Za nami noc wypełniona spotkaniami wchodzącymi w skład fazy grupowej tegorocznego NBA Cup. 60 punktów rzucił De’Aaron Fox, jednak jego Sacramento Kings przegrali z Minnesota Timberwolves. Kolejne wybitne spotkanie w tym sezonie za sobą ma Anthony Davis, który w meczu z San Antonio Spurs rzucił 40 punktów. Serię zwycięstw do 14 na starcie sezonu przedłużyli Cleveland Cavaliers, a duet Mitchell-Garland zanotował 66 punktów. Sprawdź, co wydarzyło się w pozostałych spotkaniach.
Indiana Pacers – Miami Heat 111:124
- Podopieczni Erika Spoelstry zmazali plamę po ostatniej porażce z Detroit Pistons (po dogrywce), wygrywając z zespołem z Indianapolis 13-punktami. Kluczowym momentem spotkania była fantastyczna postawa Kevina Love’a. Weteran ligowych parkietów zdobył 13 punktów z rzędu w pierwszych minutach trzeciej kwarty, dzięki czemu Miami Heat wypracowali przewagę, która na 4:45 sekundy przed końcem przedostatniej odsłony wynosiła 22 punkty (89:67). To pozwoliło kontrolować wynik do końca spotkania.
- Najlepszy mecz w sezonie rozegrał Bam Adebayo. Środkowy Heat zdobył 30 punktów, 11 zbiórek, 7 asyst i 5 przechwytów. 27-latek trafił 10 z 17 rzutów z gry (59%) i 8 z 9 wolnych (89%). 20 punktów i 5 asyst dołożył Tyler Herro. 15 oczek w zaledwie 12 minut zaliczył Kevin Love. 36-latek trafił 6 z 8 rzutów (75%), w tym 3 z 4 trójek (75%). To był dopiero trzeci mecz Love’a w tym sezonie, w pozostałych dwóch zdobył tylko 9 punktów.
- 14 punktów zanotował Haywood Highsmith, a po 10 oczek dodali Terry Rozier i Jaime Jacquez (5 asyst). 11 punktów i 6 zbiórek z ławki uzyskał Nikola Jovic. Heat bardzo dobrze spsiali się na linii rzutów wolnych, trafiając 19 z 23 prób (83%). Było to piąte zwycięstwo klubu z Florydy w tym sezonie. Heat znajdują się na szóstym miejscu w Konferencji Wschodniej.
- W Indiana Pacers najlepiej zagrał Obi Toppin, zdobywca 21 punktów (8/10 z gry, 80%). 18 punktów i 8 asyst dołożył Tyrese Haliburton. Po 14 punktów zanotowali Pascal Siakam (5 zbiórek) i TJ McConnell (3 zbiórki i 4 asysty). 11 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty, ale też 7 strat dołożył Jarace Walker. To była druga porażka Pacers z rzędu.
Autor: Mateusz Malinowski
Orlando Magic – Philadelphia 76ers 98:86
- Koszykarze z Florydy kontynuują serię zwycięstw, wygrywając po raz piąty z rzędu. Do triumfu nad Sixers poprowadził Franz Wagner, autor 31 punktów, 11 zbiórek i 6 asyst. 23-latek trafił 10 z 23 rzutów z gry (44%). 19 punktów i 7 zbiórek dołożył Jalen Suggs. Bardzo dobre spotkanie rozgrali rezerwowi Jonathan Isaac (11 punktów i 9 zbiórek) oraz Moritz Wagner (14 punktów i 4 zbiórki). Magic zajmują trzecie miejsce na Wschodzie.
- W zespole z Filadelfii po raz kolejny świetnie zaprezentował się Jared McCain, który zdobył 29 punktów i 4 asysty. 20-latek trafił 10 z 17 rzutów z gry (59%), w tym 5/10 za trzy. Rozgrywający Sixers w jedenastu dotychczasowych spotkaniach jeszcze nie spudłował ani jednego rzutu wolnego (23/23).
- Do gry powrócił Joel Embiid (20 punktów, 8 zbiórek) i Paul George (13 punktów, 4 zbiórki, 5 asyst i 4 przechwyty). Poza grą pozostaje dalej Tyrese Maxey. Zespół z Pensylwanii przegrał po raz trzeci z rzędu i z bilansem 2-10 plasuje się na przedostatnim miejscu w Konferencji Wschodniej.
Autor: Mateusz Malinowski
Toronto Raptors – Detroit Pistons 95:99
- Po zakończeniu zeszłorocznego NBA Cup bez zwycięstwa, w tegorocznej edycji Pistons pozostają niepokonani. Po wtorkowej wygranej po dogrywce z Miami Heat, tej nocy drużyna z Motor City okazała się lepsza od posiadających najgorszy bilans w całej NBA Raptors.
- W nierównym, pełnym punktowych serii spotkaniu w wykonaniu obu drużyn lepiej odnaleźli się goście. Toronto potrafiło prowadzić w trzeciej kwarcie siedmioma punktami, jednak ekipa z Detroit szybko wróciła do gry i odwróciła losy rywalizacji w czwartej odsłonie, którą wygrała 26-17. W ostatnich 21 sekundach meczu Gradey Dick miał dwie okazje zza łuku, aby dać swojej drużynie bezpośredni kontakt punktowy.
- 20 punktów dla zwycięzców rzucił Malik Beasley, a 15 „oczek”, 10 asyst oraz sześć zbiórek zapisał na swoim koncie Cade Cunningham. Liderem wciąż pozbawionych Scottiego Barnesa Raptors okazał się Jakob Poeltl, który do 25 punktów dodał 18 zbiórek. 22 punkty uzbierał RJ Barrett, a 16 na skuteczności 1-10 z dystansu wspomniany już Gradey Dick.
Atlanta Hawks – Washington Wizards 129:117
- Hawks podnieśli się dziś po nieudanej premierowej kwarcie, gdzie przegrywali nawet 14 punktami. Drużyna z Atlanty przejęła inicjatywę już w drugiej odsłonie, gdy dzięki serii 17-2 wyszła na pierwsze w meczu prowadzenie. W kolejnych minutach Jastrzębie powiększyły przewagę do 28 punktów, a przebudzenie rezerwowych Wizards w końcówce spotkania wystarczyło jedynie na zmniejszenie rozmiarów porażki.
- Co ciekawe, jedyne dwa zwycięstwa Czarodziei z tego sezonu pochodząc z pierwszego tygodnia rozgrywek, gdy dwukrotnie udało im się pokonać drużynę ze stanu Georgia. Wizards do drugiego zwycięstwa w tegorocznym NBA Cup poprowadził Dyson Daniels, który 25 punktów uzbierał na skuteczności 10-14 z gry. 22 „oczka” dodał DeAndre Hunter, a 18 Trae Young.
- Po stronie Wizards 24 punkty uzbierał na koncie Kyle Kuzma, a 22 zainkasował Jordan Poole. Jedno z najlepszych spotkań w dotychczasowej karierze w NBA zaliczył Alexandre Sarr, który zakończył mecz z 20 punktami i siedmioma zbiórkami na koncie i wygrał bezpośrednią rywalizację z pierwszym pickiem tegorocznego draftu Zaccharie Risacherem.
Cleveland Cavaliers – Chicago Bulls 144:126
- Obrona Chicago Bulls w ogóle się w tym meczu nie zameldowała, więc Cleveland Cavaliers mieli relatywnie łatwe zadanie i w efekcie zanotowali 14 zwycięstwo w sezonie. Po trzech tygodniach od rozpoczęcia rywalizacji, ekipa Kenny’ego Atkinsona pozostaje niepokonana i już na wczesnym etapie tego sezonu buduje swoje argumenty w kontekście walki o mistrzostwo. To jeden z najlepszych startów w historii NBA.
- Cavaliers są szóstą drużyną w historii, która rozpoczęła sezon z bilansem 14-0 i pierwszą od czasów Golden State Warriors, którzy rozpoczęli sezon 2015/16 z wynikiem 24-0. Bulls byli wciąż w grze, zmniejszając stratę do czterech punktów po wsadzie Ayo Dosunmu na 2:55 przed końcem. Jednak Caris LeVert i Donovan Mitchell trafili kluczowe rzuty i Cavs zdominowali końcówkę pokonując Bulls 21:7.
- Cavaliers grali bez swojego podstawowego skrzydłowego Evana Mobleya, który w ostatnich dniach zmagał się z chorobą. 37 punktów (12/23 z gry, 7/13 za trzy), siedem zbiórek i cztery asysty Mitchella. Kolejnych 29 oczek (9/18 z gry), dziewięć asyst Dariusa Garlanda. Dla Bulls natomiast 29 punktów (8/15 z gry, 6/11 za trzy), trzy asysty i dwa przechwyty Coby’ego White’a i 25 oczek, osiem zbiórek Nikoli Vucevicia.
Autor: Michał Kajzerek
New York Knicks – Brooklyn Nets 124:122
- Derby Nowego Jorku dostarczyły kibicom sporo wrażeń. Ekipa Toma Thibodeau zamieniła łatwe zwycięstwo w nerwową końcówkę, którą uratował dla gospodarzy Jalen Brunson. Lider Knicks spudłował próbę na zwycięstwo w ostatnim meczu przeciwko Chicago Bulls, ale poprzedniej nocy dostał kolejną szansę i tej już nie zmarnował. Na 6,2 sekundy przed końcem zapewnił swojej drużynie prowadzenie trafieniem z dystansu.
- W ostatnim posiadaniu do remisu i dogrywki próbował doprowadzić Dennis Schroder, ale rozgrywający Nets został zatrzymany przez Mikala Bridgesa, któremu udało się zablokować jego rzut. Grając bez podstawowego centra Karla–Anthony’ego Townsa, który odpoczywał z powodu stłuczenia lewego kolana, Knicks prowadzili 98:77 na 30 sekund przed końcem trzeciej kwarty. Czwartą przegrali 24:40.
- Gdyby nie Jalen Brunson, z pewnością byłaby to bardzo bolesna turniejowa porażka Knicks. Rozgrywający zanotował 37 punktów (12/20 z gry, 10/12 z linii wolnych), trzy zbiórki i siedem asyst. Kolejnych 25 oczek, osiem zbiórek O.G.-ego Anunoby’ego. Dla Nets 43 punkty (16/22 z gry, 7/10 za trzy), trzy asysty Cama Thomasa oraz 17 oczek, pięć zbiórek, trzy asysty i dwa przechwyty Camerona Johnsona.
Autor: Michał Kajzerek
San Antonio Spurs – Los Angeles Lakers 115:120
- Wciąż pozbawieni Jeremiego Sochana Spurs długo bronili się dziś przed trzecią domową porażką w trwającym sezonie. Przy stanie 115-116 Chris Paul ukarany został faule w ofensywie po tym, jak próbował przebić się przez zasłonę Anthony’ego Davisa. Stratę w kolejnym posiadaniu wykorzystał LeBron James, który wjazdem pod obręcz na 25 sekund przed syreną wysforował swoją drużynę na prowadzenie 118-115. Spurs mieli piłkę po swojej stronie, aby doprowadzić do dogrywki, jednak próba zza łuku Stephona Castle’a zakończyła się niepowodzeniem.
- Po raz pierwszy w karierze LeBron James zanotował triple-double czwartym kolejnym spotkaniu, tej nocy inkasując 15 punktów, 16 zbiórek oraz 12 asyst. Siódmy mecz z co najmniej 30 punktami w sezonie zanotował Anthony Davis, który zapisał na swoim koncie 40 „oczek” i 12 zbiórek. 19 punktów dodał Austin Reaves. W szeregach SAS 28 punktów, 14 zbiórek pięć asyst zgromadził przy swoim nazwisku Victor Wembanyama, a 22 punkty rzucił Stephon Castle.
Houston Rockets – Los Angeles Clippers 125:104
- Coraz bardziej rozpędzeni w kierunku play-off stali się Houston Rockets, którzy wygrali czwarte spotkanie z rzędu, a jednocześnie szóste w ostatnich siedmiu spotkaniach. Los Angeles Clippers nie przysporzyli im większych problemów, sami znajdując ich zdecydowanie więcej u siebie.
- Kolejny już raz swoją siłę pokazała szeroka rotacja drużyny z Teksasu, w której każdy może błyszczeć. Tym razem był to Jabari Smith Jr., który nie miał udanego początku sezonu i był jednym z bardziej krytykowanych zawodników Rockets. Skrzydłowy trafił w tym spotkaniu 11 z 17 rzutów z gry, w tym 5 z 8 trójek, co złożyło się na 28 punktów. Dołożył też 11 zbiórek.
- Pięciu kolejnych zawodników skończyło spotkanie z dwucyfrową liczbą punktów i nie było w tej grupie najlepszego jak dotąd strzelca zespołu – Jalena Greena, który zdobył ich tylko 8. Ale to nie problem przy tak szerokim składzie. Alperen Sengun zanotował triple-double złożone z 16 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst.
- 18 punktów i 10 asyst miał Fred VanVleet, po 17 oczek dołożyli Tari Eason i Dillon Brooks, a 12 z ławki aktywny jak zawsze Amen Thompson.
- Clippers przegrali drugi raz z rzędu z Rockets i nie mają za wiele powodów do radości. Świetni na starcie sezonu Ivica Zubac i Norman Powell w obu meczach wpadli w dołek. Chorwacki środkowy ostatniej nocy zdobył tylko 6 punktów, trafiając 2 z 7 rzutów z gry, a dotychczas najlepszy strzelec umieścił w koszu tylko 3 z 11 rzutów i skończył spotkanie z 8 punktami.
- Na pocieszenie James Harden trafiając 3 trójki dogonił Raya Allena na liście wszech czasów w liczbie trafionych rzutów za trzy punkty. Przed nim tylko Stephen Curry, ale tego wyścigu raczej nie uda mu się wygrać.
Autor: Piotr Zarychta
New Orleans Pelicans – Denver Nuggets 101:94
- Przed jutrzejszym spotkaniem z Lakers drużyna z Nowego Orleanu w pierwszym meczu back-to-back z drużynami z czołówki Zachodu pokonała pozbawionych Nikoli Jokicia Denver Nuggets. Pelicans, którzy przerwali serię sześciu porażek z rzędu, przez większość spotkania pozostawali na blisko 10-punktowym prowadzeniu, które udało im się zbudować za sprawą podwajania Jamala Murray’a i kiepskiej skuteczności przeciwników zza łuku. Po trafieniu Brandona Boston Jr-a na cztery minuty przed syreną Pels wyszli na dziewięciopunktowe prowadzenie, które zapewniło im komfort w samej końcówce meczu.
- Spotkanie z 29 punktami, dziewięcioma asystami i siedmioma zbiórkami zakończył Brandon Ingram. 19 „oczek” dodał wspomniany już Boston Jr, a 17 Trey Murphy III. Po stronie Nuggets 24 punkty rzucił Michael Porter Jr, 18 zanotował Peyton Watson, a 16 wraz z ośmioma asystami Jamal Murray.
Oklahoma City Thunder – Phoenix Suns 99:83
- Spotkanie zapowiadane na wydarzenie nocy zakończyło się jednostronnym pojedynkiem. Po stronie Suns z gry wycofani zostali bowiem Kevin Durant, Bradley Beal oraz Grayson Allen, który brak okazał się tragiczny w skutkach. Już po 10 minutach meczu Thunder prowadzili 29-12, wraz z biegiem rywalizacji sukcesywnie powiększając przewagę. W ten sposób drużyna z Oklahoma City potrafiła wyjść nawet na 25-punktowe prowadzenie.
- 28 punktów dla OKC, którzy w obliczu kontuzji ponownie rozpoczęli spotkanie niską piątką, rzucił najwyższy w podstawowym zestawieniu drużyny Shai Gilgeous-Alexander. 15 punktów dodał Luguentz Dort, a 14 Jalen Williams. Po stronie Suns 15 „oczek” padło łupem Josha Okogie, a 12 punktów na skuteczności 2-10 z gry zanotował Devin Booker.
Golden State Warriors – Memphis Grizzlies 123:118
- Po fizycznym spotkaniu Warriors odnieśli 10. zwycięstwo w trwającym sezonie NBA. Drużyna Wojowników przez większość meczu kontrolowała wynik, od początku drugiej kwarty budując dochodzące do 24 punktów prowadzenie. Mimo tego w końcówce spotkania z boiskiem zdążył pożegnać się Draymond Green, który przeciągu 33 sekund ukarany został dwoma faulami technicznymi.
- 18 punktów dla gospodarzy zdobył Buddy Hield, a po 13 „oczek” zapisali na swoim koncie Green, Stephen Curry i Andrew Wiggins. Pozbawionym Ja Moranta Grizzlies niewiele pomogły 32 punkty Jarena Jacksona Jr-a.
Sacramento Kings – Minnesota Timberwolves 126:130
- Dwie porażki z rzędu przeciwko Portland Trail Blazers mogły zachwiać pewnością siebie Minnesota Timberwolves, ale nic z tego. Jeszcze niedawni finaliści Konferencji Zachodniej wytrzymali napór Sacramento Kings prowadzonych przez niesamowitego De’Aarona Foxa i wywieźli ważne zwycięstwo z trudnego zawsze terenu w stolicy Kalifornii.
- Gdy rozpoczynała się czwarta kwarta i Wolves prowadzili różnicą 16 punktów, a Fox miał ich na swoim koncie 34 nikt nie mógł się spodziewać takiego obrotu sprawy. Kings wygrali ostatnią część meczu 33:17, sam ich rozgrywający jeśli zsumujemy czwartą kwartę i dogrywkę zdobył w te 17 minut gry aż 26 punktów. Pobił rekord klubu, zdobywając 60 punktów, ale i to nie wystarczyło do zwycięstwa.
- Wolves mogli skończyć ten mecz w czwartej kwarcie. Anthony Edwards co prawda próbował wejść pod kosz, ale przy dobrej obronie rywali musiał szukać podania. Znalazł na dobrej pozycji Jadena McDanielsa, ale jego trójka odbiła się tylko od obręczy. W ten sposób dostaliśmy dodatkowe 5 minut gry.
- Dogrywkę od celnego rzutu zaczął Fox. Goście odpowiedzieli jednak czterema udanymi akcjami z rzędu. Kings gonili straty i byli bliscy wygrania. Zabrakło jednak jeszcze jednego kosza rozgrywającego. Pudło Foxa zamieniło się na celny rzut Edwardsa, który dał cztery punkty przewagi na 14 sekund przed końcem. Tego gospodarze nie dali rady już odrobić.
- Pierwszy raz od 2016 roku zawodnik Sacramento Kings zdobył co najmniej 50 punktów. Poprzednio był to DeMarcus Cousins, a dotychczasowy rekord klubu należał do Jacka Twymana, który w 1960 roku gdy zespół nazywał się Cincinnati Royal rzucił 59 punktów. Fox przebił ten wynik o jeden punkt, ale pewnie wolałby go nie pobić, ale wygrać mecz.
- Na usprawiedliwienie gospodarzy można podać kontuzje, które wykluczyły z tego meczu DeMara DeRozana i Malika Monka. Przez to Fox musiał prawie sam ciągnąć wynik, mając większe wsparcie tylko od Domantasa Sabonisa (23 punkty i 12 zbiórek) i Keegana Murraya, który jako trzeci i ostatni gracz przekroczył granicę 10 punktów, zapisując ich 14 na swoim koncie.
- Dla wygranych 36 punktów zdobył Anthony Edwards, 26 dołożył Julius Randle, a każdy gracz pierwszej piątki rzucił ich co najmniej 11. Taki zbilansowany atak ostatecznie okazał sie skuteczniejszy.
Autor: Piotr Zarychta