Kolejna koszykarska noc za nami. Niektóre ekip doczekały się pierwszych zwycięstw w tym sezonie, inne będą musiały jeszcze trochę poczekać. Debiutancki triumf zaliczyła drużyna Boston Celtics pokonując ambitnych 76ers czy Golden State Warriors, którzy mimo początkowych problemów odprawili z kwitkiem New Orleans Pelicans. Łatwe zwycięstwa zaliczyli również koszykarze Charlotte Hornets, Washington Wizards, Cleveland Cavaliers czy Portland Trail Blazers. Z premierowej wygranej cieszyli się również Minnesota Timberwolves ogrywając po ciekawej końcówce Utah Jazz, Sacramento Kings, czy Brooklyn Nets. Mecz Nowojorczyków z Magikami był wyjątkowy nie tylko ze względu na efektowne zwycięstwo gospodarzy. Całe show Nets został skradzione przez pewnego pewnego Czarnogórca, który całkowicie zdominował strefę podkoszową rywali. Nikola Vucević zdobył, aż 41 punktów (17/22 FG) dokładając do tego 12 zbiórek i 3 asysty. Na koniec dnia doczekaliśmy się również bardzo wyrównanego spotkania w Phoenix. Lonzo Ball nareszcie pokazał krytykom, dlaczego jest uznawany za wielką nadzieję Jeziorowców. 19- latek zanotował 29 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst prowadząc Lakers do pierwszego zwycięstwa w tym sezonie.
Philadelphia 76ers- Boston Celtics 92:102
To nie był udany początek sezonu dla Celtów. Śmiało można stwierdzić, że ogromny wpływ na cały falstart miała pechowa kontuzja Gordona Haywarda. Mimo to Celtowie postanowili wziąć się w garść i wrócić na stare tory. Bojowe nastawienie można było wyczuć w przedmeczowej wypowiedzi Kyrie Irvinga, który za wszelką cenę pragnął pierwszego zwycięstwa.
– C’mon człowieku! To czas wygrywania stary!- oznajmił pełen pozytywnej energii Kyrie Irving wzywając klubowych kolegów do boju.
Zadanie wydawało się trudne, zwłaszcza że naprzeciwko Bostonu stanęła ambitna młodzież 76ers dowodzona przez Joela Embiida. Zawodnik tuż przed początkiem meczu przypomniał kibicom o wierze w cały ,,Proces”. Ogrom oklasków nie zbił jednak z tropu mocno zmotywowanych Celtów, którzy rozpoczęli mecz od szybkiego prowadzenia 9-3. Szóstki szybko wyrównały stan, lecz to przyjezdni wydawali się kontrolować przebieg spotkania. Przewaga przyjezdnych wzrosła w pewnym momencie to 8 punktów, głównie ze względu na słabą skuteczność gospodarzy.
Zawodził przede wszystkim Joel Embiid, który do przerwy nie trafił żadnego z 6 rzutów z gry. Mimo słabszego dnia lidera zespołu młodzież 76ers wróciła w połowie kwarty do gry zmniejszając deficyt. W trzeciej kwarcie Szóstki szybko powiększyły przewagę do 9 punktów. Gospodarzom pomogło nagłe przebudzenie Embiida, który dopiero po ósmej próbie trafił do kosza. Pech Kameruńczyka przełożył się teraz na rywala. Z nieskutecznością próbowali walczyć Kyrie Irving( 0/2 FG), Al Horford (0/4) czy Jaylen Brown (0/6). Na szczęście wśród Celtów nie zabrakło ducha walki. Pod koniec trzeciej odsłony Terry Rozier wraz z Aronem Baynsem poprowadzili zespół i zmniejszyli deficyt do 3 punktów. Będący na fali Celtowie ruszyli do ataku i konsekwentnie realizowali swój plan. I tak, dzięki skutecznej grze po obu stronach boiska przyjezdni odnieśli pierwsze w tym sezonie zwycięstwo. W trakcie meczu drażniła przede wszystkim skuteczność wysokich- Horforda (5/16 FG) oraz wspomnianego Embiida(4/16), która momentami psuła ciekawe widowisko. Obydwaj Panowie będą chcieli o tym dniu jak najszybciej zapomnieć. Na uwagę zasługuje natomiast młodzież Celtów- Jayson Tatum oraz Terry Rozier, zdobywcy odpowiednio 15 i 14 punktów. Po stronie 76ers najskuteczniejsi okazali się dwaj weterani – J.J. Redick (19 punktów) oraz Jerryd Bayless (18 punktów).
New Orleans Pelicans- Golden State Warriors 120: 128
Nikt chyba przed meczem nie spodziewał się, że Pelicans zaczną mecz od tak wielkiego tąpnięcia. Duet Cousins- Davis bez najmniejszych skrupułów wykorzystali każdy, choćby najmniejszy błąd przeciwnika. Dominowali też na zbiórce wygrywając większość piłek 50/50. W efekcie czego już po pierwszej kwarcie mieli na swoim koncie 39 punktów i 13 punktów przewagi. Poddenerwowani Warriors chcieli jak najszybciej zmniejszyć deficyt i wyjść ze wstydliwego dołka. Mimo to Pelicans nie dawali za wygraną i w pewnym momencie prowadzili nawet 15- punktami.
Napięcie rosło, coraz ostrzej wyglądała rywalizacja Draymonda Greena i DeMarcusa Cousinsa. Ostatecznie wszystko zakończyło się wyrzuceniem z boiska lidera Pelicans. Osłabione Pelikany nie mogły znaleźć swojego rytmu i musiały ostatecznie ulec piekielnie niebezpiecznej ofensywie Warriors. Mistrzowie przez następne dwie kwarty zdobyli łącznie 72 punkty, podczas gdy gospodarze zatrzymali swój licznik na 51 ,,oczkach”. Pomimo przewagi Warriors, Pelicans nie dawali za wygraną. Obydwie ekipy urządziły sobie tego wieczoru prawdziwą kanonadę zza łuku. Razem trafiły, aż 34 razy zza łuku. Na uwagę zasługuje też występ Kevina Duranta, który do 22 punktów dołożył rekordowe 7 bloków. Świetne cyferki wykręcił również Anthony Davis notując 35 punktów, 17 zbiórek oraz 5 asyst. Warto też dodać, że Stephen Curry zaliczył asystę numer 3,927 przeskakując tym samym na liście wszech czasów Tima Hardawaya seniora.
Charlotte Hornets- Atlanta Hawks 109:91
Indiana Pacers- Portland Trail Blazers 96:114
Washington Wizards- Detroit Pistons 115:111
Wyniki NBA: Lonzo Ball o krok od triple-double. 41 punktów Vucevicia!
Milwaukee Bucks- Cleveland Cavaliers 97:116
Brooklyn Nets- Orlando Magic 126:121
Minnesota Timberwolves- Utah Jazz 100:97
Dallas Mavericks- Sacramento Kings 88:93
Phoenix Suns- Los Angeles Lakers 130:132