Kibice Boston Celtics, a zwłaszcza sympatycy ,,The Big Ticketa”, ze zniecierpliwieniem czekali na ten dzień. W końcu pod kopułą hali TD Garden zawisła koszulka Kevina Garnetta. Od tej pory jego numer – 5 – został zastrzeżony i żaden inny gracz Celtics już z nim nie zagra.
Kevin Garnett to jeden z najlepszych koszykarzy Boston Celtics w XXI w. Przychodząc do Bostonu, połączył siły z Paulem Pierce’em i Rayem Allenem, tworząc Wielką Trójkę, której był liderem. KG grając w latach 2007-2013 zdobył dla Celtów mistrzostwo NBA już w pierwszym sezonie po przyjściu z Wolves (2007-08). W tych samych rozgrywkach sięgnął po nagrodę Obrońcy Roku.
Ceremonia odbyła się po emocjonującym meczu Celtics z Mavs, w którym gospodarze minimalnie przegrali z teksańską ekipą (95:92). Po zakończeniu spotkania bohater wieczoru pojawił się na środku parkietu, dostając gromkie oklaski i owację na stojąco. W uroczystości poza Wielką Trójką udział wzięli m.in. byli koledzy z mistrzowskiego składu: Kendrick Perkins, Eddie House, Glen Davis czy Brian Scalabrine.
Punktem kulminacyjnym uroczystości było pojawienie się Raya Allena, z którym Garnett od lat pozostawał w konflikcie. Panowie pogodzili się przy okazji innego wielkiego wydarzenia. Cztery tygodnie temu liga świętowała specjalną ceremonię uhonorowania 75. najlepszych graczy w historii ligi, z racji 75-lecia jej istnienia.
Na koniec KG zwrócił się do publiczności, wyrażając swoją wielką miłość do Bostonu, Celtics i ich fanów.
– Chciałbym podziękować Wam wszystkim. Nigdy nie doświadczyłem takiej miłości od nikogo. Jesteście najlepsi. Kocham Was, kocham Boston! – dodał.
Reprezentując Celtics KG był wybierany do pierwszego składu All-NBA (2007-08), a także czterokrotnie znajdywał się w All-Defensive Team (2007-12) i 5-krotnie grał w meczu gwiazd.
Kevin Garnett wspominał swój pierwszy (mistrzowski) sezon w Bostonie w biografii „KG od A do Z”. Poniżej fragment:
Było lato 2007 roku. Po dwunastu sezonach spędzonych w Minnesota Timberwolves dołączyłem do Boston Celtics w zamian za pięciu zawodników i dwa wybory w pierwszej rundzie draftu w ramach największego transferu za jednego zawodnika w historii NBA. Byłem podjarany. Przed rozpoczęciem sezonu mój nowy trener, Doc Rivers, przyszedł do Paula Pierce’a, do Raya Allena i do mnie – czyli do trzech zawodników, którzy – jak sądził – będą w stanie dać Bostonowi mistrzostwo i poprosił, żebyśmy spotkali się dzień później w porcie na nabrzeżu o szóstej rano. Przyjechaliśmy na miejsce punktualnie o ósmej. Był tam tylko Doc i jakaś stara łódź. Wyglądała jak autobus na wodzie.
Paul spojrzał, Ray spojrzał na Paula, wszyscy trzej patrzyliśmy na Doca, jakbyśmy chcieli powiedzieć: „Co tu się odpierdala?”.
Wsiedliśmy do łódki, a Doc powiedział swoim zachrypłym, ale zawsze pozytywnym głosem: „Pojedziemy na wycieczkę wodną po Bostonie. Kiedy zdobędziecie mistrzostwo, to właśnie w tej łodzi popłyniecie przez miasto, ludzie wyjdą na ulice i będą wiwatować. Opłyniemy tę tamę. Przepłyniemy pod tym mostem. Zatrzymamy się pod tym budynkiem. I przez cały czas ludzie będą szaleć ze szczęścia, bo uda wam się wyprowadzić tę drużynę z koszmaru poprzedniego sezonu do sezonu zwycięskiego. Będą szaleć, bo doprowadzicie do najbardziej niesamowitej odmiany losów w historii koszykówki. Będą szaleć, bo ty, Kevin, zdobędziesz nagrodę dla Najlepszego Obrońcy. Wiedzą już, że jesteś świetny w ataku, ale nigdy wcześniej nie widzieli cię grającego tak fantastycznie w obronie. ”
Nie mogłem oderwać od niego oczu. Doc jest wielką indywidualnością. Jego zachrypnięty głos sprawiał, że miało się ochotę słuchać go bez końca. Był stanowczy i przekonujący. Ale to jego dusza, wyzierająca spod tej siły, do mnie dotarła. Niektórzy ludzie potrafią dobrze planować, inni są wizjonerami. Doc to wizjoner. Manifestuje to, co czuje, a jego uczucia sprawiają, że jesteś totalnie zmotywowany. Doc jest kimś takim, kogo nie chce się zawieść.
W tym sezonie w lutym siedzieliśmy w szatni po meczu z Lakers w hali Staples Center. To był nasz ostatni mecz przeciwko nim w sezonie zasadniczym. Doc wziął kopertę i powiedział: „Puszczę to teraz w obieg i chcę, żebyście wszyscy włożyli do środka po sto dolarów”.
Co takiego? Po co?
„Jeśli mi ufacie, to po prostu włóżcie tu tę kasę”.
Ufaliśmy mu. Wszyscy włożyli po 100 dolarów, nawet asystenci i kierownicy odpowiedzialni za sprzęt.
„Dobra – powiedział Doc. – A teraz zapieczętuję tę kopertę i schowam ją pod sufitem. Jeśli chcecie te pieniądze jeszcze kiedyś zobaczyć, to będziecie musieli tutaj wrócić i spotkać się z Lakersami w finale”.
Kiedy wróciliśmy do LA na finały, Doc nie zapomniał o swojej obietnicy. Wyciągnął kopertę ze skrytki pod sufitem i oddał nam nasze studolarówki. To była piękna chwila.
Książkę możecie kupić tutaj za 27,51 zł – https://bit.ly/garnett-biografia