Relacje między Timem Duncanem i Greggiem Popovichem były jednym z czynników, który prowadził San Antonio Spurs do pięciu mistrzostw ligi. Po opuszczeniu drużyny przez Davida Robinsona, szkoleniowiec Spurs potrzebował gracza, który na parkiecie będzie jego największym sojusznikiem.
San Antonio Spurs z uwagi na kwestie związane z salary-cap, zwolnili Tima Duncana z kontraktu. Jednak w umowie była zagwarantowana suma w wysokości przeszło 6 milionów dolarów. Drużyny nie muszą płacić zawodnikom, którzy przestali codziennie rano przychodzić do pracy, ale Spurs chcą uhonorować Duncana, dlatego spłacą jego umowę w całości. Niewykluczone, że pieniądze, które wpłyną na konto zawodnika, zostaną przez zespół rozłożone na kolejne trzy lata.
Kwestie finansowe odejścia Duncana nie są tak istotne jak emocje wyrażane przez ludzi, którzy przez wiele lat z zawodnikiem współpracowali. Gregg Popovich spotkał się wczoraj z przedstawicielami mediów i w bardziej wylewnej wersji swoich odpowiedzi, podkreślił wiele istotnych spraw dla jego relacji z graczem, który towarzyszył mu w trakcie pięciu mistrzowskich kampanii.
– Nie stałbym tu, gdyby nie Tim Duncan. Byłbym teraz grubym gościem gdzieś w Ameryce, starając się grać lub trenować w piwnej lidze. Dzięki niemu stoję tutaj. Nigdy nie odezwał się nawet słowem, a tak naprawdę wiele członków drużyny może prowadzić swoje życie dzięki niemu – mówi Pop, przypominając gotowość Duncana do finansowych poświęceń. Zawodnik przez wiele lat oddał miliony dolarów, by drużyna mogła utrzymać stabilne środowisko. – Każdego dnia przychodził wcześniej, wychodził jako ostatni. Był tutaj dla każdego.
Pop przed dziennikarzami stał w czarnej koszulce. Na swojej klatce piersiowej miał grafikę z wizerunkiem Duncana.
– Tim jest niezastąpiony – kontynuuje Pop. – Nawet sobie nie wyobrażacie jak ważny jest dla ludzi. Ciężko mi sobie wyobrazić trening, wyjazd na mecz czy jedzenie marchewkowego ciasta bez niego. […] Nie widzisz Tima bijącego się w klatkę, jakby był pierwszym człowiekiem, który wsadził piłkę do kosza. Nie wskazuję palcem w niebo, nie patrzy się prosto w kamerę. Po prostu grał i obserwowaliśmy to tak długo, że przestało nas to ruszać. Musimy jednak to zapamiętać – dodaje.
Pop nie spodziewa się kiedykolwiek zobaczyć Duncana na trenerskiej ławce, biegającego w tą i z powrotem z instrukcjami dla podopiecznych. Chce jednak zatrzymać zawodnika w drużynie. Jeszcze nie wie w jakiej roli, ale postara się sprawić, by The Big Fundamental nadal był częścią organizacji. – Postaram się zrobić co w mojej mocy, by zatrzymać go z nami, ponieważ dla wielu ludzi w San Antonio jest bardzo ważny – kończy.
An emotional Gregg Popovich walks away, alone and silently, after speaking about Tim Duncan's retirement today. pic.twitter.com/pFjFGmxFX3
— Tim Reynolds (@ByTimReynolds) 12 lipca 2016
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET