Anwil w kolejnym meczu nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy. Nim na parkiet weszli młodzi zmiennicy, podopieczni Igora Milicicia prowadzili nawet 80:44. Jednym z wyróżniających zawodników w ekipie Rottweilerów był Szymon Szewczyk. Koszykarz w 17,5min zanotował 17 punktów oraz miał 5 zbiórek. Zaraz po meczu znalazł chwilę na rozmowę.
Marcin Rutkowski: Początek meczu nie wyglądał za dobrze w Waszym wykonaniu. Przez pierwsze 10 minut popełniliście aż sześć strat.
Szymon Szewczyk: No wiesz, czasami tak bywa. Ale chyba prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, tylko jak kończą.
I w drugiej kwarcie zagraliście zupełnie inaczej.
Zaczęliśmy grać w końcu agresywnie w obronie i tak samo w ataku. Pozycje i rzuty były bardziej przemyślane. Wyłączyliśmy już wtedy praktycznie Lewisa Chavaughna i Jamesa Washingtona. Lewis skończył mecz na sześciu punktach a James na 11, ale jak dobrze pamiętam, to dziewięć rzucił w pierwszej kwarcie. W końcu zaczęliśmy grać konsekwentnie. Skoro jeden idzie w lewo, to drugi w prawo, zamykaliśmy te pozycje. Ostateczny wynik i 57pkt rywala w pełni nie odzwierciedla tego jak to wyglądało, bo w pewnym momencie było 80:44. Szkoda, żeśmy nie dopracowali wszystkich tych akcji do samego końca. Ale to też nie znaczy, że gdzieś nam uciekła koncentracja, bo ostatnie kilka minut to już młodzi na parkiecie, którzy też muszą się ogrywać.
Takie mecze to dla nich okazja, by się pokazać.
Kiedy my zrobimy wynik, zrobimy swoją robotę, wtedy jest szansa dla młodych, żeby weszli i się ogrywali. Ale z drugiej strony, to też jest na takiej zasadzie, że to jest kredyt zaufania i oni go muszą spłacić. To nie jest tak, że ktoś wejdzie i odfajkuje sobie te trzy minuty. Cały czas młodym powtarzam – jeżeli wchodzisz i masz szansę, to musisz to pokazać. To jedyna Twoja szansa, gdy możesz udowodnić swoją wyższość i przydatność dla zespołu. Siedząc na ławce tak naprawdę żaden z tych zawodników nie zrobi kariery.
Wiadomo było, że w Starcie dwa mocne punkty to Lewis i James. Jak wyglądały założenia taktyczne? Skupić się głównie na nich?
No i jeszcze Uros Mirković. Nie ma odpuszczania, nie ma takiego czegoś. To nie ma znaczenia, czy on jest najmocniejszy czy najsłabszy. Kryjemy każdego dokładnie tak samo. Jeżeli on rzuci, znajdzie jakąś pozycję i będzie miał 30pkt – to ok – miał dziś dzień, rzucał przez ręce i tak dalej. Natomiast założeniem przedmeczowym jest ograniczyć jak najbardziej wszystkich zawodników po równi. Jeżeli zdobywa średnio 26, to po prostu dusimy go jak najbardziej. Dziś zdobył sześć, więc 20 punktów gdzieś mu uciekło i brawo dla chłopaków i całego zespołu, który pokazał, że można jednak się skupić i można wyłączyć nawet bodajże najlepiej rzucającego do tego meczu w lidze.
W kolejnym spotkaniu było widać u Was niesamowitą energię. Prowadząc 30 punktami wyglądacie jakbyście gonili wynik.
To nie jest tak, że my odpuszczamy. To jest to, co powiedziałem wcześniej. Jeżeli przez ostatnie 4-5min nie potrafimy zdobyć punktu, nie potrafimy wyegzekwować ataku, to tylko świadczy o nas. Tutaj nie mogę zganiać winy na młodych, w tym momencie to właśnie oni muszą udowodnić swoją wyższość i przydatność do zespołu. Dziś było +30 i to jest dla nich szansa, żeby wejść na parkiet, pokazać się. Tak samo w innych meczach. Co ma myśleć Igor, jeżeli w takim meczu jest +30, a my nie potrafimy wyegzekwować zagrywek, to dlaczego ma ich wpuścić jak jest +5?
Jest Pan zadowolony ze swojego występu? Początek czwartej kwarty to punktowa seria 3-3-2 i było już po meczu.
W pewien sposób pechowa kontuzja Kamila jak gdyby otwiera szansę… zobacz, Kamil wypadł, z polskiej rotacji wypadł nam zawodnik. Z tego powodu Igor musiał coś pozmieniać, wpuścić Ante Delasa i zrobiło się trochę krótko jeśli chodzi o Polaków. Otworzyła się gdzieś automatycznie szansa dla mnie. Tak samo jak młody, tak samo ja muszę spłacić taki kredyt zaufania.
z Hali Mistrzów, Marcin Rutkowski
Obserwuj @MarcinRutkowski
Obserwuj @PROBASKET