Victor Wembanyama nawiązał do wyczynu Russella Westbrooka i pomógł swojej drużynie ograć Detroit Pistons. Przyzwoity występ ma na swoim koncie Jeremy Sochan. Po dogrywce swoje mecze wygrywali Boston Celtics, Chicago Bulls oraz Atlanta Hawks, która wykorzystała problemy zdrowotne Joela Embiida. Prawdziwe lanie na własnym parkiecie otrzymali Golden State Warriors, którzy wyraźnie ulegli New Orleans Pelicans. Oklahoma City Thunder za sprawą swoich liderów ograła na wyjeździe Miami Heat, a w ostatnim meczu dnia Los Angeles Clippers okazali się lepsi od Toronto Raptors w Crypto.com Arena.
BOSTON CELTICS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 127:120 OT
- Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, do której celnymi rzutami wolnymi doprowadził Anthony Edwards. W doliczonym czasie gry lepsi okazali się gospodarze, którzy w dodatkowych 5 minutach zdobyli 16 punktów, przy 9 oczkach rywali z Minnesoty.
- Bohaterem Boston Celtics został Jayson Tatum, autor 45 punktów. Lider klubu z Beantown trafił 13 z 26 rzutów z gry (50%). –Żyjesz dla tych chwil. Chcesz zrobić wszystko, co w Twojej mocy, aby pomóc swojej drużynie wygrać – powiedział Tatum. –Nie chciałem żebyśmy przegrali u siebie. Nadal jesteśmy niepokonani. Energia rosła. To była świetna zabawa – dodał lider Celtics.
- Double-double zdobył Jaylen Brown (35 punktów i 11 zbiórek). 12 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty zanotował Jrue Holiday, ale trafił tylko 5 z 15 rzutów z gry (33%). 9 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst padło łupem Ala Horforda. 9 oczek, 6 zbiórek i 6 asyst zdobył Derrick White.
- Po stronie Wilków brylował Anthony Edwards, który zaliczył 29 punktów i 6 zbiórek. Nieco wszechstronniej wypadł drugi z liderów klubu z Minneapolis, czyli Karl-Anthony Towns. Pochodzący z Dominikany skrzydłowy uzyskał 25 punktów, 13 zbiórek i 6 asyst. Podwójną zdobycz zanotował również Naz Reid (19 punktów, 10 zbiórek). 17 punktów, 8 zbiórek i 5 asyst dołożył Kyle Anderson.
Mateusz Malinowski
CHARLOTTE HORNETS – SACRAMENTO KINGS 98:123
- Sacramento Kings odnieśli 23 zwycięstwo w sezonie (bilans 23-14) i zajmują czwarte miejsce w konferencji zachodniej. Do kolejnej wygranej (drugiej z rzędu) poprowadzili Keegan Murray (25 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty) i Domantas Sabonis (24 punkty, 10 zbiórek i 7 asyst).
- Bardzo ważnym wsparciem z ławki okazał się były gracz Chalotte Hornets, Malik Monk. 25-letni obrońca Kings zdobył 20 punktów, 4 zbiórki i 4 asysty. 19 oczek dołożył De’Aaron Fox. –Wielu zawodników zrobiło postęp – powiedział trener Kings, Mike Brown. –Malik w dalszym ciągu jest dla nas ważny, wchodząc z ławki rezerwowych. Myślę, że może być brany pod uwagę w walce o nagrodę Szóstego Gracza – dodał.
- W szeregach klubu z Północnej Karoliny rządził Miles Bridges, zdobywca 24 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst. –Czasami jesteśmy wspaniali w obronie, a czasami gramy beznadziejnie w tym elemencie – powiedział Bridges. –Musimy grać tak samo za każdym razem i mieć prawdziwą tożsamość. Czuję, że to zmienia się wraz z każdym kolejnym meczem. Musimy się tego trzymać – dodał. 22 punkty dołożył Terry Rozier. 15 oczek padło łupem Brandona Millera. Hornets z bilansem 8-27 notują trzynaste miejsce w konferencji wschodniej.
Mateusz Malinowski
DETROIT PISTONS – SAN ANTONIO SPURS 108:130
- Spotkały się dwie z grona najgorszych drużyn w lidze, dlatego ktoś swoją serię porażek musiał w końcu przełamać. Ta sztuka udała sie San Antonio Spurs, których do zwycięstwa poprowadził Victor Wembanyama. Z dobrej strony zaprezentował się także Jeremy Sochan. W 28 minut spędzonych na parkiecie zanotował na swoje konto 15 punktów (7/15 z gry, 1/2 za trzy), cztery zbiórki oraz dwie asysty.
- Tymczasem Wemby zanotował triple-double w zaledwie 21 minut. Ta sztuka w historii NBA udała się szybciej tylko Russellowi Westbrookowi w 2014. Spurs przejęli kontrolę w pierwszej kwarcie, którą wygrali 31:19. Detroit Pistons na dobrą sprawę nie byli w stanie im w żaden sposób odpowiedzieć do końca meczu. W rotacji gospodarzy zabrakło kontuzjowanego Cade’a Cunninghama, czyli lidera.
- Wembanyama noc skończył z dorobkiem 16 punktów (6/16 z gry), 12 zbiórek oraz 10 asyst. Dla jego zespołu to dopiero szósta wygrana w sezonie. 16 oczek (6/12 z gry), trzy zbiórki i pięć asyst zapewnił od siebie Devin Vassell. Z ławki 17 oczek (4/8 z gry 8/8 za jeden) Keldona Johnsona. Dla Pistons 21 punktów (10/16 z gry), 12 zbiórek i 2 asysty Jalena Durena i po 19 punktów od Jadena Iveya oraz Bojana Bogdanovicia.
INDIANA PACERS – WASHINGTON WIZARDS 112:104
- Indiana Pacers poradziła sobie z brakiem Tyrese’a Haliburtona (kontuzja) i pokonała miernych w tym sezonie Washington Wizards. Dla Pacers to ósma wygrana w ostatnich dziewięciu spotkaniach, z kolei dla Wiz szósta porażka z rzędu. W przerwie prowadzili 55:54, ale Pacers na drugą połowę wyszli runem 10:0 i od tego momentu gospodarze prowadzili grę, nie oddając już rywalowi inicjatywy.
- Po stronie Wizards 28 punktów (11/21 z gry), cztery zbiórki, siedem asyst i trzy przechwyty Jordana Poole’a oraz 11 oczek (4/15 z gry), 11 zbiórek, pięć asyst i dwa przechwyty Kyle’a Kuzmy. Z kolei dla Pacers 18 punktów (7/15 z gry), 13 zbiórek, trzy asysty i dwa bloki Mylesa Turnera oraz 16 oczek (5/11 z gry), dziewięć zbiórek i sześć asyst Bruce’a Browna. Z ławki 16 oczek (4/13 z gry, 8/8 za jeden) Benedicta Mathurina.
ATLANTA HAWKS – PHILADELPHIA 76ERS 139:132 OT
- Zdecydowanie najciekawszy mecz spośród wszystkich rozgrywanych poprzedniej nocy. W składzie Philadelphii 76ers zabrakło Joela Embiida, który cały czas nie uporał się z opuchlizną w kolanie. Nie wiadomo, kiedy lider Sixers będzie gotowy do gry. Jego absencja stworzyła jednak dla Atlanty Hawks możliwość ugryzienia mocnego rywala na własnym parkiecie. Mecz ostatecznie przeciągnął się aż do dogrywki.
- Przy stanie 125:124 dla Sixers, Hawks na 15 sekund przed końcem czwartej kwarty poprosili o przerwę. Trae Young zaatakował kosz i był faulowany. Trafił jednak tylko jedną próbę z dwóch, więc udało mu się doprowadzić do remisu. Tyrese Maxey miał szansę wygrać dla Sixers mecz, ale spudłował i zespoły rozpoczęły dogrywkę. Tam Jalen Johnson najpierw rzucił dwa wolne na remis, a potem – na 39 sekund przed końcem trafił trójkę, która dała jego drużynie prowadzenie, jakiego Hawks już nie oddali.
- Po stronie Sixers nieobecność Embiida próbowali nadrobić Tobias Harris z dorobkiem 32 punktów (12/24 z gry, 7/7 za jeden), 10 zbiórek i czterech asyst oraz Tyrese Maxey z 35 oczkami (12/29 z gry, 4/11 za trzy), ośmioma zbiórkami, dziewięcioma asystami i czterema przechwytami. Po stronie Hawks 28 punktów (7/22 z gry, 12/14 za jeden), 11 asyst Trae Younga oraz 25 oczek (8/13 z gry, 3/4 za trzy), 16 zbiórek, siedem asyst, dwa bloki Jalena Johnsona. 25 oczek (8/18 z gry, 5/7 za trzy), pięć zbiórek i pięć asyst Dejounte Murraya.
MIAMI HEAT – OKLAHOMA CITY THUNDER 120:128
- Dwie duże serie punktowe w drugiej połowie spotkania pozwoliły Oklahomie City Thunder pokonać na wyjeździe Miami Heat. OKC nie spuszczają z tonu i cały czas utrzymują się w czołówce Zachodniej Konferencji. Zaraz na starcie trzeciej kwarty zrobili serię 13:0, a pod koniec trzeciej i na początku czwartej 17:0. Miami Heat w ostatnich minutach nie byli w stanie zredukować straty do tego stopnia, by nawiązać walkę.
- To dopiero drugie zwycięstwo Thunder przeciwko Heat w ostatnich 10 meczach pomiędzy zespołami. W samej końcówce run 10:0 Heat przybliżył ich na 6 punktów, gdy na zegarze została minuta, lecz to wszystko, na co podopiecznych Erika Spoelstry było tej nocy stać. Po pierwszej połowie prowadzili 69:65. Poza grą cały czas jest Jimmy Butler (stopa). Poza składem byli także Caleb Martin (kostka) oraz Kyle Lowry (ręka).
- Najlepiej punktującym zawodnikiem OKC był Shai Gilgeous-Alexander z dorobkiem 28 punktów (11/17 z gry, 2/5 za trzy) i ośmiu asyst. Kolejne 23 oczka (10/15 z gry), dziewięć zbiórek, dwie asysty i trzy bloki Cheta Holmgrena. 19 oczek (8/15 z gry) i 12 asyst Jalena Williamsa. Dla Heat 25 punktów (9/16 z gry), 11 zbiórek, sześć asyst i dwa bloki Bama Adebayo oraz 21 oczek (6/9 z gry, 3/5 za trzy) Jaime Jaqueza Jr’a.
CHICAGO BULLS – HOUSTON ROCKETS 124:119 OT
- Kolejny mecz tej nocy, w którym do wyłonienia zwycięzcy konieczna była dogrywka. Ostatecznie Chicago Bulls odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu, a bohaterem zespołu był Zach LaVine, który cały czas znajduje się na liście transferowej swojego zespołu. Razem z Nikolą Vuceviciem wrócili do pierwszej piątki po tym, jak w ostatnich meczach wychodzili z ławki, by złapać rytm po przebytych kontuzjach.
- W czwartej kwarcie Bulls prowadzili różnicą 16 punktów i de facto na własne życzenie pozwolili Houston Rockets do tego meczu wrócić. Alperen Sengun na 12 sekund przed końcem czwartej kwarty doprowadził do remisu (112:112), z którym ekipy rozpoczęły dogrywkę. W niej Rockets wyszli na prowadzenie 119:114, ale LaVine trafił 6 punktów z rzędu. Po trójce Coby’ego White’a na minutę przed końcem Bulls prowadzili 123:119. Na to już goście nie odpowiedzieli.
- Sengun skończył mecz z dorobkiem 25 punktów (11/19 z gry), dziewięciu zbiórek, pięciu asyst i dwóch przechwytów. Kolejne 20 oczek (7/19 z gry, 3/14 za trzy), 10 asyst i sześć zbiórek Freda VanVleeta. Z kolei dla Bulls 30 punktów (9/17 z gry, 6/11 za trzy), osiem asyst i cztery zbiórki Coby’ego White’a oraz 25 oczek (8/15 z gry, 4/8 za trzy), 13 zbiórek, 7 asyst i trzy przechwyty Zacha LaVine’a.
GOLDEN STATE WARRIORS – NEW ORLEANS PELICANS 105:141
- Kolejny blamaż na koncie Golden State Warriors, którzy zostali całkowicie zdominowali przez rywala z konferencji. Gospodarze zostali wybuczeni przez własnych fanów. Steve Kerr stwierdził po wszystkim, że jego liderzy stracili pewność siebie. Tymczasem New Orleans Pelicans wygrali szósty z ostatnich siedmiu meczów. Goście bardzo wcześnie zbudowali wysokie prowadzenie i dokładali do niego kolejne punkty. Kibice GSW byli tak zażenowani, że w czwartej kwarcie zaczęli opuszczać halę.
- Z ławki 21 punktów (8/18 z gry, 4/8 za trzy) Mosesa Moody’ego. 19 oczek (9/11 z gry), pięć zbiórek autorstwa Trayce’a Jacksona-Davisa. Tylko 4/13 z gry i 15 punktów Stephena Curry’ego oraz 5/10 z gry i 13 oczek Klaya Thompsona. Dla Pels 21 punktów (9/13 z gry, 2/3 za trzy), dziewięć zbiórek i dwa przechwyty Jonasa Valanciunasa oraz 19 oczek (8/12 z gry), pięć zbiórek, siedem asyst Ziona Williamsona.
UTAH JAZZ – DENVER NUGGETS 124:111
- Rozpędzenia Utah Jazz mają na swoim koncie kolejną ofiarę. Tym razem zatrzymać ich nie potrafili mistrzowie NBA. Mecz miał wyjątkowo jednostronny przebieg, jak na klasę rywala, z jakim się podopiecznym Willa Hardy’ego przyszło mierzyć. Gospodarze wygrali pierwszą kwartę 35:24 i wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do końca meczu. Na pewnym etapie urosło ono do 25 punktów.
- Nikola Jokić robił co mógł, ale ostatecznie nie pomógł. Zanotował 27 punktów (8/9 z gry, 10/12 za jeden), 11 zbiórek i sześć asyst. Kolejne 17 oczek (6/15 z gry), sześć asyst i dwa bloki Jamala Murraya. Dla Jazz natomiast 26 punktów (6/13 z gry, 12/12 za jeden), 12 zbiórek i dwie asysty Lauriego Markkanena oraz 27 oczek (12/19 z gry, 3/8 za trzy), dziewięć asyst Jordana Clarksona.
LOS ANGELES CLIPPERS – TORONTO RAPTORS 126:120
- Zaraz po tym, jak Kawhi Leonard zgodził się podpisać z Los Angeles Clippers 3-letnie przedłużenie kontraktu, poprowadził swój zespół do zwycięstwa. Dla Toronto Raptors to druga porażka z rzędu w Los Angeles. Poprzedniej nocy po dramatycznej końcówce musieli uznać wyższość Los Angeles Lakers. W rotacji Raps zabrakło lidera – Pascala Siakama. Ten bowiem zgłosił sztabowi skurcze pleców.
- W końcówce trzeciej kwarty Clippers przegrywali 89:92, ale run 22:9 pozwolił im przejąć inicjatywę. Raptors wrócili w końcówce po serii 10:2, ale na 36 sekund przed końcem Paul George trafił trójkę, która ostatecznie zabezpieczyła zwycięstwo jego drużyny. Clippers od 1 grudnia mają bilans 15-3. Nikt w tym okresie nie poradził sobie lepiej.
- Po stronie Raptors 25 punktów (7/16 z gry, 9/9 za jeden), cztery zbiórki i sześć asyst Immanuela Quickleya i 24 oczka (10/16 z gry, 4/6 za trzy), pięć zbiórek, cztery asysty R.J.-a Barretta. Natomiast dla Clippers 29 punktów (12/22 z gry, 5/9 za trzy), siedem zbiórek, sześć asyst, dwa przechwyty PG13 oraz kolejnych 29 oczek (10/18 z gry, 2/4 za trzy), trzy zbiórki, siedem asyst i trzy bloki Kawhiego Leonarda.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET