Dziś również nie zabrakło emocji na parkietach NBA, lecz obyło się bez niespodzianek. Lakers pewnie ograli OKC, tak samo jak Bucks pokonali Pistons. W derbach Nowego Jorku to Nets okazali się lepsi. Świetne występy zanotowali Luka Doncić, Giannis Antetokounmpo, ale przede wszystkim Damian Lillard (40 punktów). Niestety nie wszystkie spotkania mogły być rozegrane, ze względu na problemy z koronawirusem.
CHARLOTTE HORNETS – DALLAS MAVERICKS 93:104
- Po raz pierwszy w tym sezonie pojawił się Kristaps Porzingis, który podczas zeszłorocznych play-offów uszkodził łąkotkę boczną w prawym kolanie. W ekipie z Teksasu zabrakło pięciu zawodników (Powell, Kleber, Richardson, Brunson i Finney-Smith), którzy zmagają się z koronawirusem.
- Koszykarze Mavericks od początku spotkania budowali przewagę, wygrywając pierwszą kwartę 16 punktami (32:16). Po pierwszej połowie podopieczni Ricka Carlisle schodzili na przerwę z 17 punktową zaliczką (60:43).
- Po zmianie stron zespół z Teksasu ani na moment nie pozwolił się zbliżyć ekipie Szerszeniom, za każdym razem prowadząc minimum 10 punktami. Mavericks do końca kontrolowali spotkanie, wygrywając je 11 oczkami (104:93).
- Bohaterem wieczoru został Luka Doncić, autor 34 punktów, 13 zbiórek i 9 asyst. Po raz kolejny w bieżących rozgrywkach Słoweńcowi zabrakło jednej asysty do osiągnięcia triple-double. Lider Mavs zanotował również rekordowe w swojej karierze cztery asysty. Drugim najlepszym wynikiem punktowym popisał się Tim Hardaway Junior (18). W spotkaniu z Hornets 21 minut spędził na parkiecie, powracający po kontuzji Kristaps Porzingis, notując w tym czasie 16 oczek.
- Trener Dallas Mavericks nie ukrywa radości z powrotu jednego ze swoich liderów. – Kiedy Ci dwaj goście ponownie są w tym samym czasie na parkiecie, wszystko wokół się zmienia – powiedział Carlisle, zostając po tej wygranej 16 trenerem w historii NBA, który odniósł 800 zwycięstw w karierze.
- Po stronie Hornets najwięcej punktów zdobył Terry Rozier (18). Rozgrywający Szerszeni miał również 6 asyst. Double-double zanotował PJ Washington (16 punktów i 10 zbiórek). Skrzydłowy Hornets dołożył do tego 6 asyst. Słabsze spotkanie rozegrał Gordon Hayward, który ostatnio rozgrywa życiowy sezon. Były gracz Celtics zdobył 16 punktów, trafiając zaledwie 5 15 rzutów z gry (33%).
autor: Mateusz Malinowski
DETROIT PISTONS – MILWAUKEE BUCKS 101:110
- Bucks byli dziś zdecydowanie lepszym zespołem i udowadniali to od samego początku. Po 12 minutach gry Milwaukee prowadziło różnicą już 14 punktów. Liderem gości po raz kolejny był Giannis Antetokounmpo. Grek zanotował dziś triple-double w postaci 22 punktów, 10 asyst i 10 zbiórek (7/15 z gry, 2/5 zza łuku).
- W drugiej i trzeciej odsłonie Pistons byli w stanie zniwelować nieco swoją stratę, ale podopieczni Mike’a Budenholzera trzymali rękę na pulsie. Oprócz Giannisa dobrze prezentował się Jrue Holiday, autor 21 punktów. 12 „oczek” i 6 asyst (5/12 z gry) dołożył Khris Middleton, a bliski double-double był Brook Lopez (9 punktów, 11 zbiórek).
- Po drugiej stronie najlepiej prezentował się Jerami Grant, zdobywca 22 punktów. Pistons pozostawali jednak w grze przede wszystkim dzięki trafieniom rezerwowych. Svi Mykhailiuk rzucił 18 punktów, Josh Jackson 11, a debiutant Saddiq Bey 10. Wyjściowa piątka Detroit, wykluczając wspomnianego Granta, zdobyła jedynie 27 „oczek” (w tym 12 Blake’a Griffina).
- Bucks trafili 19 z 43 rzutów zza łuku (44,2%), z kolei Pistons 14 z 35 (40%). Gospodarze gorzej radzili sobie, chociażby z gry, gdzie trafili jedynie 39,1% swoich prób (36/92).
- Choć w końcowych fragmentach spotkania „Tłoki” raz jeszcze były w stanie zmniejszyć stratę, to Bucks zdołali dowieźć zwycięstwo do końcowej syreny. Tym samym Milwaukee notuje swoją trzecią z rzędu i ósmą w tym sezonie wygraną. Pistons z bilansem 2-9 znajdują się na szarym końcu tabeli konferencji wschodniej.
autor: Krzysztof Dziadek
NEW YORK KNICKS – BROOKLYN NETS 109:116
- Drugie spotkanie z rzędu wygrali koszykarze Brooklyn Nets. Trener Steve Nash miał do dyspozycji zaledwie dziewięciu zawodników. Po wyrównanej pierwszej kwarcie, koszykarze z Brooklynu odskoczyli w drugiej części spotkania. Do przerwy podopieczni Nasha schodzili z 16 punktową przewagą (61:45).
- Sytuacja nie ulegała zmianie w drugiej połowie. Po trzech kwartach zespół z Brooklynu prowadził 16 punktami (92:76). W ostatniej części meczu koszykarze Nets spokojnie doprowadzili wynik do końca, wygrywając siedmioma punktami (116:109).
- Siedmiu zawodników Nets zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy. Najlepszym strzelcem został Kevin Durant, autor 26 punktów (10/18 z gry, 56%) i 6 asyst. Po 15 oczek zdobyli Joe Harris i Bruce Brown. Z kolei po 13 punktów – Timothe Luwawu-Cabarrot i Landry Shamet.
- Po stronie Knicks 30 punktów zdobył Julius Randle (13/25 z gry, 52%). Skrzydłowy zespołu z Nowego Jorku miał też 7 zbiórek i 5 asyst. 20 punktów i 5 zbiórek odnotował RJ Barrett. Z kolei 19 punktów zapisał na swoje konto Immanuel Quickley.
autor: Mateusz Malinowski
MINNESOTA TIMBERWOLVES – MEMPHIS GRIZZLIES 107:118
- Choć Memphis Grizzlies wciąż muszą radzić sobie bez kontuzjowanego Ja Moranta, to udało im się zanotować już trzecią z rzędu wygraną. Spotkanie było jednak wyrównane, a podopieczni Taylora Jenkinsa szalę zwycięstwa na swoją stronę przechylili dopiero w czwartej kwarcie.
- Podstawą dobrej gry gospodarzy były trafienia Malika Beasleya (28 punktów, 11/23 z gry), D’Angelo Russella (25 punktów, 8 asyst) i Karla-Anthony’ego Townsa (25 punktów, 14 zbiórek). Trójka ta zdobyła łącznie 78 punktów.
- Grizzlies odpowiedzieli jednak trafieniami Jonasa Valanciunasa (24 punkty, 16 zbiórek) i Brandona Clarke’a (19 punktów, 9 zbiórek), a z ławki wsparcie dostarczyli Grayson Allen (20 pkt), De’Anthony Melton (15 pkt) i debiutant Xavier Tillman (12 pkt). Rezerwowi Memphis zdobyli łącznie 50 „oczek” w porównaniu do 21 w wykonaniu Timberwolves.
- Kluczowa okazała się seria punktowa 8:0 Grizzlies w czwartej kwarcie. Przyjezdni wykorzystali niemoc strzelecką Minnesoty i odskoczyli skromnie z wynikiem. „Wilki” nie były już w stanie odpowiedzieć i zanotowały tym samym ósmą porażkę w dziewięciu ostatnich spotkaniach.
autor: Krzysztof Dziadek
OKLAHOMA CITY THUNDER – LOS ANGELES LAKERS 99:128
- Spotkanie pod pełną kontrolą Lakers, którzy ani na chwilę nie oddali prowadzenia drużynie gospodarzy. Tradycyjnie już, liderem zespołu LeBron James, mogący pochwalić się zdobyczą 26 punktów, 6 zbiórek i 7 asyst, w zaledwie 27 minut spędzonych na parkiecie. Zza pleców Jamesa wyłonili się dodający 21 „oczek” z ławki Montrezl Harrell oraz powracający do zespołu Anthony Davis (18 punktów, 7 zebranych piłek).
- Wśród grających dzień po dniu Thunder wyróżniającą postacią, po raz kolejny był, kończący spotkanie ze zdobyczą 17 punktów Shai Gilgeous-Alexander. Oklahoma przegrała piąty kolejny mecz we własnej hali i nadal poszukuje pierwszej wygranej na „własnym terenie” w trwającym sezonie.
- Zaliczając 7 kolejną wiktorię w spotkaniach na starcie sezonu, ekipa Lakers pobiła rekord wszechczasów swojej rodzimej organizacji.
Powracający do Chesapeake Energy Arena Dennis Schroeder, rzucił swojej dawnej drużynie 14 punktów.
autor: Maks Kaczmarek
LOS ANGELES CLIPPERS – NEW ORLEANS PELICANS 111:106
- Clippers, jak to Clippers rozpoczęli mecz mało intensywnie, co do połowy drugiej kwarty zapewniło nam rywalizację „na styku”.
- Pelicans, bez Ziona Williamsona, Lonzo Balla i Erica Bledsoe’a, nie mieli argumentów, by wygrać to spotkanie. Mimo niezłej postawy Brandona Ingrama (22 punkty) oraz życiowej nocy Nickeila Alexandra-Walkera (37 punktów) doświadczona drużyna gospodarzy nie pozwoliła na niespodziankę.
- Liderujący Clippersom Kawhi Leonard i Paul George, zapisali na swoje konto odpowiednio 28 i 27 punktów. Zdobywając kolejne 16 „oczek” zespołu w czwartej kwarcie, dopilnowali bezpiecznego „dowiezienia” zwycięstwa do końca. Nicolas Batum przekroczył granicę 3 tysięcy asyst w karierze.
- Dzisiejsza noc zapoczątkowała 7-meczową serię spotkań wyjazdowych dla ekipy z Los Angeles.
autor: Maks Kaczmarek
SACRAMENTO KINGS – PORTLAND TRAIL BLAZERS 126:132
- Portland Trail Blazers złapało ostatnio wiatr w żagle. Dziś zmierzyli się z przeciwnikami z Sacramento, którzy prezentują raczej formę w kratkę. Zwycięzcy z Portland mogą cieszyć się już z trzeciej wygranej z rzędu, w dodatku jest to drugie zwycięstwo z Kings w tym sezonie. Wcześniej wygrali pewnie 125:99.
- Sacramento Kings świetnie rozpoczęli ten mecz, a na początku drugiej kwarty prowadzili już 20 punktami. Wtedy Blazers wzięli się za odrabianie strat. Mimo że doszli rywali już na trzy punkty, to potem strata znów urosła do 19 punktów. Jednak zawodnicy z Portland dokonali drugiego powrotu w tym spotkaniu i na początku czwartej kwarty wyszli na prowadzenie 107:105. W końcówce wygrali okazali się lepsi od Kings.
- Świetne zawody rozgrywał Damian Lillard, lider Blazers. Spędził dziś na parkiecie ponad 42 minuty i dołożył od siebie aż 40 punktów oraz 13 asyst. Często oddawał rzuty zza łuku (6/15), co znacznie wpłynęło na wynik. Kolejny bardzo mecz rozegrał McCollum (28 punktów i 10 asyst) oraz Nurkić (18 punktów, 12 zbiórek).
- W szeregach Kings po ostatnich zdecydowanie słabszych występach przebudził się Budy Hield, zdobywając 26 punktów. Jednak najlepiej poradził sobie De’Aaron Fox, który rzucił 28 „oczek”. 17 punktów z ławki dołożył Haliburton.
WASHINGTON WIZARDS – UTAH JAZZ – PRZEŁOŻONE
PHOENIX SUNS – ATLANTA HAWKS – PRZEŁOŻONE