Walczył o to przez długie miesiące, ale wreszcie mu się udało. Po dwóch 10-dniowych kontraktach Isaiah Thomas podpisał wreszcie umowę z Phoenix Suns do końca trwających obecnie rozgrywek. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie będziemy oglądali go na parkiecie zbyt często.
Isaiah Thomas o swój powrót do NBA starał się już od dłuższego czasu. W trakcie rozgrywek 2021/22 rozgrywający przez krótki okres reprezentował barwy aż trzech klubów, po czym nie mógł jednak znaleźć pracodawcy i wiele wskazywało na to, że może na dobre pożegnać się z najlepszą ligą świata. Kilku analityków sugerowało, że wzorem Kemby Walkera 35-latek przeniesie się wkrótce do Europy.
IT kontynuował jednak walkę o angaż w NBA, co przyniosło upragnione efekty w marcu tego roku. Rozgrywający trafił najpierw do Salt Lake City Stars — zespołu G League — gdzie w swoim debiucie zdobył 32 punkty i rozdał cztery asysty, po czym podpisał 10-dniowy kontrakt z Phoenix Suns.
Choć Thomas w trykocie Słońc nie odgrywał jak dotąd znaczącej roli na parkiecie, to przedstawiciele klubu przedstawili mu kolejną 10-dniową umowę, a teraz zgodnie z doniesieniami Shamsa Charanii z The Athletic zaoferowali mu kontrakt do końca bieżących rozgrywek.
Suns mają cenić sobie przede wszystkim doświadczenie i cechy przywódcze Thomasa, który w lidze występuje od 2011 roku. IT ma być niezwykle cennym charakterem w szatni wypełnionej gwiazdami z Kevinem Durantem, Devinem Bookerem i Bradleyem Bealem na czele.
W swoich czterech dotychczasowych występach w barwach Phoenix Isaiah Thomas zdobył jedynie pięć punktów, z czego wszystkie w przegranym różnicą 25 „oczek” spotkaniu z Oklahoma City Thunder.
Suns zajmują obecnie 6. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej, czyli ostatnie, które premiowane jest bezpośrednim awansem do play-offów. Identycznym bilansem (46-32) cieszą się jednak New Orleans Pelicans, którzy podobnie jak Sacramento Kings (45-33) i Los Angeles Lakers (45-34) do samego końca będą walczyć o miejsce w czołowej szóstce.
Przed Słońcami stoi obecnie ogromne wyzwanie. Podopieczni Franka Vogela mają jeszcze do rozegrania cztery spotkania, z czego jedno z bezpośrednim rywalem (Kings), kolejne z liderem konferencji zachodniej (Minnesota Timberwolves) oraz dwa z zawsze groźnymi Los Angeles Clippers. Występ Thomasa w którymkolwiek z nich jest jednak mało prawdopodobny.