Choć przez długi czas Cleveland Cavaliers utrzymywali się w grze i dobrze radzili sobie przeciwko Boston Celtics, to ostatecznie musieli oni uznać wyższość faworyzowanego rywala, który zakończył serię w pięciu spotkaniach i zameldował się tym samym w finale Konferencji Wschodniej. Blisko podobnego osiągnięcia są Dallas Mavericks, którzy po raz kolejny odzyskali przewagę własnego parkietu i prowadzą już 3-2 w serii z Oklahoma City Thunder.
Boston Celtics – Cleveland Cavaliers 113:98 [4-1]
- Cleveland Cavaliers po raz kolejny musieli radzić sobie bez Donovana Mitchella, który według kilku głosów zza oceanu mógł rozegrać już swój ostatni mecz w trykocie „Wine & Gold”. Zgodnie z przewidywaniami to Boston Celtics od początku utrzymywali się na prowadzeniu, ale nie byli w stanie wypracować sobie znacznej przewagi. Spora w tym zasługa duetu Evan Mobley – Marcus Morris, dzięki któremu po pierwszej kwarcie na tablicy widniał remis (28:28).
- Celtowie nie mogli złapać chwili oddechu. Po wznowieniu gry w dalszym ciągu szalał Morris, którego dwa kolejne trafienia dały Cleveland sześć punktów przewagi (40:46). Dopiero kiedy podobny tryb włączył Derrick White, gospodarze byli w stanie doprowadzić do remisu (48:48). Wymiana ciosów nie trwała jednak do samej przerwy, bo lepiej drugą część zamknęli Celtowi z Jaysonem Tatumem na czele (58:52).
- Cavs dobrze weszli w grę po powrocie na parkiet i zbliżyli się do Celtów na jedno „oczko” (58:57). Ci odpowiedzieli jednak w najlepszy możliwy sposób. Rzut za rzutem trafiali Al Horford oraz Tatum, a już po chwili Boston prowadził różnicą 12 punktów (69:57).
- Od tamtego momentu Celtics przez nieco ponad pięć minut nie zaliczyli ani jednego trafienia zza łuku, czego Cavs ostatecznie nie wykorzystali. Podopieczni J. B. Bickerstaffa zdołali co prawda zbliżyć się z wynikiem (72:66), ale gracze Bostonu w porę się przebudzili i ich przewaga znów oscylowała w granicach dziesięciu punktów.
- Czwarta kwarta wyglądała podobnie. Cavaliers kilkukrotnie wlewali nadzieje w serca swoich kibiców, by po chwili stracić ją po bolesnych ciosach C’s. Wsad Evana Mobleya doprowadził do stanu 88:85, po czym trafienia Jrue Holidaya, White’a, Horforda i Tatuma znów dały gospodarzom dwucyfrową przewagę (101:87). Ten moment przesądził w dużej mierze o końcowym rezultacie, bo Cavs nie byli już w stanie zbliżyć się z wynikiem.
- O krok od triple-double był Jayson Tatum, autor 25 punktów, 10 zbiórek, dziewięciu asyst i czterech przechwytów. Świetnie wypadł też Al Horford, który odnotował 22 „oczka”, 15 zbiórek, pięć asyst i trzy przechwyty. Derrick White dorzucił 18 punktów, z kolei Jaylen Brown 11 (4/9 z gry).
- Po stronie Cavs pod nieobecność Mitchella dwoił się i troił Evan Mobley, zdobywca 33 punktów, siedmiu zbiórek i czterech asyst (15/24 z gry). Wspierał go przede wszystkim wchodzący z ławki rezerwowych Marcus Morris, który w zaskakującym stylu zaaplikował rywalom 25 „oczek”. Zawiódł Darius Garland, który pomimo linijki bliskiej double-double (11 punktów, 9 asyst) trafił tylko 4 z 17 rzutów.
- Al Horford stał się trzecim zawodnikiem w historii NBA po LeBronie Jamesie i Kareemie Abdul-Jabbarze, który w wieku 37 lat lub wyższym zakończył mecz play-offów z dorobkiem co najmniej 20 punktów i 15 zbiórek.
- – Jestem dumny z ich zaangażowania. To był dla nas trudny rok z uwagi na kilka róznych powodów. Nigdy nie byli nastawieni przeciwko sobie. Jedyne co robili przez cały rok, to rywalizacja – komentował sezon swoich podopiecznich trener Bickerstaff.
Oklahoma City Thunder – Dallas Mavericks 92:104 [2-3]
- Mark Daigneault zdecydował się na zmianę w wyjściowej piątce. Miejsce Josha Giddeya, który jak dotąd nie radził sobie w tej serii najlepiej, zajął Isaiah Joe. Zgodnie z przewidywaniami spotkanie rozpoczęło się od regularnej wymiany ciosów na wysokiej intensywności. Dallas Mavericks napędzał m.in. Derrick Jones Jr., który świetnie wszedł w mecz (4/4 z gry) i to po jego trafieniu przyjezdni odskoczyli na pięć punktów (17:22).
- Oklahoma City Thunder stale utrzymywali się tuż za rywalem, ale kiedy na początku drugiej „ćwiartki” w ich szeregi wkradła się nieskuteczność, goście byli w stanie odskoczyć (27:40). Kiedy wydawało się, że Grzmoty wrócą do gry po punktach Cheta Holmgrena i Shaia Gilgeousa-Alexandra, to Mavs raz jeszcze wrzucili wyższy bieg i wypracowali sobie najwyższą przewagę tej nocy (35:50). Zanim jednak obie strony udały się na do szatni na przerwę, to seria kolejnych trafień OKC pozwoliła im poprawić nieco swoją sytuację (44:54).
- Po powrocie na parkiet OKC w dalszym ciągu nie byli w stanie stworzyć realnego zagrożenia swojemu przeciwnikowi. Po kilku minutach gry w trzeciej odsłonie Mavericks byli skuteczniejsi od rywala o 16 punktów procentowych, a kiedy trójkę po ofensywnej zbiórce swojego partnera dorzucił Luka Doncić, Dallas wyrównali swoje najwyższe prowadzenie tej nocy (53:68). Gospodarze raz jeszcze próbowali rzucić się do odrabiania strat, a po akcji 2+1 Shaia przewaga przyjezdnych stopniała do dziewięciu „oczek”.
- Nadzieja Thunder znów została szybko zatracona, kiedy to Mavs lepiej zamknęli trzecią kwartą, a czwartą rozpoczęli od serii 10:4 i wypracowali tym samym najwyższe prowadzenie tej nocy (71:89). Podopieczni trenera Daigneaulta nie składali jednak broni i odpowiedzieli imponującą serią 10:0, która pozwoliła im wrócić do gry (81:89).
- Thunder nie wystarczyło jednak paliwa, by pójść za ciosem i całkowicie zniwelować straty. W kluczowych momentach Grzmotom brakowało skuteczności po obu stronach parkietu. Gwoździem do trumny OKC był blok Doncicia na Shaiu, który na 50 sekund przed końcową syreną mógł zmniejszyć stratę swojego zespołu do siedmiu „oczek”, ale zamiast tego dwa rzuty osobiste wykorzystał Derrick Jones Jr. i przesądził tym samym o losach spotkania (90:101).
- Luka Doncić wziął odpowiedzialność za zespół na swoje barki i zakończył zawody z triple-double w postaci 31 punktów, 11 asyst i 10 zbiórek (5/11 za trzy). Derrick Jones Jr. dorzucił 19 „oczek”, z kolei podwójnymi zdobyczami popisali się P.J. Washington (10 punktów, 10 zbiórek) oraz Derrick Lively II (11 punktów, 10 zbiórek). Kyrie Irving odnotował natomiast 12 „oczek” i cztery asysty (5/11 z gry).
- Po stronie Thunder najlepszym punktującym był Shai Gilgeous-Alexander, zdobywca 30 „oczek”, ośmiu asyst i sześciu zbiórek. Nieco w tyle zostali jego partnerzy. Chet Holmgren dorzucił 13 punktów, a Jalen Williams i Luguentz Dort po 12. Przesunięcie na ławkę rezerwowych dobrze zrobiło Joshowi Giddeyowi, który odnotował najwyższą zdobycz punktową w tej serii (11 „oczek”, 5/8 z gry).