Przed ósmą kolejką doszło do kilku ruchów w drużynach notujących słabsze wyniki niż oczekiwania. Do zmiany doszło w Lublinie, gdzie na stanowisku trenerskim zastąpiony został trener Zakelji przez wracającego do PLK trenera Dedka. Wcześniejsza jego praca pozwala optymistycznie patrzeć kibicom Lublina, ale Start jest w fatalnej sytuacji mając zerowe konto wygranych i skład zbudowany przez swojego poprzednika. Pierwsze zmiany w rotacji były zauważalne, ale o tym czy skład zostanie „przewietrzony” przekonamy się w przyszłości.
O formę Dragicevica w Stelmecie nie ma się co obawiać. Jest wzmocnieniem na tu i teraz. Trzeci z powracających do PLK- Jordan Callahan dał dobry impuls radomskiej Rosie mimo słabego indywidualnego występu. Zauważyć trzeba, iż te trzy postacie są już znane kibicom PLK i wcześniejsze ich pobyty były ciekawymi przygodami z polską ligą. W tym przypadku nie powinno być inaczej, a najcięższe zadanie zostało postawione przed trenerem Davidem Dedkiem.
Przechodząc stricte do meczów to Krzysztof Szubarga przeszedł się po kolejnej defensywie. Lublin był bliski premierowej wygranej, ale Kamil Łączyński dosłownie „ukradł” zwycięstwo. Dąbrowski MKS jak to u siebie…. wygrana. Kula śnieżna, a raczej „cukrowa” (Polski Cukier Toruń) rozjechała kolejną przeszkodę. Siarka z premierowym zwycięstwem. Zapraszam do podsumowania meczów weekendowych 8. kolejki spotkań Polskiej Ligi Koszykówki.
TBV Start Lublin- Anwil Włocławek 69-71
Ósma kolejka miała swoje rozpoczęcie w Lublinie, gdzie doszło do roszady na stanowisku trenera. Powracający do ekstraklasy David Dedek zastąpił dotyczasowego trenera- Zakeljego. Gospodarze liczyli na efekt nowej miotły i sprawienie niespodzianki faworyzowanej drużynie z Włocławka. Do meczu trener Dedek przeprowadził 1 (słownie jeden) trening z drużyną, więc wydaje się, że jedynym nowym argumentem mógł być efekt nowego trenera.
Patrząc na przebieg meczu można było zauważyć różnicę w rotacji gospodarzy, gdyż największe minuty w sezonie otrzymał strzelec Dłoniak, który zdobył 11 pkt. trafiając 3 z 7 rzutów za trzy. Rotacja Polakami na pierwszy rzut oka uległa mocnej zmianie. Zamiast pary Jankowski –Małecki widzieliśmy w większym okresie gry Dłoniaka z Jarosławem Trojanem. Może wynikało to z założeń taktycznych i próbie przeciwstawienia się mocy podkoszowej Anwilu w osobach Sobina i Leończyka. Może to stała tendencja, albo wynik potrzeby meczowej? Przekonamy się w przyszłości.
Start postawił twarde warunki „Rotwailerom z Włocławka”. Lublinian trzymały w grze rzuty za trzy, których trafili 11 na 25 prób. Jedenaście trafionych zza łuku jest to rekord sezonu dla gospodarzy. Pomimo wygrania statystyki skuteczności za trzy i wolnych to jednak problem z organizacją gry i wynikające z tego straty były mordercze dla Startu. 16 strat gospodarzy przełożyło się na 21 pkt. włocławian.
Wśród gospodarzy ponownie liderem w statystyce eval był Brandon Peterson, który do 18 pkt. dołożył 11 zb. Rozgrywający lublinian- Doug Wiggins zanotował 15 pkt., 8 as., ale też 6 strat. W tym strata w ostatnich sekundach meczu, gdy gospodarze podejmowali akcję na zwycięstwo lub przedłużenie meczu o dogrywkę. Świetne zachowanie Kamila Łączyńskiego, który „wygrał” mecz akcją defensywną wybierając piłkę Wigginsowi.
Najlepszym strzelcem zwycięzców był Paweł Leończyk z 16 punktami.
MVP spotkania: Josip Sobin- 10 pkt. z 8 rzutów i wygranie desek- 12 zb.- wydatnie pomogło w wygraniu tego ciężkiego do oglądania meczu.
[ot-video][/ot-video]
MKS Dąbrowa Górnicza- Trefl Sopot 92-55
Dąbrowski MKS jest potęgą na własnym placu. I tym razem nie było inaczej, a na pożarcie rzuceni zostali zawodnicy Trefla Sopot. W defensywie dąbrowianie grali to do czego przyzwyczaili kibiców w Hali Centrum, czyli konkretnej intensywności i bardzo dobrej rotacji. Po drugiej stronie boiska atak płynął notując bardzo wysokie wskaźniki skuteczności rzutowej. 37 punktów przewagi i wygrana w prawie każdym aspekcie gry (tylko ofensywna zbiórka wygrana przez Trefl 6-8). W całym meczu MKS zanotował skuteczność z gry na poziomie 59%, a w szczególności w strefie podkoszowej bezkarni byli zawodnicy gospodarzy. Równa połowa punktów dąbrowian padła spod kosza- 46. Na pochwały zasłużyła ławka rezerwowych, która złożyła się na 48 pkt. Duet rezerwowych podkoszowych Kowalenko-Szymański zdobył 27 pkt. Bardzo dobrze ogląda się ich razem na boisku, świetnie się rozumieją i uzupełniają. Wisienką na torcie był wsad Przemysława Szymańskiego.
Aż 7 zawodników gospodarzy uzyskało wynik eval powyżej 10. Bardzo dobrze prowadził grę Marcin Piechowicz, który do 5 pkt. dołożył 5 zb. i 6 as. (eval 15). Witalji Kowalenko zdobył 13 pkt. i 5 zb. Przemysław Szymański- 14 pkt., 4 zb.
W barwach sopocian tylko dwóch zawodników podjęło rękawice, ale nie uzyskali chociażby minimalnego wsparcia od kolegów. Lider gości Anthony Ireland zdobył 15 pkt., a Nikola Marković- 21 pkt. i 9 zb. Skalę „pomocy” jaką tej dwójce udzielili koledzy świetnie obrazuje współczynnik eval, który dla tych dwóch wynosi odpowiednio 11 i 19, a reszta drużyna może się pochwalić wynikiem sumarycznym – (uwaga, usiąść) 3!
MVP spotkania: bardzo długo myślałem nad wyborem konkretnego zawodnika, ale tym razem wyłamię się i postawię na współpracę całego zespołu MKS-u. Wyróżnienie tylko jednego gracza byłoby krzywdzące dla pozostałych. Jeszcze raz świetny mecz. Teraz pora formę z meczów u siebie przełożyć na wyjazdy. Okazja ku temu świetna- następny mecz: Siarka Tarnobrzeg.
[ot-video][/ot-video]
Miasto Szkła Krosno- Polski Cukier Toruń 59-88
Zaskakująco dobry beniaminek z Krosna podejmował lidera PLK, który jeszcze nie zaznał goryczy porażki. Pierwsze minuty to silne uderzenie gości, którzy zanotowali wynik 8:19, ale końcówka i początek drugiej części gry należał do gospodarzy, którzy wyszli na prowadzenie 27-24. Od tego momentu mecz przejęli torunianie i z każdą minutą powiększali swoje prowadzenie osiągając w kulminacyjnym momencie 35 punktowe prowadzenie.
Jak mają w zwyczaju gracze Polskiego Cukru świetnie atakowali kosz zdobywając, aż 46 punktów z samej strefy podkoszowej. Pomimo przegranej na atakowanej tablic, byli skuteczniejsi w ponowieniach zdobywając z 11 zbiórek, aż 18 pkt., przy tylko 7 punktach drugiej szansy z 12 zbiórek gospodarzy. Krosno pozbawione skuteczności zza łuku nie było w stanie odpowiedzieć świetnie naoliwionej po obu stronach parkietu maszynie trenera Winnickiego. Goście „wyciszyli” wszystkie bronie Miasta Szkła, w tym będącego ostatnio nie do zatrzymania Chrisa Czerapowicza (11 pkt.) najlepszego strzelec drużyny, który do tego meczu notował 18.6 pkt (22.6 pkt. w ostatnich trzech).
Czystą przyjemnością jest oglądanie sposobu gry, ułożenia, dobrania zawodników przez sztab Polskiego Cukru Toruń. Jestem pod wielkim wrażeniem tego jak pracują jako drużyna. Rotacja i praca w defensywie na najlepszym poziomie w Polsce, a do tego posiadają zawodników o wysokich umiejętnościach koszykarskich.
Wśród krośnian ciężko wskazać zawodnika wyróżniającego się. Royce Woolridge zdobył 9 pkt., 4 zb., 4 as.,
W ekipie Polskiego Cukru na pochwałę zasłużył Łukasz Wiśniewski z linijką 13 pkt., 6 zb., 4 as. Wtórował mu Kyle Weaver z 10 pkt., 4 zb., 3 as. Jure Skifić do 11 pkt. dołożył 7 zb.
MVP spotkania: Obie Trotter- 18 pkt., 7 zb., 4 as., 2 przech. Na boisku był wszędzie i robił wszystko. Defensywa czy ofensywa? Niezawodny. Osobiste top 5 zawodników w lidze.
Polfarmex Kutno- BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski 72-80
Tak los chciał, że kutnianie do spotkania z mocną w strefie podkoszowej Stalówką wystąpili bez swojego podstawowego centra- Michael’a Fraser’a. Fizyczną walkę musiał na siebie wziąć Mateusz Bartosz, gdyż Maksym Sałasz jest wątłej budowy ciała (choć podobno dołożył już 2,5 kg. mięśni). Mecz bardzo dobrze rozpoczęli goście, którzy zakończyli pierwszą kwartę dziesięciopunktowym prowadzeniem. Od tego momentu gospodarze stosowali walkę partyzancką i zrywami próbowali wyrwać wygraną. Co doszli na 3 pkt. to po chwili tracili kilka punktów i goście z Ostrowa Wielkopolskiego odskakiwali na bezpieczne 8-10 punktowe prowadzenie.
Wyraźnie brakowało wspomnianego Fraser’a, pomimo dzielnej walki Sałasza i Bartosza (odpowiednio 8 i 10 zbiórek). 46 punktów gości pochodziło ze strefy podkoszowej i zanotowali wysoką skuteczność w rzutach za dwa punkty – 55.8%. Bardzo dobrze funkcjonowała współpraca amerykańskiego duetu Johnson- King.
Po zawirowaniach z obsadą pierwszej „jedynki” Stalówki trener Rajković większym zaufaniem obdarzył Aarona Johnsona, który potrafił wykorzystać swoją szybkość oraz problemy gospodarzy z rotacją na pozycji nr 1. Nie miał najmniejszego problemu z minięciem pierwszej linii i dostaniem się pod kosz lub odegraniem do partnerów.
W ekipie gospodarzy szalał Dardan Berisha, który był najlepszym strzelcem meczu z 23 punktami na koncie oraz fragmentami gry na pozycji rozgrywającego. Zaliczył również 4 asysty, w tym kilka zagrań typowych dla klasycznej „1”. Z konieczności bardzo duże minuty dostał młodziutki Białorusin Maksym Sałasz i wykorzystał je zdobywając 11 pkt. i 8 zb. i 2 bl. Sebastian Kowalczyk w roli pierwszego rozgrywającego zanotował 9 pkt. i 7 as.
W barwach ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego świetnie w ataku grał Shawn King, który zdobył 20 pkt. z 10 rzutów i tylko (jak na niego) 5 zbiórek oraz nie udało mu się zablokować rzutu rywala w meczu, a do tego pojedynku notował średnio 4 bl./mecz.
MVP spotkania: Aaron Johnson- jego szybkość i siła była nie do powstrzymania dla obrony gospodarzy. 16 pkt. (7/11 z gry), 8 as., 3 przech. tylko 1 str.
[ot-video][/ot-video]
Energa Czarni Słupsk- Rosa Radom 70-83
W zupełnie odmiennych nastrojach podchodziły do meczu obie ekipy. Radom przed tygodniem przegrał po słabym meczu w Dąbrowie Górniczej, a gospodarze odprawili z kwitkiem Mistrza Polski –Stelmet Zielona Góra grając świetną koszykówkę. Do składu gospodarzy po zawieszeniu powrócił Jerel Blassingame, a wśród gości zagrał nowo pozyskany powracający do PLK- Jordan Callahan.
O losach meczu zadecydowała druga kwarta, w której rozszaleli się radomianie, którzy od stanu 27-32 zanotowali ciąg 16 punktów z rzędu, w tym 10 pkt. duetu Brazelton-Bell. Czarnych” zawiodła broń- rzut za 3 pkt. Trafili tylko 5 rzutów na 30 prób i pomimo bardzo dobrej skuteczności za dwa -54% nie byli w stanie nawiązać walki z gośćmi z Radomia. Sześć prób za trzy spudłował Mantas Cesnauskis, który znalazł się w dołku strzeleckim- przed tygodniem 1/7 zza łuku. Rosa odzyskała płynność i skuteczność w ataku- 52.6% za dwa i 45.8% za trzy.
Marcus Ginyard był najlepszym zawodnikiem gospodarzy zdobywając 21 pkt. i 5 zb. Greg Surmacz dołożył 14 pkt. i 6 zb. Po zeszłotygodniowych fajerwerkach tym razem Chavaughan Lewis zanotował 12 pkt. (3/10 z gry) i 4 as.
Wśród Rosy dowodził Tyrone Brazelton, który do 17 pkt. dołożył 8 as. i 5 zb. Darnell Jackson budzi się i powraca do formy notując wszechstronną linijkę- 11 pkt., 7 zb., 5 as.
MVP spotkania: Michał Sokołowski- również on wrócił do „żywych” po zeszłotygodniowym słabym występie. Najwięcej w meczu- 22 pkt. i 11 zb. pozwoliły na wybranie go najlepszym zawodnikiem. Oby regularność wróciła do Michała.
[ot-video][/ot-video]
AZS Koszalin- Stelmet Zielona Góra 58-67
Obie drużyny poprzednią kolejkę, delikatnie mówiąc, nie zaliczyły do udanych. Zarówno AZS jak i Stelmet potrzebowały odbicia. Na nieszczęście dla trenera Ignatowicza do Koszalina zawitał głodny zwycięstwa Stelmet Zielona Góra. Zapewne w obu miastach, pomimo zimowej aury, w biurach zarządu było gorąco.
Z animuszem w mecz weszli gospodarze, którzy rozpoczęli mecz od 11 punktowego prowadzenia (17-6). Każda kolejna minuta to odzyskiwanie rezonu przez gości z Zielonej Góry, którzy na przełomie 1 i 2 kwarty wrzucili wyższy bieg i zanotowali „run” 13 punktów z rzędu który pozwolił na koniec połowy objąć 9 punktowe prowadzenie. Chwilowe zastoje w grze zielonogórzan skutkowały zbliżeniem się AZS-u, ale w kolejnych fragmentach Stelmet uzyskiwał bezpieczną kilkupunktową przewagę.
Nie był to porywający pojedynek utrzymany w wysokim tempie. Obu drużynom daleko jest do optymalnej dyspozycji. Problemy z trafianiem z obwodu to u gospodarzy normalka- najgorsza średnia skuteczność za trzy w lidze, ale podobna uzyskana u zielonogórzan jest niepokojąca. Sumując w meczu tylko 24% rzutów za trzy znalazło drogę do kosza. W meczu mieliśmy, aż 33 straty przy tylko 23 asystach (w tym 7 gospodarzy). Ratio AST/STR wskazuje na poziom meczu, a tym bardziej na poziom organizacji gry gospodarzy, którzy przy 7 asystach mieli , aż 19 strat (0,37). Trener Ignatowicz ma palący problem. AZS jest najgorszą drużyną pod względem stosunku strat do asyst w lidze. Najgorszą pod względem ilości strat, a także drugą od końca pod względem ilości asyst w meczu. Wszystkie te współczynniki obrazują z jakiej skali problemami mierzyć się musi trener Ignatowicz. Dokładając do tego najgorszą skuteczność w rzutach za trzy w lidze to dwa wygrane mecze AZS Koszalin są dużym osiągnięciem. Na dokładkę trener Ignatowicz dysponuje krótką ławką rezerwowych, która w sumie w 35 min. i 36 sec. jakie przebywała na boisku uzyskała wskaźnik eval 3. Rozmiar pożaru jaki muszą ugasić w Koszalinie jest ogromny. Nie jestem przekonany czy zatrudnienie klasowego rozgrywającego będzie lekiem na całe zło w AZSie i nagle poziom organizacji ich ataku poszybuje znacznie w górę. Wymienione wskaźniki nie są wypadkową jednego czy dwóch meczów, a stałą obrazującą problemy z egzekucją i organizacją ataku albo samymi schematami ofensywnymi. Albo tym i tym…
W 9. kolejce koszalinianie zmierzą się z zespołem BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski i po tym meczu powinniśmy wiedzieć dużo więcej niż po starciu z Mistrzem Polski.
Stelmet ma własne problemy z regularnością gry i formą fizyczną. Pierwsza roszada w postaci sprowadzenia Dragicevica została wprowadzona. Mówi się o odejściu Adama Hrycaniuka. Czy będą kolejne ruchy? Prezes Jasiński potrafi zaskoczyć więc czekamy co przyniosą kolejne dni.
Wśród gospodarzy na wyróżnienie zasłużył Darrell Harris, który zanotował „double-double” w postaci 12 pkt. (z 9 rzutów) i 12 zb. (8 w ataku). Dołożył 3 przechwyty i 2 bloki. Wśród gospodarzy najlepszym strzelcem był Remon Nelson autor 17 pkt.
W ekipie trenera Gronka na pochwałę zasłużył świeżo pozyskany Vladimir Dragicević. Był najlepszym strzelcem meczu notując 21 pkt. i 5 zb. Będąc kilka dni z drużyną był w stanie wygrać im mecz. Jakość to jest słowo, które najlepiej oddaje to co wnosi Vladimir do drużyny. Bezdyskusyjny MVP spotkania.
Asseco Gdynia- PGE Turów Zgorzelec 76-68
Z każdym kolejnym meczem drużyna Asseco potrafi zaskoczyć czymś innym. Raz jest to ultra-niskie ustawienie ze Szczotką i Żołnierewiczem jako podkoszowymi, innym razem agresywna defensywa, a jeszcze innym kontrola posiadań i rozmieszczenie zawodników w ataku. Tym razem czynnikiem X był rzut za trzy Przemysława Żołnierewicza, który trafił 4 takie rzuty na 8 prób. Z każdym kolejnym sezonem poprawia on skuteczność w tym elemencie gry, a na chwilę obecną może się pochwalić bardzo dobrą skutecznością- 40% zza łuku. Zawsze wskazywano na atletyzm jako atut Przemka, ale braki z rzutem były mu wypominane. Dziś widzimy, że praca nad tym aspektem gry idzie w dobrym kierunku. Już w zeszłym sezonie notował on dobre 34% za trzy, a teraz widzimy kolejny wyraźny progres. Jeszcze jedna rzecz rzuca się w oczy patrząc na Żołnierewicza na boisku. Jest to pewność siebie. Widać w jego sposobie poruszania się i mowie ciała, że jest pewien tego co chce zrobić, co potrafi, a także nie boi się rywalizacji z bardziej doświadczonymi czy większymi przeciwnikami, gdy wychodzi jako smallballowa czwórka.
Kolejnym zawodnikiem młodego pokolenia, który zaczyna pokazywać swoje możliwości stosunkowo do potencjału to Mikołaj Witliński, który ma niespotykaną kombinację warunków fizycznych z dobrymi umiejętnościami technicznymi i ciekawym rzutem. Na dłuższe „peany” musi sobie zasłużyć w kolejnych meczach.
Drużyna trenera Frasunkiewicza jest ewenementem w PLK. Średnio 13,5 straty w meczu jest bardzo dobrym wynikiem biorąc pod uwagę, iż w składzie Asseco są tylko krajowi zawodnicy i to w przeważającej ilości gracze młodego pokolenia. Możecie mnie posądzić o „hype’owanie” gdyńskiego projektu „młodych wilków”, ale zawsze będę za takimi pomysłami dzięki, którym młodzi i zdolni Polacy mają możliwość grania i podwyższania umiejętności. A z drugiej strony na Asseco się świetnie patrzy. Styl gry jest solą koszykówki. Pressing w defensywie oraz intensywność, organizacja i przestrzeń gry w ataku jest tym czego chciałbym oglądać więcej w PLK. Kapitan Szubarga z Generałem Frasunkiewiczem wykonują świetną robotę. Apelujmy dla dobra polskiej koszykówki o pozostanie Krzysztofa Szubargi w Asseco!
Wróćmy do meczu. W drużynie ze Zgorzelca kolejne dobre zawody rozegrał Denis Ikovlev, który zdobył 15 pkt., 8 zb. i 4 as. Zaskoczył Kacper Borowski zdobywca 16 pkt., w tym 3/6 za trzy i 3/3 z wolnych. Kirk Archibeque został zatrzymany przez parę Szymański-Witliński na 4 pkt. z 8 rzutów.
Po stronie gospodarzy świetnie po obu stronach parkietu zagrał Mikołaj Witliński, który zdobył 16 pkt. i 8 zb. Przemysław Żołnierewicz uzyskał 14 pkt (4/8 za trzy), 4 zb., 3 przech. Ogromną pracę w defensywie wykonał Filip Matczak, który do 11 pkt. (z 11 rzutów) dołożył 8 zbiórek i 4 przechwyty.
MVP spotkania: Krzysztof Szubarga- jeden z najlepszych graczy ligi. Skreślany przez wielu pokazuje, iż wciąż jest świetnym graczem. 19 pkt., 8 as., 4 zb.- tylko, aby został w Asseco.
[ot-video][/ot-video]
King Szczecin- Siarka Tarnobrzeg 76-84
Przed przyjazdem do Szczecina ekipy trenera Pyszniaka gospodarze przegrali w swoje hali tylko z niepokonanym liderem z Torunia, a na rozkładzie mieli m.in. Turów Zgorzelec. Tarnobrzeżanie rozpoczęli mecz wzmocnieni Zane Knowles’em, który już w pierwszym meczu okazał się ważnym ogniwem pomocnym w pierwszym zwycięstwie Siarki w sezonie 16/17. Połowę z 16 pkt. zdobył on w czwartej kwarcie, a jego warunki fizyczne są niezwykle cenne w walce podkoszowej.
King Szczecin jest czwartą drużyną pod względem skuteczności w rzutach za 3 pkt. w PLK. Jeśli zawodzi ich skuteczność zza łuku to mają ogromny problem. W wygranych meczach uzyskali średnio 39.9% celnych rzutów za trzy, dla porównania w przegranych tylko 34.8%, a trzeba zaznaczyć, iż w defensywie nie prezentują poziomu, który pozwoliłby nadrobić słabszy dzień rzutowy. Tak też był w środę w starciu z Siarką. Pomimo 56.8% w rzutach za dwa oraz wygraniu punktów w szybkim ataku i po stratach (o 4 więcej strat gości) nie byli w stanie przeciwstawić się dobrze usposobionym rzutowo gościom z Tarnobrzegu. Siarka zdobyła 38 pkt. zza łuku notując 45.5% skuteczności w tym elemncie. Gra Zane Knowles’a oraz rzut za trzy były czynnikami pozwalającymi na wygranie pierwszego meczu w sezonie przez podopiecznych trenera Pyszniaka i pozostawieniu jako czerwonej latarni drużyny Startu Lublin.
Wracając do gospodarzy to porażka z Rosą Radom czy liderem z Torunia nie była czymś niespodziewanym, ale przegrana na własnym terenie z Siarką już nią jest. Trener Łukomski ma problem z grą drużyny. Mało efektywna obrona to jest constans w grze szczecinian, ale brak skuteczności zza łuku jest czymś nowym. W ostatnich trzech meczach notują 30.4% zza łuku, a wszystkie te mecze były przegrane.
Paweł Kikowski był najlepiej punktującym graczem gospodarzy kończąc zawody z 14 pkt. Zach Robbins uzyskał 10 pkt. i 7 zb. Russell Robinson już po raz ósmy w sezonie uzyskał 6 lub więcej asyst w meczu notując 7 podań kończących i 11 pkt.
Wśród zwycięzców popis strzelecki dał Krzysztof Jakóbczyk trafiając 4/6 za trzy i uzyskując 21 pkt. Brandon Brown miał 12 pkt., 4 zb., 7 as. 2 przech. Alex Welsh skończył z 17 pkt. i 7 zb.
MVP spotkania: Zane Knowles- 16 pkt. i 7 zb. Pierwszy mecz i od razu został wybrany zawodnikiem meczu. Decydujące było 8 pkt. w czwartej kwarcie. Jego wzrost powinien być pomocny po obu stronach parkietu.
Tekst: Paweł Doniec