Kochani! Paweł Głodkowski jest naszym kolegą i wiernym fanem koszykówki. Przeczytajcie historię jego choroby i jeśli macie taką możliwość, to wpłaćcie mu dowolną kwotę na walkę z rakiem. Dziękujemy!
Paweł Głodkowski zbiera pieniądze na walkę z rakiem. O tym jak długą i trudną drogę przeszedł oraz o tym, co jeszcze przed nim przeczytacie poniżej. Spróbujmy pomóc Pawłowi!
Zbiórka prowadzona na stronie zrzutka.pl
lub na stronie Fundacji Onkologicznej Nadzieja. Na stronie Fundacji jest też informacja o możliwości przekazania 1% podatku na leczenie Pawła.
W sobotę 29 lutego w warszawskim liceum Witkiewicza rozegrany zostanie turniej podczas, którego będzie organizowana zbiórka pieniędzy na leczenie Pawła. Strona wydarzenia na Facebooku.
Historia Pawła:
Historia mojej choroby nowotworowej zaczęła się w 2013 roku, kiedy po ataku padaczki trafiłem do szpitala i zdiagnozowano u mnie guza mózgu prawej półkuli (glejak gwiaździak g.3). Niezwłocznie zostałem operowany i guz udało się usunąć. Przeszedłem radioterapię i udało się. Wróciłem do pracy, która jest moją pasją i do ukochanej koszykówki. W wieku 32 lat rozpocząłem nowy rozdział. Wiedziałem, że wygrałem życie i dostałem szansę, którą muszę uszanować, bo jak każdy pacjent z glejakiem, czytałem o koszmarnych rokowaniach. Pierwszy guz zostawił po sobie padaczkę pourazową – wroga, z którym nauczyłem się żyć. Każdego roku widmo nawrotu choroby jakby oddalało się, bo rokroczne badania rezonansowe nie wykazywały wznowy raka. Nie wiedziałem, że najgorsze przede mną.
W maju 2019 pełen nadziei i wspólnych marzeń wziąłem ślub. Spodziewaliśmy się z żoną synka. Nasz sen o spokojnej rodzinie trwał bardzo krótko. Dwa tygodnie po ślubie, planowy rezonans głowy pokazał najgorsze i przekreślił wszystkie nasze plany. Guz odrósł w tym samym miejscu. Nie umiałem sobie tego wytłumaczyć. Bałem się, że nie zdążę zobaczyć własnego dziecka. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, z jak trudnym przeciwnikiem walczymy i co tak naprawdę oznacza odrost guza i co nas czeka.
W czerwcu 2019 roku w warszawskim Centrum Onkologii przeszedłem kolejną operację usunięcia fragmentu guza, bo tym razem niestety nie udało się usunąć całości (guz dosięgał ośrodku ruchu). Ale to, co zupełnie ścięło nas z nóg, to wynik badania histopatologicznego, który wykazał glejaka wielopostaciowego 4.stopnia w 4stopniowej skali. Gorzej być nie może. Milczenie i bezradne gesty lekarzy nie pozostawiają złudzeń. Bardzo trudno zebrać myśli i szukać dróg ratunku, ale nie poddam się bez walki. Mam kochającą rodzinę i to Oni motywują mnie, by codziennie zbierać nowe siły.
Nie mam już możliwości poddania się radioterapii, bo 6 lat temu przyjąłem życiową dawkę napromieniowania i w mózgu doszło do martwicy tkanek. Moją jedyną nadzieją jest leczenie eksperymentalne (alfaemitery), immunoterapia i chemioterapia celowana, które są daleko poza moim finansowym zasięgiem. Dodatkowo poprzedzone są kosztownymi badaniami (profilowanie genomowe).
Nie znamy aktualnie ostatecznej kwoty leczenia, gdyż jej wysokość będzie wynikała z wyników profilowania genomowego.
Proszę o Waszą pomoc w imię każdego dnia spędzonego z moim jedynym i wyczekanym synkiem. Wituś ma dzisiaj 4 miesiące i mimo mojego wcześniejszego leczenia i naszych potwornych przeżyć, urodził się zdrowy. Jesteśmy dla siebie bardzo ważni i każda chwila z Nim spędzona daje mi dużo siły, ale to niestety nie wystarcza, by wygrać z rakiem.
Proszę pomóżcie, aby moje życie, które przed chwilą nabrało nowych barw, nie skończyło się przedwcześnie i abym mógł dać Witkowi z siebie jak najwięcej.