- NBA czwartkowej nocy do zaoferowania miała pięć spotkań. Boston Celtics zaczynają łapać odpowiedni rytm gry po powrocie lidera Isaiah Thomasa. Rozgrywający poprowadził Celtów do kolejnej wyjazdowej wygranej, tym razem 109-102 w Indianie. Grając w osłabieniu bez swoich podstawowych silnych skrzydłowych, zarówno Clippers jak i Warriors zdołali pokonać swoich przeciwników kontynuując walkę o najwyższe rozstawienie na Zachodzie. W pozostałych dwóch spotkaniach po słabym wejściu w mecz, ostatecznie swój własny parkiet obronili koszykarze Miami Heat i New York Knicks.
LOS ANGELES CLIPPERS 106 – 101 SAN ANTONIO SPURS
Odwiedziny w słonecznym Los Angeles nie zakończyły się najlepiej dla podopiecznych Gregga Popovicha. Jego San Antonio Spurs odnieśli zaledwie drugą przegraną na wyjeździe w tym sezonie, ulegając Clippers w Staples Center 101-106. Dla Doca Riversa jest to drugie zwycięstwo z rzędu od momentu, w którym po raz kolejny z kontuzją kolana ze składu wypadł ich najlepszy zawodnik – Blake Griffin.
Gospodarze od początku spotkania zdołali wypracować sobie separację kilku punktów i byli w stanie donieść tą przewagę do końca meczu. Z dobrej strony po raz kolejny zaprezentowała się ofensywa Clippers. Głównym czynnikiem efektownej gry LAC okazało się dotychczas najsłabsze ogniwo Clippers – ławka rezerwowych. Zmiennicy w składzie Doca Riversa zdobyli ponad połowę punktów drużyny, aż 58. Grę zespołu ciągnęły nowe twarze w składzie Los Angeles, Marreese Speights (14/7/5), Raymond Felton (14/4/3), Jamal Crawford (11 punktów).
Zwycięzcy wyróżnili się przede wszystkim skutecznością z gry (46% do 40% z gry Spurs) oraz trafionymi trójkami – takich rzutów gospodarze trafili o pięć więcej co daje przewagę 15 punktów (11-6). Podobnie jak w starciu z Houston w szeregach Spurs szwankowała ofensywa. Zawodnicy z Teksasu nie byli w stanie równomiernie się wstrzelić, a punkty przychodziły seriami. Taka predyspozycja wystarczyła by po game-winnerze Patty Millsa ograć Rakiety, jednak w starciu z Clippers takiego szczęścia już zabrakło. Różnica w celności przysłoniła nawet 12-zbiórkową przewagę gości w spotkaniu. Dla Spurs najskuteczniejsi byli Kawhi Leonard (27/9/5) oraz Pau Gasol (21/9).
Zwycięstwo pozwoliło zniwelować, przynajmniej w jakimś stopniu straty do wciąż będących na drugim miejscu w Konferencji Zachodniej Spurs, z bilansem 23-6. Zespół z Kalifornii jest trzeci z bilansem 22-8.
[ot-video][/ot-video]
BROOKLYN NETS 101 – 117 GOLDEN STATE WARRIORS
Draymond Green został po raz pierwszy tatą! Z powodu tego wielkiego wydarzenia zawodnik zdecydował się opuścić zespół i wspierać nowo upieczoną mamę i maleństwo. Co ważne, występ skrzydłowego w długo oczekiwanym starciu z Cavaliers w niedzielę jest, podobnie jak w Finałach (Mecz nr 5), pod znakiem zapytania – z tego samego powodu.
Powracając do spotkania, mało kto mógłby przypuścić, że absencja 4-go podstawowego gracza Warriors aż tak wpłynie na ich grę, szczególnie w starciu ze słabymi, grającymi zero obrony Brooklyn Nets. Mecz w Barclays Center rozpoczął się mocnym uderzeniem ze strony gospodarzy i tak zostało przez całą pierwszą połowę. Mecz przypominał trochę no-show ze strony Warriors w listopadzie, kiedy to przegrali oni w żenujący sposób z Los Angeles Lakers różnicą aż 20 punktów. Tak, w pierwszej połowie Steve Kerr nie mógł znaleźć odpowiedzi na ofensywę Nets, która męczyła gości ich własną receptą na grę – trafiając aż 7 rzutów za trzy już w pierwszej kwarcie. Po 24 minutach gry gospodarze prowadzili 16 punktami i Wojownicy mieli spore problemy – przynajmniej na to wyglądało.
Druga połowa to wycinek z innej daty, zupełnie innego meczu. Nets przestają trafiać czasami wymuszone rzuty obwodowe, tracą piłkę, a w ten czas swoją ofensywną machinę wreszcie odpala Kevin Durant, Steph Curry i spółka. Warriors zaczynają wyraźnie dominować i ze sporej przewagi gospodarzy zaczyna robić się przewaga gości. Ostatnie dwanaście minut to ciąg dalszy trendów z trzeciej kwarty. Solidna obrona, bezlitosna ofensywa pozwalają gościom odskoczyć na bezpieczną przewagę i pewnie wygrać starcie w Brooklynie.
W przerwie schodziliśmy do szatni w pozytywnych nastrojach. Nie było wytykania palcami, byliśmy spokojni. Wiedzieliśmy, że zaczniemy grać lepiej i to tylko kwestia czasu – skomentował KD, najlepszy strzelec Golden State, zdobywca 26 punktów, 9 zbiórek, 7 asyst. Warriors w meczu otarli się o magiczną granicę 30 asyst, mieli ich 29. Problemem Nets były głównie straty (aż 26) co w starciu przeciwko GSW jest zazwyczaj samobójstwem. Tak samo było tym razem. Superteam z Kalifornii podtrzymał dobrą passę w starciach z zespołami ze Wschodu. Podopieczni Steve’a Kerra w 8 próbach nie przegrali jeszcze w tym sezonie z przedstawicielami Konferencji Wschodniej.
[ot-video][/ot-video]
MIAMI HEAT 115 – 107 LOS ANGELES LAKERS
[ot-video][/ot-video]
INDIANA PACERS 102 – 109 BOSTON CELTICS
[ot-video][/ot-video]
NEW YORK KNICKS 106 – 95 ORLANDO MAGIC
[ot-video][/ot-video]