Chicago Bulls po świetnej serii sześciu wygranych meczów z rzędu, musieli uznać wyższość rywali w trzech ostatnich meczach. Gdy wydawało się, że byki z czasem zaczynają się rozpędzać, stało się coś, czego spodziewali się wszyscy krytycy nowego trenera chicagowskiej drużyny.
Derrick Rose widzi jednak wiele pozytywów w grze swojej ekipy. Jest bardzo zadowolony z pomocy jaką dostarcza mu rzucający obrońca – Jimmy Butler. Rose został zapytany po meczu z Washington Wizards, czy uważa swojego kolegę z drużyny za najbardziej utalentowanego gracza organizacji. Ten nie miał wątpliwości. – Oczywiście. Nikt nie wie, jak dobrym graczem stanie się w przyszłości – mówił rozgrywający.
Rzucający obrońca trafił do Chicago Bulls w drafcie 2011 roku, w którym to został wybrany z ostatnim numerem pierwszej rundy. – Wszystko zależy od niego, jest bardzo młodym graczem – opowiadał ESPN Rose, który jest starszy od swojego kolegi z zespołu o zaledwie 11 miesięcy. – Pamiętam, kiedy Jimmy grał z moim bliskim kolegą w college’u, już wtedy był świetnym graczem. Jednak, patrząc na postęp jaki poczynił od tego momentu muszę powiedzieć, że jest graczem, którego naszej drużynie po prostu brakowało – nie szczędził komplementów.
Dziennikarz nie mógł pominąć również tematu dość głośnego ostatnimi czasy – czy dni Derricka Rose’a w Chicago są policzone? – Nie mogę się wściekać na to, co mówią ludzie. To co gdzieś tam piszą, gadają nie wpływa na moje życie. Nie żyję w tym świecie, staram się nie śledzić social media. Różnego rodzaju wypowiedzi często docierają do mnie ze sporym opóźnieniem. Nie przejmuję się tym, muszę robić swoje. Chcę tutaj zakończyć karierę, to moje miasto – mówi koszykarz.
– Mam wspaniałe życie, nie mogę narzekać. Czuję się wygrany. Jestem zdrowy, moja rodzina jest zdrowa. Mam syna, naprawdę nie mogę na nic narzekać. Mogłem skończyć o wiele gorzej, tak jak moi przyjaciele z dzieciństwa – opowiadał koszykarz, którego zdrowie ponownie wydaje się być zagrożone.
Derrick Rose w ostatnim meczu z Milwaukee Bucks doznał kontuzji kolana, które uniemożliwiło mu grę także w kilku ostatnich spotkaniach. W dniu dzisiejszym (czasu amerykańskiego) rozgrywający Byków przejdzie prześwietlenie, które ma wykazać, czy uraz, którego się nabawił nie jest mechaniczny.
– Nie jestem zaniepokojony swoim stanem zdrowia – mówił po meczu rozgrywający. – Nie jestem zaniepokojony, podchodzę do tego na spokojnie. Rozpoczynając ten sezon starałem się grać tak, by wystąpić w jak największej ilości spotkań – kończył.
Rose pierwszą operację zerwanego ACL w lewym kolanie przeszedł w kwietniu 2012 roku, kiedy to urazu nabawił się w pierwszym meczu fazy Play Off z Philadelphią 76ers. Od tego czasu nie było sezonu, w którym kontuzje nie dopadały „Darka Róży”.
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj @PROBASKET