Kobe Bryant świętowałby dziś swoje 45. urodziny. Legendarny koszykarz Los Angeles Lakers zginął w wypadku helikoptera w 2020 roku, a jego śmierć wstrząsnęła całym światem. W książce „W pogoni za nieśmiertelnością” Mike Sielski dzieli się wieloma nieznanymi dotychczas faktami o Kobem.
Książka jest dostępna tutaj: https://bit.ly/3KHWM1q
Fragment książki „W pogoni za nieśmiertelnością”:
„Zapomnijmy o boisku. O sali lekcyjnej. Jeśli chciało się zobaczyć nastoletniego Kobego Bryanta w najbardziej dla niego niekomfortowej sytuacji, wystarczyło sprawić, by znalazł się w jednym pomieszczeniu z podobającą mu się dziewczyną. W towarzystwie koleżanek zachowywał się swobodnie, nieco kumpelsko, nieco szarmancko. Doskonale wiedział, że jego status czyni z niego dobrą partię, lecz nie zamierzał wykorzystywać tego niczym stereotypowy gwiazdor szkolnej drużyny sportowej. Gdy zbliżał się dzień balu maturalnego, spytał Katrinę Christmas o radę. Przedstawił jej listę potencjalnych partnerek z klasy i poprosił ją o opinię na temat każdej z nich. „Sądzi pani, że ona jest OK? Powinienem ją zaprosić?” Pewnie logicznym wyborem byłaby Jocelyn Ebron, jego niby-dziewczyna. Tyle że…
„Wtedy poznałem go z Kristen Clement”, mówił Treatman. Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że Kristen Clement była żeńskim odpowiednikiem Kobego Bryanta w świecie filadelfijskiej koszykówki dziewcząt. Grała na pozycji obrończyni/skrzydłowej w liceum Cardinal O’Hara w hrabstwie Delaware, zaledwie kilkanaście kilometrów od Lower Merion. W sumie w trakcie kariery rzuciła ponad dwa tysiące punktów, doprowadziła swoją szkołę do trzech tytułów mistrzowskich Philadelphia Catholic League, później zaś grała w prowadzonej przez Pat Summit drużynie University of Tennessee. Nosiła przydomek „Ace” i była łączona z Erikiem Lindrosem, gwiazdą Philadelphia Flyers. Plotkowano o ich relacji, co być może nie czyniło z niej jeszcze gwiazdy na miarę Kobego, lecz sprawiało, że znajdowała się bardziej na widoku i rozpoznawano ją częściej niż inne dziewczyny uprawiające sport w liceum. Treatman donosił niegdyś o jej osiągnięciach w The Inquirer High School Sports Show.
Wspomniał też o niej Kobemu: „Piękna dziewczyna z liceum O’Hara, niesamowita zawodniczka”.
– Jeremy, chciałbym zobaczyć Ace w akcji – stwierdził pewnego dnia Kobe. – Kiedy rozgrywa następny mecz?
– W moje urodziny: 11 lutego – odparł Treatman.
Treatman spędził zatem swoje 30. urodziny w towarzystwie Kobego na trybunach sali gimnastycznej szkoły O’Hara. „Pod koniec meczu – wspominał – Kristen popatrzyła przez chwilę w naszą stronę, potem, zaskoczona, odwróciła się ponownie i rzuciła: »O, cześć«. Widziałem, że wymieniali się numerami, ale sądziłem, że to tylko kumpelski układ. Nim się obejrzałem, dokądkolwiek jechaliśmy, Kobe wisiał na automacie i rozmawiał z Kristen Clement. Od tamtej chwili przychodziła na wszystkie nasze mecze. Od momentu gdy Kobe wychodził z autokaru, nie odstępowała go na krok”.
Ich rozwijający się romans napotykał te same wyzwania, z którymi muszą mierzyć się wszystkie pary na świeczniku. Pewnego wieczora po wyjazdowym meczu Asów, na którym była też Clement, Bryant podszedł do Robby’ego Schwartza, gdy wysiadali z autokaru. Kobe miał się spotkać z Clement i jej przyjaciółką w restauracji w Ardmore.
– Chciałbyś wpaść? – spytał Kobe.
– Pewnie! – odparł Schwartz.
Kiedy Schwartz dotarł na miejsce, szybko pojął, czemu Kobe potrzebował towarzystwa na tej podwójnej randce. „Pamiętam, że rozejrzałem się dookoła – wspominał Robby – i spostrzegłem, że wszyscy się na nas gapią. Przez cały wieczór nie powiedziałem chyba nawet dziesięciu słów. Z całą pewnością zaprosił mnie po to, żeby nie byli tam sami”. Nie winił Kobego. Jak inaczej miałby doświadczyć choćby namiastki normalnego życia towarzyskiego? „Koszykówka zajmowała 99 procent jego życia, ale był tak normalny, jak tylko może być najlepszy gracz w kraju – opowiadał Schwartz. – Ludzie zachowywali się w jego towarzystwie inaczej. Gdyby ktoś wskazał na mnie i powiedział: »Hej, to koleś, który gra w kosza w Lower Merion«, adresat tych słów pewnie podszedłby do mnie, przywitał się i zachowywał całkowicie naturalnie. Przy nim jednak nigdy tak nie było. Ludzie gadali jakieś głupoty, zupełnie nie wiedzieli, jak mają się zachowywać. Po prostu się przywitajcie, to przecież normalny gość!”