W pierwszym meczu dzisiejszej nocy z NBA Charlotte Hornets pokonali słabo dysponowanych Boston Celtics pomimo nieobecności LaMelo Balla i Gordona Haywarda. W kolejnym pojedynku na szczycie Brooklyn Nets ograli Phoenix Suns. Piąty mecz z rzędu przegrali natomiast Portland Trail Blazers, którzy ponownie ulegli lepiej dysponowanym Memphis Grizzlies. W Waszyngtonie swoją serię kontynuują Wizards, dla których triumf nad Cavaliers był już ósmym kolejnym zwycięstwem. W Atlancie faworyzowani Milwaukee Bucks musieli uznać wyższość Hawks. Przebudowę Orlando Magic pewnie wykorzystali Indiana Pacers, z kolei w ostatnim meczu dzisiejszych zmagań Golden State Warriors pokonali Sacramento Kings po świetnym meczu Stephena Curry’ego.
CHARLOTTE HORNETS – BOSTON CELTICS 125:104
- Po kilku spotkaniach w okrojonym zestawieniu Brad Stevens mógł finalnie skorzystać z usług wszystkich fundamentalnych elementów swojego zespołu: Jaysona Tatuma, Jaylena Browna i Kemby Walkera. Po stronie Charlotte Hornets w dalszym ciągu brakuje natomiast LaMelo Balla i Gordona Haywarda, którzy do gry mogą wrócić dopiero w końcowej fazie sezonu.
- Mimo braków kadrowych „Szerszenie” kapitalnie rozpoczęły dzisiejsze spotkanie. Po niespełna pięciu minutach gry każdy z zawodników wyjściowej piątki gospodarzy miał na koncie jedną „trójkę”, a jako zespół trafili 9 z pierwszych 10 rzutów, co z kolei wyprowadziło ich na prowadzenie 23:8. Celtics mimo przeciętnej dyspozycji zdołali zniwelować 19-punktową przewagę Hornets i do przerwy przegrywali 52:60.
- Trzecia odsłona ponownie przebiegała jednak pod dyktando gospodarzy. Hornets znów odskoczyli z wynikiem (80:63), głównie za sprawą świetnie dysponowanego Devonte’ Grahama i pomimo wahań rezultatu kontrolowali przebieg gry. W ostatniej części kolejna seria punktowa Charlotte (11:3) przesądziła o losach spotkania. Bezradni Celtics notują tym samym trzecią porażkę na przełomie czterech ostatnich spotkań, z kolei Hornets niwelują stratę do siódmych w tabeli wschodu Miami Heat.
- Aż trzech zawodników Hornets zdołało skompletować dziś double-double: P.J. Washington (22 punkty, 12 zbiórek), Terry Rozier (21 punktów, 11 asyst) i Cody Martin (13 punktów, 10 zbiórek). Bliski tej granicy był również Devonte’ Graham, zdobywca 24 oczek i 9 asyst. 12 punktów dorzucił wchodzący z ławki rezerwowych Brad Wanamaker. Warto podkreślić, że cały zespół Charlotte zanotował dziś aż 39 asyst – ich najwyższy wynik w bieżącym sezonie. Podopieczni Jamesa Borrego byli również skuteczniejsi w rzutach z gry (50,5% przy 39,1% Celtics) i zza łuku (48,8% przy 34,1%).
- Po stronie Celtics najwięcej punktów zdobyli Jaylen Brown (20 pkt, 8 zbiórek, 8/22 z gry) i Kemba Walker (20 pkt, 7/17 z gry). Jayson Tatum dołożył double-double w postaci 19 oczek i 11 zbiórek (6/16 z gry). Nie najgorzej wypadł też Marcus Smart, autor 17 punktów. Mimo solidnych zdobyczy punktowych Celtics przegrali każdą z kwart i o dzisiejszym występie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć.
BROOKLYN NETS – PHOENIX SUNS 128:119
- Brooklyn Nets przyzwyczaili nas w tym sezonie do gry w mocno okrojonym składzie. Tym razem Steve Nash nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego w dalszym ciągu Jamesa Hardena. Występ Kevina Duranta do samego końca stał natomiast pod znakiem zapytania.
- Nets mimo wszystko lepiej rozpoczęli to spotkanie, a od samego początku kapitalnie prezentał się Kyrie Irving. Wynik stale oscylował jednak w granicy remisu. W drugiej kwarcie Phoenix Suns zdołali nieco odskoczyć (51:41), ale wówczas na parkiecie po raz pierwszy pojawił się Durant. 32-latek od razu zrobił różnicę, dzięki czemu do przerwy gospodarze przegrywali już jedynie dwoma oczkami (59:61).
- Po przerwie obie ekipy kontynuuowały wyrównany pojedynek, choć to Nets przez dłuższy czas utrzymywali się na prowadzeniu. Kluczowa dla losów spotkania okazała się czwarta odsłona, w której to gospodarze po serii 12:3 odskoczyli na 14 oczek (109:95). Ich przewaga oscylowała w tej granicy niemal do samego końca. W ostatnich minutach „Słońca” zdołały bowiem zniwelować nieco rozmiary porażki. Trzy przegrane kwarty, gorsza skuteczność z gry i zza łuku oraz zdecydowanie mniejsza ilość asyst przesądziły dziś o porażce Phoenix.
- Niesamowite spotkanie rozegrał dziś Kevin Durant, który choć wszedł na parkiet dopiero w drugiej kwarcie i spędził w grze 28 minut, to zdołał zanotować 33 punkty, 6 zbiórek i 4 asysty. Równie wielki był dziś Kyrie Irving, autor double-double w postaci 34 punktów i 12 asyst. Wchodzący z ławki Blake Griffin dorzucił 16 oczek, po 10 dołożyli natomiast Jeff Green i Joe Harris.
- W szeregach Suns prym wiódł dziś Devin Booker. Obrońca Phoenix przekroczył granicę 30 oczek po raz pierwszy od 7 kwietnia, notując dziś 36 punktów. Double-double dorzucił od siebie Deandre Ayton (20 punktów, 13 zbiórek), swoje zrobił też Chris Paul (14 punktów, 8 asyst). Imponujące 20 punktów i 14 zbiórek z ławki rezerwowych dołożył 30-letni Torrey Craig.
- Nets (41-20) mimo chwiejnej formy utrzymują pozycję lidera konferencji wschodniej, w głównej mierze dzięki serii czterech kolejnych porażek Philadelphii 76ers (39-21). Dla Phoenix Suns (42-18) jest to już z kolei druga z rzędu porażka, która powiększa ich stratę do Utah Jazz (44-16). Za plecami ekipy z Arizony czyhają Los Angeles Clippers (43-19).
PORTLAND TRAIL BLAZERS – MEMPHIS GRIZZLIES 113:120
- Pojedynek dwóch sąsiadujących ze sobą drużyn w tabeli, które do końca będą rywalizować o miejsce w pierwszej szóstce zachodu bądź też jak najlepsze rozstawienie w turnieju play-in. Mecz nieco lepiej rozpoczęli gracze Memphis Grizzlies, którzy mimo nieskutecznej pierwszej kwarty zdołali odskoczyć w drugiej odsłonie na 14 punktów (58:44).
- Liderzy gospodarzy – Damian Lillard i CJ McCollum chcieli zrobić wszystko, co w ich mocy, by powstrzymać rozpędzone „Niedźwiadki”. Ich forma w ostatnich tygodniach, podobnie jak skuteczność, pozostawia jednak wiele do życzenia. Goście w dalszym ciągu utrzymywali bezpieczne prowadzenie, a gorąco zrobiło się dopiero w końcówce. Na 25,8 sekundy przed syreną trafienie Normana Powella zmniejszyło przewagę Memphis do jedynie trzech oczek (113:116). Dwoma celnymi rzutami wolnymi odpowiedział jednak Ja Morant, z kolei w kolejnej akcji Portland Lillard przy próbie zza łuku nie trafił nawet w obręcz, co w głównej mierze przesądziło o zwycięstwie przyjezdnych.
- Najlepszym zawodnikiem po stronie Grizzlies był dziś Ja Morant, autor 28 punktów i 8 zbiórek (8/15 z gry). Jonas Valanciunas zagrał na równie wysokim poziomie i skompletował double-double w postaci 21 oczek i 10 zbiórek. Diloon Brooks dołożył 18 punktów, natomiast Kyle Anderson 16.
- W szeregach Blazers najwięcej punktów zdobył dziś CJ McCollum (27 pkt). 23 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst dołożył Damian Lillard, ale trafił on jedynie 8 z 27 rzutów z gry. Duet ten wspierali przede wszystkim Norman Powell (17 pkt), Jusuf Nurkić (16 punktów, 19 zbiórek) oraz Carmelo Anthony (12 pkt).
- Dla Blazers (32-28) jest to druga z rzędu porażka z Grizzlies, piąta kolejna porażka ogółem, a także ósma porażka na przełomie dziesięciu ostatnich spotkań. Forma podopiecznych Terry’ego Stottsa bez wątpienia pozostawia wiele do życzenia. Ekipa z Oregonu w dalszym ciągu plasuje się na 7. miejscu w tabeli konferencji zachodniej, ale Memphis (31-28) czyhają tuż za ich plecami.
WASHINGTON WIZARDS – CLEVELAND CAVALIERS 119:110
- Podopieczni Scotta Brooksa odnieśli 8. zwycięstwo z rzędu. Po NYK (9 wygranych z rzędu) jest to druga najdłuższa seria zwycięstw w najlepszej koszykarskiej lidze świata w ostatnim czasie. Kluczowa dla losów spotkania okazała się czwarta kwarta, wygrana przez Czarodziejów z Waszyngtonu 15 punktami (32:17).
- Ekipę z DC do zwycięstwa poprowadził Bradley Beal, autor 33 punktów i 6 zbiórek. Drugi najlepszy wynik punktowy to 14 punktów w wykonaniu trzech zawodników: Russella Westbrooka, Raula Neto i Robina Lopeza. Najbardziej wszechstronny koszykarz Czarodziejów do 14 oczek dołożył 5 zbiórek i 11 asyst. 12 punktów i 6 zbiórek dodał Daniel Gafford.
- Po stronie Cavaliers najwięcej punktów zdobył Darius Garland, autor 28 punktów, 9 asyst, ale również 6 strat. Jedno oczko mniej uzyskał Jarret Allen, który zanotował double-double (27 punktów i 12 zbiórek). Środkowy Cavs był niezwykle skuteczny w ataku, trafiając 10 z 12 rzutów (83%). 19 punktów i 5 asyst dołożył Cedi Osman.
- Washington Wizards (27-33) zajmują aktualnie 10. pozycję w konferencji wschodniej, dzięki czemu na chwilę obecną awansują do turnieju play-in. Tuż za Czarodziejami plasują się Toronto Raptors, którym do ekipy ze stolicy USA, brakuje 2 zwycięstw. Wizards kolejne spotkanie rozegrają również u siebie. Już jutro przeciwnikami będą San Antonio Spurs.
Autor: Mateusz Malinowski
ATLANTA HAWKS – MILWAUKEE BUCKS 111:104
- Ekipa Jastrzębi zwyciężyła z trzecią najlepszą drużyną konferencji wschodniej, dzięki genialnej czwartej kwarcie, w której rzucili aż 41 punktów (41:26). Jeszcze po trzech kwartach Bucks prowadzili ośmioma punktami (78:70). W ostatniej odsłonie spotkania fantastyczna postawa strzelców (Huerter, Gallinari, Bogdanović i Williams) pozwoliła odwrócić losy tego spotkania.
- Najwięcej punktów dla gospodarzy uzyskał Bogdan Bogdanović, autor 32 punktów, w tym 6 trójek (6/11, 54,5%). Drugi najlepszy wynik punktowy to 20 oczek Kevina Huertera, który trafił 9 z 14 rzutów z gry (64%). 18 punktów (7/12 z gry, 58%) i 5 zbiórek dołożył John Collins. Po 15 punktów zdobyli Danilo Gallinari i Lou Willimas. Sweet Lou trafił czterokrotnie zza linii 7,24 (drugi wynik w zespole) i miał też 6 asyst. 6 punktów, ale za to 14 zbiórek zapisał na swoje konto Clint Capela.
- Po stronie Koziołków brylował Giannis Antetokounmpo, który uzyskał double-double (31 punktów i 14 zbiórek). 23 punkty i 6 zbiórek dołożył Khris Middleton. Podwójną zdobycz osiągnął również Jrue Holiday, autor 19 punktów i 11 asyst. Rozgrywający Bucks trafiał najskuteczniej ze wszystkich graczy, którzy wybiegli na parkiet State Farm Arena w Atlancie. Skuteczność w rzutach z gry Holidaya wynosiła 73% (8/11).
- Jastrzębie (34-27) pną się coraz wyżej w tabeli konferencji wschodniej. Mają zaledwie o 3 zwycięstwa mniej od trzecich w tabeli Bucks (37-23). Kolejne spotkanie Hawks rozegrają już jutro. Przeciwnikami będą Detroit Pistons.
Autor: Mateusz Malinowski
ORLANDO MAGIC – INDIANA PACERS 112:131
- Mimo poważnych braków kadrowych, na koszykarski parkiet dalej nie powrócili Turner, Sabonis, Lamb i Bitadze, podopieczni Nate’a Bjorkgrena bez większych problemów ograli ekipę z Florydy. Warto też zwrócić uwagę, że od dłuższego czasu w osłabieniu pozostają również gracze Magic (Ross, Ennis, Porter, Williams).
- Aż siedmiu koszykarzy Pacers zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy. Najwięcej oczek zdobył Malcolm Brogdon, autor 24 punktów, 8 zbiórek i 9 asyst. Drugi najlepszy wynik to 21 punktów Edmonda Sumnera. Skrzydłowy Pacers dodał też 7 zbiórek. 20 punktów i 7 zbiórek zapisał na swoje konto Justin Holiday. 18 punktów i 6 asyst dołożył Caris LeVert. 16 oczek padło łupem Douga McDermotta.
- Koszykarze z Indianapolis dzisiejszej nocy byli bardzo skuteczni zarówno w rzutach za dwa (50/91, 55%), jak i za trzy punkty (15/32, 47%). Mimo to nieznacznie przegrali w walce na tablicach (48:51).
- Po stronie Magic również 7 zawodników zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. Najwięcej punktów zdobył Dwayne Bacon, autor 20 punktów i 5 zbiórek. 17 oczek i 7 zbiórek dodał Mo Bamba. 14 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst zapisał na swoje konto Cole Anthony. Również 14 oczek dodał RJ Hampton.
- Dla Pacers (29-31) była to trzecia wygrana z rzędu. Podopieczni Nate’a Bjorkgrena zajmują 9. miejsce w konferencji wschodniej. Kolejnym rywalem Pacers będą Portland Trail Blazers.
Autor: Mateusz Malinowski
GOLDEN STATE WARRIORS – SACRAMENTO KINGS 117:113
- Warriors nie zwalniają tempa i choć wszystko wskazuje na to, że bez większych problemów zapewnią sobie miejsce w turnieju play-in, to do końca będą walczyli o jak najlepsze rozstawienie. Podopieczni Steve’a Kerra notują siódme zwycięstwo na przełomie dziewięciu ostatnich spotkań i są na dobrej drodze, by w ostatnich tygodniach sezonu zasadniczego pokusić się o przeskoczenie dziewiątych w tabeli San Antonio Spurs czy nawet drużynę z ósmej pozycji.
- O losach dzisiejszego pojedynku przesądziła końcówka. Na 1:02 przed syreną przy stanie 114:111 dla Warriors wydawało się, że dobitkę spod kosza mierzącego 2,08m Richauna Holmesa zablokował Stephen Curry. Choć interwencja rozgrywającego miała bez wątpienia wpływ na pudło środkowego Sacramento, to ostatecznie w protokole zanotowano to jako przestrzelony rzut. Mimo wszystko Kings znaleźli się pod ścianą. Na 18,5 sekundy przed końcem stratę zmniejszył Tyrese Haliburton (114:113). Po wznowieniu gry Curry został natychmiast podwojony, po czym jego podanie przejął Buddy Hield. 28-latek nie zdołał jednak opanować piłki i przyjezdni stracili posiadanie. Po tym, jak Curry spudłował jeden rzut osobisty (115:113) szansę na zwycięski rzut miał Harrison Barnes, ale nie trafił zza łuku, przesądzając tym samym o zwycięstwie „Wojowników”.
- Ponownie wielki był dziś Stephen Curry, który spotkanie zakończył z dorobkiem 37 punktów, 7 zbiórek i 4 asyst (11/12 z gry, 7/14 zza łuku). O sile wsparcia stanowili przede wszystkim Kelly Oubre Jr. (19 pkt; 1/7 zza łuku), Andrew Wiggins (13 pkt; 6/15 z gry), Mychal Mulder (11 pkt) i Juan Toscano-Anderson (10 pkt). Świetnie zaprezentował się również Draymond Green, który tym razem otarł się o triple-double (8 punktów, 14 zbiórek, 13 asyst).
- Po stronie Kings aż trzech zawodników przekroczyło granicę 20 oczek. Najwięcej zdobył Buddy Hield, autor 25 punktów i 6 zbiórek (6/8 zza łuku). Debiutant Tyrese Haliburton dołożył 24 punkty i 8 asyst, z kolei Harrison Barnes zapisał na swoje konto 23 punkty. Warto podkreślić, że goście musieli dziś radzić sobie bez De’Aarona Foxa.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?
- NBA: Bane chciał być jak Morant. Szkoda, że nie w pozytywnym sensie
- Buty Jordan za połowę ceny! 100 modeli w nowej, szybkiej wyprzedaży
- NBA: Koniec sezonu dla De’Anthony’ego Meltona
- Wyniki NBA: 41 punktów Giannisa, Knicks lepsi od Suns, porażka Sixers i kontuzja Paula George’a
- NBA: Stephen Curry zdradził, co go jeszcze trzyma na parkiecie
- NBA: Bez litości dla Goberta w Shaqtin’ A Fool! Spurs zapomnieli, że trzeba bronić. Wpadka trenera Miami