Portland Trail Blazers muszą sobie ostatnio radzić bez czołowych zawodników. Dzisiaj co prawda zagrał Damian Lillard, ale tym razem nie uchroniło ich to przed porażką. Nikola Jokić rzucił 50 punktów, ale jego Denver Nuggets nie dali rady ograć Sacramento Kings. Stephen Curry zdobył aż 57 punktów, ale Luka Doncić dołożył od siebie 42 i Dallas Mavericks zrewanżowali się Golden State Warriors. Podobnie jak Oklahoma City Thunder, którzy w końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę ogrywając Minnesota Timberwolves. LeBron James i Anthony Davis rzucili łącznie 63 punkty, a Los Angeles Lakers, po dwóch dogrywkach, pokonali Detroit Pistons. John Wall zdobył 27, ale DeMar DeRozan odpowiedział trzydziestką i San Antonio Spurs mogli cieszyć się z wygranej nad Houston Rockets. Pewne zwycięstwa zanotowali na swoim koncie Chicago Bulls i Milwaukee Bucks. Memphis Grizzlies nie dali rady Zionowi Williamsonowi i Brandnowi Ingramowi, takim Pelikanom z Nowego Orleanu. W najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu minionej nocy Philadelphia 76ers ograli Brooklyn Nets, którzy musieli sobie radzić bez Kevina Duranta i Kyrie’ego Irvinga.
New York Knicks – Portland Trail Blazers 110:99
- Przetrzebieni przez kontuzje Portland Trail Blazers zawitali do Nowego Jorku, aby nie poradzić sobie z dobrze dysponowanymi dzisiaj Knicks. Dla Blazers to pierwsza porażka od dwóch spotkań. Warto przypomnieć, że muszą sobie oni radzić bez CJ-a McColluma, Jusufa Nurkicia i już od dłuższego czasu bez Zacha Collinsa.
- Mecz był barzo wyrównany, przynajmniej do pewnego czasu. Po pierwszej kwarcie, i rzucie Damiana Lillarda z okolic loga środkowego boiska prowadzili pięcioma punktami. To jednak nie zraziło Knicks i już do przerwy to oni byli na prowadzeniu. W trzeciej kwarcie sukcesywnie powiększali przewagę. Kiedy w czwartej ćwiartce sygnał do ataku Blazers dał Anfernee Simmons, zmniejszając straty do pięciu punktów, Immanuel Quickley najpierw trafił zza łuku, a już w następnej akcji zanotował przechwyt, który ponowie dał Knicks dwucyfrową przewagę.
- Jednak Blazers starali się nie tracić nadziei, nawet gdy przegrywali już różnicą 15 punktów. Udało im się ponownie skrócić dystans d siedmiu „oczek”. I być może ta pogoń by się ostatecznie udała, ale Gary Trent Jr., na 90 sekund przed końcem, nie trafił trójki z otwartej pozycji. A tak to, po dość przydługawej końcówce, Knicks dowieźli prowadzenie do końca. Blazers spudłowali siedem ostatni rzutów zza łuku.
- Blazers zaliczyli dzisiaj tylko siedem strat, przy 14 Knicks. Jednak zebrali z tablic mniej piłek (59-49) oraz rozdali mniej asyst (15-20). Zdecydowanie gorzej wyglądała również ich skuteczność z (41%-50%) oraz za trzy (36%-43%). Lillard rzucił 29 punktów, 19 dołożył Trent, ale widać było dzisiaj wyraźnie, że na centrze w zespole z Oregonu gra Enes Kanter. Julius Randle raz po raz wykorzystywał swoje przewagi, co ostatecznie dało mu 22 punkty i 11 zbiórek. Kolejny bardzo solidny występ Elfrida Paytona, autora 22 punktów i siedmiu zbiórek.
- Carmelo Anthony rzucił dzisiaj zaledwie dwa punkty i aktualnie brakuje mu 12 „oczek”, aby przeskoczyć, znajdującego się na 12. pozycji, Oscara Robertsona w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii NBA.
Sacramento Kings – Denver Nuggets 119:114
- Podopieczni Luke’a Waltona ostatnimi czasy zaskakująco dobrze radzą sobie na parkietach najlepszej ligi świata. Po wygranej z Celtics, tym razem do Kalifornii przyjechali Nuggets, którzy również nie znaleźli sposobu na świetnie dysponowanych zawodników Kings.
- Kings już w pierwszej kwarcie postawili koszykarzom z Kolorado trudne warunki wygrywając pierwszą kwartę (26:25), dzięki celnemu rzutowi za trzy punkty Tyrese’a Haliburtona. W drugiej kwarcie zawodnicy z Kalifornii kontynuowali swoją skuteczną grę i po pierwszej połowie prowadzili jednym punktem (53:52).
- Po zmianie stron dzięki znakomitej grze Holmesa (12 punktów), Barnesa (11) i Foxa (8), ekipie z Sacramento udało się odskoczyć na 6 punktów po trzech kwartach (87:81). W czwartej kwarcie do fantastycznie dysponowanych kolegów dołączył wspomniany wcześniej Tyrese Haliburton, który rzucił 12 punktów, w tym 3 ważne trójki. Losy spotkania próbował odmienić Nikola Jokić, który rozegrał w ataku genialną kwartę, zdobywając aż 23 punkty. To jednak nie wystarczyło. Faulowany na pół sekundy przed końcem, Harrison Barnes, ustalił wynik spotkania trafiając dwa rzuty wolne (119:114).
- Najwięcej punktów po stronie zwycięzców zdobył Harrison Barnes, autor 28 oczek (10/16 z gry, 63%) i 7 zbiórek. Skrzydłowy Kings trafił również 5 z 7 rzutów za trzy punkty. Drugim najlepszym wynikiem popisał się De’Aaron Fox (24). Obrońca ekipy z Sacramento miał też 5 asyst. Kolejny bardzo dobry mecz rozegrał Tyrese Haliburton, zdobywając 23 punkty (8/12 z gry, 67%) i 6 asyst. Rewelacyjny pierwszoroczniak trafił 4 z 7 rzutów zza łuku.
- Double-double zanotowali Richaun Holmes (21 punktów i 10 zbiórek) oraz Hassan Whiteside (11 punktów i zbiórek). Dla Sacramento Kings było to trzecie zwycięstwo z rzędu. Łącznie w tym sezonie podopieczni Luke’a Waltona wygrali 11 spotkań. Z bilansem 11-11 zajmują 11. lokatę na Zachodzie.
- Swój rekord kariery osiągnął Nikola Jokić, zdobywając 50 punktów. Lider Nuggets trafił 20 z 33 oddanych rzutów z gry (61%) i trafił wszystkie rzuty wolne (7/7). Serb do swojego kosmicznego dorobku punktowego dołożył 8 zbiórek, 12 asyst, jeden przechwyt, 3 bloki i tylko raz popełnił stratę. Drugi najlepszy wynik w zespole to „zaledwie” 14 oczek Paula Millsapa. 11 punktów, 5 zbiórek i 9 asyst zapisał na swoje konto Monte Morris.
Autor: Mateusz Malinowski
Orlando Magic – Chicago Bulls 92:118
- Podopieczni Billy’ego Donovana zrewanżowali się ekipie z Florydy za ostatnią porażkę czterema punktami (123:119). Tym razem koszykarze Chicago Bulls nie zostawili żadnych wątpliwości ekipie Magic, wygrywając aż 26 punktami.
- Bohaterem spotkania został Zach LaVine, autor 39 punktów i 7 zbiórek. Obrońca Bulls zagrał na znakomitej skuteczności z gry, trafiając 16 z 25 rzutów z gry, co daje 64%. LaVine trafił też 5 z 6 rzutów zza linii 7,24. Drugim najlepszym osiągnięciem punktowym może pochwalić się Denzel Valentine. Skrzydłowy Bulls zdobył 20 oczek, trafiając 8 z 17 rzutów z gry (47%).
- Double-double (16 punktów i 10 zbiórek) zanotował Patrick Williams, który tak samo jak lider Bulls, zagrał na bardzo dobrej skuteczności z gry (54%). 13 punktów i 7 zbiórek zapisał na swoje konto Coby White.
- Po stronie Magic najwięcej punktów zdobył Nikola Vucević (17). Środkowy Magic miał też 8 zbiórek. Jedno oczko mniej (16) zanotował Dwayne Bacon. 14 punktów i 7 zbiórek dołożył Mo Bamba. Z kolei 11 punktów i 5 asyst zdobył Cole Anthony.
- Bulls wygrali 9. mecz w tym sezonie, z bilansem 9-13 zajmują 11. miejsce w konferencji wschodniej. Dla Magic była to 15. porażka. Ekipa z Florydy (9-15) zajmuje 12. miejsce na Wschodzie.
Autor: Mateusz Malinowski
Atlanta Hawks – Toronto Raptors 132:121
Cleveland Cavaliers – Milwaukee Bucks 99:124
Houston Rockets – San Antonio Spurs 106:111
- Spurs prowadzili w pewnym momencie czwartej kwarty już 10 punktami, ale Rockets wyrównali stan meczu na. Następnie DeMar DeRozan (30 punktów) rzucił pięć kolejnych punktów i dał Spurs pięć „oczek” przewagi. Następnie, na 30 sekund przed końcem, spod kosza trafił John Wall (27 punktów), ale dwa celne osobiste Patty’ego Millsa pozwoliły Spurs na dowiezienie wygranej do końca.
- – DeMar gra bardzo dobry sezon. Jest świetnym liderem. Jest to zawodnik, do którego możemy zwrócić się w najważniejszych momentach – powiedział Gregg Popovich, trener Spurs. – DeMar jest świetny, nie tylko jeśli chodzi o zdobywanie punktów. Robi dla nas wiele różnych rzeczy – przyznał Derrick White.
- Rockets przegrali po raz drugi w ostatnich trzech spotkaniach. Wcześniej mogli pochwalić się serią sześciu kolejnych wygranych. DeMarcus Cousins zanotował dzisiaj 12 punktów i 11 zbiórek. Rockets muszą sobie radzić bez Christiana Wooda. Na pierwsze prowadzenie Rockets wyszli na trzy i pół minuty przed końcem. Zaliczyli wtedy też serię punktową 10-0, ale ostatnie słowo należało do Spurs.
Oklahoma City Thunder – Minnesota Timberwolves 120:118
- Ekipie z Oklahomy udało się zrewanżować Wolves za ostatnią porażkę trzema punktami (106:103). Tym razem spotkanie było równie emocjonujące i do ostatnich sekund zwycięzca tego meczu był nieznany. Co ciekawe ostatnie, jak się później okazało, zwycięskie punkty zdobył Bazley, celnym layupem na 1:16 przed końcem meczu (120:118). Następnie obie ekipy przez ponad minutę nie potrafiły znaleźć skutecznej drogi do kosza.
- Najwięcej punktów zdobył powracający po przerwie Shai Gilgeous-Alexander, który otarł się o triple-double zdobywając 31 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst. Drugim najlepszym wynikiem (22) popisał się Mike Muscala. 15 punktów i 6 zbiórek zapisał na swoje konto Hamidou Diallo. 13 oczek padło łupem Dariusa Bazleya.
- W obozie Wolves najskuteczniejszym graczem okazał się Naz Reid, autor 29 punktów i 6 zbiórek. 20 punktów i 8 zbiórek dołożył Anthony Edwards. 17 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst zapisał na swoje konto Malik Beasley. 16 punktów i 5 przechwytów zanotował Jake Layman, z kolei 15 oczek uzyskał Jaylen Nowell.
- Dla OKC było to 10. zwycięstwo w sezonie 2020/21. Z bilansem 10-12 zajmują 13. miejsce w konferencji zachodniej. Dla Wolves była to 17. porażka. Podopieczni Ryana Saundersa zamykają tabelę na Zachodzie (bilans 6-17).
Autor: Mateusz Malinowski
Philadelphia 76ers – Brooklyn Nets 124:108
- Ben Simmons pokazał, że wytransferowanie go za Jamesa Hardena mogło się wcale tak dobrze dla 76ers nie skończyć. Australijczyk jednak pozostał i dzisiaj zanotował na swoim koncie 16 punktów, 12 zbiórek, osiem zbiórek i trzy przechwyty. Joel Embiid dołożył 33 „oczka”, a Tobias Harris 21 punktów i 12 zbiórek. 76ers wygrali pięć z ostatnich sześciu meczów.
- – Nie mogę się doczekać każdego spotkania, ale najbardziej czekam na mecze z Brooklyn Nets, maja bardzo utalentowanych zawodników. Chcę mierzyć się z najlepszymi tej ligi codziennie, jestem gotowy na wyzwania – przyznał Simmons. – Wydaje mi się, że musisz z nim pracować, aby dostrzec jego prawdziwą wartość. Jest bezcenny dla drużyny. Nie tylko jego gra w obronie i przegląd pola, ale również wiele mniejszych rzeczy – powiedział Doc Rivers, szkoleniowiec 76ers.
- Harden zdobył 26 punktów, 10 asyst i osiem zbiórek. Nets zagrali bez Kryie’ego Irvinga i Kevina Duranta. Rozgrywający ma wrócić na dniach, jak tylko upora się z problemami z palcem. Durant będzie niedostępny przez tydzień, wszystko przez protokoły sanitarne. Kluczowa dla losów spotkania była końcówka trzeciej kwarty, kiedy Szóstki zaliczyły serię 14 punktów z rzędu. Nets nie byli już w stanie im zagrozić.
- – Myślę, że zmęczenie odgrywało sporą rolę. Oczekujemy wiele od naszych zawodników, szczególnie od Jamesa. Oni grali spore minuty. Bez dwóch podstawowych zawodników, na pewno byliśmy zmęczeni. Jestem jednak zadowolony z chłopaków, pokazali, że potrafią walczyć – przyznał Steve Nash, szkoleniowiec Nets, którzy rozgrali dzisiaj mecz po meczu.
Dallas Mavericks – Golden State Warriors 134:132
- Luka Doncić nie rzucił może tyle samo punktów co Stephen Curry, ale ostatecznie poprowadził Mavericks do wygranej nad Warriors. Tym samym zespół wygrał we własnej hali pierwszy raz od sześciu spotkań. Jednak 21-latkowi udało się przynajmniej wyrównać swój rekord kariery – 42 punkty. Stephen Curry, po drodze do 57 punktów, trafił aż 11 razy za trzy. Miesiąc temu gwiazdor Warriors zanotował 62 punkty przeciwko Portland Trail Blazers.
- – Niesamowity popis koszykówki, pod wieloma względami. Curry i Doncić byli niesamowici. Obie ekipy grały z niezmiernym zaangażowaniem, pięknie się to oglądało – przyznał trener Mavs, Rick Carlisle. – Zawsze czujesz się dobrze gdy jesteś w rytmie. Potrzebujesz otwartej pozycji na początku i później jest już łatwiej. To była jedna z tych nocy. Oczywiście, że chciałem wygrać, mam trochę mieszane uczucia – zauważył Curry.
- Curry trafił dzisiaj 19 z 31 rzutów, w tym 11 na 19 zza linii rzutów za trzy (dwa trafienia mniej od rekordu kariery). – Nigdy nie grał lepiej. Nie widziałem go w takiej formie. Oczywiście to zawsze był świetny strzelec. Teraz wygląda na silniejszego. To praktycznie niepojęte, co potrafi zrobić – pochwalił swojego podopiecznego Steve Kerr.
- Na 28 sekund przed końcem Curry trafił z faulem i przewaga Mavs stopniałą do punktu. Jednak na pięć sekund przed końcem Doncić podał do Maxiego Klebera, a ten przypieczętował wygraną zespołu z Teksasu rzutem zza łuku. – Zawsze fajnie gra się przeciwko Stephowi. Muszę czerpać z gry więcej przyjemności, wrócić do dawnego siebie – przyznał Doncić.
New Orleans Pelicans – Memphis Grizzlies 118:109
Los Angeles Lakers – Detroit Pistons 135:129
- LeBron James osiem ze swoich 33 punktów rzucił w drugiej dogrywce, Anthony Davis dołożył 30 „oczek”, a Lakers udało się zrewanżować Tłokom za porażkę sprzed kilku dni. Dennis Schroder i jego 22 punkty i osiem zbiórek również zasługują na wyróżnienie. Jeziorowcy przegrali z Pistons 92:107 dziewięć dni temu. Jednak dla Lakers nie będzie to wygrana, z której mogą się jedynie cieszyć – raczej wyciągnąć wnioski. Zespół z LA prowadził już 17 punktami, popełnił 23 straty (najwięcej w sezonie) i miał kilka szans na wygraną jeszcze w regulaminowym czasie gry.
- Tylko geniusz LBJ-a pozwolił Lakers uniknąć drugiej porażki z najsłabszymi w lidze Pistons. Zespół z Michigan musiał radzić sobie dzisiaj bez Derricka Rose’a i Blake’a Griffina, którzy odpoczywali w trakcie drugiej nocy back-to-back. – Trzeba mi oddać to, co się należy. Walczyli i w pewnym momencie zaczęli trafiać zza łuku. Udało im się wrócić do gry – przyznał Frank Vogel, trener Lakers.
- James najpierw dał prowadzenie lay-upem, a następnie trafił trudny rzut za trzy. Tę drugą czynność powtórzył jeszcze raz na 34 sekundy przed końcem. – Byłem gotowy do zakończenia spotkania. Mam 36 lat i w tym punkcie kariery moje serce nie jest przygotowane na granie dwóch dogrywek. Mam w domu butelkę wina, którego otwarcie musiałem opóźnić o dwie dogrywki – zażartował LBJ.
- Dla Pistons 32 punkty rzucił Jerami Grant, Josh Jackson dołożył 25 ze swojej 28 punktowej zdobyczy w drugiej połowie. Delon Wright zdobył 22, a Lakers przegrali czwarty kolejny mecz, ostatni raz wygrali z… Lakers. – Nie potrafimy na tym zbudować. Jeśli sprawiamy takie kłopoty mistrzom NBA, to znaczy, że możemy tak grać z każdym – powiedział Wright.
- Lakers nie potrafili rzucić nic w przeciągu ostatnich czterech minut. Na trzy sekundy przed końcem Jackson wyrównał stan rywalizacji, a LBJ spudłował lay-up na zwycięstwo. – Jestem dumny z moich chłopaków. Nasi młodzi gracze mogą wiele z takiego starcia wynieść. Nie ma w takich meczach marginesu błędu, ale nasi gracze dobrze się spisali – pochwali swoich podopiecznych Dwane Casey, szkoleniowiec Pistons.