Kolejna przerwa w grze czeka Gordona Haywarda, który niestety w ostatnich sezonach przyzwyczaił nas już do tego, że sporo czasu spędza na leczeniu kolejnych kontuzji. Sfrustrowana całą sytuacją jest też Robyn Hayward, a więc żona zawodnika, która zdecydowała się skrytykować Charlotte Hornets i to, w jaki sposób podchodzą do kontuzjowanych graczy.
Jeśli jest jeden zawodnik, który przyzwyczaił nas już do tego, jak często ląduje na liście kontuzjowanych, to z pewnością jest to Gordon Hayward. Teraz skrzydłowy Charlotte Hornets wypada z gry na czas nieokreślony. Powodem jest uraz barku, z którym 32-latek zmagał się już wcześniej w tym sezonie. W listopadzie opuścił przez to osiem spotkań, lecz niedawno wrócił i zdołał rozegrać trzy spotkania. Teraz jednak znów musi pauzować.
Hornets w piątek podali, że skrzydłowy nie zagra przeciwko Minnesota Timberwolves z powodu „kontuzji ramienia”. Tymczasem prawdziwy powód wyjawiła Robyn Hayward, a więc żona zawodnika, według której mąż doznał złamania kości, o czym sztab Hornets miał wiedzieć już wcześniej, lecz mimo to dopuścił Haywarda do gry:
Wyraźnie sfrustrowana Robyn skrytykowała klub. – Mam już dość tego, że nie chronią swoich zawodników. Dopiero co rozmawiałam z matką jednego z graczy i mówiła mi dokładnie to samo – napisała w mediach społecznościowych. Kilka godzin później Shams Charania podał informacje, że Hayward rzeczywiście ma złamanie w lewym ramieniu i przez to wypadnie z gry na czas nieokreślony.
Jego żona w niedzielę postanowiła jeszcze wyprostować swoje posty, oznajmiając że nie czuje nic negatywnego w stosunku do klubu:
32-latek od czasu odejścia z Utah Jazz latem 2017 roku zmaga się z kontuzjami jak chyba żaden inny gracz w NBA. Od tego czasu Hayward doznał już m.in. złamania kości piszczelowej, złamania ręki czy złamania palca. Łącznie rozegrał on jak do tej pory 104 spotkania dla Hornets, odkąd w 2020 roku zaakceptował 4-letnią ofertę kontraktu wartą 120 milionów dolarów.