Kiedy w Lublinie pojawia się zawodnik o wiele wymownym nazwisku Washington, to dobry znak dla miejscowych kibiców. Amerykanin do spółki ze swoim rodakiem Chavaughnem Lewisem poprowadził czerwono-czarnych do zwycięstwa z PGE Turowem Zgorzelec 91:83.
Ta wygrana smakuje podwójnie dobrze, bo lublinianie do tej pory regularnie przegrywali w ekstraklasie z ekipą z Dolnego Śląska. Turowianie mogli więc z pełnym przekonaniem myśleć o przedłużeniu tej serii. Pierwsze minuty pokazały jednak, że to gospodarze idą po swoje. Bardzo dobrze układała się współpraca na linii James Washington – reszta zespołu. Amerykanin asystował przy każdej z trzech pierwszych akcji, a potem sam zabrał się do zdobywania punktów. Turów z kolei potrzebował wstrząsu, żeby nawiązać równą walkę.
Trener Mathias Fischer poprosił o przerwę na żądanie i wpuścił na parkiet Mylesa Macka (7/8 z gry w całym spotkaniu). Rozgrywający wniósł sporo energii z ławki i ożywił zaspanych kolegów. Szkoleniowiec zgorzelczan mógł być także zadowolony z postawy Bartosza Bochno, który po zameldowaniu się na boisku błyskawicznie zaczął nękać rywali zza łuku. To właśnie w obronie tych zagrywek Start miał najwięcej problemów – bolączka z okresu przygotowawczego dała o sobie znać w drugiej kwarcie. Po 20 minutach gry Turów prowadził 45:36.
Po przerwie obie drużyny poszły na wymianę ciosów. Lepiej wyszli z niej gospodarze – solidna obrona i gra w kontratakach okazała się dla nich zbawienna w skutkach. Po „trójkach” Jamesa Washingtona i Urosa Mirkovicia Start tracił tylko dwa punkty.
– Uczymy się grać w ciężkich końcówkach, bo większość z tych meczów miała zacięte końcówki – tak po zakończonym okresie przygotowawczym mówił trener lublinian David Dedek. Nie da się ukryć, że nauka nie poszła w las. W zeszłym sezonie brakowało w tym zespole indywidualności, które mogłyby pociągnąć grę w takich momentach. Teraz w takiej roli odnaleźli się James Washington i Chavaughn Lewis, którzy zdobyli 21 z 32 punktów drużyny w ostatniej kwarcie. W ekipie gości szarpał jeszcze Myles Mack, a aktywny w „pomalowanym” był Bradley Waldow. Na niewiele się to jednak zdało – TBV Start Lublin wygrał zasłużenie 91:83.
TBV Start Lublin – PGE Turów Zgorzelec 91:83 (22:19, 14:26, 23:16, 32:22)
TBV Start: Lewis 26, Washington 25, Dziemba 10, Mirković 10, Szymański 4 oraz Dutkiewicz 12, Reynolds 4, Ciechociński 0, Gospodarek 0, Czerlonko 0. Trener: David Dedek.
PGE Turów: Ayers 14, Borowski 8, Han 6, Petrukonis 2, Balmazović 0 oraz Mack 18, Bochno 15, Patoka 11, Waldow 7, Jarecki 2. Trener: Mathias Fischer.
autor: Krzysztof Kurasiewicz