Nie ma jednej oceny tego, jak Derricka Rose’a potraktowali Chicago Bulls. Zespół wyszedł z założenia, że jego duet z Jimmym Butlerem nie ma sensu. – Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Trochę mnie to zabolało, bo to moje rodzinne miasto. Nagle znalazłem się daleko od mojej rodziny i dziecka. Bez względu na wszystko będę traktował to wszystko bardzo emocjonalnie – stwierdził.
Przy okazji przenosin do Nowego Jorku, Adidas zaprezentował siódme wydanie butów Derricka Rose’a. Nowy model nawiązuje do kolorów Knicks – nowego etapu w karierze zawodnika. Problemy z kolanami zostawiły swój ślad, mimo to Rose nie przestaje wierzyć, że kiedyś powróci do gry na poziomie, jaki prezentował podczas pierwszych lat w Chicago. Tytuł MVP wzbudził sporo wątpliwości, ale nikt nie kwestionował, że wychowanek Johna Calipariego jest jedną z najlepszych jedynek w NBA. To miał być początek sukcesów.
Kontuzje, niefrasobliwość, Jimmy Butler – wszystko złożyło się na sytuację, w której Chicago Bulls przestali traktować Rose’a jako gracza, który zapewni im mistrzostwo ligi. Nowy Jork jest szansą, ale Rose za rok trafi na rynek wolnych agentów, dlatego rozgrywki 2016/2017 będą jego wizytówką. Trenerzy Knicks są pod wrażeniem energii, jaką Derrick zostawia na parkiecie w trakcie treningów. – Jest w dobrym miejscu dla swojej kariery – mówi otoczenie. Nowy rozgrywający Knicks pracował z Kristapsem Porzingisem, Brandonem Jenningsem, Courtneyem Lee i Saszą Vujaciciem.
D-Rose nie kryje swojego podekscytowania nowym rozdziałem w karierze. Ostatnio powtórzył deklarację sprzed kilku tygodni. – Nadal uważam, że jesteśmy super-zespołem – przyznał bez zająknięcia. Będąc w tzw. contract-year, margines niepowodzenia jest bardzo wąski, dlatego Rose potrzebuje świetnego sezonu, by trafiając za rok na rynek mieć argumenty, które ustawią po jego usługi całą kolejkę generalnych menadżerów. Już w pierwszym meczu sezon Knicks zmierzą się z broniącymi mistrzostwa Cleveland Cavaliers.
– Uwielbiam naszą grupę – mówił w rozmowie z Yahoo Sport. – Phil przygotował dla tego zespołu znakomitą kulturę. Wszyscy sprawiają wrażenie naprawdę podekscytowanych tym, co nadchodzi. […] Dla mnie to nowy start. Czuję się jak nowo narodzony. W zasadzie nie wiem czego mam oczekiwać, gdy ta ekipa po raz pierwszy wyjdzie ze sobą na parkiet. Teraz przygotowuję się na coś naprawdę wielkiego. Odnoszę wrażenie, że mamy szansę na zwycięstwo z każdym rywalem. W tej lidze rzadko masz takie poczucie – dodał.
Optymizm Rose’a może być zaraźliwy, choć realistom trudno uwierzyć w potencjał, o jakim mówi nowy rozgrywający drużyny. W Big Apple zawodnik będzie grał z numerem 25, tym samym z jakim występował w Simeon High School, gdzie tradycją stało się oddawanie tego numeru najlepszym zawodnikom na cześć zmarłego Bena Wilsona – zamordowanej wschodzącej gwiazdy amerykańskiej koszykówki. – 25 jest nowym krokiem, krokiem w dobrym kierunku – skończył Rose.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET