Za nami kolejna noc z NBA, tym razem nieco mniej spotkań, lecz emocji nie brakowało. Joel Embiid wrócił na parkiet i był najlepszym zawodnikiem 76ers, rzucając 34 punkty w wygranym starciu z Charlotte Hornets. Cleveland Cavaliers odnotowali kolejne zwycięstwo w tym sezonie, tym razem pokonali ostatniego triumfatora NBA Cup, a więc Milwaukee Bucks. Świetnie zaprezentował się Donovan Mitchell, który rzucił 27 punktów. W ostatnim starciu tej nocy Miami Heat ulegli na własnym parkiecie Oklahoma City Thunder, dla których Jalen Williams zdobył 33 punkty.
PHILADELPHIA 76ERS – CHARLOTTE HORNETS 108:98
- Mimo iż forma 76ers w tym sezonie pozostawia wiele do życzenia, to w ostatnich tygodniach wydaje się, że złapali wiatr w żagle. Dziś wygrali po raz 4 w ostatnich 5 spotkaniach. Nie można tego powiedzieć o Charlotte Hornets, którzy notują fatalną serię porażek. Wygrali zaledwie jeden mecz na przestrzeni ostatnich 13. Dziś ewidentnie od samego początku gospodarze chcieli narzucić swoje tempo gry, co im się udało.
- W kadrze meczowej znalazł się Joel Embiid, występujący dziś w masce, który w tym sezonie zagrał jedynie siedem spotkań. Dziś szczególnie w pierwszych dwóch kwartach miał spory udział w grze, co też pozwoliło na zbudowanie 12 punktowej przewagi do przerwy. Po zmianie stron obraz gry wiele się nie zmienił, choć Hornets w czwartej kwarcie byli w stanie zbliżyć się do rywala na cztery oczka. Jednak ostatecznie gospodarze dość pewnie dokończyli ten mecz na prowadzeniu.
- Ostatecznie Joel Embiid rzucił tej nocy 34 punkty, dokładając do tego 9 asyst. Z dobrej strony pokazali się dziś także Kelly Oubre Jr. oraz Tyrese Maxey, kolejno 22 oraz 23 punkty na ich koncie. Kolejny słaby występ zanotował Paul George, który zakończył mecz z 5 punktami na koncie oraz ze skutecznością 2/12 z gry.
- W Charlotte Hornets zabrakło dziś oczywiście LaMelo Balla, a pod jego nieobecność na parkiecie przewodził Vasilije Micić. Serb rzucił dziś 20 punktów, do czego dołożył 4 asysty. 15 punktów na koncie uzbierał Mosty Milesa, po 11 oczek odnotowali Cody Martin oraz Isaiah Wong.
CLEVELAND CAVALIERS – MILWAUKEE BUCKS 124:101
- Zwycięscy drugiego NBA Cup wrócili do rutynowej gry ligowej i tuż po ich tryumfie przyszło im się zmierzyć z rozpędzonymi Cavaliers. Trener Doc Rivers wyraźnie nie był zadowolony z tego, jak mało czasu na regenerację miała jego drużyna. Zespół Cleveland na własnym parkiecie odnotował siódme zwycięstwo w ostatnich ośmiu spotkaniach i umocnił się na czele Konferencji Wschodniej. Ten mecz zakończył również serię zwycięstw Bucks, który nie potrafili znaleźć sposoby na Mitchella i spółkę.
- W tym meczu zabrakło Damiana Lilllarda, który nadwyrężył łydkę, ale Doc Rivers zaprzeczał, aby to był jakiś poważniejszy uraz. Niemniej bez swojego drugiego najlepszego strzelca Bucks ewidentnie nie byli sobą, co dobitnie pokazały już pierwsze dwie kwarty. Do przerwy gospodarze prowadzili 18 punktami i nie zmieniło się to w następnych kwartach. W ostatniej odsłonie przewaga sięgała już ponad 30 oczek, ale ostatecznie goście nieco zmniejszyli tę stratę.
- Dziś na parkiecie dowodził oczywiście Donovan Mitchell, który zakończył to spotkanie z 27 punktami na koncie. 16 punktów uzbierał dziś Darius Garland, natomiast po 15 oczek dołożyli Dean Wade oraz Evan Mobley. Cavs już jutro rozegrają kolejne spotkanie i podejmą 76ers, ponownie na własnym parkiecie.
- Giannis Antetokounmpo starał się dziś jak tylko mógł, lecz nie był w stanie w pojedynkę wygrać tego spotkania. 34 punkty oraz 14 asyst, a więc double-double w jego wykonaniu (13/22 z gry). Widać było dziś brak Damiana Lillarda, poza Giannisem brakowało dziś drugiego punktującego zawodnika. Bucks nie imponowali także skutecznością z dystansu, ponieważ trafili dziś tylko 10 trójek. Podopieczni Riversa nadal sobie nie odpoczną, ponieważ już jutro podejmą Washington Wizards.
MIAMI HEAT – OKLAHOMA CITY THUNDER 97:104
- Zdecydowanie najbardziej wyrównane spotkanie tej nocy, które jednak nie rozpoczęło się zbyt dobrze dla gospodarzy. Jeszcze w pierwszej kwarcie z parkietu zszedł Jimmy Butler i więcej go w tym meczu nie oglądaliśmy. Jednak nie ma to być nic poważnego. Po ostatnich porażkach Heat chcieli się zrewanżować swoim kibicom, ale dziś nie byli w stanie dogonić liderującej na zachodzie Oklahomy City Thunder.
- Początek tego spotkania zapowiadał nam jednak spore emocje, ponieważ po dwóch kwartach OKC prowadziło nieznaczne 47:50. W trzeciej odsłonie Miami Heat objęli nawet prowadzenie 58:61, lecz nie byli w stanie tego utrzymać. Goście zanotowali serię 10 punktów z rzędu i byli w stanie momentalnie odskoczyć. W końcowym minutach Heat jeszcze przez chwile skrócili dystans, ale to Oklahoma zanotowała swoją 22 wygraną w sezonie, umacniając się na pierwszym miejscu w konferencji.
- Dziś bardzo dobre spotkanie rozegrał Tyler Herro, który zakończył je z dorobkiem 28 punktów oraz 12 asyst (11/24 z gry). Nieco mniej, ponieważ 17 oczek uzbierał dziś Bam Adebayo. W jego przypadku należy podkreślić, iż w trzeciej kwarcie po stłuczeniu opuścił na chwilę parkiet, lecz był w stanie kontynuować grę.
- Jalen Williams wiódł dziś prym w swojej drużynie, notując najlepszy wynik w sezonie – 33 punkty. Oczywiście wspomagał go Shai Gilgeous–Alexander, który uzyskał dziś 25 punktów. Double-double odnotował Isaiah Hartenstein, który popisał się tej nocy 13 punktami oraz 18 zbiórkami.