Sacramento Kings przegrywali w czwartej kwarcie już 19 punktami, ale byli w stanie wrócić do gry. Ostatecznie jednak nie dali rady rezerwowym Celtics, którzy kończyli spotkanie, i to nawet mimo 40 punktów De’Aarona Foxa. Dallas Mavericks po wyrównanej końcówce ograli u siebie Golden State Warriors. Kryzys w Milwaukee Bucks się pogłębia — tym razem nie poradzili sobie z tankującymi Toronto Raptors. Bez Shaia Gilgeous-Alexandra w rotacji Oklahoma City Thunder nie dali rady dobrze dysponowanym zawodnikom Indiana Pacers. Miami Heat wciąż walczą o bezpośredni awans do play-offów — dzisiaj zrobili w tym kierunku ważny krok w Houston. Osłabieni New Orleans Pelicans przegrali we własnej hali z San Antonio Spurs po wyrównanej końcówce. Phoenix Suns szybko wyszli na 15-punktowe prowadzenie, które pozwoliło im kontrolować przebieg spotkania z Minnesota Timberwolves. Orlando Magic dość niespodziewanie nie poradzili sobie na wyjeździe z Charlotte Hornets. W starciu dwóch drużyn walczących o jak najwyższe miejsce w loterii draftu Portland Trail Blazers ograli Washington Wizards. W ostatnim meczu minionej nocy, w której zagrały aż 24 drużyny, Los Angeles Clippers zmiażdżyli Utah Jazz.
Charlotte Hornets — Orlando Magic 124:115
- Magic nie wykorzystali okazji do poprawienia swojej sytuacji w tabeli Konferencji Wschodniej przy okazji starcia z dużo niżej notowanym rywalem. Podopieczni Jamahla Mosley’ego musieli uznać wyższość Hornets, którzy świetnie weszli w mecz za sprawą fantastycznego Brandona Millera. Debiutant zdobył 19 punktów w pierwszej kwarcie i dał Szerszeniom dwucyfrową przewagę (38:23).
- W dwóch kolejnych odsłonach obie ekipy miały swoje lepsze i słabsze momenty. Hornets powiększali swoje prowadzenie do 19 oczek, by chwilę później Magic zbliżyli się do rywala na siedem punktów. Gospodarze zachowali jednak czujność i utrzymywali komfortową przewagę na kilka minut przed ostatnią syreną, unikając tym samym nerwowej końcówki meczu.
- Kluczem do zwycięstwa Charlotte była przede wszystkim postawa wspomnianego Millera, autora 32 punktów i sześciu zbiórek (11/13 z gry). Wspierali go m.in. Miles Bridges (23 punkty, 6 zbiórek, 4 asysty), Grant Williams (18 punktów, 7 asyst, 6 zbiórek) oraz Vasilije Micić (14 punktów, 9 asyst).
- Po drugiej stronie parkietu wyróżniał się Paolo Banchero, któremu kilkukrotnie brakowało jednak skuteczności (32 punkty, 8 zbiórek, 8 asyst; 10/26 z gry, 1/8 za trzy). Franz Wagner dorzucił 22 „oczka” i zebrał z tablic siedem piłek. Wchodzący z ławki rezerwowych Markelle Fultz dołożył 15 punktów i 6 zbiórek.
Autor: Krzysztof Dziadek
Indiana Pacers — Oklahoma City Thunder 126:112
- Wbrew przedmeczowym zapowiedziom Thunder w dalszym ciągu musieli radzić sobie bez Shaia Gilgeous-Alexandra. Początkowo nieobecność lidera Grzmotów nie była aż tak widoczna. Przyjezdni szybko wypracowali sobie przewagą różnicą kilku posiadań głównie za sprawą Luguentza Dorta i Josha Giddy’ego (22:30).
- Pacers zdołali zniwelować straty jeszcze w pierwszej kwarcie, z kolei w drugiej zaaplikowali rywalom aż 38 oczek. Dobry fragment gry zaliczył m.in. Jalen Smith, a cały zespół gospodarzy trafiał wówczas 65% swoich rzutów z gry i aż 58 proc. prób za trzy, dzięki czemu do szatni schodził z 10-punktową zaliczką (69:59).
- Po powrocie na parkiet trafienia Kenricha Williamsa i Cheta Holmgrena pozwoliły Thunder nawiązać kontakt z rywalem (82:80). Szybko odpowiedzieli jednak m.in. Tyrese Haliburton, Obi Toppin i Isaiah Jackson, a przewaga Pacers ponownie oscylowała w granicach 10 punktów. OKC fatalnie rozpoczęli również czwartą „ćwiartkę”, dzięki czemu gracze Indiany powiększyli swoje prowadzenie do 18 oczek, co w dużej mierze przesądziło już o losach pojedynku.
- Pascal Siakam był tej nocy najlepiej punktującym zawodnikiem Pacers (21 punktów, 5 zbiórek). Aaron Nesmith dorzucił 17 oczek, z kolei Myles Turner i T.J. McConnell odnotowali po 16 punktów. Nieco mniej aktywny w ofensywie był Tyrese Haliburton, autor ośmiu punktów i 11 asyst.
- — On nigdy nie powinien być definiowany na podstawie liczby zdobytych punktów — komentował występ Haliburtona trener Rick Carlisle. Minionej nocy Tyrese pobił rekord organizacji w liczbie odnotowanych asyst w jednym sezonie, który wcześniej należał do Marka Jacksona (713 w 1997/98)
– Po stronie Thunder prym wiódł m.in. Dort (22 punkty). Double-double w postaci 14 oczek i 12 rozdanych asyst zaliczył Giddey. Dobrze wypadł też wchodzący z ławki rezerwowych Kenrich Williams (18 punktów, 8 zbiórek). Skuteczności zabrakło Chetowi Holmgrenowi (15 punktów, 8 zbiórek; 4/12 z gry; 1/6 za trzy).
Autor: Krzysztof Dziadek
Washington Wizards — Portland Trail Blazers 102:108
- Pojedynek zespołów z dna tabeli obu konferencji, o których głośno zrobi się ponownie przy okazji czerwcowego draftu. Okazję do zaprezentowania swoich umiejętności zwęszył Deandre Ayton, który zaliczył najlepszy występ w tym sezonie pod względem zdobyczy punktowej (34 „oczka”, 13 zbiórek; 13/25 z gry) i był o krok od pobicia swojego rekordu kariery (35).
- Kiedy w końcówce przy wyniku 102:105 dla Blazers zrobiło się gorąco, to jednak Scoot Henderson stanął na wysokości zadania i skutecznie wykończył akcję 2+1, która przesądziła o losach pojedynku. Wcześniej dwukrotnie zza łuku spudłował Jordan Poole, a chociaż jedno skutecznie trafienie mogło doprowadzić do remisu.
- Wspomniany Henderson był trzeci najlepszym punktującym Portland tej nocy (19 punktów, 7 asyst). Nieco lepiej pod tym względem wypadł prezentujący w ostatnim czasie wyśmienitą formę Dalano Banton (21 punktów, 8 zbiórek, 8 asyst).
- Po stronie Wizards double-double w postaci 22 punktów i 12 zbiórek popisał się Deni Avdija. Jordan Poole otarł się o podwójną zdobycz z dorobkiem 20 oczek i dziewięciu asyst. Debiutant Tristan Vukcević, dla którego było to dopiero ósmy występ na parkietach NBA, dorzucił 17 punktów i zebrał siedem piłek.
Autor: Krzysztof Dziadek
Boston Celtics — Sacramento Kings 101:100
- Celtics wytrzymali napór rywala w samej końcówce spotkania i odnieśli 12 z rzędu zwycięstwo na własnym parkiecie. De’Aaron Fox dwoił się i troił, by stworzyć dla swojej drużyny przewagę, lecz w ostatnich sekundach zabrakło mu odrobiny szczęścia. Co ciekawe, trener Joe Mazzulla nie zdecydował się w czwartej kwarcie przywrócić na parkiet wyjściowej piątki i mecz dokończyli rezerwowi.
- — Takie momenty są dobre dla chemii w naszym zespole — stwierdził Kristaps Porzingis. W czwartej kwarcie gracze Mike’a Browna wrócili z -19. Na 27 sekund przed końcem Fox trafił punkty, które dały Kings prowadzenie. Jednak chwilę później odpowiedział Xavier Tillman przywracając gospodarzy na prowadzenie. W trakcie ostatnich siedmiu sekund Kings mieli trzy rzuty, które mogły być ich game-winnerami, ale wszystkie trzy spudłowali.
- Dla Kings to bolesna porażka, bo cały czas walczą o uniknięcie turnieju play-in. 40 punktów (16/29 z gry, 7/13 za trzy), cztery zbiórki i dwie asysty autorstwa Foxa. Kolejnych 16 oczek (6/13 z gry), 16 zbiórek oraz sześć asyst zapisał Domantas Sabonis. Dla Celtics 21 punktów (8/16 z gry, 5/10 za trzy), trzy asysty i dwa przechwyty Paytona Pritcharda oraz 20 oczek (7/10 z gry, 2/2 za trzy), 11 zbiórek, dwie asysty i dwa przechwyty Porzingisa.
Autor: Michał Kajzerek
Chicago Bulls — New York Knicks 108:100
- Bulls znakomicie weszli w mecz, wygrywając pierwszą kwartę 29-17. Gospodarze skupili się na atakowaniu strefy podkoszowej, byli efektywni w ataku (52 proc. z gry w pierwszej połowie) i schodzili na przerwę z wysokim prowadzeniem (61-45).
- Knicks przebudzili się w trzeciej kwarcie. Gospodarze dobrze zaczęli drugą połowę, poprawiając przede wszystkim defensywę i wrócili do meczu, stopniowo odrabiając straty. Przed decydują odsłoną spotkania przegrywali 5 punktami (76-81).
- Czwarta kwarta należała jednak do Bulls. Podopieczni Billy’ego Donovana mieli sytuacje pod kontrolą, nie pozwalając rywalom na odrobienie strat i ponownie osiągnęli dwucyfrową przewagę. Bulls do końca utrzymywali bezpieczne prowadzenie, odnosząc zasłużone zwycięstwo.
- Zdecydowanie najlepszym graczem Knicks był Jalen Brunson, który zanotował 35 punktów, 11 asyst i 6 zbiórek. Rozgrywający zagrał świetne spotkanie, ale nie był zadowolony z przebiegu spotkania, podkreślając, że po raz kolejny źle zaczynają mecz.
- — Grali z większą energią i na większym tempie niż my. To drugi mecz z rzędu, kiedy od początku wysoko przegrywamy i musimy odrabiać straty. Nie możemy więcej na to pozwolić — mówił Brunson.
- Dla Bulls Javonte Green zagrał najlepszy mecz w karierze, zaliczając 25 punktów (rekord kariery) i 13 zbiórek. Ayo Dosunmu miał 24 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst, a DeMar DeRozan dodał 20 punktów, 10 asyst i 5 zbiórek.
Autor: Janusz Nowakowski
Houston Rockets — Miami Heat 104:119
- Heat musieli wygrać ten mecz, jeśli chcieli podtrzymać szansę na wywalczenie bezpośredniego awansu do play-offów i ta sztuka im się udała. Jimmy Butler rzucił 22 punkty, a Bam Adebayo dołożył 18 oczek i 12 zbiórek. Goście wygrali cztery z ostatnich pięciu meczów i wciąż zajmują 7. miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej.
- — Tak jak mówiliśmy przez cały rok, to my kontrolujemy swój los. Teraz ma to jeszcze większe znaczenie. Dobrze rozpocząć od wysokiej wygranej na wyjeździe. Wygrane przychodzą bardzo trudno, niezależnie z kim gracz — stwierdził Butler, cytowany przez Associated Press.
- Dla Rockets 21 punktów rzucił Jalen Green, a Dillon Brooks dołożył 18 oczek. Gospodarze przegrali czwarty mecz z rzędu po tym, jak wygrali wcześniejsze 11. Nie mają już realnych szans na awans choćby do turnieju play-in. Rockets zmniejszyli straty na początku czwartej kwarty do trzech punktów, ale Heat byli w stanie odpowiedzieć serią 20:5, która zamknęła rywalizację.
Memphis Grizzlies — Detroit Pistons 108:90
- Trzecie zwycięstwo z rzędu Grizzlies, którzy nie musieli się mocno namęczyć, aby przedłużyć swoją serię. Drużyna z Memphis po pierwszej połowie prowadziła 19 punktami, przez dwie premierowe kwarty dając rzucić przeciwnikom zaledwie 38 oczek. W całym meczu zespół z Detroit trafiał z gry na 40%, przy ośmiu celnych “trójkach”.
- Grizzlies na parkiet wprowadzili tej nocy ośmiu zawodników, z czego siedmiu zaliczyło dwucyfrową zdobycz punktową. Po 17 oczek zapisali na swoim koncie Maozinha Pereira i Trey Jemison. 16 punktów i siedem asyst dodał Scottie Pipper Jr., a po 15 zanotowali GG Jackson i Lamar Stevens.
- W szeregach Pistons 31 punktów zdobył Jaden Ivey, a 17 punktów i 10 zbiórek zanotował Jalen Duren.
Autor: Maksymilian Kaczmarek
Milwaukee Bucks — Toronto Raptors 111:117
- Kolejna wpadka Bucks, tym razem nad wyraz bolesna. Drużyna z Milwaukee przegrała trzecie spotkanie z rzędu z zespołem z ujemnym bilansem. Raptors kosztem drugiej drużyny na Wschodzie przerwali serię 15 porażek z rzędu.
- W trzeciej kwarcie goście potrafili prowadzić już 14 punktami, jednak Kozłom udało się szybko odrobić straty. W końcówce spotkania, za sprawą szóstego faulu na 1:48 do syreny, z parkietem pożegnać musiał się Damian Lillard. Od tego momentu Raptors zakończyli mecz serią 9-5 odnosząc drugie zwycięstwo przeciwko Bucks w trwającym sezonie.
- 31 punktów dla zwycięzców zdobył Gary Trent Jr. O triple-double z 25 punktami, 11 zbiórkami i 9 asystami otarł się Immanuel Quickley, a 26 oczek padło łupem RJ Barretta. Po stronie pozbawionych Giannisa Antetokounmpo gospodarzy 36 punktów zdobył Damian Lillard, a 21 dołożył Khris Middleton.
Autor: Maksymilian Kaczmarek
New Orleans Pelicans — San Antonio Spurs 109:111
- Pelicans musieli sobie radzić bez Ziona Williamsona i Brandona Ingrama, ale początek był dla nich obiecujący. Ofensywa gospodarzy funkcjonowała na wysokich obrotach i gospodarze szybko zbudowali dwucyfrowe prowadzenie (61-51 po pierwszej połowie).
- Trzecia ćwiartka należała jednak do Spurs, którzy wygrali tę część meczu 35-25. Podopieczni Gregga Popovicha sukcesywnie odrabiali straty, a pod koniec kwarty doprowadzili do remisu 86-86.
- W czwartej kwarcie mieliśmy grę punkt za punkt i kilka zmian prowadzenia, ale w końcówce przyjezdni z Teksasu osiągnęli kilka punktów przewagi. Do końca zostało kilka sekund, Pelicans przegrywali trzema punktami (106-109), ale mieli piłkę. Wtedy kluczowy przechwyt zaliczył Victor Wembanyama, a następnie wykorzystał dwa rzuty wolne, przypieczętowując zwycięstwo Spurs.
- Pelicans byli lepsi w walce na tablicach (7 zbiórek więcej) i atakowali pomalowane, zdobywając 58 punktów spod kosza. Spurs jednak grali zespołowo, dobrze dzieląc się piłką (34 asysty) i trafili 17 trójek, co zrobiło różnicę.
- Wembanyama zagrał świetne spotkanie. Francuz miał kilka ważnych zagrań w końcówce (blok czy wspomniany wcześniej przechwyt) i zakończył mecz z dorobkiem 17 punktów, 12 zbiórek, 9 asyst i 3 bloków. Devonte’ Graham dołożył 20 punktów i 5 asyst.
- W Pelicans błyszczał CJ McCollum. Rozgrywający zanotował 31 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty. Bardzo dobre spotkanie zagrał też Jonas Valanciunas, który miał 26 punktów,7 zbiórek i 7 asyst.
Autor: Janusz Nowakowski
Dallas Mavericks — Golden State Warriors 108:106
- Warriors mogą mieć pretensje tylko do siebie. Przegrali bowiem z Mavericks, którzy byli osłabieni brakiem Luki Doncicia. Słoweniec nie wyszedł na parkiet z powodu obolałego kolana. Jego obowiązki przejął po atakowanej stronie PJ Washington i Mavs udało się przerwać serię sześciu zwycięstw z rzędu rywala. Ekipa Jasona Kidda dzięki wygranej ma już dwa mecze przewagi nad 7. miejscem.
- Warriors mogli zwycięstwem ostatecznie przypieczętować swój udział w turnieju play-in i wysłać Houston Rockets na ryby. W rotacji GSW zabrakło Andrew Wigginsa i Jonathana Kumingi. Na 13 sekund przed końcem, Stephen Curry doprowadził do remisu 106:106. Obrona GSW podwoiła Kyriego Irvinga, ten podał do Tima Hardawaya, a ten obsłużył Washingtona, który zdobył punkty na zwycięstwo dla swojego zespołu.
- Klay Thompson miał jeszcze rzut na zwycięstwo, ale spudłował. 28 punktów (9/23 z gry, 5/14 za trzy), sześć zbiórek i pięć asyst Curry’ego oraz 16 oczek (7/17 z gry, 2/8 za trzy), trzy zbiórki, dwie asysty i trzy przechwyty Thompsona. Dla Mavs 32 punkty (12/18 z gry, 5/8 za trzy), pięć zbiórek, trzy asysty i pięć przechwytów Washingtona oraz 26 oczek (9/19 z gry), osiem zbiórek, siedem asyst i dwa przechwyty Irvinga.
Autor: Michał Kajzerek
Phoenix Suns — Minnesota Timberwolves 97:87
- Suns mocno weszli w mecz, prowadząc na jego początku już 15:0. Pozwoliło im to na kontrolowanie przebiegu spotkania także w kolejnych kwartach. Po pierwszej kwarcie wygrywali 12 punktami, a do przerwy 16 oczkami. Gospodarze już do końca nie musieli martwić się o wynik.
- Graysn Allen rzucił 23 punkty, a Kevin Durant dołożył 22 oczka. Suns wygrali czwarty mecz z rzędu we własnej hali. Bradley Beal miał 14 punktów, Devin Booker 13 oczek i 13 asyst.
- Anthony Edwards zdobył 17 punktów, ale trafił tylko 6 z 19 rzutów z gry. Nickell Alexander-Walker miał 13 oczek, a Naz Reid 11 zbiórek. Goście musieli radzić sobie bez kontuzjowanego Karla-Anthony’ego Townsa.
Los Angeles Clippers — Utah Jazz 131:102
- Dominacja Clippers, którzy po pierwszej, wygranej 41-16, kwarcie nie dali przeciwnikom zbliżyć się na mniej niż 20 punktów. Dla Jazz była to 11. porażka z rzędu.
- Trzecie spotkanie z rzędu z powodu bólu kolana opuścił Kawhi Leonard. Trzecią potrójną zdobycz w sezonie zaliczył James Harden, który zapisał na swoim koncie 13 punktów, 10 zbiórek i 15 asyst. 19 oczek zanotował Terance Mann, a 17 punktów dodał wchodzący z ławki Russell Westbrook.
- Dla Jazz 17 punktów zdobył Talen Horton-Tucker. Po 12 oczek na swoje konto zapisali natomiast Omer Yurtseven, Collin Sexton i Darius Bazley.
Autor: Maksymilian Kaczmarek