Niewielu sportowców przeżyło równie nieprawdopodobną karierę co Steve Kerr. Jako zawodnik zdobywał mistrzowskie tytuły w NBA, a później został trenerem, dyrektorem generalnym klubu i szanowanym komentatorem.


Zamów książkę TUTAJ.

Grał w jednym zespole z Michaelem Jordanem, Shaquille’em O’Nealem, Timem Duncanem, Scottiem Pippenem, Davidem Robinsonem czy Dennisem Rodmanem. To właśnie z nimi sięgał po pięć mistrzowskich pierścieni, przy okazji ucząc się od trzech szkoleniowców, którzy zostali członkami koszykarskiej Galerii Sław, i czwartego, który z pewnością nim zostanie – Gregga Popovicha.

Równie wielkie sukcesy Steve Kerr odnosi jako trener. Sięgnął z Golden State Warriors po cztery mistrzowskie tytuły, co czyni go jednym z najbardziej utytułowanych szkoleniowców w historii NBA. W tej fascynującej biografii Scott Howard-Cooper spogląda na życie Kerra z różnych perspektyw. Pisze o dorastaniu w rodzinie nauczycieli uniwersyteckich na Bliskim Wschodzie i straszliwej tragedii – zamordowaniu ojca przez terrorystów. O niefortunnych pierwszych latach kariery na uniwersytecie Arizona i w NBA, o mistrzowskich sezonach w Chicago Bulls i San Antonio Spurs, a także o sukcesach odnoszonych w roli pierwszego trenera Golden State Warriors.

Steve Kerr to człowiek, który już za życia stał się legendą. Ta historia doskonale pokazuje, w jaki sposób osiągnął sportowy szczyt i jak za jego sprawą doszło do wielkich zmian w najlepszej koszykarskiej lidze świata.

Fragment książki:

Pierwsze godziny życia spędził spowity dymem, bo goście, którzy z czekoladkami i kwiatami odwiedzali inne świeżo upieczone matki we wspólnej sali szpitalnej, palili papierosy.

Na szczęście dzieci znajdowały się zazwyczaj w osobnej salce dla noworodków, ale AnnMalcolm, który został z żoną na noc, i tak szukali schronienia w kącie za zasłoną. Nie dało się tam jednak wyciszyć ciągłych rozmów ani, co gorsza, zneutralizować doprowadzającego ich do szału smrodu tytoniu. Ostatecznie skończyło się to o dziesiątej wieczorem, kiedy noworodki przyniesiono na karmienie. W sali wciąż wisiało mnóstwo papierosowego dymu, ale przynajmniej wszystkich gości poproszono o wyjście.

W kolejnych miesiącach, kiedy Ann zabierała Steve’a na popołudniowe spacery w wózku, musiała wymijać góry śmieci zalegające na rogu ulicy obok ich domu w dzielnicy Ain Mreisseh. Podobne manewry były konieczne nawet w dzielnicach z eleganckimi sklepami. Smród czasami okazywał się nie do zniesienia – Ann jedną ręką pchała wtedy wózek, a drugą zatykała nos.

Co nie zmieniało faktu, że Steve urodził się w wyrafinowanym mieście słynącym z międzynarodowego handlu, wysokiego poziomu edukacji i kolorowych ogrodów, które spływały z balkonów niczym wodospady. Uniwersytet AUB, gdzie uczyło się 3246 studentów reprezentujących 59 krajów i 24 różne religie, stanowił idealny symbol różnorodności państwa przyjaznego Amerykanom, zwłaszcza tym, którzy nazywali Bejrut domem. Nie byli tam tylko turystami, związali się z nadmorską stolicą emocjonalnie.

Dziesięć lat przed tym, jak wojna domowa zniszczyła Liban i odmieniła go na wiele pokoleń, Bejrut był dla Ann tak samo urzekający jak podczas spędzanego za granicą magicznego trzeciego roku studiów, roku, który odmienił jej życie. Bo przecież to nie tak, że po prostu przyjechała tu z Malcolmem jak żona za mężem. Ekscytowała ją perspektywa powrotu do tego miasta, mimo wszystkich tych wyzwań, których mogłaby uniknąć, gdyby pozostała w pobliżu Santa Monica. Ale były tam gazety po angielsku, arabsku i francusku, podobnie jak jedzenie z całego świata, przygotowywane często na miejscu w restauracjach z białymi obrusami.

Ale nawet wtedy, gdy mieli już swoje miejsce, co wydawało się ostatecznym sygnałem, że choć wcześniej żyli zawsze na walizkach, to teraz na dobre zapuszczają korzenie w Stanach, nie przestawali myśleć o Libanie. Kamienne patio z drewnianymi drzwiami i z widokiem na kanion przypominało Malcolmowi o drugim domu, który jego rodzice mieli w górskiej wiosce dwadzieścia kilka kilometrów na południe od Bejrutu, z podobną panoramą na malownicze śródziemnomorskie wybrzeże. Ann też była pod wrażeniem podobieństwa obu punktów widokowych łączących panoramę miasta z morzem.

Steve miał trzy i pół roku, kiedy przeprowadził się do jedynego domu w Stanach, jaki znał przed pójściem na studia. Był to powiew stabilizacji w czasach ciągłych tymczasowych przeprowadzek rodziny Kerrów z kraju do kraju. W roku szkolnym 1970/71 chodził do przedszkola w Aix-en-Provence w południowej Francji. Nawet wiele dziesięcioleci później, kiedy był już dorosłym facetem sporo po pięćdziesiątce, to Pacific Palisades i nieforemny biały dom na szczycie wzgórza, z przylegającymi kwaterami gościnnymi, pozostawał dla jego rodziny czymś stałym. Ann czuła się tam szczególnie szczęśliwa podczas pięciu lat po powrocie z Francji i po spędzeniu kolejnego lata w Tunezji. Wybierała się na cudowne spacery z psem po sąsiednich wzgórzach, grillowała na murowanym patio albo bawiła się na dworze z dziećmi, a czasem urządzała imprezy. Z sadzonek sosen i eukaliptusów, które zasadziła w kanionie, wyrosły wielkie drzewa.

To, że drugi syn państwa Kerrów jest szczęśliwy, że w końcu pozostają w jednym miejscu, widać było przede wszystkim w jego coraz większej miłości do sportu, a zwłaszcza do koszykówki i baseballa. Steve lubił się włóczyć i odnalazł się w typowych chłopięcych aktywnościach, dzięki czemu z jednej strony mógł robić coś razem z amerykańskimi rówieśnikami, a z drugiej – znajdował ujście dla swojej ambicji i waleczności. Choć potem grał też w tenisa, z którego jego rodzice zrobili sport rodzinny, i uprawiał surfing, to najbardziej pasowały mu dyscypliny zespołowe. Był to pierwszy sygnał, że w przyszłości może zostać koszykarzem i trenerem, który będzie nienawidził indywidualne podejście i grę jeden na jednego.

„Zawsze kiedy byliśmy w Los Angeles, tata zabierał mnie na mecze Dodgersów i koszykarskiej drużyny UCLA – mówił Steve. – Uwielbiał to prawie tak bardzo jak ja”. Mówił tak, choć kiedy po latach to wspominali, przyznawali ze śmiechem, że kiedy synowie przyglądali się treningom baseballistów, to ich ojciec, prawdziwy mól książkowy, czytał na trybunach Dodger Stadium „New Yorkera”.

Gdy Steve miał sześć lat, regularnie już grywał na płaskim podjeździe – jego pasja do koszykówki była ewidentna od wczesnego dzieciństwa. I to mimo że – jak wspominał Andrew – musiał toczyć zażarte pojedynki ze starszym i większym bratem Johnem w ramach typowych dla rodzeństwa rytuałów przejścia. (Pewnego dnia ich ojciec w końcu powalił Johna na ziemię, żeby ten doświadczył na własnej skórze, jak to jest być słabszym). Malcolm przed wyjściem na zawody sportowe pomagał przy obiedzie, a John zawsze grał na serio i Steve musiał sam wyszarpywać sobie drogę do kosza.

„To był niezwykły widok – opisywała w swoich wspomnieniach Ann w przypływie matczynej dumy. – Stał tyłem do tablicy, trzymał piłkę w rękach na wysokości kolan, po czym wyskakiwał wysoko w górę i wykonując ruch do tyłu, przerzucał piłkę nad głową. Była bardzo duża w porównaniu z rzucającym nią małym chłopcem, więc wyglądało to tak, jakby to ona go za sobą niosła”.

Determinacja Steve’a była oczywista, podobnie jak mroczne huśtawki nastrojów, które zbyt często zaczęły rządzić jego światem. Rozkoszny chłopiec szybko zmienił się w młodego baseballistę z potężnym temperamentem; tracił nad sobą panowanie, kiedy nie grał zbyt dobrze, zwłaszcza na pozycji miotacza. W przeciwieństwie do prawie nieprzerwanej akcji w grze w  koszykówkę ciągłe przerwy w grze w baseballu przed oddaniem rzutu sprawiały, że miał zbyt wiele czasu na myślenie.

Dużo później poznaliśmy Kerra jako kogoś, kto radził sobie z presją i umiał nad sobą zapanować, ale Steve był chłopcem, który w dzieciństwie często wpadał w furię. Ann przyznała, że nabyta przez syna z czasem umiejętność kontrolowania emocji była jednym z jego największych osiągnięć. Rodzice odetchnęli z ulgą, kiedy ostatecznie wybrał koszykówkę.”

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    1 Komentarz
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments