Washington Wizards znajdują się w coraz to gorszej sytuacji i mogą mieć spory problem z awansem do Play Off. W meczu z osłabionymi Bykami w Wietrznym Mieście, Marcin Gortat i spółka ulegli 109:104.
W mecz bardzo dobrze weszły oba zespołu, dlatego szybko doszło do remisu 14-14. Świetnie dysponowani byli skrzydłowi tych drużyn, którzy popisywali się skutecznością za łukiem. Podopieczni Freda Hoiberga mieli w końcówce spory problem ze skutecznością, dlatego to Wizards byli lepsi w przeciągu pierwszych 12 minut, prowadząc 31:28.
Marcin Gortat swoje pierwsze punkty w meczu zdobył dopiero w połowie drugiej ćwiartki i miał spory problem z upilnowaniem podkoszowych Chicago Bulls. Bardzo dobrze spisywał się Cristiano Felicio, który do NBA trafił z ligi brazylijskiej. Po dobrej końcówce Aarona Brooksa, Bulls wyszli na prowadzenie 57:55.
Czarodzieje wybiegając na drugą połowę wiedzieli, że muszą nieco poprawić egzekucję rzutów, ale przede wszystkim obronę. O ile pod koszem zrobiło się mniej miejsca, to na obwodzie skrzydłowi z Wietrznego Miasta robili co chcieli. Z czasem jednak świetna skuteczność podopiecznych Freda Hoiberga zaczęła spadać, a Wizards zaczęli odrabiać swoje straty. Po trzech kwartach Bulls prowadzili już 10 punktami i jak się okazało, prowadzenia nie dali już sobie wyrwać z rąk.
Wizards postarszyli chicagowskich kibiców tylko na początku czwartej kwarty, przybliżając się do gospodarzy na trzy punkty. Później jednak sprawy w swoje ręce wzięli świetnie dysponowani obwodowi Bulls, którzy poprowadzili swój zespół do zwycięstwa 109:104.
– Nasza defensywa pozostawiała wiele do życzenia. Oni dobrze dzielili się piłką i dostawali, co chcieli – przyznał po meczu John Wall.
Marcin Gortat zagrał przez 27 minut i trafił cztery z siedmiu rzutów z gry, uzyskując w sumie osiem punktów. Złapał osiem piłek pod tablicami, cztery pod swoim i cztery pod atakowanym koszem. Miał także blok i trzy przewinienia. Najlepszym strzelcem waszyngtońskiej drużyny był wchodzący z ławki Bradley Beal, zdobywca 19 punktów. Jogn Wall zagrał bardzo przeciętny mecz notując 16 punktów i 7 asyst. 18 punktów zdob ył jeszcze Garrett Temple, a 16 Ramon Sessnions. Dobry mecz z ławki zagrał także Morris, który w 28 minut zanotował 5 punktów i 10 zbiórek.
Wiatr w żagle złapał ostatnio Doug McDermott, który pod nieobecność Derricka Rose’a wziął na siebie ciężar gry. W tym meczu zanotował 14 punktów i 5 zbiórek. Dobre zawody rozegrał także Tony Snell (16 punktów, 4/5 z obwodu), oraz Taj Gibson (17 punktów i 7 zbiórek). Double-double zapisał Pau Gasol z 10 punktami i 15 zbiórkami. Do triple-double brakło mu jedynie jednej asysty. Na wyróżnienie zasługuje zespołowa gra podopiecznych Freda Hoiberga, którzy rozdali w tym meczu 26 asyst.
Wizards dzięki temu zwycięstwo mogli zbliżyć się ku czołowej ósemce. Stało się niestety odwrotnie, bowiem była to dla ekipy ze Stolicy 30 porażka w sezonie (bilans 26-30). W nocy z piątku na sobotę podopieczni Randy’ego Wittmana będą mieli doskonałą okazję do nadrobienia tej wpadki, bowiem ich przeciwnikiem będą koszykarze Philadelphia 76ers.
Przegrany zakład Gortata
Jako kibic drużyny z Wietrznego Miasta zażartowałem na twitterze do Marcina Gortata, że o zwycięstwie z Bulls mogą tylko pomarzyć. Marcin przyjął zakład i jak się okazało… przegrał.
@PJ_Jankowski zrobilem screen shota tego Twitta.
— Marcin Gortat (@MGortat) 24 lutego 2016
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj @PROBASKET