Czyżby gwiazda składu Amerykanów zarezerwowała swoją obecność wyłącznie na turnieju igrzysk olimpijskich? Anthony Edwards nie brzmiał aż nadto entuzjastycznie, gdy spytano go, czy weźmie udział w kolejnym turnieju mistrzostw świata. Tam bowiem Amerykanie nie zaprezentowali się ostatnio najlepiej, a to właśnie Edwards był jednym z liderów składu.
To był blamaż, za który Amerykanom bardzo mocno się oberwało. Steve Kerr wziął na mistrzostwa świata młodą grupę zawodników. Ta nie odrobiła swojej pracy wystarczająco dobrze i ostatecznie Amerykanie zakończyli turniej na 4. miejscu, przegrywając w meczu o brąz z reprezentacją Kanady. To mimo wszystko wystarczyło, by zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Anthony Edwards, obok Tyrese’a Haliburtona, był jednym z liderów składu, który pojechał na MŚ.
Trener Steve Kerr wyróżnił zawodnika Minnesoty Timberwolves wybierając go do grupy dwunastu koszykarzy, którzy pojechali do Francji, by zdobyć dla Stanów Zjednoczonych złoty medal. Edwards nie był postacią pierwszoplanową, ale sztab szkoleniowy bardzo liczył na jego wsparcie. W sześciu rozegranych meczach notował na swoje konto średnio 12,8 punktu, 2,8 zbiórki i 1,2 asysty trafiając 58% z gry i 48% za trzy.
Joe Vardon z The Athletic, zaraz po zakończeniu turnieju w Paryżu, zapytał Edwardsa, czy jest zainteresowany grą dla USA na kolejnym turnieju mistrzostw świata. Zawodnik odparł tylko „Hell nah”, co możemy tłumaczyć jako “absolutnie nie”. To dość kontrowersyjna deklaracja ze strony Edwardsa, pokazująca też, w jaki sposób koszykarze NBA traktują turniej MŚ. Ten nie cieszy się renomą podobną do tej igrzysk, dlatego Amerykanie podchodzą do rywalizacji bez poczucia silnego obowiązku reprezentowania kraju.
Jako 23-latek z ciągle potężnym potencjałem do wykorzystania, Edwards na dwóch ostatnich imprezach przedstawił się w roli lidera, wokół którego reprezentacja Stanów Zjednoczonych może tworzyć kolejne projekty. Tymczasem jego podejście zdradza, że zawodnik Wolves owszem będzie reprezentował Stany Zjednoczone, ale wyłącznie w rywalizacji o medale olimpijskie. Na MŚ 2027, które odbędą się w Katarze, z pewnością pojedzie zupełnie inny zestaw zawodników. Powstaje pytanie, czy kontynuacją dla tej drużyny będzie zespół stworzony na igrzyska w Los Angeles?
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zespół USA znajdzie się w dokładnie takim samym położeniu, w jakim znalazł się rok temu, gdy Kerr musiał szyć drużynę na MŚ z zawodników drugiej i trzeciej klasy.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET