Kolejną serię spotkań rozpoczęliśmy sobotniego wieczoru. Cleveland Cavaliers ponieśli porażkę z rąk Houston Rockets za sprawą 26 punktów Jalena Greena. W hicie nocy Golden State Warriors z powracającym do gry Stephenem Currym pokonali Los Angeles Lakers. Oklahoma City Thunder wygrali z Memphis Grizzlies i ponownie przesunęli się na pierwszą lokatę na Zachodzie. Czołówkę gonią New Orleans Pelicans, którzy wygrali z Portland Trail Blazers.
Houston Rockets – Cleveland Cavaliers 117:103
- Houston Rockets bardzo dobrze weszli w mecz, wygrywając pierwszą kwartę 34-29. Od początku świetnie dysponowany był Jalen Green, który już w pierwszej kwarcie zdobył 14 punktów. W drugiej kwarcie Rockets spisywali się w ofensywie jeszcze lepiej i szybko powiększyli przewagę, uzyskując dwucyfrowe prowadzenie. W pierwszej połowie gospodarze zdobyli aż 70 punktów i schodzili do szatni prowadząc 70-54.
- W drugiej połowie Cleveland Cavaliers nie potrafili odrobić strat. Gospodarze mieli sytuacje pod kontrolą i cały czas prowadzili kilkunastoma punktami, odnosząc zaskakujące zwycięstwo. Dla zespołu z Teksasu to piąta wygrana z rzędu
- Rockets imponowali w ofensywie. Podopieczni Ime Udoki trafili 15 trójek i zdobyli 56 punktów z pomalowanego (10 więcej niż Cavs). Rockets wymusili również 15 strat po stronie przyjezdnych z Cleveland.
- Jalen Green zakończył mecz z 26 punktami i 11 zbiórkami. Jabari Smith Jr miał 20 punktów i 7 zbiórek, a Fred VanVleet dodał 13 punktów i 16 asyst. Dla Cavaliers 21 punktów i 7 asyst zanotował Caris LeVert.
Autor: Janusz Nowakowski
Indiana Pacers – Brooklyn Nets 121:100
- Po wyrównanej pierwszej połowie Pacers zdominowali dziś trzecią i czwartą kwartę. Dziewięć minut po powrocie do gry po przerwie drużyna z Indianapolis wyszła na 13-punktowe prowadzenie, a w kolejnej, decydującej, odsłonie potrafiła zdobyć nawet 27 „oczek” zaliczki.
- Mimo zaledwie sześciu rzuconych trójek w meczu Pacers sięgnęli po zwycięstwo za sprawą 40 punktów zdobytych więcej z pomalowanego (82-42). 28 „oczek” i 11 zbiórek dla zwycięzców zdobył Pascal Siakam. 16 punktów zanotował Aaron Nesmith, a 14 Tyrese Haliburton (6-18 z gry). 22 punkty na koncie Nets zapisał Cam Thomas.
Philadelphia 76ers – Charlotte Hornets 109:98
- 76ers musieli mocno się postarać, aby pokonać tej nocy Hornets. – Złapaliśmy kontakt na trzy i pół minuty przed końcem meczu. Mieliśmy kilka nieudanych chwil, w których byliśmy trochę zdezorganizowani, ale wróciliśmy do gry i powiedziałbym, że graliśmy dobrze przez około 43 minuty – przyznał po ostatnim gwizdku trener Steve Clifford. Szerszenie zdołały odrobić 12-punktową stratę z drugiej kwarty, aby na trzy minuty przed końcem złapać z przeciwnikami kontakt. Wówczas Sixers odpowiedzieli serią 10-0, którą dwoma kolejnymi trafieniami zapoczątkował były zawodnik ekipy z Charlotte Kelly Oubre Jr.
- Od trzeciej kwarty Szerszenie radzić musiał sobie bez Brandona Millera, który wyrzucony z boiska został za sprawą uderzenia łokciem Tyrese Maxey’a, za które ukarany został przewinieniem typu flagrant 2. Nawet mocne krwawienie z nosa nie powstrzymało Maxey’a od zdobycia 30 punktów. 22 „oczka” dodał Kelly Oubre Jr, a 14 wchodzący z ławki Buddy Hield.
- Po stronie Hornets 21 punktów, osiem zbiórek, sześć asyst i cztery przechwyty zanotował Tre Mann.
Elbow to the face? No problem for Tyrese Maxey.
— NBC Sports Philadelphia (@NBCSPhilly) March 17, 2024
Brandon Miller was ejected for a flagrant 2 on the play in the 3rd quarter of the Sixers matchup with the Hornets on Saturday night. pic.twitter.com/aahYcYwdVe
New Orleans Pelicans – Portland Trail Blazers 126:107
- Szóste zwycięstwo w ostatnich siedmiu meczach mocno kończących sezon Pelicans. Drużyny prowadziły dziś wyrównaną rywalizację przez 32 minuty, co czym za sprawą serii 13-2 gospodarze po raz pierwszy w meczu wyszli na dwucyfrowe prowadzenie. W czwartej odsłonie straty Trail Blazers przekraczały już 15 „oczek”, a drużyna z Portland ostatnią ćwiartkę w meczu przegrała 15-24.
- Pels po raz kolejny zaskoczyli zbilansowaniem swojej pierwszej piątki. Czterech zawodników przekroczyło próg 20 punktów, dzięki czemu gospodarze tracą już zaledwie jedno zwycięstwo do zajmujących czwartą lokatę na Zachodzie Clippers. 30 „oczek” raz z ośmioma asystami zanotował CJ McCollum, 26 punktów i 10 zbiórek zdobył Zion Williamson, 22 punkty dodał Brandon Ingram, a 20 Trey Murphy.
- W szeregach Trail Blazers w formie pozostaje Dalano Banton, który tej nocy rzucił 28 punktów i rozdał sześć asyst. 25 „oczek” i osiem asyst padło łupem Anfernee Simonsa, a 20 punktów zaliczył DeAndre Ayton.
Chicago Bulls – Washington Wizards 127:98
- Dominacja Bulls, którzy po pierwszym posiadaniu w drugiej kwarcie wyszli na 15-punktowe prowadzenie. Udając się na przerwę Byki prowadziły już 22 punktami, a w drugiej połowie niezeszły poniżej 18 „oczek” zaliczki. W całym meczu gospodarze trafiali na imponujących 58% skuteczności z gry pomimo zaledwie ośmiu rzuconych trójek.
- 34 punktami nowy rekord kariery ustanowił Ayo Dosunmu. Trzecioroczniak na przestrzeni 41 minut spędzonych na parkiecie do swojego dorobku dodał dziewięć asyst i trzy zbiórki. 29 „oczek” i 13 zbiórek zanotował Nikola Vucević, a 16 punktów zdobył Alex Caruso. Dla Wizards najwięcej punktów, 16, zdobył Corey Kispert.
Memphis Grizzlies – Oklahoma City Thunder 112:118
- Rywalizacja o pierwszą lokatę na Zachodzie trwa. Dzięki zwycięstwu z Grizzlies Thunder zrównali się bilansem z Denver Nuggets i powrócili na szczyt tabeli konferencji. Za sprawą wygranej 35-24 trzeciej kwarty OKC wchodzili w czwartą odsłonę z 13-punktową przewagą. Seria 13-2 dała jednak Grizzlies kontakt punktowy. Na sześć minut przed końcem goście ponownie wyszli na dwucyfrową przewagę, która sprawiła, że do ostatniej syreny zachowali co najmniej pięciopunktowy bufor bezpieczeństwa.
- Po raz pierwszy od 12 stycznia na parkiecie zobaczyliśmy tej nocy Desmonda Bane’a. W pierwszym spotkaniu po powrocie po kontuzji obrońca przewodził drużynie pod względem zdobytych punktów z 22 „oczkami” na koncie. Dla Thunder 23 punkty, siedem zbiórek i sześć asyst zanotował Jalen Williams, a Chet Holmgren do 22 punktów dodał 11 zbiórek. Shai Gilgeous-Alexander na swoim koncie zapisał 20 punktów na skuteczności 8-16 z gry.
- Dla Thunder to piąte zwycięstwo w ostatnich sześciu meczach.
Los Angeles Lakers – Golden State Warriors 121:128
- Przedsmak turnieju play-in, w którym prawdopodobnie będziemy mieli przyjemność oglądać obie drużyny. Do gry w zespole Warriors powrócił po trzech meczach nieobecności spowodowanych kontuzja kostki Stephen Curry. Zdobywając tej nocy 31 punktów gwiazdor sprawił sobie spóźniony prezent urodzinowy na czwartkowe święto, gdy skończył 36 lat. Wojownicy wyższy bieg włączyli po przerwie, gdy wyszli na najwyższe dotychczas w meczu siedmiopunktowe prowadzenie. Lakers wyczekiwali na błąd przeciwników, o który było dziś trudno u dobrze dysponowanych Warriors. Jeziorowcy nie zdołali zmniejszyć strat to mniej niż pięciu punktów.
- Dzięki wygranej goście wyprzedzili w tabeli LAL mimo dwóch spotkań rozegranych mniej. Do 31 punktów Curry’ego 26 „oczek” dodał wchodzący z ławki Klay Thompson. 23 punkty zanotował Jonathan Kuminga, a 16 Andrew Wiggins. Po stronie Lakers 40 punktów, osiem zbiórek i dziewięć asyst zdobył LeBron James, a do 23 punktów 13 asyst dodał D’Angelo Russell.
- Swój występ w meczu po 12 minutach zakończył Anthony Davis, który został trafiony przez Jonathana Kumingę palcem w oko.
Anthony Davis left the game after being poked in the eye in the 1st quarter.
— ClutchPoints (@ClutchPoints) March 17, 2024
Hope he’s alright 🙏
pic.twitter.com/jtjkLOUAob
Utah Jazz – Minnesota Timberwolves 100:119
- Timberwolves z jednym meczem straty do liderów Zachodu wciąż liczą się w walce o najlepsze możliwe rozstawienie przed play-offami. W meczu z Jazz zwycięstwo zawdzięczali zaledwie dziewięciu popełnionym stratom i 19 rzuconym trójkom przy zaledwie sześciu po stronie gospodarzy. Goście kontrolę nad spotkaniem przejęli pod koniec trzeciej kwarty, wychodząc na dwucyfrowe prowadzenie. Jazz stawili opór w decydującej odsłonie, jednak zabrakło im potencjału kadrowego, by powalczyć o coś więcej w tym meczu.
- W szeregach gospodarzy ponownie nie zobaczyliśmy tej nocy Lauri Markkanena i Jordana Clarksona. Dla drużyny z Salt Lake City 22 punkty i 10 asyst zanotował Collin Sexton, a 18 „oczek” dodał Keyonte George. Wolves do zwycięstwa poprowadził Anthony Edwards – autor 31 punktów, 10 zbiórek i pięciu asyst. 25 „oczek” zdobył powracający do Utah Mike Conley, a 22 punkty i 15 zbiórek padło łupem Naza Reida.
Sacramento Kings – New York Knicks 91:98
- Za sprawą 42 „oczek” Jalen Brunson stał się dopiero czwartym zawodnikiem w historii klubu z Nowego Jorku, który w dwóch kolejnych meczach zanotował co najmniej po 40 punktów. Czwartkowej nocy rozgrywający zanotował 45 punktów przeciwko Trail Blazers, a dzisiejszy występ był dla niego siódmym w tym sezonie, w którym przekroczył barierę 40 „oczek”.
- Po wyrównanej rywalizacji prowadzonej przez trzy kwarty, w czwartej odsłonie to Kings wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Za sprawą serii 16-4 drużyna gości przejęła jednak kontrolę nad końcówką, odnosząc trzecie zwycięstwo z rzędu.
- 15 punktów dla Knicks zdobył Donte DiVincenzo, a 12 „oczek” zanotował Alec Burks. Po stronie Królów 21 punktów i 14 zbiórek zanotował Domantas Sabonis. 20 punktów, siedem zbiórek i dziewięć asyst dodał De’Aaron Fox.