San Antonio Spurs w dalszym ciągu muszą radzić sobie zarówno bez Jeremy’ego Sochana, jak i Gregga Popovicha. Minionej nocy „Ostrogi” musiały uznać wyższość Utah Jazz, którzy przed spotkaniem mieli na swoim koncie zaledwie jedno zwycięstwo. Popisowy comeback zaliczyli gracze Chicago Bulls, którzy odrobili 18-punktową stratę i pokonali ostatecznie Atlanta Hawks. Wynik gonić musieli też Cleveland Cavaliers, ale koniec końców udało im się ograć Brooklyn Nets i przedłużyć historyczny początek sezonu.
San Antonio Spurs – Utah Jazz 110:111
- Przed minioną nocą Utah Jazz mieli na swoim koncie zaledwie jedno zwycięstwo i legitymowali się zdecydowanie najgorszym bilansem w Konferencji Zachodniej. Podopieczni Willa Hardy’ego stanęli tym razem na wysokości zadania i pokonali San Antonio Spurs w drugim bezpośrednim starciu obu ekip w tym sezonie.
- Spurs od początku spotkania dobrze radzili sobie zza łuku, ale brylował pod tym względem przede wszystkim Stephon Castle. Trzy trójki debiutanta pomogły gospodarzom w objęciu prowadzenia, ale Jazz nie potrzebowali dużo czasu, by wyszarpać prowadzenie z rąk rywala (22:25).
- Na początku drugiej „ćwiartki” przypomniał o sobie Victor Wembanyama, który w dużej mierze odpowiadał za serię 10:3 „Ostróg”. Raz jeszcze jednak jej efekty zostały szybko zniwelowane. Punkt za punktem zdobywali Collin Sexton oraz Lauri Markkanen, dzięki czemu to Jazzmani schodzili na przerwę z nieznaczną zaliczką (45:53).
- Po powrocie na parkiet Spurs zaliczyli świetne kilkanaście minut, trafiając aż 61,9% wszystkich swoich rzutów z gry w trzeciej odsłonie. Ofensywa przyjezdnych również nie próżnowała, jednak „Ostrogi” były wystarczająco skuteczne, by doprowadzić do remisu (82:82). Po wyrównanej czwartej części jasne stało się, że o końcowym rezultacie zadecydują ostatnie minuty.
- Na nieco ponad minutę przed końcową syreną stratę SAS do jednego „oczka” zmniejszył Stephon Castle. Chwilę później Collin Sexton pozwolił Jazz ponownie odskoczyć, ale przy 31 sekundach na zegarze zza łuku odpowiedział Keldon Johnson (104:105). Utah skutecznie zmarnowali następnie 20 sekund, po czym na linii rzutów wolnych stanął Jordan Clarkson, który skutecznie wyegzekwował dwie z trzech prób.
- Trójka doprowadziłaby do remisu, ale gospodarzom nie udało się skorzystać z tej możliwości. Po chwili dwa kolejne osobiste trafił Clarkson i choć zza łuku trafił następnie Julian Champagnie, to ze względu na dobrą skuteczność z linii Jazzmanów było już za późno, by Spurs mogli powalczyć o zwycięstwo.
- Jazz do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim wspomniany duet Lauri Markkanen (20 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty) — Collin Sexton (23 punkty, 4 zbiórki; 8/13 z gry). Niezwykle kluczowe okazało się wsparcie zmienników. John Collins zaliczył double-double w postaci 15 „oczek” i 10 zbiórek, z kolei 16 punktów dorzucił Jordan Clarkson.
- Po stronie Spurs dwoił się i troił Victor Wembanyama, zdobywca 24 punktów, 16 zbiórek i aż siedmiu bloków (6/9 za trzy). Nowy rekord swojej kariery ustanowił debiutant Stephon Castle, który zastępuje Jeremy’ego Sochana w pierwszej piątce Spurs (23 punkty, 3 asysty). Wchodzący z ławki Devin Vassell dorzucił 21 „oczek”.
Atlanta Hawks – Chicago Bulls 113:125
- Chicago Bulls pokonali Atlanta Hawks i przerwali tym samym kiepską serię czterech porażek z rzędu, choć jeszcze w trzeciej kwarcie przegrywali różnicą 18 punktów. Fantastyczna czwarta kwarta, wygrana przez Byki 35:15, była kluczem do końcowego zwycięstwa i pozwoliła nawet uniknąć niepotrzebnej nerwówki w ostatnich fragmentach pojedynku.
- Dla Jastrzębi był to już trzeci w tym sezonie zestaw meczów back-to-back, na co na pomeczowej konferencji prasowej narzekał Trae Young. — Nie mamy wyboru. Czasami rzuty po prostu nie wpadają. To szczególnie trudne przy okazji meczów back-to-back i mam wrażenie, że [Bulls] to wiedzieli. Na początku drugiej kwarty skorzystali ze swojej ławki. Goście, których wpuścili, oni nawet nie grali, oni po prostu szybko biegali — komentował rozgrywający.
- Najlepszym punktującym Bulls był tej nocy wchodzący z ławki rezerwowych Ayo Dosunmu, autor 19 „oczek” i czterech asyst. Po dokładnie 18 punktów zdobyli Nikola Vucević (do tego 12 zbiórek), Coby White (5 asyst, 3 przechwyty) oraz Zach LaVine (7 asyst). Wszechstronny występ zaliczył też Josh Giddey (13 punktów, 7 asyst, 6 zbiórek).
- Po stronie Hawks wyróżnił się m.in. wspomniany Trae Young, który zapisał na swoim koncie podwójną zdobycz (14 punktów, 16 asyst). Bliski double-double był Clint Capela, autor 20 „oczek” i dziewięciu zbiórek. Również 20 punktów odnotował Jalen Johnson. „Jedynka” tegorocznego draftu Zaccharie Risacher zakończyła zawody z dorobkiem 17 punktów.
Cleveland Cavaliers – Brooklyn Nets 105:100
- Cleveland Cavaliers są w tym sezonie nie do zatrzymania. Tym razem podopieczni Kenny’ego Atkinsona ograli Brooklyn Nets i zaliczyli tym samym 11. zwycięstwo w tym sezonie. Ekipa z Ohio pozostaje ostatnią drużyną w całej NBA, która wciąż nie zaznała smaku porażki (11-0).
- W trakcie trzeciej kwarty wygranej przez Nets 27:13 wydawało się, że Cavs mogą zaliczyć wpadkę w najmniej spodziewanym momencie (68:82). Na wysokości zdania stanęli jednak m.in. Darius Garland, Caris LeVert czy Georges Niang, którzy w ostatniej odsłonie błysnęli skutecznością. Cały zespół Cleveland trafiał wówczas 77,8% swoich rzutów (14/18), a gospodarze wygrali tę część 35:18 i w ostateczności również całe spotkanie.
- O sile Cavaliers stanowił tej nocy tercet Evan Mobley (23 punkty, 16 zbiórek; 10/11 z gry) — Darius Garland (20 punktów, 6 asyst; 8/11 z gry) — Donovan Mitchell (22 punkty; 4/6 zza łuku, 8/8 z linii).
- Aż trzech zawodników Nets zakończyło mecz z dorobkiem co najmniej 20 „oczek”. Najlepiej pod tym względem wypadł Cam Johnson, autor 23 punktów i pięciu zbiórek (4/7 za trzy). Dennis Schroder i Cam Thomas dorzucili po 20 punktów, z kolei double-double w postaci 10 „oczek” i 10 zbiórek skompletował Nic Claxton.
Los Angeles Clippers – Toronto Raptors 105:103
- Toronto Raptors podeszli do tego spotkania jako jeden z najgorszych zespołów Konferencji Wschodniej, który w tym sezonie nie odniósł jeszcze zwycięstwa poza Kanadą. Pomimo tego podopieczni Darko Darjakovicia byli w stanie nawiązać walkę z faworyzowanym rywalem, choć w trzeciej kwarcie zaczęli tracić nieco dystansu (81:70).
- W ostatniej odsłonie przyjezdni zaliczyli serię trafień Ochai Agbajiego, Chrisa Bouchera, Immanuela Quickley’ego oraz Bruno Fernando, dzięki czemu zdołali zaskoczyć Los Angles Clippers i doprowadzić do remisu (93:93). Wyższy bieg wrzucili jednak James Harden i Norman Powell, a po chwili gospodarze znów cieszyli się nieznacznym prowadzeniem, które utrzymali już do ostatniej syreny.
- Clippers mogli uniknąć nerwówki w jednej z ostatnich akcji, ale Harden wykorzystał tylko jeden z dwóch rzutów osobistych, a Powell zaledwie dwa z czterech. Dodało to nieco ognia do ostatniej minuty, ale ostatecznie nie doprowadziło do utraty prowadzenia przez zespół prowadzony przez Tyronna Lue.
- Solidny występ zaliczył James Harden, który popisał się 24 punktami, 12 zbiórkami i siedmioma asystami, ale miał poważne problemy ze skutecznością (5/17). Norman Powell również zapisał na swoim koncie 24 „oczka”, z kolei double-double odnotował też Ivica Zubac (14 punktów, 12 zbiórek).
- Immanuel Quickley zakończył zawody z dorobkiem 21 punktów i czterech asyst. Również 21 „oczek”, ale z siedmioma zbiórkami, trzema asystami i dwoma przechwytami dołożył Ochai Agbaji. Gradey Dick dorzucił od siebie 15 punktów, a Chris Boucher 14.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!