą sobotę, tym razem o godzinie 17:00 czasu polskiego. W nocy z niedzieli na poniedziałek czeka nas ciekawie zapowiadająca się rywalizacja Golden State Warriors z Los Angeles Lakers. San Antonio Spurs z kolei zagrają 7 października o godzinie 02:00 z chińskim Guangzhou Loong-Lions, z kolei dwa dni później czeka ich potyczka z Miami Heat.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Wspieraj PROBASKET
