Od tygodni fani NBA zabiegali w głowę, komu zostanie przyznana tegoroczna nagroda MVP. Realnych kandydatów było dwóch: Nikola Jokić i Shai Gilgeous-Alexander. Obaj mają za sobą historyczny sezon i wybór zdecydowanie nie należał do łatwych. Dzisiaj, pod naciskiem zniecierpliwionych fanów, liga miała ogłosić werdykt. Najpierw informację przekazał Shams Charania, a kilka godzin później oficjalnie poznaliśmy MVP sezonu 2024/25.
NBA wystarczająco długo przetrzymała już wszystkich w niepewności. Jak poinformował niezawodny Shams Charania: zwycięzcą tegorocznej nagrody MVP został Shai Gilgeous-Alexander!
Zawodnik Oklahoma City Thunder był przez wielu wskazywany jako faworyt tej nagrody, głównie z dwóch powodów. Po pierwsze jego drużyna zanotowała fenomenalny bilans w sezonie regularnym (68-14), jest to ex aequo czwarty najlepszy wynik w historii. Istotne było również, że główny konkurent Shaia, czyli Nikola Jokić ma na swoim koncie już trzy statuetki MVP (w tym dwie pod rząd). Historia ligi uczy, że z czasem głosujący nudzą się fenomenem jednego zawodnika i ostatecznie wybierają inną gwiazdę. Jak widać, tak stało się i tym razem. Gilgeous-Alexander otrzymał 71/100 głosów przewidzianych dla pierwszego miejsca, pozostałe głosy zgarnął Joker. Wynika z tego, że rezultat tegorocznego wyścigu o statuetkę MVP nie okazał się aż tak wyrównany, jak się spodziewano.
Lista osiągnięć Gilgeousa-Alexandra w tym sezonie jest bardzo długa, jak na MVP przystało. Rozgrywający był liderem NBA w ogólnej liczbie zdobytych punktów (2484), jak i średniej punktów na mecz (32,7). Złośliwi powiedzą, że był też liderem ligii w liczbie trafionych rzutów wolnych (601). Gwiazdor Thunder trafiał na skuteczności: 51,9% rzutów z gry i 37,5% prób trzypunktowych.
Shai nie ograniczył się jednak tylko do zdobywania punktów: notował średnio pięć zbiórek oraz 6,4 asysty. Miał również wkład w sukces drużyny po bronionej stronie parkietu, notując 1,7 przechwytu i jeden blok co spotkanie. Te liczby, w połączeniu ze skutecznością wyższą niż 50% i co najmniej 30 punktami na mecz osiągał tylko Michael Jordan w sezonie 1987/88 i 1990/91. Sama obecność w tak wąskiej grupie, obok Jego Powietrzności świadczy o tym, jak fenomenalny sezon ma za sobą popularny SGA.
Gwiazdor OKC stał się też trzecim zawodnikiem w historii klubu, który został uznany za najbardziej wartościowego gracza NBA. Jego poprzednicy to Kevin Durant w sezonie 2013/14 i Russell Westbrook podczas kampanii 2016/17. Śmiało można stwierdzić, że jest to elitarne grono.
Mimo imponującego indywidualnego sukcesu jeszcze nie jest to czas, by Shai mógł swobodnie świętować. Thunder mierzą się właśnie w finałach Konferencji Zachodniej z Minnesota Timberwolves. Wprawdzie dzisiaj ograli Leśne Wilki, w czym spory udział miał właśnie tegoroczny MVP, jednak cytując samego Kobego Bryanta: “Job is not done”, a zatem czekamy na to, czy Gilegous-Alexander potwierdzi swoją wartość i poprowadzi Grzmoty do pierwszego tytułu mistrzowskiego w historii klubu.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!