Kolejna noc z ligą NBA za nami, a w niej nie brakowało emocji. Utah Jazz ponieśli trzecią porażkę w ostatnich sześciu spotkaniach, więc znacznie obniżyli loty. San Antonio Spurs postawili twarde warunki Brooklyn Nets, lecz po dogrywkach to podopieczni Steve’a Nasha wygrali. Luka Doncić poprowadził Mavs do zwycięstwa nad Magic, a Nikola Jokić kolejnym znakomitym występem zapewnił wygraną w starciu Nuggets z Bulls. Cleveland Cavaliers również bardzo pewnie pokonali swoich rywali, a 39 punktów na swoim koncie zapisał Sexton.
ORLANDO MAGIC – DALLAS MAVERICKS 124:130
- Po wyrównanej pierwszej połowie (61:58 dla Dallas) Mavericks zdołali w trzeciej kwarcie odskoczyć nieco z wynikiem (93:80). Przewaga przyjezdnych pogłębiła się w czwartej odsłonie, kiedy to na wyżyny swoich umiejętności wspiął się Jalen Brunson, autor 24 punktów i 6 zbiórek. Świetne zawody rozgrywał także Luka Doncić, który był dziś liderem swojego zespołu i otarł się o triple-double (33 punkty, 10 zbiórek, 9 asyst). Kristaps Porzigins dołożył natomiast 17 punktów i 10 zbiórek, choć miał problemy ze skutecznością (5/15 z gry, 3/10 zza łuku).
- Po stronie Magic dobry występ zaliczył Nikola Vucević. Środkowy Orlando zanotował kolejne już double-double, tym razem w postaci 29 punktów, 15 zbiórek, do czego dołożył również 8 asyst. Evan Fournier dorzucił 26 „oczek”, a po 18 dostarczyli Michael Carter-Williams i Terrence Ross. To jednak nie wystarczyło, by odrobić 18-punktową stratę z czwartej „ćwiartki”, choć przed końcową syreną podopieczni Steve’a Clifforda znacznie zmniejszyli rozmiary porażki.
- Gracze Dallas przeważali w niemal każdym aspekcie gry: lepiej zbierali (46:41), skuteczniej dzielili się piłką (29:25 w asystach), popełniając przy tym mniej strat i przewinień. Jedyny mankament stanowić może gorsza skuteczność za trzy (37% w porównaniu do 49% Magic), co nadrobili jednak częstymi wizytami na linii rzutów wolnych (19/23).
- Mavericks kontynuują tym samym imponującą serię zwycięstw pomimo wielu plotek i doniesień o potencjalnych transferach fundamentalnych elementów drużyny. Zespół Ricka Carlisle wygrał aż 8 z 10 ostatnich pojedynków. Magic z kolei odnoszą już czwartą z rzędu porażkę i plasują się obecnie na 14. miejscu w tabeli konferencji wschodniej.
autor: Krzysztof Dziadek
PHILADELPHIA 76ERS – INDIANA PACERS 130:114
- Podopieczni Doca Riversa bez żadnych problemów ograli ekipę z Indianapolis, wygrywając 16 punktami (130:114). W końcówce trzeciej kwarty Sixers prowadzili nawet 31 punktami (101:70). Jednak Pacers w ostatnich 12 minutach gry rzucili 37 punktów, dzięki czemu o niemal połowę zmniejszyli straty do ekipy z Pensylwanii.
- Najwięcej punktów dla zwycięzców zdobył Shake Milton (26). Obrońca Szóstek trafiał na bardzo dobrej skuteczności z gry (9/14, 64%). Drugim najlepszym punktującym okazał się lider Sixers, Joel Embiid, który uzyskał double-double (24 punkty i 15 zbiórek). Środkowy Philadelphii trafił 10 z 17 rzutów z gry (59%) i miał też 5 asyst. 19 punktów, w tym 6 celnych trójek (najwięcej w zespole) zdobył Furkan Korkmaz. Jedno oczko mniej dorzucił Ben Simmons (18), który miał też 6 zbiórek.
- Dla Pacers najwięcej punktów zdobył Malcolm Brogdon (20). Obrońca Pacers trafił 9 z 17 rzutów z gry (53%). Dwa oczka mniej (najwięcej w sezonie) uzyskał Edmond Sumner (18). 15 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst zapisał na swoje konto Domantas Sabonis.
- To jest to, czego potrzebujemy – powiedział po meczu Doc Rivers. – Nadal pracujemy nad tym, żeby dowiedzieć się, co możemy uruchomić, co byłoby dla nas najlepsze – dodał.
- Dla 76ers było to 23 wygrana w bieżących rozgrywkach. Z bilansem 23-12 zajmują pierwsze miejsce w konferencji wschodniej. Kolejnym rywalem Szóstek będą Utah Jazz. Z kolei Pacers przegrali swój czwarty mecz z rzędu. Koszykarze z Indianapolis (15-18) po porażce z Philadelphią spadli na dziewiątą pozycję na Wschodzie. Następnym przeciwnikiem podopiecznych Nate’a Bjorkgrena będą Cleveland Cavaliers.
autor: Mateusz Malinowski
NEW ORLEANS PELICANS – UTAH JAZZ 129:124
- Utah Jazz zaliczyli kolejną porażkę, już trzecią, w ostatnich sześciu spotkaniach. Zawodnicy Jazz ewidentnie obniżyli loty i zaliczają nieco słabszy okres, po serii zwycięstw i dużej dominacji. Dziś ulegli New Orleans Pelicans, którym jeszcze wiele brakuje do stabilnej formy. Utah Jazz nadal są liderami na Zachodzie oraz w całej lidze, lecz nieco stracili w tym starciu z 11 drużyną Konferencji Zachodniej.
- Już od pierwszych minut Pelicans pokazywali, że wcale nie zamierzają dzisiaj odpuszczać w starciu z liderem rozgrywek. Jednak w pierwszej połowie, gdy gospodarze wychodzili na prowadzenie, to lekiem na wynik po stronie Jazz był Bogdanović. W drugiej części tego spotkania już brakło lekarstwa, a pod przewodnictwem Ziona Williamsona Pelicans zbudowali sobie bezpieczną przewagę. Mimo że rywale byli blisko powrotu i doprowadzenia do dogrywek, to Mike Conley spudłował rzut zza łuku i po szybkiej kontrze zwycięzca był już znany.
- Pelicans zdołali pokonać Jazz, tak naprawdę nie rzucając zza łuku. W porównaniu do swoich rywali, którzy oddali aż 43 rzuty (17 trafionych), oni zdecydowali się jedynie na 11 prób (7 trafionych). Po stronie Jazz to Bojan Bogdanović najlepiej spisywał się za trzy punkty, ponieważ trafił 7 z 11 prób.
- Bogdanović był zdecydowanie najlepszym graczem Jazz w tym spotkaniu. Zakończył je z 31 punktami na koncie, do czego dołożył jeszcze 7 zbiórek. 22 punkty dołożył Rudy Gobert, a 21 Donovan Mitchell, lecz obaj rzucali na bardzo słabej skuteczności. Kolejny dobry mecz odnotował Jordan Clarkson, który zdobył 20 punktów, wchodząc z ławki.
- Do zwycięstwa zespół Pelicans poprowadziła trójka najlepszych zawodników w zespole. Lonzo Ball zdobył 23 punkty, a Zion Williamson oraz Brandon Ingram rzucili po 26 „oczek”. Zion był bardzo skuteczny w trzeciej kwarcie, kiedy Pelicans zdołali odskoczyć na wyraźną przewagę, a Ingram z Ballem przyczynili się do utrzymania takiego stanu spotkania.
SAN ANTONIO SPURS – BROOKLYN NETS 113:124 (po dogrywce)
- W składzie Nets po raz kolejny już zabrakło Kevina Duranta. 32-latek opuścił 11 z ostatnich 12 spotkań swojego zespołu, który pomimo jego nieobecności radził sobie stosunkowo dobrze. Brooklyn zanotował bowiem w tych spotkaniach bilans 8-3.
- Od początku stroną przeważającą byli goście, którzy trafiali na nieco wyższej skuteczności i częściej decydowali się na rzuty zza łuku. Kapitalnie piłką dzielił się James Harden, który jeszcze przed przerwą zdobył 10 asyst, a w końcowym rozrachunku zanotował linijkę na poziomie triple-double w postaci 30 punktów, 15 asyst i 14 zbiórek. Cenne minuty z ławki dostarczył Nicolas Claxton (17 pkt), który w efektowny sposób wykończył kilka alley-oopów.
- Spurs odpowiedzieli przede wszystkim trafieniami DeMara DeRozana (22 punkty, 11 asyst), który w pierwszej połowie rzucał ze skutecznością 88% (w pozostałej części meczu jedynie 2/13 z gry). Dobrze spisywali się także Patty Mills (14 pkt) oraz Jakob Poeltl (14 punktów, 12 zbiórek), dzięki czemu do przerwy Spurs przegrywali różnicą jedynie trzech „oczek” (54:57).
- Po niezwykle wyrównanej trzeciej odsłonie o losach spotkania miała zadecydować ostatnia część gry. Sprawy w swoje ręce wziął wówczas Harden, wspierany przez Kyriego Irvinga (27 punktów, 7 asyst) i Bruce’a Browna (23 punkty, 10/13 z gry). Kiedy wydawało się, że prowadzący różnicą 10 punktów (108:98) Nets spokojnie dowiozą zwycięstwo do końca, Spurs popisali się serią 8-0 i doprowadzili do stanu 106:108. Brooklyn raz jeszcze nie wykorzystał okazji na przypieczętowanie swojego zwycięstwa, kiedy to na 6 sekund przed syreną prosty lay-up spod kosza spudłował Irving. Znajdujące się pod presją czasu San Antonio zdołało następnie doprowadzić piłkę pod kosz gości, a szalony rzut Dejounte Murraya (19 punktów, 8 asyst) doprowadził do dogrywki.
- W dodatkowym czasie gry podopieczni Steve’a Nasha nie pozostawili jednak wątpliwości co do tego, która drużyna bardziej zasłużyła dziś na zwycięstwo. Podwojenia gwiazd Nets nie przynosiły efektów, a strata DeRozana przy stanie 121:113 dla Nets była gwoździem do trumny ekipy San Antonio. Brooklyn wygrał dogrywkę 16:5, trafiając przy tym wszystkie cztery rzuty zza łuku.
autor: Krzysztof Dziadek
CHICAGO BULLS – DENVER NUGGETS 112:118
- Po ostatniej serii trzech zwycięstw przyszedł czas na dwie porażki z rzędu w wykonaniu Chicago Bulls. Na ich drodze tym razem stanęli Denver Nuggets, którzy wyraźnie wracają do formy oraz do czołówki na zachodzie. Spotkanie rozpoczęło się pod dyktando Nuggets i rywale z Chicago przez długi czas nie mogli znaleźć sposobu na obronę podopiecznych Michaela Malone’a. Jednak na samym początku ostatniej kwarty meczu na tablicy wyników widniało 89:89, więc czwarta odsłona spotkania zdecydowała o zwycięzcy. W ostatnich minutach Denver dzięki większemu doświadczeniu wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, a gwoździem do trumny była trójka w wykonaniu Jamala Murraya na półtorej minuty do końca.
- Nieco gorsze spotkanie zaliczył Zach LaVine, który ostatnio notował występy z najwyższej półki. Dziś na swoim koncie zgromadził 23 punkty, lecz na dość słabej skuteczności (9/20). 20 „oczek” dla zespołu Byków dołożył również Coby White, lecz on również nie zachwycał celnością swoich rzutów (7/17). Bulls nie byli aż tak skuteczni zza łuku, jakby życzył sobie tego trener, ale również kibice. Na 38 prób zdołali trafić 12 razy.
- Nikola Jokić, czyli jeden z kandydatów do nagrody MVP zaliczył kolejny znakomity występ. Tym razem jego starania nie poszły na marne, tak, jak miało to miejsce kilka razy w tym sezonie. Dziś Joker rzucił 39 punktów, do czego dołożył 14 zbiórek i 9 asyst. Był bardzo blisko kolejnego już triple-double. Koledzy z drużyny również starali się pomóc swojemu liderowi. Jamal Murray ostatecznie zdobył 24 punkty, a Michael Porter Jr. zanotował na swoim koncie 17 „oczek”.
HOUSTON ROCKETS – CLEVELAND CAVALIERS 90:101
- Houston Rockets powoli śrubują swój niechlubny rekord porażek z rzędu. Dzisiejsza przegrana była ich dwunastą porażką z rzędu. Ostatni raz wygrali prawie miesiąc temu. Cleveland Cavaliers również znacznie obniżyli swoje loty w porównaniu do startu sezonu. Teraz znajdują na dole tabeli Konferencji Wschodniej, dokładnie na 13 pozycji. Od samego początku tego spotkania Cavs kontrolowali to, co działo się na parkiecie. Mimo że przewaga nie była zbyt duża, to gracze z Cleveland cały czas utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie, co nie zmieniło się aż do samego końca. Tym samym seria Rockets trwa.
- Colin Sexton rozegrał swój kolejny znakomity mecz. Dziś jego licznik zatrzymał się aż na 39 punktach. W dodatku świetnie dzielił się piłką, notując przy tym 8 asyst. 14 „oczek” dołożył Darius Garland, który nie mógł się przez chwile wstrzelić (5/13). Dobre wejścia z ławki zaliczyli Javal McGee (10 punktów) oraz Cedi Osman (11 punktów).
- Zawodnikiem, który ewidentnie sam chciał przerwać serię porażek, był John Wall. Bardzo niepocieszony takim stanem rzeczy lider Rocekts zdobył dziś 32 punkty, lecz na nic to się zdało. Kolejna, już dwunasta, porażka stała się faktem. Victor Oladipo, który spędził na parkiecie ponad 40 minut, rzucił dziś 20 punktów, lecz ewidentnie brakowało mu dzisiaj skuteczności. To byli tak naprawdę jedyni dobrze punktujący zawodnicy. Sterling Brown, który był trzecim najlepszym strzelcem w tym meczu, rzucił jedynie 8 punktów.
PORTLAND TRAIL BLAZERS – CHARLOTTE HORNETS 123:111
- Charlotte Hornets wpadło w pewien schemat, ponieważ już kolejny raz po zwycięstwie notują porażkę. Ostatnie 9 spotkań to przeplatanie dobrych występów tymi słabymi. Natomiast Portland Trail Blazers przełamali swoją serię czterech porażek z rzędu. Wracali już na dobre tory i wtedy zaliczyli serię porażek. Dziś mecz w początkowej fazie również był bardzo wyrównany, więc fani Blazers mogli mieć obawy, czy aby na pewno przerwą oni serię niepowodzeń. Jednak w trzeciej kwarcie zdołali wyjść na bezpieczne prowadzenie, co pozwoliło im do końca kontrolować przebieg całego spotkania.
- Bardzo dobrze w szeregach Trail Blazers spisał się ich lider, Damian Lillard. Jednak dziś skromny dorobek punktowy, ponieważ na jego koncie 23 punkty. Dołożył do tego 10 asyst, notując tym samym double-double. Za to najwięcej punktów zdobył Carmelo Anthony, który wchodząc z ławki rzucił 29 „oczek”. Trafił aż 6 razy zza łuku. Bardzo dobrze spisał się również Covington, ponieważ ostatecznie zdobył 21 punktów i dołożył do tego 10 zbiórek. Bardzo ważną bronią Blazers w tym spotkaniu były rzuty za trzy punkty. Oddali łącznie 46 prób, lecz aż 24 z nich wpadło do siatki.
- Lamelo Ball zaliczył dziś kolejny 30 punktowy występ. Do tego dołożył również 8 asyst i 4 zbiórki. Jednak dobra forma Balla nie wystarczyła na dobrze dysponowanych Blazers. 20 punktów dołożył od siebie Terry Rozier, wchodzący z ławki Malik Monk zakończył to spotkanie z dorobkiem 19 „oczek”. Jednak ostatecznie Hornets podtrzymali schemat przeplatania zwycięstw porażkami.