W meczu numer 5 finałów Konferencji Wschodniej New York Knicks pewnie pokonali Indianę Pacers 111:94, utrzymując się w grze o awans do finałów NBA. Knicks odnieśli pierwsze zwycięstwo na własnym parkiecie w tej serii, podtrzymując nadzieję na odrobienie strat z wyniku 1-3. Sztuka ta udała się już w historii kilku zespołom – żadna drużyna nie wygrała jednak serii finałów konferencji po przegraniu dwóch pierwszych meczów u siebie.
NEW YORK KNICKS – INDIANA PACERS 111:94 (2-3)
- Po fatalnym występie w meczu numer 4, gdzie New York Knicks pozwolili Indiana Pacers zdobyć 43 punkty w pierwszej kwarcie, tym razem ograniczyli ich do zaledwie 45 punktów w całej pierwszej połowie. Kluczową rolę odegrało zatrzymanie Tyrese’a Haliburtona, który w poprzednim spotkaniu zanotował 32 punkty, 15 asyst i 12 zbiórek bez strat, zapisując się w historii jako pierwszy gracz z 30-15-10 w play-offach od sezonu 1977-78. W meczu numer 5 Haliburton zdobył jednak tylko osiem punktów i sześć asyst, nie trafiając ani jednego rzutu w pierwszej połowie.
- Knicks zaczęli wypracowywać przewagę już od początku spotkania, choć pierwsza kwarta była jeszcze stosunkowo wyrównana. Nowojorczycy zakończyli ją z przewagą czterech punktów, a błyszczał w niej Jalen Brunson. Lider Knicks przez pierwsze 12 minut zdobył aż 14 z 27 punktów swojego zespołu.
- W drugiej kwarcie grę wziął już na siebie w większym stopniu Karl-Anthony Towns, który zagrał pomimo drobnego urazu lewego kolana. Udało mu się jednak zachować agresję w ataku i w drugiej kwarcie zdobył 12 oczek, trafiając 5/7 z gry i dokładając siedem zbiórek. W całym meczu Towns uzbierał 24 punkty, 13 zbiórek i miał najlepszy w drużynie plus/minus na poziomie +26.
- W trzeciej kwarcie Knicks zaczęli już odjeżdżać, w dużej mierze na barkach Jalena Brunsona, robiąc z tego mały blow-out. Drugą połowę ekipa z Nowego Jorku rozpoczęła dwoma kolejnymi wjazdami Brunsona, w tym jednym zakończonym akcją 2+1, oraz trojką, która dała 18-punktowe prowadzenie. To był moment, w którym mecz zdawał się rozstrzygać:
- Jalen Brunson w całym meczu zdobył 32 punkty, pięć zbiórek i pięć asyst, trafiając 12/18 rzutów z gry.
- Czy był to blow-out? Niech przemówi fakt, że kurczowo trzymający się starterów trener Tom Thibodeau w drugiej połowie dał wejść na boisko aż 11 graczom, w tym Delonowi Wrightowi, czy nawet Arielowi Hukporti. Co prawda na 40 sekund, ale jednak.
- Pacers trafili dziś tylko 40,5% rzutów z gry, w tym 10/30 za trzy. Słabemu indywidualnie Haliburtonowi zawtórował Pascal Siakam, trafiając skromne 5/13 z gry na 15 punktów, sześć zbiórek i pięć asyst. Najlepszym strzelcem Pacers okazał się Ben Mathurin, który z ławki zdobył 23 punkty.
- Knicks poprawili obronę, ograniczając błędy z meczu numer 4, które pozwoliły Pacers rozwinąć szybki atak. W grze pozycyjnej nowojorczycy skutecznie utrudniali Haliburtonowi penetracje, co ograniczyło jego wpływ na mecz. Pacers zanotowali najniższy wynik punktowy w tegorocznych play-offach. – To świadectwo tego, jak nasz zespół odpowiedział na wyzwanie – powiedział Towns. Kolejny mecz, który może zadecydować o awansie Pacers do finałów NBA, odbędzie się w nocy z sobotę na niedzielę o godzinie 2:00 naszego czasu.