Kolejnym niesamowitym występem popisał się Stephen Curry, ale jego Golden State Warriors przegrali w Bostonie z Celtics. Wcześniej Los Angeles Lakers pokonali Utah Jazz, ale do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. O 10. miejsce na wschodzie w dalszym ciągu walczą Chicago Bulls i Washington Wizards. Obie ekipy wygrały swoje spotkania (kolejno z Cleveland Cavaliers i Detroit Pistons) i mogą poszczycić się identycznym bilansem. Kolejną wpadkę mimo obecności największych gwiazd zaliczają Milwaukee Bucks. Kozły przegrały u siebie z niżej notowanymi Memphis Grizzlies. Na koniec dzisiejszych zmagań Phoenix Suns odnieśli bolesną porażkę z San Antonio Spurs.
LOS ANGELES LAKERS – UTAH JAZZ 127:115 (PO DOGRYWCE)
- Obie ekipy podeszły do tego spotkania w mocno okrojonych zestawieniach. Los Angeles Lakers w dalszym ciągu muszą radzić sobie bez LeBrona Jamesa i Anthony’ego Davisa, choć drugi z wymienionych może powrócić na parkiet już w nadchodzących dniach. W składzie Utah Jazz zabrakło z kolei kontuzjowanego Donovana Mitchella, a także Rudy’ego Goberta, Mike’a Conley’a czy Derricka Favorsa.
- Starcie od samego początku było niezwykle wyrównane. Jazz opierali swoją ofensywę na trafieniach zza łuku, przede wszystkim w wykonaniu Ersana Ilyasovy (5/5 za trzy w pierwszej kwarcie). Lakers sporadycznie odpowiadali „trójkami”, przy czym korzystali także z nieobecności Goberta i przeważali w punktach zdobytych w pomalowanym.
- W dalszych etapach gry świetnie piłką dzielił się Joe Ingles, który zanotował ostatecznie 14 asyst. Ciężar zdobywania punktów na swoje barki wzięli natomiast Bojan Bogdanovic i Jordan Clarkson. Po drugiej stronie szalał Kentavious Caldwell-Pope i to w głównej mierze dzięki jego trafieniom „Jeziorowcy” prowadzili do przerwy 65:62.
- Lakers dobrze zaczęli drugą połowę, wychodząc na największe dotychczas prowadzenie w tym meczu (73:64). Wyższy bieg wrzucił wówczas Andre Drummond, po chwili lepszy moment miał też Kyle Kuzma. W dodatku „Jazzmani” sami utrudniali sobie życie, tracąc często piłkę w łatwy sposób. Kiedy wydawało się, że gospodarze dowiozą bezpieczną przewagę do końcowej syreny, goście zaliczyli serię 18:2 i momentalnie odrobili straty.
- Kluczowe okazały się wówczas ostatnie fragmenty gry. Na 8,7 sekundy przed końcem „trójka” Jordana Clarksona wyprowadziła Jazz na prowadzenie 110:108. Po wznowieniu piłka trafiła w ręce Dennisa Schrodera, który nie ryzykował rzutem za trzy i zakończył akcję indywidualną trafieniem spod kosza. Desperacki rzut Clarksona na równi z syreną nie dał Jazz zwycięstwa. O wszystkim miała zadecydować zatem dogrywka. W dodatkowych pięciu minutach podopieczni Quina Snydera trafili jedynie 2 z 11 rzutów z gry i zostali całkowicie zdemolowani (5:17).
- W szeregach Lakers aż trzech zawodników zdobyło co najmniej 25 oczek. Andre Drummond zapisał ich na swoje konto aż 27, dokładając do tego również 8 zbiórek i 3 asysty. Dennis Schroder zanotował 25 punktów, 8 asyst i 6 zbiórek. Kentavious Caldwell-Pope dorzucił natomiast 25 punktów i 5 zbiórek (5/12 zza łuku). Double-double w postaci 10 oczek i 13 zbiórek skompletował Markieff Morris, Kyle Kuzma dorzucił 13 punktów. Niezwykle aktywny był także wchodzący z ławki rezerwowych Montrezl Harrell (12 pkt).
- Po drugiej stronie pod nieobecność największych gwiazd świetnie spisali się Jordan Clarkson (27 pkt) i Joe Ingles (20 punktów, 14 asyst, 6/12 za trzy). 20 oczek dorzucił szalejący w pierwszej połowie Ersan Ilyasova, 19 dołożył natomiast Bojan Bogdanovic. Bliski double-double był Royce O’Neal (14 punktów, 8 zbiórek). Rezerwowi Utah zdobyli jedynie 15 punktów, choć Lakers również nie brylowali w tym zestawieniu (27 pkt).
CHICAGO BULLS – CLEVELAND CAVALIERS 106:96
- Mecz niezwykle istotny z perspektywy walki o miejsce w turnieju play-in. Szósta z rzędu porażka Bulls oznaczałby, że w przypadku zwycięstwa z Detroit ich pozycję mogą zająć Wizards. W pierwszych minutach gry mecz był wyrównany. W drugiej odsłonie „Byki” były w stanie odskoczyć na 8 punktów, ale obie strony co chwilę wymieniały się prowadzeniem i do przerwy to Cavaliers przeważali skromną różnicą (49:47).
- W trzeciej kwarcie podopieczni Billy’ego Donovana wrzucili wyższy bieg i momentalnie odskoczyli z wynikiem na 16 oczek (75:59). Przewaga ta nie była jednak wystraczająca i w czwartej odsłonie znów zrobiło się gorąco (80:77, później 96:93). W końcówce Bulls zachowali jednak zimną krew i dzięki „trójce” Markkanena, a także trafieniom Vucevicia byli w stanie dowieźć zwycięstwo do ostatniej syreny.
- Po spotkaniu szkoleniowiec „Byków” chwalił Lauriego Markkanena za odpowiednie przystosowanie się do nowej roli. Dla Fina było to bowiem dziesiąte z rzędu spotkanie, które rozpoczął z wysokości ławki rezerwowych. – Robiłem to, co staram się robić codziennie – skwitował po meczu 23-letni skrzydłowy, autor 16 punktów i 6 zbiórek.
- W barwach Bulls najskuteczniejszy był dziś Nikola Vucević, autor 25 punktów, 5 asyst i 7 zbiórek. Patrick Williams dołożył 12 oczek, z kolei pozostali gracze wyjściowej piątki – Garrett Temple, Daniel Theis, Coby White – solidarnie dorzucili po 8 punktów. Dobrze zaprezentował się za to wchodzący z ławki rezerwowych Denzel Valentine (13 pkt)..
- W szeregach Cavs prym wiódł dziś duet obwodowych. Darius Garland zdobył 22 punkty i 12 asyst, trafiając przy tym 9 z 21 rzutów z gry. Collin Sexton również dołożył 22 oczka, ale popełnił aż 5 strat. Double-double popisali się natomiast Kevin Love (14 punktów, 11 zbiórek) i Jarrett Allen (10 punktów, 11 zbiórek). Uzupełnieniem wyjściowej piątki był Isaac Okoro i jego 13 punktów.
- Bulls (23-33) odnoszą tym samym pierwsze zwycięstwo po serii pięciu kolejnych porażek i mogą ponownie myśleć o obronie 10. pozycji dającej udział w fazie play-in. Walka będzie jednak niezwykle wyrównana. Podobnym bilansem do „Byków” mogą pochwalić się Washington Wizards, jedną porażkę więcej mają natomiast Toronto Raptors. Wszystko wskazuje na to, że Cleveland Cavaliers (20-36) tej walce będą się już jedynie przyglądać.
WASHINGTON WIZARDS – DETROIT PISTONS 121:100
- Znajdujący się w wyjątkowej formie Wizards zrównali się bilansem z 10. na wschodzie Chicago Bulls i do końca fazy zasadniczej będą czyhać na wszelakie błędy „Byków”, wykonując przy tym również swoją robotę. Dziś podopieczni Scotta Brooksa pokonali niżej notowanych Detroit Pistons.
- Choć „Czarodzieje” dobrze weszli w to spotkanie i szybko objęli 10-punktowe prowadzenie, to pierwsza kwarta zakończyła się remisem 27:27. W drugiej Wizards zdołali nieco odskoczyć, ale wciąż nie była to bezpieczna przewaga. Po przerwie sprawy w swoje ręce wziął jednak Bradley Beal i to w głównej mierze dzięki jego trafieniom gospodarze odskoczyli na 17 oczek. Czwarta odsłona to już popis bezradności „Tłoków” w obliczu rozpędzonych Wizards.
- Kolejnym świetnym występem popisał się Bradley Beal, autor 37 punktów. Kolejne triple-double, choć tym razem nieco mniej efektowne, dołożył Russell Westbrook (15 punktów, 11 asyst, 14 zbiórek, 7/17 z gry). Świetnie spisali się także wchodzący z ławki Ish Smith (16 pkt) i Robin Lopez (15 pkt). Zawiedli natomiast Rui Hachimura (6 pkt) i Deni Avdija (3 pkt).
- Po stronie Pistons najwięcej punktów zdobyli gracze rezerwowi. Frank Jackson i Isaiah Stewart rzucili po 19 punktów, choć ten drugi dołożył do tego 12 zbiórek. Spośród graczy wyjściowej piątki najlepiej spisali się Josh Jackson (17 pkt) i Jerami Grant (14 pkt).
- Tym samym Wizards w dalszym ciągu utrzymują identyczny bilans co Chicago Bulls (23-33). Walka o 10. lokatę wschodu może zatem okazać się niezwykle pasjonująca. Po piętach obu zespołów depczą już Toronto Raptors (23-34).
BOSTON CELTICS – GOLDEN STATE WARRIORS 119:114
- W składzie Celtics zabrakło dziś Jaylena Browna, a jego miejsce w wyjściowej piątce gospodarzy zajął Semi Ojeleye. W pierwszej kwarcie Warriors konsekwentnie wykorzystali nieobecność jednej z gwiazd Bostonu i po niespełna 10 minutach prowadzili 27:13. Kapitalnie prezentował się wówczas Stephen Curry, który tylko w pierwszej odsłonie zdobył 14 oczek.
- Warriors przez dłuższy czas byli stroną wyraźnie dominującą, a ich przewaga stale oscylowała w granicy 15 punktów. Dopiero chwilę przed przerwą C’s zdołali zniwelować straty po serii 10:0. Podopieczni Brada Stevensa na drugą połowę wyszli już z innym nastawieniem i szybko odzyskali prowadzenie. „Wojownicy” nie dawali jednak za wygraną, więc o rezultacie miały zadecydować ostatnie minuty.
- Końcówka była wprost szalona. Na „trójki” Marcusa Smarta i Kemby Walkera odpowiedział niesamowity tej nocy Stephen Curry, który kilka minut wcześniej wściekle uderzał w parkiet po urazie kostki. Ostatecznie 33-latek kontynuował jednak grę. Na 17,1 sekundy przed końcem Celtics prowadzili jedynie 116:114. Wówczas Warriors zdecydowali się faulować, ale pewny siebie Jayson Tatum trafił oba osobiste (118:114). Po wznowieniu na szalony rzut z niemal połowy boiska zdecydował się Curry, ale tym razem całkowicie chybił. Wynik jednym celnym rzutem z linii ustalił Walker.
- Pomimo porażki kolejnym niesamowitym występem popisał się Stephen Curry. 33-latek zdobył dziś 47 punktów, trafiając 11 z 19 rzutów zza łuku (15/27 z gry). Wspierali go Andrew Wiggins, autor 22 oczek, a także Kent Bazemore, zdobywca 16 punktów. Draymond Green rozdał 10 asyst i dorzucił do tego 5 punktów i zbiórek. Wchodzący z ławki Jordan Poole dołożył natomiast 12 punktów, ale miał problemy ze skutecznością (1/6 za trzy).
- W szeregach Celtics prym wiódł dziś Jayson Tatum, autor 44 punktów i 10 zbiórek. Po zakończonym spotkaniu 23-latek zamienił parę słów ze Stephenem Currym. – Jest jednym z najlepszych. Zyskać szacunek kogoś takiego jak on i zdobyć zwycięstwo jest dla mnie wszystkim – skomentował skrzydłowy. Kemba Walker dołożył od siebie 26 punktów i 8 zbiórek. Bliski double-double był Marucs Smart, autor 16 punktów, 9 zbiórek i 6 asyst. Wchodzący z ławki rezerwowych Jabari Parker i Payton Pritchard dorzucili po 11 oczek.
MILWAUKEE BUCKS – MEMPHIS GRIZZLIES 115:128
- Dysponujący niemal najsilniejszym możliwym zestawieniem Milwaukee Bucks nie byli w stanie sprostać niżej notowanym Memphis Grizzlies. „Niedźwiadki” wygrały każdą kolejną kwartę i notują tym samym siódme zwycięstwo na przełomie dziesięciu ostatnich spotkań. Podopieczni Taylora Jenkinsa skuteczniej rzucali z gry (54,8% – 42,9%) i zza łuku (37,5% – 34%), lepiej dzielili się piłką (31-27) i minimalnie przegrali walkę na tablicach (43-45).
- Giannis Antetokounmpo nie zawiódł i otarł się o triple-double z dorobkiem 28 punktów, 11 zbiórek i 8 asyst. Bryn Forbes dorzucił 19 punktów, Khris Middleton 16 punktów i 10 asyst, z kolei Jrue Holiday i Brook Lopez po 17 oczek. Zawiedli zmiennicy, którzy zdobyli łącznie tylko 18 punktów (przy 43 w wykonaniu rezerwowych Grizzlies).
- W szeregach Memphis świetnym występem popisał się Grayson Allen, zdobywca 26 punktów (7/10 zza łuku). 21 oczek dorzucił Dillon Brooks, z kolei Jonas Valanciunas 17. Nieco gorzej zaprezentował się Ja Morant (13 punktów, 6 asyst), ale skutecznie wyręczyli go zmiennicy: Desmond Bane dołożył 16 punktów, a Xavier Tillman 15.
- Trzecie miejsce Milwaukee Bucks na wschodzie wydaje się raczej niezagrożone. Grizzlies natomiast walczą o lepsze rozstawienie w meczach fazy play-in. Na chwilę obecną zespół z Tennessee plasuje się na 8. miejscu, a do siódmych Dallas Mavericks tracą już tylko jedna zwycięstwo.
PHOENIX SUNS – SAN ANTONIO SPURS 85:111
- Phoenix Suns mają za sobą wyjątkowo kiepski występ, o którym najpewniej będą chcieli czym prędzej zapomnieć. Po wyrównanym początku inicjatywę przejęli San Antonio Spurs i już w drugiej kwarcie prowadzili różnicą 23 punktów (62:39). Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, a podopieczni Gregga Popovicha w dalszym ciągu pielęgnowali swoją przewagę, odnosząc ostatecznie bezproblemowe zwycięstwo. Warto wspomnieć, że w składzie „Ostróg” zabrakło ich najlepszego strzelca, DeMara DeRozana, a także Patty’ego Millsa i Jakoba Poeltla.
- Po dwóch meczach przerwy do rotacji Spurs powrócił Devin Vassell. Wchodzący z ławki rezerwowych 20-latek zdobył 18 punktów, a jego występ pochwalił Gregg Popovich. – Dobrze się bawiliśmy, graliśmy jako zespół, na tym to wszystko polega – podsumował Vassell.
- W szeregach SAS zabrakło dziś jednego wyraźnego lidera. Najwięcej punktów po ich stronie zdobył Rudy Gay, autor 19 oczek i 5 zbiórek. Efektownym double-double popisał się Drew Eubanks (13 punktów, 13 zbiórek). Keldon Johnson dołożył 17 punktów, a Dejounte Murray 14.
- W Suns spośród zawodników wyjściowej piątki najlepiej spisał się Devin Booker, zdobywca 15 oczek (6/18 z gry). Chris Paul zapisał na swoje konto jedynie 6 punktów i 6 asyst, a jego współczynnik +/- wskazał po meczu -25. Nie popisał się również Deandre Ayton, choć ostatecznie otarł się o podwójną zdobycz (9 punktów, 8 zbiórek). Wchodzący z ławki rezerwowych Jevon Carter zdobył 17 punktów. Cameron Payne dorzucił 12 oczek.
- Dla Phoenix jest to dopiero druga porażka na przełomie 13 ostatnich pojedynków. Podopieczni Monty’ego Williamsa utrzymują co prawda 2. miejsce na zachodzie, ale nie zdołali wykorzystać wpadki Utah Jazz. Spurs z kolei umacniają się na 10. pozycji.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: D’Angelo Russell zaskoczył. Chce reprezentować naszych sąsiadów!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem
- Kurtki, bluzy i buty Nike za połowę ceny! 3000 produktów! Nowa, wielka wyprzedaż
- NBA: Mecz Gwiazd ustalony? To będzie zupełnie nowe doświadczenie
- Wyniki NBA: Lakers przegrali wygrany mecz, sensacja w Toronto, błysk duetu Miller-Ball
- NBA: Doncic kolejną gwiazdą która odpocznie przez kontuzję
- NBA: Suns szykują fortunę dla Duranta. Gigantyczna inwestycja z nadzieją na mistrzostwo
- NBA: George z kolejną kontuzją, Embiid gasi pożar benzyną
- NBA: Khris Middleton jest gotowy. Dlaczego więc nie wraca?