Władze stanu Nowy Jork mogą wkrótce zmienić przepisy. To oznaczałoby, że Kyrie Irving będzie mógł też grać w meczach u siebie. To na pewno byłaby dobra informacja dla kibiców Brooklyn Nets. Kierownictwo klubu ma jednak większy problem, bo stanie przed bardzo trudnym pytaniem, co zrobić z Irvingiem w perspektywie dalszej „współpracy”?


Ostatnie tygodnie to dla Brooklyn Nets przede wszystkim spadek z 1. miejsca na Wschodzie aż na 8. pozycję. Od 24 stycznia przegrali 11 meczów z rzędu, a z ostatnich trzech wygrali dwa spotkania.

Aż 8 z tych 11 spotkań było na wyjeździe, a więc Kyrie Irving mógł w nich grać. Mimo to Nets przegrywali. Przegrywali, bo James Harden zdecydował się pakować walizki i był wyraźnie niezainteresowany. Poza tym oczywiście zespół z Brooklynu musi sobie radzić bez kontuzjowanych Kevina Duranta i Joe Harrisa.

Jeśli ktoś myślał, że po takim spadku w tabeli można mówić, że dla Nets nie ma ratunku i sezon jest stracony, to pewnie w normalnych warunkach miałby rację. Sytuacja jest jednak wyjątkowa i wcześniej niespotykana. Przecież dwaj gracze pierwszej piątki są kontuzjowani, trzeci gra poniżej swoich możliwości, bo myślami jest już w innym klubie, a czwarty jest na pół etatu, bo nie może grać w meczach rozgrywanych we własnej hali – Irving się nie zaszczepił przeciw COVID-19. Przepisy stanu Nowy Jork zabraniają mu udziału w meczach „domowych”. Przepis jest jednak na tyle nielogiczny, że pozwala grać w Nowym Jorku zawodnikom niezaszczepionym, jeśli występują w drużynie przyjezdnej. Bez sensu, dlatego właśnie władze stanowe przyznały, że w najbliższych tygodniach przepis ten powinien się zmienić. Nie podano konkretnej daty, ale nawet jeśli byłoby to pod koniec marca, to oznaczałoby, że Nets wchodzą do walki o mistrzostwo z innej pozycji, jeśli chodzi o przewidywania i wcześniejsze analizy, które uwzględniały nieobecność Irvinga w meczach u siebie.

Trzeba też pamiętać, że w najbliższych dniach powinien zadebiutować Ben Simmons. Australijczyk nie grał od czerwca i można podejrzewać, że nie chce na siebie brać zbyt dużego obciążenia psychicznego. Występ bez Duranta i Irvinga we własnej hali, otoczony graczami rezerwowymi i tylko z Pattym Millsem i Sethem Currym? Cała uwaga i presja byłaby na Simmonsie. Można więc podejrzewać, że poza aklimatyzacją Simmons, jak i cały klub, chcą ułatwić jego powrót na boisko – ułatwić, czyli by mając wokół siebie przynajmniej jednego z liderów Nets nie czuł, że odpowiedzialność za wygraną spoczywa na jego barkach.

Warto przypomnieć, że razem z Simmonsem z Sixers przyszli: superstrzelec Seth Curry oraz znakomicie zbierający i walczący pod koszami Andre Drummond. Oprócz tego do Nets dołączył Goran Dragić.

Może się więc okazać, że w kwietniu pierwsza piątka zespołu z Brooklynu będzie wyglądała tak:

  • Andre Drummond, Kevin Durant, Ben Simmons, Seth Curry, Kyrie Irving,
  • a do z ławki wchodzić będą Patty Mills, LaMarcus Aldridge, Nick Claxton, Cam Thomas i Bruce Brown.

To zupełnie zmienia perspektywę i bez względu na miejsce zajmowane w tabeli Brooklyn Nets będą jedną z tych drużyn, o której będzie się mówiło, że ma największe szanse na mistrzostwo Wschodu i grę w wielkim finale NBA.

Nets mają inny problem

Żeby jednak nie było za słodko, to warto się przyjrzeć innemu problemowi, jaki mają Brooklyn Nets po odejściu Jamesa Hardena. Otóż mają pewność, że na dłużej związani są z nimi Kevin Durant i Ben Simmons.

Te liczby na zielono oznaczają jednak opcję zawodnika. Mają zarówno Kyrie Irving, jak i Patty Mills. O ile w przypadku Millsa nie ma wątpliwości i Nets zapewne będą chcieli, aby zawodnik ją podjął lub nawet zaproponują mu przedłużenie umowy, o tyle w przypadku Irvinga wygląda jakby nikt nie wiedział, co Nets powinni zrobić.

Ustalmy fakty – Kyrie Irving jest jednym z najlepszych zawodników na swojej pozycji w całej NBA. Na pewno jeśli mówimy o potencjale i możliwościach. Do tej pory jednak sprawiał problemy w Cleveland Cavaliers, rozstał się z Boston Celtics, mimo że obiecał kibicom, że przedłuży kontrakt, a w zeszłym sezonie zniknął na dwa tygodnie, bo „musiał wziąć wolne„. Nikt nie miał z nim kontaktu – odnalazł się na imprezie urodzinowej swojej siostry. W tym sezonie podjął decyzję, że się nie zaszczepi przeciw COVID-19, a skutkiem tego jest zakaz gry w meczach u siebie (przepisy stanowe tego zabraniają). Nets nie chcieli mieć gracza na pół etatu, bo to wprowadzałoby dodatkowe zamieszanie i utrudniało budowę drużyny. Dopiero po kolejnych kontuzjach i kwarantannach zdecydowali się, że pozwolą mu dołączyć do zespołu. Zadebiutował 5 stycznia.

Najprawdopodobniej w najbliższych tygodniach przepisy stanowe się zmienią i Irving dołączy do Nets na pełen etat. To sprawi, że zespół z Brooklynu znów będzie mocny i w ocenie ekspertów będzie jedną z najlepszych drużyn Wschodu.

Nets nie wiedzą jednak co zrobić z Irvingiem w kontekście dalszej „współpracy”, bo muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nadal chcą, aby był ich zawodnikiem?

W październiku do opinii publicznej trafiła informacja, że Nets nie proponują już Irvingowi przedłużenia umowy – 187 milionów dolarów za 4 lata.

Irving latem może skorzystać z opcji zawodnika i zostać w Nets na jeszcze jeden sezon za kwotę 36,5 miliona dolarów. Może jednak wejść na rynek wolnych agentów i podpisać umowy z każdym innym klubem, który będzie chciał go mieć u siebie. Ale czy jakiś klub chciałby się wiązać na dłużej z zawodnikiem, który ciągle ma jakiś problem i potrafi wywinąć numer jak ze zniknięciem w trakcie sezonu lub ostentacyjny sprzeciw wobec zaszczepienia się (Irving nie jest antyszczepionkowcem, nie potrafi jednak swojej decyzji jasno wytłumaczyć, poza tym, że „nie bo nie” i że pokazuje głupotę przepisów. Nie walczy jednak o nic aktywnie).

Nets oraz inne kluby muszą sobie odpowiedzieć na pytanie: czy można zaufać takiemu zawodnikowi?

Jeśli jednak ktoś zaproponuje Irvingowi nową umowę, to Nets stracą zawodnika formatu All Star. Nikt nie chce tracić tak dobrego gracza, a szczególnie kiedy odchodzi za darmo, czyli dotychczasowy klub nie otrzymuje nic w zamian.

Czy to oznacza, że Nets powinni przedłużyć z Irvingiem kontrakt o kolejne 4 lata za ogromne pieniądze (187 milionów dolarów)? Biorąc pod uwagę okoliczności, to taka decyzja też wydaje się nierozsądna, bo nie wiadomo co znowu wymyśli Kyrie, a długa umowa będzie dla Nets obciążeniem finansowym niemożliwym do pozbycia się. Przecież jeśli Irving znajdzie nowy powód, żeby nie grać, to nikt jego dużego kontraktu nie będzie chciał przejąć.

Dla Nets najlepszym rozwiązaniem byłoby więc, aby Irving podjął opcję zawodnika, czyli został zawodnikiem Nets na jeszcze jeden sezon. Obie strony miałyby czas na przyglądanie się sytuacji. Nets nie straciliby dobrego gracza, a Irving zainkasowałby niemałą kwotę.

Oczywiście wszystko się może zmienić, jeśli Brooklyn Nets zdobędą mistrzostwo. Wtedy trudno będzie nie zaproponować „maxa” zawodnikowi, który przyczynił się do mistrzostwa. Okoliczności mogą więc być inne niż dzisiaj. Może nie być już obostrzeń i zakazów wobec zawodników niezaszczepionych, ale to wciąż będzie ten sam Kyrie Irving – znakomity koszykarz, ale trudny i kontrowersyjny człowiek.

Szukasz ciekawych programów i audycji o NBA? Zapraszam dzisiaj (w czwartek 24 lutego) o godz. 21:00 na YouTube. To tam rozpocznie się transmisja kolejnego Podcastu PROBASKET Live. Wspólnie z Krzyśkiem Sendeckim przez dwie godziny będziemy rozmawiać o NBA. Zapraszam!

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    7 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments