Russell Westbrook nie zwalnia tempa i zalicza kolejne triple-double, a jego Washington Wizards pokonali Cleveland Cavaliers. Swój mecz w Detroit wygrali Denver Nuggets, którzy po niespodziewanej porażce Los Angeles Clippers z Houston Rockets wskakują na 3. miejsce na zachodzie. Podobnego blamażu nie zaliczyli Utah Jazz, którzy bez większych problemów ograli Oklahoma City Thunder. Philadelphia 76ers również pokonali niżej notowanego rywala w postaci Orlando Magic. Emocji nie zabrakło natomiast w Dallas, gdzie Mavericks mimo wysokiego prowadzenia do końca musieli walczyć o zwycięstwo z Toronto Raptors. Równie ciekawy okazał się pojedynek Warriors – Pelicans, choć na parkiecie zabrakło Stephena Curry’ego, Ziona Williamsona czy Brandona Ingrama.
WASHINGTON WIZARDS – CLEVELAND CAVALIERS 120:105
- Washington Wizards pokonują Cleveland Cavaliers i tym samym zapewniają sobie udział w turnieju play-in. Podopieczni Scotta Brooka potrzebowali zaledwie jednego zwycięstwa w ciągu dwóch ostatnich spotkań, by bez oglądania się na Chicago Bulls zagwarantować sobie co najmniej dziesiątą pozycję. O wyniku zadecydowała przede wszystkim seria punktowa 13:0 z przełomu trzeciej i czwartej kwarty, po której goście ze stanu Ohio nie byli już w stanie się podnieść.
- Przed meczem Wizards uhonorowali Russella Westbrooka okazjonalną koszulką z numerem 182, symbolizującą rekordową liczbę triple-double wywalczonych przez rozgrywającego. Co ciekawe, dzisiejsze spotkanie 32-latek również zakończył z potrójną zdobyczą na koncie, notując 21 punktów, 17 asyst i 12 zbiórek (7/18 z gry).
- Oprócz Westbrooka dobry mecz rozegrali również Davis Bertans (17 pkt) i Rui Hachimura (14 pkt). Najważniejsze okazało się jednak wsparcie rezerwowych: Robin Lopez (14 pkt), Anthony Gill (12 pkt), Daniel Gafford (12 pkt), Ish Smith (11 pkt), Garrison Matthews (9 pkt). Ławka „Czarodziei” pokonała rezerwowych Cavs 58:16. W składzie Wizards w dalszym ciągu brakuje kontuzjowanego Bradley’a Beala.
- W szeregach Cavaliers wyróżnili się przede wszystkim Collin Sexton (26 pkt) i Jarrett Allen (18 punktów, 14 zbiórek). Solidną zdobycz dołożyli również Isaac Okoro (17 pkt; 6 zbiórek, 5 asyst), Cedi Osman (16 pkt; 6 asyst) i Dean Wade (12 pkt).
- W ostatnim meczu sezonu zasadniczego Wizards zmierzą się z Charlotte Hornets. Jeśli „Szerszenie” przegrają swój kolejny mecz z New York Knicks, ewentualna porażka z Washingtonem może kosztować ich dziewiątą pozycję w tabeli i przewagę własnego parkietu w pierwszym ze spotkań w play-in. Pod ścianą znajduje się również Indiana Pacers. Porażki z Los Angeles Lakers i Toronto Raptors mogą oznaczać spadek z 8. nawet na 10. lokatę.
DETROIT PISTONS – DENVER NUGGETS 91:104
- Nuggets dzięki zwycięstwu przesunęli się o jedno miejsce w tabeli Zachodu. Jokic zagrał tylko 26 minut, a kolejną szansę od trenera Malone’a ponownie wykorzystał debiutant Marcus Howard. W ekipie Pistons świetny początek meczu zaliczył Deividas Sirvydis, jednak problemy z łydką przerwały jego bardzo dobry występ. Howard w trzecim meczu z rzędu poprawia swój rekord kariery. Najpierw w pojedynku z Nets rzucił 13 oczek, w kolejnym z Timberwolves 15, a teraz w starciu z Pistons 20 punktów. Nuggets kontrolowali mecz, a wąska rotacja Pistons z pewnością pomogła im w odniesieniu cennego zwycięstwa. W ostatnich 12-minutach trener Tłoków miał do dyspozycji tylko siedmiu graczy.
- Nikola Jokic mimo ograniczonych minut zaliczył kolejne w swojej karierze triple-double. Serb rzucił 20 punktów, zebrał 15 piłek i rozdał 11 asyst. Marcus Howard, rezerwowy na co dzień gracz Nuggets również rzucił 20 punktów, 15 oczek dołożył Monte Morris, a 11 Vlatko Cancar. Słabszy rzutowo dzień miał Michael Porter Jr. który z 11 prób do kosza skierował tylko 3.
- Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobyli Hamidou Diallo (18 punktów i 12 zbiórek), Tyler Cook (17), Deividas Sirvydis (16), Seddiq Bey (14), Jahlil Okafor (13) oraz Josh Jackson (11 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst). Pistons nie bacząc na wynik, konsekwentnie rozwijają młodych graczy. Młodzi gracze Tłoków dostają dużo minut od trenera Caseya.
Autor: Paweł Mazur
OKLAHOMA CITY THUNDER – UTAH JAZZ 93:109
- Jazz dzięki zwycięstwu przybliżyli się do zapewnienia sobie pierwszego miejsca w tabeli Konferencji Zachodniej. Mecz upłynął pod ich całkowitą dominacją. Podopieczni Quina Snydera prowadzili do przerwy 61-47, a po kolejnych 12-minutach aż 92-66. Młodzi gracze Thunder dostali od starszych i bardziej doświadczonych zawodników Jazz cenną lekcję na przyszłość. Mecz w zasadzie bez historii. Powrót po kontuzji zaliczył Mike Conley. Weteran zagrał 16 minut, podczas których udało mu się do punktowego worka Jazz dołożyć 10 oczek.
- Bojan Bogdanovic rzucił 22 punkty, Jordan Clarkson 18, Rudy Gobert 16 punktów i 18 zbiórek, Georges Niang dołożył 11 oczek, a wracający po 9-meczowej przerwie Mike Conley 10. Podobnie jak w innych drużynach, Jazz ograniczyli minuty swojej wyjściowej piątki. Szansę na grę dostali zawodnicy ławki. Podczas konfrontacji z OKC swoje minuty dostało aż 10 rezerwowych Utah.
- Najwięcej punktów dla młodej drużyny Thunder rzucili Svi Mykhailiuk (19), Theo Maledon (18) oraz Gabriel Deck (18). Pozostali zawodnicy OKC nie przekroczyli bariery 10 oczek.
Autor: Paweł Mazur
PHILADELPHIA 76ERS – ORLANDO MAGIC 122:97
- Dzięki zwycięstwu nad Magic gospodarze zapewnili sobie pierwsze miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej. Choć w ostatnich meczach nie wyglądali najlepiej, a ich lider Joel Embiid zmagał się chorobą i osłabienie, zwycięstwo zapewniające 1. miejsce z pewnością smakuje. Przewaga parkietu w kontekście playoffs jest dla Sixers bardzo istotna, gdyż na trybunach Wells Fargo Center będzie mogło zasiąść 50% kibiców, czyli około 10 000 osób. Mecz z Magic rozstrzygnął się po drugiej kwarcie, którą gospodarze wygrali 39-19. Po 24-minutach strata Magic do Sixers wynosiła 23-punkty, a po kolejnej odsłonie aż 27-punktów. Komfortowy wynik sprawił, że na boisku pojawili się zawodnicy rezerwowi.
- Liderem punktowym Sixers okazał się Seth Curry, który uzyskał 20 punktów. Shake Milton dołożył 15, Joel Embiid i Ben Simmons po 13, Isaiah Joe 11, a Furkan Korkmaz 10 punktów. Embiid do zdobytych przez siebie punktów dołożył jeszcze 11 zbiórek, a Ben Simmons 9 asyst. Żaden z kluczowych zawodników rotacji Sixers nie zagrał więcej niż 26 minut. Rivers dał liderom czas na odpoczynek.
- Najwięcej punktów dla Orlando zdobył niespodziewanie Ignas Brazdeikis. Skrzydłowy Magic zdobył 21 punktów. Oprócz niego punktowali również Chasson Randle (12) i R.J. Hampton (12 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst), Mo Bamba (11) oraz Cole Anthony również 11 punktów. Hampton po raz kolejny pokazał, że ma zadatki na świetnego i wszechstronnego zawodnika. Debiutantowi do triple-double zabrakło jednej asysty.
Autor: Paweł Mazur
DALLAS MAVERICKS – TORONTO RAPTORS 114:110
- Niezwykle cenne zwycięstwo Mavericks z perspektywy walki o utrzymanie piątej pozycji na zachodzie. W pierwszej połowie Dallas byli wyjątkowo skuteczni zza łuku, trafiając 13 z 24 prób trzypunktowych (54,2%), dzięki czemu prowadzili do przerwy 66:52. Przewaga ta mogłaby być zdecydowanie większa, ale dobrą robotę wykonywali Jalen Harris i Malachi Flynn. W trzeciej odsłonie podopieczni Ricka Carlisle’a odskoczyli nawet na 19 oczek i wydawało się, że jest po meczu.
- W czwartej kwarcie goście wrzucili jednak wyższy bieg i za sprawą trafień Stanleya Johnsona i Malachiego Flynna na 13,1 sekundy przed syreną zmniejszyli straty do zaledwie dwóch punktów (108:110). Wówczas na wysokości zadania stanął jednak Josh Richardson, który dwukrotnie faulowany pewnie wykorzystał wszystkie cztery rzuty osobiste, zapewniając Maviericks zwycięstwo.
- Liderem gospodarzy był dziś Luka Doncić, autor triple-double w postaci 20 punktów, 11 asyst i 10 zbiórek (1/8 zza łuku). Nieco skuteczniejszy był Kristaps Porzingis, który dorzucił 21 punktów i zebrał 10 piłek. Dobrze zaprezentowali się również Jalen Brunson (19 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty; 8/11 z gry), Dorian Finney-Smith (17 pkt) i wspomniany Josh Richardson (10 pkt; 2/7 z gry).
- Po drugiej stronie parkietu wielki mecz rozegrał Jalen Harris. 22-latek zdobył aż 31 punktów, co jest dotychczasowym rekordem jego kariery. Świetnie zagrał też Malachi Flynn, który dorzucił 26 oczek, 5 asyst i 6 zbiórek. Stanley Johnson dołożył 15 punktów, z kolei Khem Birch i Aron Baynes po 13.
- Tym samym Mavericks zapewniają sobie miejsce w czołowej szóstce konferencji zachodniej, dzięki czemu na pewno unikną gry w turnieju play-in poprzedzającym fazę play-offs. – Dostajesz kilka dni wolnego. Potrzebowaliśmy tego – mówił po meczu Luka Doncić.
HOUSTON ROCKETS – LOS ANGELES CLIPPERS 122:115
- Blamaż Los Angeles Clippers. Grający bez Kawhia Leonarda i Paula George’a LAC dobrze weszli w meczu z najsłabszym zespołem w całej NBA, prowadząc po chwili 25:14. Kłopoty pojawiły się już w drugiej kwarcie, kiedy to „Rakiety” odskoczyły nieco z wynikiem (73:67) za sprawą dobrze dysponowanych Jae’Seana Tate’a, Anthony’ego Lamba i Kelly’ego Olynyka. O końcowym rezultacie przesądziła jednak trzecia odsłona, w której to Houston po serii 15:2 prowadzili już 17 punktami (103:86). Clippers próbowali odrobić stratę, ale mimo problemów Rockets dowieźli zwycięstwo do syreny.
- Głównym architektem zwycięstwa Rockets był fenomenalny tej nocy Kelly Olynyk. Środkowy otarł się o triple-double z dorobkiem 20 punktów, 11 asyst i 9 zbiórek. Jae’Sean Tate również dołożył 20 punktów. Na wysokości zadania stanęli również Khyri Thomas (17 pkt), Anthony Lamb (17 pkt), Armoni Brooks (15 pkt), Kenyon Martin Jr. (13 pkt) i D.J. Augustin (13 pkt).
- Po stronie Clippers pod nieobecność największych liderów ciężar zdobywania punktów wziął na swoje barki Luke Kennard, zdobywca 23 oczek (9/19 z gry). Dobrze zaprezentował się 20-letni Jay Scrubb, który dorzucił 17 punktów. Bliski efektownego double-double był Rajon Rondo (9 punktów, 13 asyst). Dobre minuty z ławki dali natomiast Serge Ibaka (15 pkt), Patrick Patterson (13 pkt) i DeMarcus Cousins (13 pkt).
- Clippers tracą tym samym 3. miejsce w tabeli konferencji zachodniej na rzecz Denver Nuggets, którzy wygrali swoje spotkanie z Detroit Pistons i zrównali się bilansem z LAC (47-24). W bezpośredniej serii w sezonie zasadniczym pomiędzy dwiema ekipami Nuggets wygrali 2-1.
MEMPHIS GRIZLIES – SACRAMENTO KINGS 107:106
- Zespół z Sacramento stracił już szanse na awans do turnieju play-in i po raz piętnasty z rzędu kończy swój sezon na fazie zasadniczej. Dzisiejszy mecz nie miał więc dla nich większej wagi, choć z pewnością chcieli napsuć krwi Memphis, którzy do końca walczyć będą o jak najkorzystniejsze rozstawienie. Zaczęło się po myśli Kings. Gospodarze nie byli w stanie odskoczyć z wynikiem, co przyjezdni wykorzystali jeszcze przed przerwą, obejmując skromne prowadzenie.
- W drugiej połowie „Królowie” odskoczyli nawet na 11 oczek (70:59), ale koniec końców wszystko sprowadziło się do ostatnich minut. Istotna okazała się wówczas „trójka” Killiana Tillie, który na 46,5 sekundy przed syreną powiększył prowadzenie Grizzlies (104:99). W kolejnych akcjach dwukrotnie punktował jednak Justin James, z kolei trafienie zza łuku Terence’a Davisa znacząco zniwelowało przewagę „Niedźwiadków” (107:106). Justise Winslow mógł uspokoić nieco sytuację, ale na 5,3s przed syreną dwukrotnie spudłował z linii. Kings zdążyli przeprowadzić piłkę na połowę Memphis, ale „trójka” Davisa tym razem była niecelna.
- Mimo wpadki w ostatnich sekundach najlepszym zawodnikiem Grizzlies był dziś Justise Winslow, autor 25 punktów i 13 zbiórek (4/6 zza łuku). Double-double w postaci 16 punktów i 10 zbiórek dorzucił też Xavier Tillman. Killian Tillie również skompletował 16 oczek, natomiast wchodzący z ławki John Konchar dołożył 15. W składzie ekipy z Memphis zabrakło Ja Moranta, Brandona Clarke’a, Kyle’a Andersona, Dillona Brooksa i Jonasa Valanciunasa.
- W szeregach Kings błysnął z kolei rezerwowy Louis King, dla którego był to dopiero piąty mecz w tym sezonie. 22-letni skrzydłowy zdobył 27 punktów, 9 zbiórek i 3 przechwyty. Spośród zawodników wyjściowej piątki najlepiej spisali się z kolei Damian Jones (17 punktów, 11 zbiórek) i Chimezie Metu (15 pkt). Buddy Hield zdobył jedynie 11 oczek, natomiast Delon Wright miał ogromne problemy ze skutecznością (2 punkty, 1/8 z gry).
- Mimo wyraźnych braków kadrowych Grizzlies wciąż utrzymują identyczny bilans jak Golden State Warriors. O tym, który z zespół uplasuje się wyżej na koniec sezonu, zadecyduje bezpośredni pojedynek obu ekip, który odbędzie się już jutro.
GOLDEN STATE WARRIORS – NEW ORLEANS PELICANS 125:122
- Warriors podeszli do tego spotkania w mocno okrojonym zestawieniu. Oprócz długoterminowych nieobecnych Steve Kerr nie mógł skorzystać dziś z usług Stephena Curry’ego i Draymonda Greena. Mimo tego to jednak gospodarze lepiej weszli w meczu i jeszcze w pierwszej kwarcie prowadzili 41:28. Od początku kapitalnie spisywali się Jordan Poole i Mychal Mulder, którzy do przerwy rzucili kolejno 24 i 20 punktów. Ich zdobycze przekładały się na wynik, bowiem po dwóch kwartach „Wojownicy” prowadzili 75:57.
- Po przerwie New Orleans Pelicans wzięli się za odrabianie strat, a przewaga Warriors sukcesywnie malała, przez co w ścisłej końcówce zrobiło się gorąco. „Trójka” Nickeila Alexandra-Walkera na 2:12 przed syreną wyprowadziła przyjezdnych na ich pierwsze prowadzenie od stanu 3:2 (120:119). Przy nieco ponad 30 sekundach na zegarze dwa punkty dla Warriors zdobył Eric Paschall, ale Alexander-Walker odpowiedział niemal momentalnie. Jordan Poole ponownie zdołał jednak wyprowadzić GSW na prowadzenie, na co przyjezdni nie byli już w stanie skutecznie zareagować. Poole przypieczętował swój niesamowity występ i zwycięstwo „Wojowników” dwoma celnymi osobistymi.
- To właśnie Jordan Poole był dziś niekwestionowanym liderem Golden State Warriors. 21-latek przejął kontrolę nad grą i w końcowym rozrachunku zdobył 38 punktów i 6 asyst (12/22 z gry). Świetnie zaprezentował się także Mychal Mulder, który dorzucił 28 punktów. Pozostali żołnierze Steve’a Kerra byli nieco mniej skuteczni. Kent Bazemore dołożył 14 oczek, Eric Paschall 12, a Nico Mannion 11 (do tego 8 zbiórek i 7 asyst).
- Na popisy dwóch młodych „Wojowników” odpowiadał przede wszystkim Nickeil Alexander-Walker, autor 30 punktów. Double-double w postaci 20 oczek i 13 zbiórek popisał się Naji Marshall. Cenne zdobycze z ławki rezerwowych dorzucili natomiast Jaxon Hayes (19 punktów, 8 zbiórek) i Wenyen Gabriel. W składzie Pelicans zabrakło Brandona Ingrama, Ziona Williamsona, Stevena Adamsa i Lonzo Balla.
- Warriors utrzymują tym samym 8. pozycję w tabeli konferencji zachodniej, która na chwilę obecną oznacza, że w pierwszym meczu turnieju play-in zmierzą się z Los Angeles Lakers. Tuż za plecami „Wojowników” z identycznym bilansem plasują się jednak Memphis Grizzlies. Co ciekawe, w niedzielę obie ekipy zmierzą się w bezpośrednim starciu.
Gdyby play-offy zaczęły się dzisiaj, to tak wyglądałaby drabinka.
Przypominamy, że w tym roku będą mecze PLAY-IN.
Drużyny z miejsc 7. i 8. zagrają ze sobą jeden mecz i wygrany wchodzi na miejsce 7.
Przegrany z meczu 7-8 zagra z wygranym z meczu drużyn z 9. i 10. miejsca. Kto wygra to spotkanie, wejdzie do play-offów z 8. miejsca.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie
- Buty Jordan za połowę ceny! 100 modeli w nowej, szybkiej wyprzedaży
- NBA: Koniec sezonu dla De’Anthony’ego Meltona
- Wyniki NBA: 41 punktów Giannisa, Knicks lepsi od Suns, porażka Sixers i kontuzja Paula George’a
- NBA: Stephen Curry zdradził, co go jeszcze trzyma na parkiecie
- NBA: Bez litości dla Goberta w Shaqtin’ A Fool! Spurs zapomnieli, że trzeba bronić. Wpadka trenera Miami