Zaczęło się! Play-offy 2016 ruszyły o 18.30 i od razu dostaliśmy niespodziankę na początek. Indiana Pacers w pierwszym starciu serii pokonała na wyjeździe Toronto Raptors i na dzień dobry przejęła przewagę parkietu. Gości do wygranej poprowadził świetny Paul George, który w całym spotkaniu zdobył 33 punkty. W drugim meczu dnia Golden State Warriors bez większych problemów pokonali Houston Rockets, jednak kontuzji kostki doznał Stephen Curry. Najciekawszym starciem dnia okazał się pojedynek w Atlancie, gdzie Hawks pokonali Boston Celtics 102:101 w inauguracji serii. Na koniec dnia Dallas Mavericks w upokarzający sposób przegrali z Oklahomą City Thunder. Na pewnym etapie tracili już 40 punktów.
Indiana Pacers – Toronto Raptors 100:90
Trzecie z rzędu play-offy dla Toronto Raptors, trzecie z rzędu, w których w pierwszej rundzie dysponują przewagą parkietu i trzecie, w których przegrywają pierwszy mecz przed własną publicznością. Wypełniona Air Canada Centre z pewnością nie tak wyobrażała sobie początek przygody Dinozaurów w walce o mistrzostwo – Indiana Pacers przypomniała bowiem kibicom scenariusz, który znają dobrze z ostatnich lat.
To nie była wielka i widowiskowa koszykówka z obu stron. W pierwszej połowie Raptors mozolnie budowali przewagę, która nie przekroczyła jednak ośmiu punktów w żadnym momencie, a końcówka pierwszych 24 minut rywalizacji należała już do przyjezdnych. Pacers zamknęli drugą kwartę 12:6, natomiast celna trójka Paula George’a tuż po przerwie, wyprowadziła gości na pierwsze prowadzenie tego wieczora. Trzecia odsłona była czasem George’a, bo zdobył on 17 z 27 punktów zespołu znakomicie radząc sobie po atakowanej stronie parkietu.
Paul George’s 17 3rd-qtr pts are his 2nd-most in any playoff qtr (21 vs Heat, 2014).
Pacers lead Raptors by 3 after 3rd qtr (ESPN/ESPN App)— ESPN Stats & Info (@ESPNStatsInfo) 16 kwietnia 2016
Problemy ze złapaniem odpowiedniego rytmu mieli natomiast kluczowi gracze Raptors – Kyle Lowry oraz DeMar DeRozan. Wchodzący z ławki Terrence Ross dawał impulsy drużynie, miał m.in. trójkę, która przywróciła ten mecz do remisu (74:74), ale gospodarze nie zdołali już wyjść na prowadzenie. Odzyskali je za to Pacers i w ostatnich minutach zapewnili sobie wygraną. Monta Ellis przechwycił fatalne podanie Lowry’ego, kontrę wykończył PG13, czym zwiększył prowadzenie zespołu do 90:82, zamykając jednocześnie szanse przeciwników.
George zdobył 33 punkty (12-22 FG, 4-5 3PT, 5-6 FT), miał też 6 asyst, 4 zbiórki i 4 przechwyty, ale nie dostał zbyt dużej pomocy ze strony kolegów. Ellis dopisał 15 oczek (5-12 FG), a Solomon Hill wniósł z ławki 13 pkt. wykorzystując 10 rzutów osobistych. Pacers zagrali na bardzo przeciętnej skuteczności z gry (43%), ale trafili 11 z 21 prób zza łuku.
Inna sprawa, że ofensywa Raptors była jeszcze gorsza od tej przeciętej prezentowanej przez gości. Tylko 38% z gry, zaledwie cztery celne trójki (z 19 oddanych) i zupełny brak produktywności liderów. Lowry i DeRozan wykorzystali łącznie 8 z 32 rzutów, co złożyło się na tylko 25 punktów tej dwójki. Pacers nie potrafili znaleźć sposobu na dominującego w pomalowanym Jonasa Valanciunasa. Środkowy co prawda wcześnie „spadł” za faule i spędził na parkiecie tylko 21 minut, ale zebrał 19 piłek (z czego 11 na atakowanej tablicy) i dopisał 12 punktów (4-14 FG).
Minorowe nastroje kibiców Raptors są w pełni uzasadnione, ale to dopiero pierwszy mecz serii i jeszcze wszystko przed nami. Drugi mecz w Toronto zostanie rozegrany w poniedziałek.
[ot-video][/ot-video]
Houston Rockets – Golden State Warriors 78:104
Golden State Warriors otwierają play-offy zwycięstwem, ale nie ma pewności czy na mecz nr 2 wróci Stephen Curry. Lider zespołu z Oakland podkręcił kostkę i choć wyszedł z powrotem na parkiet, opuchlizna może pojawić się dopiero rano. Czy Steve Kerr będzie gotów podjąć ryzyko i wyjąć swojego najlepszego gracza z rotacji na kolejne spotkanie w Oracle Arena?
Houston Rockets nie mieli w tym starciu lidera, który byłby gotów ich pociągnąć i sprawić niespodziankę. James Harden skończył spotkanie mając na koncie 17 punktów (7/19 FG), 3 zbiórki, 2 asysty i 6 strat. Z kolei Dwight Howard zapewnił od siebie 14 oczek (5/10 FG), 11 zbiórek, przechwyt oraz blok. Goście w całym meczu trafiali na słabej 36% skuteczności.
Curry musiał oddać kawałek miejsca swoim kolegom. Ci jednak świetnie poradzili sobie z zadaniem kończąc to, co rozpoczął. Zaraz przed przerwą między połowami, zawodnik skręcił kostkę, ale sztab medyczny Warriors zajął się problemem i zawodnik był gotów do gry. Eksploatowanie Curry’ego nie miało jednak sensu, gdy GSW zbudowali wysoką przewagę. Gracz skończył z 24 punktami (8/13 FG, 5/7 3PT), 7 zbiórkami, 2 asystami i 3 przechwytami.
– Na razie nie rozważam scenariusza ze zrobieniem sobie przerwy – mówił Curry zaraz po spotkaniu. – Wiem z czym mogę sobie radzić, gdy jestem na parkiecie – dodał. – Kiedy tracisz MVP to zmienia twój cały zespół, więc są pewne obawy – przyznał z kolei silny skrzydłowy Draymond Green, który zapewnił od siebie 12 punktów, 10 zbiórek, 4 asyst, 2 przechwytów i 4 bloków.
Rockets narzekali na brak gwizdków, ale łącznie oddali tyle samo prób z linii rzutów wolnych, co Warriors. Zaskakujący jest jednak fakt, że ani razu na linii nie stawał James Harden. Mimo to zawodnik po problemach z faulami w pierwszej połowie, w trzeciej kwarcie pomógł zejść Rockets z -27 do -16. Na więcej nie było drużyny Bickerstaffa stać. Starcie nr 2 we wtorek o 4:30 polskiego czasu.
Michał Kajzerek
[ot-video][/ot-video]
Boston Celtics – Atlanta Hawks 101:102
Gdy Boston Celtics przypuścili powrót, Atlanta Hawks swoją przewagę ratowała graczem gotowym wziąć na siebie odpowiedzialność. Po pierwszej połowie przewaga gospodarzy wynosiła blisko 20 punktów. Podopieczni Brada Stevensa byli jednak w stanie zaskoczyć gospodarzy i wrócili do rywalizacji. Jeff Teague wiedział, że nadszedł odpowiedni czas, aby zrobić dla swojej drużyny przewagę.
Mimo tego, że po niespełna dwóch minutach trzeciej kwarty Celtics mieli na swoim koncie już pięć fauli, ekipa z Bean-City wygrała tę odsłonę 31:21, co dodało im animuszu przed powrotem na finałową odsłonę. Wynik zatrzymał się na 88:88. Teague w pierwszym posiadaniu znalazł Ala Horforda. C’s nie byli w stanie odpowiedzieć. Druga akcja, piłka znów w rękach rozgrywającego i 92:88 po punktach spod kosza Paula Millsapa, który otrzymał od Teague znakomite podanie.
– Zawsze w czwartych kwartach będziesz oglądał dużo moich pick-and-rolli z Alem i Paulem. To okres, w którym muszę grać agresywniej – przyznał Teague. Problem Celtics polegał na tym, że w czwartej kwarcie przez problemy ze ścięgnem podkolanowym stracili swojego najlepszego obwodowego defensora – Avery’ego Bradleya. To może mieć wpływ na całą serię. – Powiedział, że usłyszał trzask, gdy był jeszcze na parkiecie – mówił po meczu trener Brad Stevens. To nigdy nie są dobre informacje.
Celtics po raz kolejny źle weszli w ten mecz. Pierwszą połowę skończyli na 23% skuteczności z gry (2/16 za trzy)! W drugich 24 minutach pobudził się Isaiah Thomas, który skończył mecz z 27 punktami (8/21 FG, 4/10 3PT) i 8 asystami. Bradley zanim opuścił parkiet zanotował 18 punktów z 16 rzutów. Z 14 oczkami i 10 zbiórkami mecz zakończył Jae Crowder. – Nie możemy kopać sobie takiego dołu. Powrót do gry zabiera nam za dużo czasu i za dużo energii – stwierdził Thomas.
Jeff Teague zakończył pierwszy mecz play-offs z linijką 23 punktów (7/15 FG, 9/11 FT), 4 zbiórek, 12 asyst i przechwytem. Jeżeli będzie grał w ten sposób przez całą serię, może być główną bronią Hawks już w drugiej rundzie. Znakomicie wyglądali także Al Horford – 24 oczka (8/17 FG), 12 zbiórek i 2 bloki oraz Kent Bazemore – 23 punkty (7/13 FG), 8 zbiórek, przechwyt i blok. Drugi mecz serii w nocy z wtorku na środę o 1:00.
Michał Kajzerek
[ot-video][/ot-video]
Dallas Mavericks – Oklahoma City Thunder 70:108
Jeśli seria pójdzie tropem pierwszego starcia, play-offy dla Dallas Mavericks skończą się szybko i dość boleśnie. Wszystko o pierwszym meczu mówią dwie statystyki. Pierwsza – to najwyższe zwycięstwo Oklahomy City Thunder w historii. Druga – 70 punktów Mavs to ich najskromniejszy dorobek w jednym meczu play-offów w całej historii organizacji.
Gospodarze zdominowali obraz gry już od pierwszych minut i szybko zbudowali dużą przewagę, wychodząc na prowadzenie 21:7. Mavs wykorzystali zaledwie 3 z 19 pierwszych rzutów, a po 12 minutach mieli na koncie zaledwie 11 punktów. Z każdą kolejną chwilą Thunder coraz bardziej odjeżdżali rywalom: na przerwę zeszli z 26-punktową zaliczką, niedługo trzeba było czekać, by przekroczyła ona 30 punktów, a w szczytowym momencie sięgnęła nawet 42.
Russell Westbrook zdobył 24 punkty (7-15 FG) i miał 11 asyst, co było jego dziewiątym występem w play-offach na poziomie 20-10. Kevin Durant w 27 minut zaliczył 23 punkty (7-15 FG), 5 zbiórek i 5 asyst. Pochwalić trzeba też wysokich. Serge Ibaka zapisał obok nazwiska 17 punktów (7-8 FG, 3-3 3PT), 9 zbiórek oraz 3 bloki, z kolei double-double z ławki wniósł Enes Kanter – 16 punktów (7-10 FG), 13 zbiórek. – Za nami dopiero jeden mecz – tonował mimo wysokiej wygranej trener Billy Donovan.
Z drugiej strony Dallas Mavericks mieli tylko jednego gracza, który zakończył z dwucyfrowym dorobkiem punktów. Dirk Nowitzki uzbierał 18 oczek w 25 minut (7-15 FG), ale wsparcie ze strony pozostałych zawodników było znikome, bo żaden z pozostałych nie zdobył więcej niż osiem punktów i żaden nie trafił więcej niż trzech rzutów z gry. Po przerwie na parkiet nie wybiegł J.J. Barea, bo znów miał problemy z pachwiną, która wykluczyła go w ostatnich dniach sezonu regularnego.
Drugi mecz serii w poniedziałek.
[ot-video][/ot-video]