Luka Doncić zdobył 30 punktów i poprowadził Los Angeles Lakers do pewnej wygranej nad Oklahoma City Thunder (126:99). Zach LaVine też zagrał tej nocy znakomicie, rzucił 37 punktów i poprowadził Sacramento Kings do zwycięstwa z Cleveland Cavaliers (120:113). Wysoką wygraną odnieśli Boston Celtics nad Washington Wizards (124:90). W barwach San Antonio Spurs trzeci mecz z rzędu opuścił Jeremy Sochan, który ma problemy z bólem pleców. Na nic zdało się 40 punktów Devina Bookera. Phoenix Suns i tak musieli uznać wyższość New York Knicks (98:112). Tak samo w przypadku Nikoli Jokicia, którego Denver Nuggets przegrali z Indiana Pacers 120:125, mimo że Serb zanotował imponujące triple-double: 41 punktów, 15 zbiórek i 13 asyst. Ciekawie było też w San Francisco, gdzie Rockets wygrali z Warriors 106:96, a Steph Curry zdobył zaledwie trzy punkty w całym spotkaniu.
Charlotte Hornets – Chicago Bulls 117:131
- Niedzielne zmagania w NBA rozpoczęły się już o godzinie 19:00 czasu polskiego. Wczesna pora sprzyjała początkowo Charlotte Hornets, którzy szybko objęli dwucyfrowe prowadzenie, przede wszystkim za sprawą bezbłędnej skuteczności Setha Curry’ego (17:7). Chicago Bulls odpowiedzieli wówczas serią 11:0 i to oni przejęli inicjatywę. Gospodarzy w grze utrzymywał jednak Jusuf Nurkić, który w kilka minut z ławki dorzucił dziewięć oczek (28:29).
- Ofensywa Szerszeni cały czas nie była w stanie odnaleźć optymalnego rytmu strzeleckiego. Byki bezlitośnie wykorzystały niemoc rywala i po kilku trafieniach Josha Giddeya, a także trójkach Matasa Buzelisa i Kevina Huertera odskoczyli na 15 punktów (43:58), choć do przerwy ich przewaga wzrosła jeszcze po fantastycznym rzucie Coby’ego White’a na równi z syrena (55:75).
- Po powrocie na parkiet Hornets zdołali zredukować nieco swoją stratę, ale nie byli w stanie zbliżyć się do rywala. Przewaga przyjezdnych przez długi czas oscylowała w granicach 12-14 oczek. Dopiero pod koniec pojedynku niezdejmujące nogi z gazu Byki raz jeszcze odskoczyły i przypieczętowały tym samym swoje zwycięstwo.
- Gości z Wietrznego Miasta do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim Coby White, autor 37 punktów i pięciu asyst. Dobre zawody rozegrał też Josh Giddey, który otarł się o potrójną zdobycz (23 punkty, 10 zbiórek, 8 asyst). Po drugiej stronie wyróżniał się głównie Mark Williams (22 punkty, 9 zbiórek).
- Co ciekawe, Hornets po raz pierwszy w tym sezonie zakończyli spotkanie bez ani jednego wsadu, choć to Bulls zajmują w NBA ostatnie miejsce pod względem średniej liczby wsadów na mecz.
autor: Krzysztof Dziadek
Brooklyn Nets – Toronto Raptors 109:120
- Toronto Raptors nie mieli większych problemów z ograniem Brooklyn Nets w bezpośrednim starciu ekip, które już jakiś czas temu straciły szanse na walkę o miejsce w turnieju play-in. Kluczowa okazała się pierwsza połowa, po której przyjezdni schodzili na przerwę z 15-punktową zaliczką po cennych trafieniach autorstwa m.in. Jamisona Battle’a czy RJ Barretta (46:61).
- W trzeciej kwarcie nowojorczycy zdołali zredukować nieco swoją stratę, z kolei w czwartej ich ofensywa wrzuciła wyższy bieg i zaaplikowała rywalom aż 37 oczek. Rywale odpowiedzieli jednak 38 punktami i przypieczętowali w ten sposób swoje pierwsze zwycięstwo po serii trzech kolejnych porażek.
- Żaden z zawodników nie przekroczył tej nocy bariery 20 punktów. Najwięcej w zespole Raptors skompletował Jonathan Mogbo (17 punktów, 11 zbiórek). Łącznie aż ośmiu graczy Toronto zakończyło zawody z dwucyfrowym dorobkiem. Po stronie Nets najlepiej pod tym względem wypadł Reece Beekman (14 punktów, 5 asyst). Po obu stronach zabrakło prawie wszystkich kluczowych zawodników.
autor: Krzysztof Dziadek
Oklahoma City Thunder – Los Angeles Lakers 99:126
- Bez wątpienia jeden z najciekawiej zapowiadających się pojedynków tego tygodnia. Początek spotkania — zgodnie z wyobrażeniami — stał pod znakiem wymiany ciosów bez forsowania tempa. Wraz z upływem czasu przewaga Los Angeles Lakers stopniowo jednak rosła, a po akcji “2+1” Luki Doncicia osiągnęła pułap dziewięciu oczek. Przed zakończeniem pierwszej kwarty dwie trójki dorzucił Gabe Vincent, co poprawiło jeszcze sytuację Jeziorowców (32:42).
- W pierwszej części przyjezdni trafiali zawrotne 71,4% rzutów z gry, w tym 77,8% zza łuku. Po powrocie na parkiet ich kontynuowali świetną postawę zza łuku i nieustannie wykorzystywali każdą lukę w defensywie rywala, bądź sami takową tworzyli. Na pierwsze trafienie z gry w tej części Oklahoma City Thunder czekali niemal cztery minuty, ale gospodarze przegrywali wówczas różnicą 18 punktów (37:55).
- Kiedy wydawało się, że OKC nabiorą wiatru w żagle, Lakers odpowiedzieli trzema trafieniami zza łuku (13/16 za trzy w tamtym momencie) i wówczas wyglądało to tak, jakbyśmy tego wieczoru mieli być świadkami wyłącznie całkowitej dominacji (42:66). W pewnym momencie przewaga ekipy z Miasta Aniołów wzrosła nawet do 29 oczek, ale na przerwę schodzili z 22-punktową zaliczką (56:78).
- Dyspozycja Thunder pozostawiała tego dnia wiele do życzenia, więc trudno było wyobrazić sobie nagłą przemianę i pogoń za wynikiem. Za każdym razem, gdy OKC mieli szansę na zaliczenie serii punktowej, Lakers znajdowali sposób, by ochłodzić ich temperament (67:95). W czwartej kwarcie ofensywa przyjezdnych zdecydowanie zwolniła, ale dla podopiecznych Marka Daigneaulta było już zdecydowanie za późno na walkę o pozytywny rezultat.
- Kluczem do sukcesu Jeziorowców była tego wieczoru postawa przede wszystkim Luki Doncicia (30 punktów, 7 zbiórek, 6 asyst) i Austina Reavesa (20 punktów, 3 asyst). Lakers przez niemal całą noc byli piekielnie skuteczni zza łuku, choć ostatecznie wykorzystali 22 z 40 prób za trzy. Po stronie Thunder prym wiódł Shai Gilgeous-Alexander (26 punktów, 9 asyst).
- — W defensywie zawsze byli dobrym zespołem, ale teraz w ataku bardziej skupiają się na rozciąganiu gry z dala od kosza, zamiast skupienia w trumnie i grze tyłem do kosza — mówił lider OKC o skutecznej grze Lakers dziś i w ostatnich tygodniach.
autor: Krzysztof Dziadek
Atlanta Hawks – Utah Jazz 147:134
Boston Celtics – Washington Wizards 124:90
- Boston Celtics bardzo łatwo pokonali Washington Wizards, ani razu w tym meczu nie przegrywając. Gospodarze ustawili sobie to spotkanie pierwszą kwartą, którą wygrali 34-18. To był prawdziwy blowout. Celtics w zasadzie przez cały mecz utrzymywali wysoką, dwucyfrową przewagę, a w trzeciej kwarcie prowadzili w pewnym momencie 36 punktami (100-64).
- Pomimo nieobecności lidera drużyny, a więc Jaysona Tatuma i bardzo istotnego Kristapsa Porzingisa, Celtics nie dali szans przyjezdnym z Waszyngtonu, wygrywając ostatecznie różnicą 34 punktów. Dla Celtics była to 9 wygrana w 10 ostatnich spotkaniach. Bostończycy mieli porażającą wręcz przewagę w dwóch elementach gry. Zanotowali aż 30 zbiórek więcej (62 do 32), i dzięki temu zdobyli 32 punkty z ponowienia akcji. Ponadto koszykarze Celtics byli świetnie dysponowani zza łuku, trafiając 24 trójki na 42 proc. skuteczności
- Siedmiu graczy Celtics miało podwójną zdobycz punktową. Świetny mecz rozegrał Payton Pritchard, który zanotował 20 punktów i 7 asyst. Sam Hauser miał 18 punktów i 8 zbiórek, a Derrick White dołożył 19 punktów. Dla Wizards 16 punktów zdobył Alex Sarr, a Justin Champagnie miał 15 punktów i 13 zbiórek.
autor: Janusz Nowakowski
Cleveland Cavaliers – Sacramento Kings 113:120
- Ostatnie spotkanie między dwoma drużynami miało miejsce kilka tygodni temu. Niespodziewanie, zwycięsko wyszli z niego Sacramento Kings, zatem dzisiaj fani zespołu z Sac-Town również liczyli na korzystny rezultat i ku zaskoczeniu wielu doczekali się go.
- W pierwszej kwarcie obie drużyny miały problem ze złapaniem rytmu w ofensywie, głównie za sprawą kiepskiej skuteczności rzutów trzypunktowych. Po stronie Kings świetnie prezentował się jednak Domantas Sabonis, który rzucił w tym fragmencie 15 punktów, dzięki czemu jego zespół wygrał tę kwartę 31:27.
- W drugiej odsłonie prym wiedli Cleveland Cavaliers, którzy przełamali niemoc strzelecką i w połowie kwarty objęli największe w tym meczu – siedmiopunktowe prowadzenie. Do przerwy zdążyli jednak wyhamować i Kings zmniejszyli stratę do jednego punktu (56:57).
- Po powrocie na parkiet Cavs wrócili do lepszej dyspozycji i przez kilka minut trzymali rywali na dystans. Ten stan nie potrwał długo, bowiem za sprawą DeMara DeRozana i Zacha LaVine’a, którzy dorzucili w tej odsłonie po 11 “oczek”, drużyna z Sacramento wyszła na największe w meczu 14-punktowe prowadzenie.
- Pierwsze minuty czwartej kwarty należały do zawodników Kenny’ego Atkinsona. Niedługo po wznowieniu gry złapali kontakt z rywalem, w czym spory udział miał Ty Jerome, i od tego momentu mecz przyjął postać wymiany ciosów. Zwycięsko wyszli z niego Kings, którzy przy wyniku 105:106 odwrócili losy spotkania i serią 13:5 przypieczętowali wygraną.
- Po stronie zespołu z Sacramento świetnie zagrał cały tercet ofensywny. Najlepiej spisał się Zach LaVine, autor 37 punktów, które zdobył trafiając 15/21 rzutów z gry i 7/11 zza łuku. Przez cały mecz wspierał go DeMar DeRozan, który zakończył mecz z dorobkiem 28 punktów czterech zbiórek i siedmiu asyst. Trzecim, kluczowym dla ofensywy, filarem zespołu był Domantas Sabonis, który zapisał na swoje konto 27 “oczek”, zebrał też dziewięć piłek, rozdając przy tym siedem asyst.
- W ekipie Cavaliers kilku zawodników zaliczyło solidny występ, jednak nie wystarczyło to, by pokonać dobrze dysponowanych rywali. Na uznanie zasługuje występ Ty Jerome’a, który skończył mecz z dorobkiem 20 punktów. Jarret Allen dołożył 17 “oczek”, a Evan Mobley zanotował 16 punktów. Cavs brakowało dzisiaj dobrze dysponowanego Donovana Mitchella, który uzbierał tylko 19 “oczek”.
autor: Antoni Wyrwiński
Portland Trail Blazers – San Antonio Spurs 120:109
- Gospodarze musieli sobie radzić bez świetnego ostatnimi czasy Deniego Avdiji. Pod jego nieobecność najwięcej punktów zapisał Toumani Camara – do 23 oczek dołożył też 10 zbiórek i trzy asysty. Drużyna z Oregonu prowadziła nieustannie od siódmej minuty spotkania, a w czwartej kwarcie udało im się zatrzymać pogoń Spurs. Przy wyniku 108:102 Camara trafił kluczową trójkę, którą de facto zamknął spotkanie.
- Było to pierwsze zwycięstwo Trail Blazers nad Ostrogami w tym sezonie. Shaedon Sharpe zdobył 21 punktów, 10 zbiórek i sześć asyst, jednak warto odnotować jego słabszą skuteczność (5-17 z gry). Swój najlepszy mecz w sezonie rozegrał Kris Murray (18 punktów).
- W szeregach San Antonio Spurs znów nie zagrał Jeremy Sochan, który pauzuje z powodu bólu pleców. 22 punkty dla przegranych zdobył Stephon Castle, który pozostaje faworytem do nagrody debiutanta roku. Trener Mitch Johnson dał pograć sześciu zmiennikom, którzy jednak zdobyli łącznie jedynie 31 punktów.
- Obydwa zespoły miały arytmetyczne szanse na wejście do Play-Inów. Po dzisiejszej porażce wiemy już, że drużyny z Teksasu w postseason nie zobaczymy. Portland pozostaje w grze mając tylko jedną porażkę więcej od 11-tych Suns.
autor: Igor Patryas
New York Knicks – Phoenix Suns 112:98
- W Madison Square Garden New York Knicks bez większych przeszkód pokonali Phoenix Suns. Do składu Nowojorczyków wrócił Jalen Brunson i Knicks od początku spotkania przeważali po obu stronach parkietu. Po pierwszej połowie, w której Suns rzucali tylko na 36,7 proc. z gry, gospodarze prowadzili 10 punktami (53-43).
- Podopieczni Toma Thibodeau kontrolowali ten mecz także po przerwie, a trzecia kwarta to prawdziwy popis OG Anunoby’ego. Skrzydłowy Knicks, który ostatnio jest w fantastycznej formie zdobył w tej części meczu 19 punktów, trafiając wszystkie 7 rzutów z gry. Knicks powiększyli przewagę do 17 punktów (87-70), a w czwartej kwarcie spokojnie dowieźli prowadzenie do końcowej syreny, zaliczając 50 zwycięstwo w sezonie.
- Suns przeważali jeśli chodzi o punkty z pomalowanego, zdobywając 60 punktów spod kosza. Goście mieli również 18 punktów z ponowienia akcji, ale różnicę na korzyść Knicks zrobiły rzuty za trzy. Gracze Suns byli w tym elemencie beznadziejni, trafiając tylko 4 trójki w całym spotkaniu (11 proc. skuteczność). Nowojorczycy natomiast trafili 12 trójek i ponadto mieli znacznie lepszą skuteczność z gry (54,1 proc.)
- Devin Booker rozegrał fantastyczny mecz, zdobywając 40 punktów na 55 proc. skuteczności, ale zabrakło mu wsparcia. Po stronie Knicks, Anunoby zaliczył 32 punkty i 6 zbiórek, Karl Anthony-Towns miał 19 punktów i 13 zbiórek, a Mikal Bridges dodał 22 punkty.
autor: Janusz Nowakowski
Denver Nuggets – Indiana Pacers 120:125
- Mimo kolejnego fenomenalnego występu Nikoli Jokicia jego drużyna przegrała czwarty mecz z rzędu, co delikatnie mówiąc, nie napawa fanów Denver Nuggets optymizmem.
- Już w pierwszej kwarcie trzykrotny MVP dał popis swoich umiejętności ofensywnych. Zanotował w tym fragmencie 21 punktów, dzięki czemu jego zespół wygrał pierwszą odsłonę 33:24. Druga odsłona początkowo układała się pod dyktando Nuggets, lecz Indiana Pacers wrócili do gry, głównie za sprawą dobrej gry Obiego Toppina, który zanotował w tej kwarcie 13 “oczek”. Zespół z Indianapolis schodził do szatni z wynikiem 61:66.
- Druga połowa to już mecz na styku, który początkowo lepiej układał się dla drużyny z Denver, potem jednak Pacers wrócili do dobrze im znanej, zespołowej ofensywy i złapali kontakt z rywalami. Decydująca okazała się ostatnia odsłona, w której górą byli zawodnicy Ricka Carlisle’a. Do ostatniej minuty żadna z drużyn nie mogła odskoczyć na bezpieczną przewagę, kluczowa okazała się strata Jokicia na 16 sekund do końca, przy stanie 120:122. Przez nieporozumienie z Christianem Braunem Nuggets stracili szansę na wyrównanie i ostatecznie przegrali kolejny mecz na styku.
- Po stronie Pacers najlepiej spisał się Myles Turner, który zakończył mecz z 24 punktami. Kluczowy dla swojej drużyny okazał się Obi Toppin, autor 22 “oczek”. Andrew Nembhard dorzucił 19 punktów, a Tyrese Haliburton, choć uzbierał tylko dziewieć “oczek” rozdał aż 14 asyst, czym wymiernie wsparł kolegów z zespołu.
- Kolejny wybitny występ ma za sobą Nikola Jokic. Serbski środkowy zanotował nie byle jaką potrójną zdobycz. Uzbierał bowiem 41 punktów, 15 zbiórek i 13 asyst. Najlepszy wynik w karierze odnotował Christian Braun, autor 30 “oczek”. Solidny mecz rozegrał Russell Westbrook (16 punktów) i Michael Porter Jr. (15 punktów).
autor: Antoni Wyrwiński
Golden State Warriors – Houston Rockets 96:106
- Rakiety w Chase Center przerwały serię Warriors, który wynosiła już pięć zwycięstw z rzędu. Wygranych prowadził Alperen Sengun, który zdobył 19 punktów i zaliczył 14 zbiórek. Najwięcej w zespole (24 punkty) rzucił Dillon Brooks.
- Stephen Curry zanotował zaledwie trzy punkty, a Rockets potwierdzili swój status świetnej obrony zatrzymując lidera Wojowników na skuteczności 1/10 z gry. Był to jeden z gorszych meczów Curry’ego w ostatnich latach.
- Kluczowa okazała się druga połowa, którą Houston wygrało 55 do 46. Zespół wymusił aż 20 strat Warriors i wygrał dzięki twardej obronie. Amen Thompson zapisał na swoim koncie trzy przechwyty i dwa bloki. Dla Rockets było to pierwsze zwycięstwo wyjazdowe nad Warriors od grudnia 2020. Zespół umocnił się na pozycji wicelidera konferencji Zachodniej.
- Była to szósta porażka Golden State od czasu pozyskania Jimmy’ego Butlera. Były gwiazdor Heat oddał tylko 7 rzutów w meczu i zakończył go z 13 punktami. Dobrze w barwach gospodarzy spisywali się Buddy Hield (20 punktów, 6 trójek) i Brandin Podziemski (19 punktów, 6 zbiórek 4 asysty). Warriors czekają teraz mecze z Suns i Spurs.
autor: Igor Patryas
Do ciekawej sytuacji doszło w końcówce pierwszej połowy. Widać, że Rockets i Warriors mają sobie coś do udowodnienia, bo atmosfera i napięcie przypominało rywalizację w play-offach. Zobaczcie sami:
New Orleans Pelicans – Milwaukee Bucks 107:111
- Do przerwy żadna z drużyn nie prowadziła więcej niż siedmioma punktami. W ostatniej kwarcie Bucks wrzucili wyższy bieg, odskoczyli na 10 punktów i dowieźli wynik do końca. Dla podopiecznych Doca Riversa jest to czwarte zwycięstwo z rzędu.
- Pod nieobecność Giannisa pauzującego z powodu drobnego urazu ramienia, rolę lidera w Bucks przejął Gary Trent Jr. zdobywca 29 punktów, czterech zbiórek i 5 asyst. 20 „oczek”, 12 zbiórek, trzy asysty i cztery bloki dorzucił Brook Lopez. Solidne spotkanie zagrał również Kevin Porter Jr. kończąc mecz z dorobkiem 20 punktów, ośmiu zbiórek, czterech asyst i dwóch przechwytów. Po stronie Pelicans prym wiedli przede wszystkim: Antonio Reeves – 23 punkty, pięć trójek, dwie zbiórki, dwie asysty i dwa przechwyty, a także Yves Missi, który zapisał na swoje konto 18 punktów, 12 zbiórek i trzy asysty. 17 punktów z ławki dorzucił Lester Quinones.
- Bucks z bilansem 44-34 zajmują 5. miejsce na Wschodzie i są już pewni udziału w pierwszej rundzie tegorocznej fazy play-off. Pelicans zajmują przedostatnie miejsce na Zachodzie i dla nich sezon zakończy się w najbliższą niedzielę.
autor: Maciej Rybczyński
Gdyby play-offy rozpoczęły się dzisiaj, to tak wyglądałoby „drzewko”: