Poziom tegorocznego okresu przygotowawczego wskazuje, że zawodnicy są gotowi do poświęceń w walce o miejsce w aktywnej rotacji. Kiedy na parkiecie pojawiają się jednak gwiazdy, to one niezmiennie znajdują się w świetle reflektorów. Minionej nocy Victor Wembanyama potrzebował zaledwie 16 minut, by zapisać na swoim koncie efektowną linijkę, a jego Spurs wygrali ostatecznie po dogrywce. Dogrywki potrzebowali też Phoenix Suns, którzy ograli Brooklyn Nets w pierwszym meczu pod szyldem NBA na chińskiej ziemi od 2019 roku. Rzutem na taśmę przegrali z kolei Boston Celtics, którzy musieli uznać wyższość Toronto Raptors po trafieniu w ostatnich sekundach.
Brooklyn Nets – Phoenix Suns 127:132 (po dogrywce)
- Wczorajsza seria gier rozpoczęła się już tak naprawdę na długo przed nastaniem zmroku. W Venetian Arena w Makau swoje spotkanie rozegrali bowiem Brooklyn Nets oraz Phoenix Suns. Był to pierwszy mecz na terenie Chin od 2019 roku i konfliktu wywołanego z tamtejszym rządem poprzez wpis Daryla Moreya, który wyraził po prostu swoje wsparcie dla wolnego Hongkongu.
- W pierwszej połowie nowojorczycy pokazali się z lepszej strony i schodzili do szatni z 12-punktową zaliczką, przede wszystkim za sprawą dobrej dyspozycji Cama Thomasa, a także wsparcia duetu Nic Claxton – Michael Porter Jr. Do przerwy tercet ten miał na swoim koncie łącznie 41 „oczek”.
- Trzecią kwartę całkowicie zdominowali jednak zawodnicy z Arizony. Rzut za rzutem trafiali Devin Booker i Osho Ighodaro, dzięki czemu Suns wygrali tę odsłonę 30:13. Ostatecznie żadna ze stron nie była w stanie przechylić szali na swoją stronę, co doprowadziło do dogrywki.
- W dodatkowym czasie gry Brooklyn rozczarował skutecznością (2/6 z gry). Po drugiej stronie parkietu błysnął wówczas Jordan Goodwin, swoje okazje wykorzystali Khaman Malauach oraz Jared Butler i to Suns odnieśli już drugie zwycięstwo w tegorocznym okresie przygotowawczym.
- Najlepszym punktującym zwycięskiej ekipy był wspomniany przed chwilą Goodwin, autor 19 punktów i siedmiu zbiórek. Devin Booker skompletował imponujące 18 „oczek”, pięć asyst i pięć przechwytów. Po drugiej stronie błysnął Cam Thomas (22 punkty, 6 asyst), choć dobrze wypadł też Nic Claxton, który otarł się o double-double (12 punktów, 9 zbiórek, 5 asyst).
Philadelphia 76ers – Orlando Magic 98:128
- Sympatycy Philadelphia 76ers z pewnością mają nadzieję, że tegoroczny okres przygotowawczy nie jest odzwierciedleniem tego, co będzie działo się na początku rozgrywek zasadniczych. Minionej nocy ich ulubieńcy przegrali bowiem trzeci z rzędu mecz sparingowy, tym razem różnicą aż 30 punktów.
- Do trzeciej kwarty nic nie wskazywało na taką dominację Orlando Magic. Na przerwę obie strony schodziły przy remisie 66:66, za co w dużej mierze odpowiadał Tyrese Maxey (17 punktów), który przez całą noc spędził na parkiecie tylko 12 minut.
- Trzecia odsłona również stała pod znakiem wyrównanej walki, choć drugo i trzecioplanowi gracze Sixers pozwolili rywalom na objęcie prowadzenia. W czwartej części doszło jednak do całkowitej dominacji ekipy z Florydy, która wygrała 34:8. Gospodarze byli bezradni i trafili katastrofalne 3 z 24 rzutów z gry.
- Double-double w postaci 20 punktów i 13 zbiórek popisał się Wendell Carter Jr. Paolo Banchero miał problemy ze wstrzeleniem się (4/12 z gry) i dorzucił 13 „oczek”. Po stronie Sixers oprócz Maxeya solidnie wypadli Kennedy Chandler (16 punktów, 5 asyst, 4 przechwyty) i Dominick Barlow (12 punktów, 9 zbiórek). Nie zagrali m.in. Joel Embiid czy V.J. Edgecombe.
Toronto Raptors – Boston Celtics 107:105
- Boston Celtics schodzili na przerwę z przewagą 19 „oczek” i wydawało się, że nie będą mieli problemu z wywiezieniem z Kanady swojego drugiego zwycięstwa tegorocznego okresu przygotowawczego. Po powrocie na parkiet Toronto Raptors rzucili się jednak do odrabiania strat.
- Różnicę zrobiła przede wszystkim ostatnia kwarta, którą gospodarze wygrali w końcowym rozrachunku 30:18. Celtics mieli wówczas spore problemy ze skutecznością (5/19 z gry, 2/10 za trzy). O zwycięstwie Raptors przesądziło trafienie Davida Roddy’ego na remis na 35 sekund przed ostatnią syreną, a następnie lay-up Jonathana Mogbo tuż przed zakończeniem rywalizacji.
- Z dobrej strony pokazał się Gradey Dick, autor 22 punktów i sześciu zbiórek. Chris Boucher otarł się o double-double z dorobkiem 19 punktów i dziewięciu zbiórek. Również 19 „oczek” dorzucił Payton Pritchard. Po obu stronach zabrakło największych gwiazd, w tym Jaylena Browna, Derricka White’a, Brandona Ingrama, RJ Barretta czy Scottie’ego Barnesa, nie wspominając nawet o Jaysonie Tatumie.
San Antonio Spurs – Utah Jazz 134:130 (po dogrywce)
- Wciąż bez Jeremy’ego Sochana, ale w dalszym ciągu zwycięsko. San Antonio Spurs notują trzecią z rzędu wygraną w tegorocznym okresie przygotowawczym, choć ich skład w dalszym ciągu pozostaje niepełny. Brakuje nie tylko Polaka, ale m.in. De’Aarona Foxa czy debiutanta Dylana Harpera.
- Tym razem do zwycięstwa Ostrogi potrzebowały dogrywki. Jeszcze na 12 sekund przed ostatnią syreną, po dwóch celnych osobistych Davida Jonesa-Garcii, gospodarze prowadzili różnicą trzech punktów. Na wysokości zadania stanął jednak Keyonte George, który trafieniem zza łuku doprowadził do remisu (122:122).
- W dogrywce Spurs popisali się skutecznością. Choć Carter Bryant spudłował obie swoje próby, to reszta zespołu wykorzystała 5 z 5 rzutów z gry. Utah Jazz nie radzili sobie tak dobrze i zabrakło im ostatecznie siły rażenia w ofensywie.
- Po raz kolejny kapitalny występ zaliczył Victor Wembanyama. W grze spędził tylko 16 minut, a i tak odnotował 22 punkty, siedem zbiórek i trzy asysty. O miejsce w aktywnej rotacji walczy David Jones-Garcia, autor 20 „oczek”, pięciu zbiórek i czterech asyst. Po stronie Jazzmanów na wyróżnienie zapracował tercet Brice Sensabaugh (26 punktów), Walter Clayton Jr. (20 punktów, 5 asyst, 5 zbiórek) i Ace Bailey (20 punktów, 7 zbiórek). Bliski triple-double był nawet Keyonte Geroge (12 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst).
Portland Trail Blazers – Sacramento Kings 124:123
- Kolejne spotkanie minionej nocy, które rozstrzygnęło się w ostatnich sekundach, ale tutaj na 0,6 sekundy przed ostatnią syreną i przy wyniku remisowym Caleb Love miał dwie okazje, by zapewnić swojej ekipie zwycięstwo. Sam dodał sobie sporo presji, bo spudłował pierwszą próbę, ale wykorzystał drugą i zapewnił tym samym Portland Trail Blazers pierwsze przedsezonowe zwycięstwo.
- Główną rolę z triumfie gospodarzy odegrali jednak inni zawodnicy. Grę zespołu napędzali przede wszystkim Jerami Grant (18 punktów w 18 minut), Shadeon Sharpe (17 punktów, 6 zbiórek) czy rewelacyjny Chińczyk Yang Hansen (16 punktów, 4 zbiórki, 3 bloki).
- Sacramento Kings grali już w niemal najmocniejszym zestawieniu. Zach LaVine zapisał na swoim koncie 19 punktów, a debiutant Nique Clifford dorzucił 15 „oczek”. Nieco mniej widoczni byli DeMar DeRozan (10 punktów), Domantas Sabonis (8 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty) czy Dennis Schroder (6 punktów, 3 asysty).