Wydaje się, że Los Angeles Clippers absolutnie nie czują presji związanej z wyścigiem o konkretne miejsca w stawce play-offs. Zawodnicy Doca Riversa odnieśli piąte kolejne zwycięstwo i aktualnie zajmują 5. lokatę na Zachodzie. Nieco inaczej zaprezentowali się Denver Nuggets, którzy także nie są pewni swojej finalnej pozycji w tabeli. Zawodnicy Mike’a Malone’a zostali zmiażdżeni w Indianie przez miejscowych Pacers. Mało gościnni byli również Milwaukee Bucks. Dowodzeni przez bezwzględnego Giannisa Antetokounmpo pokonali różnicą ponad dwudziestu punktów Cleveland Cavaliers. Ozdobą dzisiejszej nocy jest jednak niesamowity rzut Jeremy Lamba, który równo z syreną zapewnił Charotte 34. wygraną w sezonie.
NEW YORK KNICKS – LOS ANGELES CLIPPERS 113:124
– Clippers zaczęło spotkanie od prowadzenia 8-0. Knicks szybko zniwelowali stratę do rywali. Podobnie wyglądała reszta spotkania, najpierw goście budowali przewagę by następnie stracić ją na rzecz wracających do gry Knicks. Najwyższa przewaga przyjezdnych wyniosła 14 oczek. O wygranej zadecydowały 4 ostatnie minuty meczu. Po celnej próbie z linii Damyeana Dotsona, miejscowi wyszli na 1-punktowe prowadzenie. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wziął były zawodnik Knicks- Danilo Gallinari. Włoch rozpoczął run zespołu (21:9), który nie tylko zniwelował stratę do rywala, ale również zapewnił Clippers 44. wygraną w tym sezonie. Dodatkowo było to ich 5. kolejne zwycięstwo.
– Po stronie Los Angeles tradycyjnie nie zawiodła ławka rezerwowych. Łącznie ławkowicze Clippers zdobyli 63 punkty. 24 oczka (8/12 FG) padło łupem Montrezl Harrella, a 29 (9/20 FG) dołożył Lou Williams.
– Plaga kontuzji wśród Nowojorczyków trwa. Knicks stracili w tym meczu dwóch kolejnych zawodników. Najpierw z gry wypadł Frank Ntilikina z powodu bólu w pachwinie. Po przerwie parkiet opuścił Kevin Knox. Pierwszoroczniak nabawił się zwichnięcia prawej kostki.
– Zespół Doca Riversa od 9. lutego notuje bilans 14-4 i jeśli tak dalej pójdzie Clippers mogą uniknąć w pierwszej rundzie starcia z Golden State Warriors.
MILWAUKEE BUCKS – CLEVELAND CAVALIERS 127:105
– Przypomnijmy, że w trakcie ostatniego meczu obu drużyn zabrakło Giannisa Antetokounmpo. Bucks ulegli wtedy nieznacznie podopiecznym Larry’ego Drew. Dzisiaj Greek Freak miał okazję pomścić tamten mecz. Zawodnik zagrał na swoim poziomie notując linijkę składającą się z 26 punktów (11/16 FG), 10 zbiórek, 7 asyst i 4 bloków. Cavs nie mieli absolutnie żadnego pomysłu na zatrzymanie lidera Kozłów.
– Dominacja lidera udzieliła się reszcie zespołu. Milwaukee od samego początku kontrolowali przebieg spotkania. Zawodnicy Mike’a Budenholzera z każdą kwartą (za wyjątkiem trzeciej, gdzie był remis) powiększali przewagę nad ekipą przyjezdnych. Tym samym Cleveland śrubują swój i tak już najgorszy bilans wyjazdowy w lidze (6-30) Po stronie Cavs najlepiej spisali się Kevin Love (20 punktów, 19 zbiórek), Jordan Clarkson (19 pkt) oraz Collin Sexton (18 pkt).
INDIANA PACERS – DENVER NUGGETS 124:88
– Mało kto spodziewał się przed meczem tak jednostronnego pojedynku. Denver Nuggets notowali serię sześciu kolejnych spotkań, dlatego ostateczny wynik można określić jako sporą niespodziankę.
– Zawodnicy Mike’a Malone’a nigdy nie zbliżyli się do Pacers na mniej niż 11 punktów. Zawiodła przede wszystkim skuteczność, zarówno z gry (35.5 %) jak i zza łuku (24.1 %). Nie był to z pewnością mecz Paula Millsapa (6 punktów, 2/8 FG w ciągu 27 minut gry) oraz Jamala Murraya (4 pkt, 2/12 FG w ciągu 28 minut). Na swoim poziomie zagrał za to Joker notując łącznie 19 punktów, 11 zbiórek, 8 asyst i 4 bloki. Było to jednak za mało by sprostać warunkom narzuconym przez zawodników Nate’a McMillana.
– Świetne zawody rozegrał Bojan Bogdanović. Chorwat trafił 13 z 16 oddanych prób (5/6 3PT) aplikując łącznie Bryłkom 35 punktów.
TORONTO RAPTORS – CHARLOTTE HORNETS 114:115
– Do gry powrócił Kyle Lowry, który pauzował w dwóch wcześniejszych meczach z powodu urazu kostki. Rozgrywający zdobył 7 punktów i 6 asyst. Raptors byli w pełnym składzie po raz pierwszy od czasu rekrutacji Jeremy Lina i Marca Gasola.
– Komplet po stronie przeciwnika nie był jednak przeszkodą dla Charlotte, którzy na przełomie drugiej i trzeciej kwarty przejęli kontrolę nad tym, co dzieje się na boisku. Na uwagę zasługuje zwłaszcza trzecia kwarta, którą Szerszenie wygrały 37-26. Co ciekawe 10 z 12 trafionych rzutów z gry w tej odsłonie stanowiły wyłącznie rzuty za trzy. To nowy rekord klubu.
– Jeszcze 7.5 minuty przed ostatnim gwizdkiem Charlotte prowadziło 109:96 i mało wskazywało na to, że czeka nas emocjonująca końcówka. Raptors wzięli się jednak za odrabianie strat. Toronto zaliczyli pod koniec meczu run 12-0. Ostatni rzut (na 45 s przed końcem) trafił Kawhi Leonard. Skrzydłowy zablokował w następnej akcji Kembę Walkera, co w zasadzie miało przypieczętować zwycięstwo Raptors. Zabrakło jednak tzw. kropki nad i, ponieważ Leonard chybił swoją kolejną próbę. Pomimo naprawdę małej ilości czasu (4.3 s) Hornets miało jeszcze szansę na odwrócenie wyniku.
– I tak, równo z końcową z syreną, z połowy boiska swój rzut trafił Jeremy Lamb uciszając kibiców zgromadzonych w Air Canada Centre. Był to drugi najdłuższy buzzer-beater w ciągu ostatnich 20 sezonów. Dalszą próbą mógł pochwalić się jedynie Tyreke Evans. 29. grudnia 2010 roku zawodnik trafił przeciwko Grizzlies rzut z odległości 49 stóp ( ok. 15 m).
NEW ORLEANS PELICANS- HOUSTON ROCKETS 90:113
– Zawodnicy Mike’a D’Antoniego już do przerwy zbudowali 19-punktową przewagę (63:44). Najlepszym strzelcem był tradycyjnie James Harden (28 pkt, 10/19 FG, 6/12 3PT). Zawodnik zdobył 21 z 28 oczek w samej tylko pierwszej połowie.
– Rockets po przerwie utrzymali tempo, lecz zdecydowali, że nie będą forsować starterów. Żaden z zawodników pierwszej piątki nie spędził na parkiecie więcej niż 29 minut (najwięcej Harden). Na boisku mogli więc wykazać się Danuel House Jr. ( 14 pkt, 5/6 FG), Kenneth Faried ( 11 pkt, 11 zb.), Austin Rivers(8pkt) czy Iman Shumpert ( 5 pkt, 5 zb.). Rakiety zaaplikowały Pelicans w tym meczu, aż 21 trafień zza łuku na dobrej skuteczności 42.9 3PT%.
BOSTON CELTICS- SAN ANTONIO SPURS 96:115
GOLDEN STATE WARRIORS- DETROIT PISTONS 121:114
– Zwycięstwo nad Pistons oraz potknięcie Nuggets w Indianie ponownie zapewniło Golden State pierwsze miejsce w tabeli. Inaczej sytuacja przedstawia się dla Pistons. Zawodnicy Dwane’a Caseya spadli na 7. miejsce.
– Wygrana nad Tłokami pozwoliła zawodnikom Steve’a Kerra na ustanowienie nowego rekordu organizacji. Wojownicy notują już szósty kolejny sezon z przynajmniej pięćdziesięcioma zwycięstwami na koncie.