W najciekawiej zapowiadającym się meczu minionej nocy Houston Rockets pokonali we własnej hali Los Angeles Clippers. Niezłe strzelanie urządzili sobie koszykarze Boston Celtics oraz Washington Wizards i pomimo 44 punktów Bradley’a Beata, to Celtowie schodzili z parkietu w lepszych nastrojach. Ja Morant w przebojowy sposób wjechał pod kosz i w ostatnich sekundach meczu załatwił Grizzlies triumf nad Charlotte Hornets. Gorszy okres 76ers wciąż trwa. Tym razem Szóstki musiały uznać wyższość koszykarzy Orlando Magic i przełknąć czwartą porażkę w ostatnich sześciu spotkaniach. Andrew Wiggins i jego 30-punktowa zdobycz poprowadziła Minnesotę Timberwolves do zwycięstwa nad San Antonio Spurs. Na koniec dzisiejszych zmagań Toronto Raptors wygrali z Portland Trail Blazers, a Los Angeles Lakers nie dali większych szans zawodnikom Golden State Warriors.
Charlotte Hornets – Memphis Grizzlies 117:119
– Ja Morant kolejny raz poprowadził swój zespół do zwycięstwa. Tym razem trafił decydujący rzut na 0.7 sekundy przed końcem, pieczętując swój dobry występ. Ostatecznie pierwszoroczniak skończył zawody z 23 punktami i 11 asystami.
– Świetne uczucie. Trener rozrysował zagrywkę i gdy tylko wyczułem okazję, zaatakowałem – powiedział Morant. Rookie nie ukrywał swojego podekscytowania, ale po meczu nie chciał powtórzyć jakie słowa w przypływie euforii wypowiedział do trybun.
– Chcieliśmy umożliwić Ja zagranie ostatniej akcji jeden na jednego. Mieliśmy przygotowane również inne warianty na wypadek niepowodzenia – podsumował ostatnią akcję trener Grizzlies, Taylor Jenkins.
– Dla Hornets najwięcej punktów zdobył Terry Rozier – 33. Jest to również najlepszy wynik w karierze rozgrywającego. Szerszenie prowadzili 12 punktami w trzeciej kwarcie. Niestety dla nich, nie udało im się utrzymać prowadzenia i po raz czwarty z rzędu musieli uznać wyższość rywali.
Orlando Magic – Philadelphia 76ers 112:97
Boston Celtics – Washington Wizards 140:133
Houston Rockets – Los Angeles Clippers 102:93
– Przez cały mecz James Harden czuł na plecach oddech Patricka Beverley’a. Niestety dla Clippers, na nic się to zdało. Brodacz rzucił w tym spotkaniu 47 punktów, rozdał siedem asyst, miał sześć zbiórek i trzy przechwyty. – Bev mydli wam oczy. W rzeczywistości to tylko bieganie, nic więcej nie robi. Widzicie, co stało się dzisiaj – 47 – stwierdził Russell Westbrook.
– Clippers byli w tym spotkaniu do końca. Jeszcze na dwie minuty przed końcem przegrywali dwoma punktami. Jednak wtedy oba rzuty wolne trafił Harden, a w następnej akcji poprawił to celnym rzutem zza łuku. Dla Clippers to było za wiele.
– Dla przegranych najlepiej zagrał Kawhi Leonard, autor 26 punktów i 12 zbiórek. Swoje trzy grosze dołożył Lou Williams, rzucając 20 oczek. W Los Angeles z pewnością nie mogą się już doczekać powrotu na parkiet Paula George’a. Ten ma być zdrów już w najbliższych dniach.
Minnesota Timberwolves – San Antonio Spurs 129:114
– Głównymi architektami zwycięstwa „Wilków” byli Karl Anthony-Towns i Andrew Wiggins, autorzy kolejno 28 i 30 punktów. Liderzy gospodarzy konsekwentnie wykorzystali chaos w defensywie Spurs.
– Przez dłuższą część starcia rezultat oscylował w granicy remisu. Dopiero w czwartej kwarcie, za sprawą przeciętnej skuteczności SAS, Timberwolves odskoczyli z wynikiem i utrzymali swoje prowadzenie do końcowej syreny.
– 23 „oczka” LaMarcusa Aldridge’a i 27 dorzuconych przez DeMara DeRozana nie wystarczyło, by poskromić rozpędzone „Wilki”. Dodatkowo po stronie gości zdecydowanie zabrakło trójek (3/17 zza łuku, skuteczność na poziomie 18%).
– Spurs notują tym samym trzecią z rzędu, a zarazem piątą na przełomie ostatnich sześciu spotkań porażkę. Nieszczęsna seria kosztowała podopiecznych Gregga Popovicha miejsce w pierwszej ósemce Konferencji Zachodniej.
Autor: Krzysztof Dziadek
Los Angeles Lakers – Golden State Warriors 120:94
Portland Trail Blazers – Toronto Raptors 106:114
– W pierwszej odsłonie byliśmy świadkami niezwykle wyrównanego spotkania. CJ McCollum (19 punktów, 6 zbiórek, 3/7 za trzy) i spółka regularnie znajdowali odpowiedź na wyczyny Pascala Siakama (36) i Freda VanVleeta (30 pkt, 63% skuteczności).
– Podczas gdy Damian Lillard miał problemy z odnalezieniem odpowiedniego rytmu (9 punktów, 2/12 z gry), ciężar gry na swoje barki wziął Rodney Hood. Po dwóch meczach przerwy wynikających z drobnego urazu pleców rozgrywający z przytupem powrócił na parkiety NBA, zdobywając łącznie 25 punktów (5 na 10 zza łuku).
– W czwartej ćwiartce Raptors odskoczyli z wynikiem za sprawą runu 8-0 i nie pozwolili gospodarzom na zmniejszenie różnicy punktowej. Raz jeszcze dał o sobie znać Pascal Siakam, a jego rzuty z półdystansu w końcowych fragmentach spotkania były kluczowe dla końcowego rezultatu.
– Nieocenione dla gości okazało się również wsparcie Rondae Hollisa-Jeffersona z ławki rezerwowych, który zaliczył dziś double-double (16 punktów, 11 zbiórek).
– Katastrofalna seria Blazers trwa zatem w najgorsze. Dla ekipy z Oregonu jest to już ósma porażka w tegorocznych rozgrywkach. Bilans 4-8 plasuje ich na odległym 13. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej. Toronto wskakuje z kolei na drugą lokatę na wschodzie.
Autor: Krzysztof Dziadek