Mimo zdobycia zaledwie 7 punktów w pierwszej kwarcie, Heat pozbierali grę do kupy i pokonali na wyjeździe Bulls 100:93. To oznacza, że wyszli ponad 50% zwycięstw. Z kolei Wolves gościli u siebie Suns i dzięki dobrej postawie Karla-Anthony’ego Townsa, odnieśli dwunastą wygraną w sezonie. Duże problemy ze zdobywaniem punktów mieli poprzedniej nocy Grizzlies. Na własnym parkiecie nie sprostali Nets.
MIAMI HEAT – CHICAGO BULLS 100:93
– To były dwa różne zespoły, mowa o Miami Heat z pierwszej i drugiej kwarty tego meczu. Podczas dwunastu minut otwierających rywalizację, podopieczni Erika Spoelstry zdobyli tylko 7 punktów, ale już w drugiej odsłonie dołożyli do swojego dorobku aż… 38! Dzięki temu pierwszą połowę spotkania z Chicago Bulls kończyli prowadząc 3 oczkami.
– To trzecia wygrana z rzędu ekipy z Florydy. Czterech graczy z ławki Heat zrobiło lepszy wynik punktowy niż starterzy Bulls. Najlepiej punktującym graczem był Goran Dragić kończąc z 24 oczkami (7/11 FG, 4/7 3PT). Z ławki 19 punktów (5/8 3PT) zapewnił Wayne Ellington. Po stronie gospodarzy wyróżniał się Jerian Grant z dorobkiem 24 oczek (8/16 FG, 3/4 3PT).
– W pierwszej kwarcie Heat trafili 2/19 z gry. W trzeciej kwarcie goście znów zaczęli źle, dlatego kilku graczy pierwszej piątki oglądało mecz z perspektywy ławki rezerwowych. Przewaga nigdy dla Heat nie urosła do bezpiecznych rozmiarów, ale w czwartej kwarcie byli w stanie ją kontrolować.
– Heat na kolejny mecz jadą do Cleveland. Bulls postarają się przerwać serię pięciu porażek z rzędu w spotkaniu z Phoenix Suns.
[ot-video][/ot-video]
PHOENIX SUNS – MINNESOTA TIMBERWOLVES 108:119
– Goście z Phoenix grali w tym meczu bez swojego najlepszego strzelca – Devina Bookera. Minnesota Timberwolves miała więc ułatwione zadanie. Do zwycięstwa gospodarzy poprowadził silny skrzydłowy – Karl-Anthony Towns notując na swoje konto 32 punkty (12/26 FG, 2/6 3PT), 12 zbiórek, 2 asysty i blok.
– Kluczowa dla przewagi T-Wolves i w konsekwencji losów meczu okazała się trzecia kwarta, którą ekipa Toma Thibodeau wygrała 30:22. Ale warto pochwalić pierwszoroczniaka Phoenix Suns – Mike’a Jamesa. Pod nieobecność Bookera, wziął na siebie dużą część obowiązków i dostarczył rekordowe w swojej karierze 26 oczek (10/20 FG, 3/5 3PT), 5 zbiórek, 7 asyst.
– Wolves pokonali Suns 66:50 w pomalowanym i mieli aż 32 punkty z drugiej szansy do 12 rywala. 25 oczek z 19 rzutów Jimmy’ego Butlera i 21 punktów (4/6 3PT) Andrew Wigginsa. Poza grą dla Wolves z powodu drobnych urazów byli Jeff Teague i Nemanja Bjelica. W kolejnym meczu zagrają z Wizards. Suns jadą do Chicago.
[ot-video][/ot-video]
BROOKLYN NETS – MEMPHIS GRIZZLIES 98:88
– Złe czasy w Memphis. To już ósma porażka z rzędu drużyny Davida Fizdale’a. Trener w czwartej kwarcie posadził Marca Gasola na ławkę. Hiszpan po meczu nie potrafił wyjaśnić decyzji szkoleniowca i był nią wyraźnie sfrustrowany. Fizdale tłumaczył ją dobrą grą graczy z ławki rezerwowych.
– W połowie meczu był remis 47:47. Brooklyn Nets drugą połowę otworzyli runem 22:6. Grizzlies na późniejszym etapie udało się sprowadzić różnicę do 5 punktów, ale na tym się skończyło. Goście podnieśli tempo gry, co drużynie z Memphsi nie pasowało. 24 punkty (7/12 FG, 4/6 3PT), 6 zbiórek, 2 asysty i 2 przechwyty zanotował dla zwycięzców DeMarre Carroll.
– Po 18 oczek zdobyli wspomniany Gasol i z ławki Tyreke Evans. Grizzlies cały czas pozostają bez Mike’a Conleya, który leczy kontuzjowane ścięgno Achillesa. Natomiast w drugiej połowie kostkę skręcił Rondae Hollis-Jefferson. Nets jadą do Houston, natomiast Grizzlies do San Antonio.
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET