Kolejna noc z NBA za nami i można śmiało stwierdzić, że i tym razem emocji nie zabrakło. Jeszcze w niedzielę czasu polskiego Dallas Mavericks rozprawili się z Sacramento Kings, choć o zwycięstwo nie było łatwo. W jednym z najciekawiej zapowiadających się pojedynków tej nocy Utah Jazz pokonali osłabionych Milwaukee Bucks. Dla „Kozłów” jest to już trzecia z rzędu porażka. Problemów nie mieli natomiast Brooklyn Nets, choć w od końcówki trzeciej kwarty musieli radzić sobie bez Kevina Duranta. Skrzydłowy został bowiem wyrzucony z parkietu za faul na Kellym Ollynyku. Swój mecz wygrali też Los Angeles Lakers, choć zdecydowanie za łatwo roztrwonili 28-punktową przewagę.
Dallas Mavericks – Sacramento Kings 105:99
- Przed rozpoczęciem spotkania obie ekipy mogły poszczycić się bilansem 3-2, który plasował ich w dolnej części pierwszej ósemki konferencji zachodniej. Zwycięstwo w dzisiejszym meczu mogło zatem przesądzić o zachowaniu pozycji w czołówce.
- Dallas Mavericks zdecydowanie lepiej rozpoczęli to spotkanie i po nieco ponad trzech minutach gry prowadzili już 15:3. Ofensywa gospodarzy skupiała się na Luce Donciciu, ale podobnie jak Dorian Finney-Smith czy Tim Hardaway Jr. miał drobne problemy z dobrym wstrzeleniem się w mecz. Skuteczność zawodziła również gości. Harrison Barnes, Tyrese Haliburton i Maurice Harkless spudłowali wszystkie sześć rzutów w pierwszej kwarcie, przez co Mavs odskoczyli z wynikiem (31:22).
- W drugiej „ćwiartce” Sacramento Kings udało się odrobić stratę i zbliżyć na jedno „oczko”. Dobrze radził sobie Richaun Holmes, cenne trafienia z ławki rezerwowych dołożył też Tristan Thompson. Wyższy bieg wrzucili jednak Doncić i Hardaway Jr., dzięki czemu gospodarze raz jeszcze odskoczyli (53:47).
- Po przerwie wynik przez długi czas oscylował w granicach remisu, ale ostatecznie Mavericks po raz kolejny zdołali nieco odskoczyć (82:72). Goście znów nie pozostali jednak dłużni i kolejne punkty Barnesa, De’Aarona Foxa i Haliburtona pozwoliły im zniwelować stratę (92:89), co zwiastowało niezwykle interesującą końcówkę. Dallas zdołali wypracować sobie przewagę 3-4 posiadań, ale akcja 2+1 Holmesa zachowała nadzieję Sacramento (102:96). Ostatnie minuty należały już jednak do Mavericks. Podopieczni Jasona Kidda skutecznie powstrzymywali ofensywę Kings i dowieźli zwycięstwo do syreny.
- Najlepszym punktującym Mavericks był dziś Luka Doncić, który otarł się o triple-double z dorobkiem 23 punktów, 10 asyst i 8 zbiórek (1/7 za trzy). Cenne trafienia mimo problemów ze skutecznością dołożył Tim Hardaway Jr. (16 punktów; 5/14 z gry) i Dorian Finney-Smith (13 punktów, 6 zbiórek; 5/13 z gry). Aktywny był też Frank Ntilikina (12 pkt). Tylko 7 minut na parkiecie spędził Maxi Kleber (7 pkt), niezwykle istotny element układanki Dallas, który nabawił się urazu. W dalszym ciągu poza rotacją znajduje się Kristaps Porzingis.
- Po stronie Kings najlepiej wypadł Richaun Holmes, autor 22 punktów i 13 zbiórek. Po 14 „oczek” dorzucili De’Aaron Fox (do tego 8 zbiórek i 4 asysty; 5/16 z gry) i Tyrese Haliburton (6 zbiórek, 4 asysty; 5/14 z gry). Po przeciętnym początku double-double Harrison Barnes skompletował 15 punktów i 10 zbiórek (1/8 za trzy), a aktywny rezerwowy Tristan Thompson dołożył 13 oczek i 5 zbiórek.
Milwaukee Bucks – Utah Jazz 95:107
- Pojedynek najlepszej ekipy konferencji zachodniej poprzedniego sezonu zasadniczego z ostatecznym mistrzem NBA. Utah Jazz świetnie weszli w nowe rozgrywki, podczas gdy Milwaukee Bucks przed tym meczem mieli na koncie już trzy wpadki (z Miami Heat, Minnesota Timberwolves i San Antonio Spurs).
- „Jazzmani” lepiej weszli w mecz i nie pozwolili przyjezdnym objąć prowadzenia nawet na moment. Podopieczni Quina Snydera prowadzili różnicą 13 punktów już w drugiej odsłonie (33:46). Po przerwie odpowiedzieć próbowali Giannis Antetokounmpo i Bobby Portis, ale przewaga Jazz osiągnęła już pułap 17 „oczek” (67:84).
- Dopiero w końcówce zrobiło się naprawdę gorąco. Po kolejnych trafieniach Giannisa i Thanasisa Antetokounmpo, a także dwóch „trójkach” Graysona Allena przewaga „Jazzmanów” stopniała do czterech punktów (95:99). Sytuację opanował jednak Donovan Mitchell, a po drugiej stronie parkietu blok Rudy’ego Goberta na George’u Hillu w znaczący sposób przyczynił się do zwycięstwa gości.
- Utah do zwycięstwa poprowadził dziś przede wszystkim Donovan Mitchell, autor 28 punktów, 4 zbiórek, 2 asyst i 2 przechwytów (10/18 z gry, 4/9 za trzy). Cenne punkty zza łuku dołożył Mike Conley (20 punktów; 4/7 za trzy). Nieskuteczny z dystansu był natomiast Jordan Clarkson (0/7 za trzy), ale nie powstrzymało go to przed skompletowaniem 15 „oczek”. O double-double tylko otarł się Rudy Gobert (9 punktów, 13 zbiórek, 4 bloki).
- W składzie Bucks zabrakło Khrisa Middletona i Jrue Holidaya. Pod ich nieobecność prym wiódł Giannis Antetokounmpo, który zapisał na swoje konto 25 punktów, 7 zbiórek, 6 asyst, 2 przechwyty i 2 bloki. Grayson Allen stanowił dziś szczególne zagrożenie zza łuku i dołożył 18 punktów (5/10 za trzy). Wchodzący z ławki rezerwowych Bobby Portis dodał od siebie 15 punktów, a Thanasis Antetokounmpo otarł się o double-double (10 punktów, 9 zbiórek, 3 przechwyty).
- Bucks czekają teraz spotkania z Detroit Pistons i New York Knicks, po czym wybiorą się na bardzo wymagającą serię meczów wyjazdowych. „Kozły” czekają bowiem starcia z kolejno Washington Wizards, Philadephia 76ers, Knicks, Boston Celtics i Atlantą Hawks, po czym powrócą do Fiserv Forum na potyczkę z Los Angeles Lakers.
Charlotte Hornets – Portland Trail Blazers 125:113
- Przez trzy pierwsze kwarty spotkanie było stale otwarte. Żadna ze stron nie była w stanie odskoczyć z wynikiem na więcej niż 8 punktów. Kiedy kolejne trafienia CJ’a McColluma i Damiana Lillarda pozwalały przyjezdnym na wypracowanie sobie skromnej przewagi (56:64), to natychmiastowo odpowiadali m.in. Miles Bridges, LaMelo Ball czy Mason Plumlee i po chwili to Charlotte Hornets budowali swoje prowadzenie (80:74).
- O losach spotkania przesądziła czwarta odsłona, w której kapitalnie zaprezentował się Kelly Oubre Jr.. Skrzydłowy „Szerszeni” zdobył 13 punktów, Miles Bridges dorzucił 8 i gospodarze stopniowo odskakiwali z wynikiem. Odpowiedź na wyczyny Charlotte znaleźć próbował Damian Lillard, ale w ostatniej części gry trafił tylko 1 z 6 rzutów. Nieskuteczny był też CJ McCollum (3/9 z gry) i Norman Powell (0/3) przez co Portland Trail Blazers nie potrafili już nawiązać kontaktu.
- Prawdopodobnie swój najlepszy mecz w tym sezonie rozegrał LaMelo Ball, zdobywca 27 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst (10/20 z gry, 4/9 za trzy). Fantastycznie spisał się też Kelly Oubre Jr., który dorzucił 26 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst, wchodząc z ławki rezerwowych. Dwójkę tę wspierali m.in. Miles Bridges (19 punktów, 9 asyst, 6 zbiórek), P.J. Washington (17 punktów; 8/8 z gry!) Terry Rozier (14 pkt) czy Gordon Hayward (12 pkt).
- Po drugiej stronie tylko CJ McCollum zdołał przekroczyć barierę 20 „oczek”. Obrońca Blazers skompletował 25 punktów i 8 asyst (10/24 z gry, 4/11 za trzy). Ponownie w tym sezonie rytmu strzeleckiego odnaleźć nie mógł Damian Lillard (14 punktów, 12 asyst). Tylko 5 z jego 20 rzutów odnalazło drogę do kosza (w tym 2/14 za trzy). Rezerwowy Anfernee Simons dołożył 19 „oczek”, a efektownym double-double popisał się Jusuf Nurkic (13 punktów, 14 zbiórek)
- Dla Hornets jest to już piąte zwycięstwo w siedmiu rozegranych dotychczas spotkaniach. „Szerszenie” plasują się w górnej części tabeli konferencji wschodniej. Blazers mają z kolei bilans 3-3 i wciąż zachowują niewielki dystans do czołówki.
Brooklyn Nets – Detroit Pistons 117:91
- Dla Detroit Pistons był to drugi mecz z rzędu, przez co w składzie po wczorajszym debiucie zabrakło pierwszego wyboru tegorocznego draftu, Cade’a Cunnighama. Brooklyn Nets oprócz Kyrie’ego Irvinga nie mogli skorzystać również Paula Millsapa i kontuzjowanego Nicolasa Claxtona.
- Już pierwsza kwarta wskazywała, że Brooklyn nie powinien mieć większych problemów z dopisaniem kolejnego zwycięstwa na swoje konto. Choć dobrze spisywał się Jerami Grant, to defensywa przyjezdnych nie była w stanie zatrzymać Kevina Duranta, Joe Harrisa i Jamesa Hardena. W drugiej kwarcie kilka cennych trafień dołożył LaMarcus Aldrdige, a przewaga Nets osiągnęła pułap nawet 17 „oczek” (64:47).
- W trzeciej kwarcie Kevin Durant ponownie skupił na sobie uwagę wszystkich, choć tym razem w negatywnym tego słowa znaczeniu. Skrzydłowy Nets celowo popchnął stawiającego zasłonę Kelly’ego Olynyka, który po chwili wylądował na deskach parkietu w Barclays Center. Analiza wideo pokazała, że 33-latek uderzył rywala łokciem w twarz, przez co został ukarany faulem niesportowym drugiego stopnia, a co za tym idzie wyrzucony z gry.
- Pomimo nieobecności Duranta Nets zdołali wygrać zarówno trzecią, jak i czwartą kwartę dzisiejszego starcia. Istotną rolę odegrała skuteczność drugiego garnituru Brooklynu, który w ostatniej odsłonie pudłował jedynie zza łuku, ale za to tylko sporadycznie (8/14 z gry, 2/7 za trzy). Nets odnoszą zatem drugie zwycięstwo z rzędu i po raz pierwszy w tym sezonie mają dodatni bilans (4-3).
- Dwóch najlepiej punktujących zawodników Detroit Pistons w tym meczu to zmiennicy. Cory Joseph, który spędził na parkiecie 21 minut, zdobł 13 punktów. Josh Jackson dorzucił z kolei 12 „oczek” i 5 zbiórek. Spośród zawodników wyjściowej piątki Jerami Grant zdobył 11 punktów (5/15 z gry), Saddiq Bey 9 (4/8 z gry), a Killian Hayes i Hamidou Diallo tylko po 6.
- Zdecydowanie lepiej wypadli dziś gospodarze. Przed wyrzuceniem z gry Kevin Durant skompletował 23 punkty i 5 asyst. James Harden zanotował triple-double w postaci 18 punktów, 12 asyst i 10 zbiórek, ale popełnił 5 strat. Niezwykle istotne okazały się trafienia wchodzących z ławki LaMarcusa Aldridge’a (16 pkt) i DeAndre’ Bembry’ego (15 punktów, 7 zbiórek). Aktywny w pierwszej połowie Joe Harris dołożył 12 „oczek”.
Los Angeles Lakers – Houston Rockets 95:85
- Już po pierwszej kwarcie wszystko wskazywało na to, że Los Angeles Lakers nie będą mieli dziś żadnych problemów ze zwycięstwem z niżej notowanym rywalem. Od pierwszych minut solidnie prezentował się Kent Bazemore, a po chwili również wchodzący z ławki rezerwowych Carmelo Anthony. Przewaga podopiecznych Franka Vogela wzrosła momentalnie (24:10).
- Po przerwie przewaga „Jeziorowców” w dalszym ciągu rosła, choć momentami robiło się gorąco (55:44). Tempa nie zwalniali jednak LeBron James i Anthony Davis, a trafienia Russella Westbrooka pozwoliły odskoczyć nawet na 23 punkty (75:52).
- Kiedy wydawało się, że Lakers po raz pierwszy w tym sezonie całkowicie zdemolują rywala i zapiszą na swoim koncie zwycięstwa różnicą ponad 25 punktów (84:56), Houston Rockets zaliczyli serię 21:4 i zniwelowali straty do zaledwie 11 „oczek” (88:77). Zabrakło im jednak czasu, by śladem Oklahoma City Thunder powalczyć jeszcze o zwycięstwo.
- Na szczególne wyróżnienie zasłużył przede wszystkim Russell Westbrook. Rozgrywający nie tylko otarł się o triple-double z linijką 20 punktów, 9 asyst i 8 zbiórek (9/22 z gry, 2/4 za trzy), ale miał również najwyższy wskaźnik +/- w całym zespole (+25). Swoje dorzucili LeBron James (15 punktów, 8 asyst, 7 zbiórek; 0/6 za trzy) i Anthony Davis (16 punktów, 13 zbiórek). Po raz kolejny kluczową rolę odegrał Carmelo Anthony, który dorzucił z ławki 23 „oczka” (5/8 zza łuku).
- Po stronie Rockets najskuteczniej wypadł Eric Gordon, który trafił 4 z 6 „trójek” Houston tej nocy i zapisał na swoje konto 17 punktów. Double-double w postaci 16 „oczek” i 13 zbiórek skompletował Christian Wood, ale miał spore problemy ze skutecznością zza łuku (1/6). Kevin Porter Jr. również nie mógł się wstrzelić, ale zdołał zanotować 13 punktów i 9 zbiórek.