Nowy rok nie zaczął się dla każdej drużyny tak, jakby tego chciały, lecz na pewno nie brakowało emocji. John Wall poprowadził Rockets do zwycięstwa z Kings, a 33 punkty Brogdona nie wystarczyły, by pokonać Knicks. Simmons zanotował triple-duoble, a 76ers wygrali z Charlotte Hornets. Kolejne zwycięstwo odnieśli Cavs, którzy tym razem pokonali Hawks.
HOUSTON ROCKETS – SACRAMENTO KINGS 102:94
- Rockets rozpoczęli dość przeciętnie aktualne rozgrywki NBA. Po wygranej z Kings ich bilans wynosi 2:2. Podobną dyspozycję prezentują zawodnicy z Sacramento, ponieważ z 6 rozegranych spotkań, wygrali połowę. Najważniejszą informacją było to, że James Harden nie wystąpi w tym spotkaniu, lecz Rockets podołali bez swojego lidera.
- Pierwsza oraz druga kwarta były naprawdę zacięte i co chwilę była zmiana na prowadzeniu. Taki wyrównany stan meczu utrzymał się do trzeciej odsłony, gdzie już i tak Rockets utrzymywali kilku punktową przewagę. W czwartej „ćwiartce” podopieczni Stephena Silasa zdołali odskoczyć nawet na 13 punktów, by ostatecznie wygrać różnicą 8 „oczek”
- Pod nieobecność Hardena to John Wall poprowadził drużynę w roli lidera. Zdobył 28 punktów, 6 asyst oraz 4 zbiórki. Bardzo dobrze spisał się również Christian Wood, który notuje kolejny solidny występ (20 punktów, 15 zbiórek). Eric Gordon dorzucił 21 „oczek” od siebie.
- W szeregach Sacramento Kings najlepiej zagrał De’Aaron Fox (23 punkty). Harrison Barnes rzucił 21, a Budy Hield 19 punktów, co nie pozwoliło na walkę o zwycięstwo w tym spotkaniu.
INDIANA PACERS – NEW YORK KNICKS 102:106
- New York Knicks pozytywnie zaskoczyli fanów NBA, ponieważ jak do tej pory wygrali trzy z sześciu rozegranych spotkań. Teraz wygrali z Pacers (bilans 4:2). Gdyby nie porażka z Nowojorczykami, to zespół z Indiany liderowałby wraz z 76ers na Wschodzie, lecz Knicks postawili twarde warunki.
- Po pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał remis 26:26, lecz warto podkreślić, świetne wejście w mecz Malcolma Brogdona, który rzucił w tej odsłonie 17 punktów. W trzeciej kwarcie Knicks wyszli na 10-punktowe prowadzenie, lecz nie zdołali go utrzymać. W ostatniej „ćwiartce” zaliczyli świetną serię punktową, przez co zostawili Pacers w tyle.
- 33 punktu Malcolma Brogdona nie wystarczyły, by pokonać New York Knicks. Double-double zaliczył Domantas Sabonis (13 punktów, 13 zbiórek). Victor Oladipo dorzucił 16, a Myles Turner 17 punktów, lecz jak się okazuje, to było za mało.
- Liderem Knicks okazał się R.J. Barret, który zanotował bardzo udany występ (25 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty). Skutecznie wspierali go koledzy w postaci Elfrida Paytona (19 punktów) oraz Mitchella Robinsona 16 punktów. Dobrze pokazał się Austin Rivers (15 punktów), który trafił w tym sezonie do Knicks.
ORLANDO MAGIC – OKLAHOMA CITY THUNDER 99:108
- Magic są bez wątpienia jedną z niespodzianek tego sezonu, ponieważ aktualnie mają bilans 4:2. Mimo to OKC znaleźli sposób na drużynę z Orlando i nieco poprawili swój dorobek (2 zwycięstwa oraz 3 porażki).
- Od początku spotkanie było bardzo wyrównane. Zarówno Magic, jak i Thunder co chwila byli na prowadzeniu. Jednak w ostatniej kwarcie to OKC odskoczyli rywalowi z Orlando na kilka punktów. Na 50 sekund do końca, przy stanie 102:97 dla OKC, Al Horford rzucił decydującą „trójkę”. Po tym rzucie Magic stracili szansę na odrobienie straty i musieli uznać wyższość rywala.
- W zespole z Oklahomy nie było tak naprawdę jednego lidera, jeśli chodzi o zdobycze punktowe. Darius Bazley zdobył 19, Shai Gilgeous-Alexander 16, a Grant Hill dorzucił od siebie 18 punktów i 5 asyst. Z ławki dobrze spisali się Diallo oraz Maledon, którzy zdobyli po 12 punktów.
- Nikola Vucević efektowne double-double (30 punktów, 13 zbiórek), lecz to nie wystarczyło do zwycięstwa. Terrence Ross dorzucił 26 punktów z ławki, ale reszta zawodników nie była w zbyt dobrej dyspozycji tego dnia.
PHILADELPHIA 76ERS – CHARLOTTE HORNETS 127:112
- 76ers jak na razie radzą sobie bardzo dobrze w tym sezonie, ponieważ wygrali 5 z 6 rozegranych spotkań i liderują w Konferencji Wschodniej. Charlotte Hornets nie błyszczą jak do tej pory i w tym meczu nie zdołali postawić się swoim rywalom.
- Zespół prowadzony od tego sezonu przez Doca Riversa prowadził przez praktycznie całe spotkanie. Hornets nie wyszli na prowadzenie ani razu. 76ers grali swoje, a rywale nie mogli znaleźć sposobu, by ich zatrzymać. Ostatecznie wygrali różnicą 15 punktów.
- Dziś najwięcej punktów w drużynie z Philadelphii zdobył Tobias Harris, który był bliski double-double (24 punkty, 9 zbiórek). Ben Simmons zaliczył pierwsze w tym sezonie triple-double (15 punktów, 12 zbiórek, 11 asyst). Joel Embiid zagrał na swoim poziomie (19 punktów, 14 zbiórek), a bardzo dobrze poradził sobie sprowadzony latem Seth Curry (21 punktów).
- Terry Rozier był zdecydowanie najjaśniejszym punktem Hornets, ponieważ zdobył 35 punktów. Gordon Hayward dorzucił 20 „oczek”. LaMelo Ball zdobył 13 punktów, na niskiej skuteczności 33,3%, co pokazuje, że przed nim oraz trenerem jeszcze dużo pracy.
ATLANTA HAWKS – CLEVELAND CAVALIERS 91-96
- Hawks prowadzili do przerwy różnicą 12 punktów, jednak w końcowych minutach trzeciej kwarty Cavs niwelując przewagę gospodarzy, zdołali wrócić do gry. W decydującej odsłonie rywalizacja toczyła się punkt za punkt. O ostatecznym zwycięstwie Cavaliers zadecydowała trójka Sextona. Hawks mieli szansę odrobić stratę, jednak Collins pomylił się przy prostej próbie wsadu. Atlanta przegrała mecz na własne życzenie. Przez większą część spotkania ich gra układała się dobrze, jednak chwilowy zastój w trzeciej kwarcie pozwolił rywalom wrócić do gry.
- Najwięcej punktów dla zwycięskiej drużyny zdobył Collin Sexton (27). Andre Drummond zaliczył double-double (12 punktów i 11 zbiórek), a JaVale McGee dodał z ławki 14 punktów i 9 zbiórek.
- W drużynie gospodarzy najlepiej punktował De’Andre Hunter (17), natomiast Young i Capela dodali od siebie po 16 punktów. Young oprócz punktów dostarczył 10 asyst, a Capela uzbierał aż 16 piłek. Spośród zmienników najlepiej punktowali Kevin Huerter (13) oraz Bogdan Bogdanovic (11).
- Słabsze zawody zagrał tym razem John Collins. Skrzydłowy Hawks zdobył zaledwie 10 punktów, a jego zepsuty wsad w końcowych sekundach meczu przesądził o ostatecznym zwycięstwie rywali z Ohio.
autor: Paweł Mazur
NEW ORLEANS PELICANS – TORONTO RAPTORS 120:116
- Świetny i zacięty mecz w Nowym Orleanie. Obie ekipy stworzyły bardzo ciekawe widowisko, które rozstrzygnęło się dopiero w ostatnich sekundach spotkania. Decydująca dla losów pojedynku była trójka Erica Bledsoe na 40 sekund przed końcem meczu oraz cztery kolejne trafienia Brandona Ingrama z linii rzutów osobistych. W kluczowym momencie meczu lider Pelicans wytrzymał ciśnienie i trafił wszystkie swoje próby.
- Najskuteczniejszym zawodnikiem Pelicans był Brandon Ingram, który zdobył 31 punktów (4/8 zza łuku). Zion Williamson zapisał na swoje konto 21 punktów, natomiast Eric Bledsoe 19 punktów i 10 asyst. Double-double zanotował również Steven Adams (13 punktów i 10 zbiórek).
- Najlepszym strzelcem Toronto był Fred VanVleet (27) oraz wchodzący z ławki Chris Boucher (24). Lowry zanotował 16 punktów i 8 asyst, a OG Anunoby dołożył 17 punktów i 7 zbiórek.
- Kolejne słabe zawody rozegrał Pascal Siakam. Skrzydłowy Raptors miał w tym meczu problemy z faulami, w wyniku czego na osiem i pół minuty przed końcem spotkania musiał opuścić parkiet. W trakcie 25 minut na boisku uzbierał tylko 10 punktów.
autor: Paweł Mazur