Niestety diagnoza jest taka, jaką w Filadelfii przewidywali. Danny Green doznał poważnej kontuzji łydki i wiele wskazuje na to, że nie wróci do gry nawet jeśli Philadelphii 76ers uda się awansować do finałów wschodniej konferencji. Spory ból głowy dla Doca Riversa.
Danny Green w ostatnim meczu pomiędzy Philadelphią 76ers i Atlantą Hawks doznał kontuzji łydki. Prześwietlenie wykazało, że weteran mocno ją naciągnął, a to oznacza dla niego około dwóch/trzech tygodni przerwy od gry. Trener Doc Rivers już po meczu numer trzy serii w rozmowie z dziennikarzami był niemalże przekonany, że nie będzie miał Greena do dyspozycji w kolejnej odsłonie półfinału. Sixers po trzech meczach prowadzą 2-1. – Wiem co nieco na temat urazów łydki – mówił Doc.
Jeśli ekipie z Philly uda się awansować, istnieje cień szansy na to, że Green zagra w finale konferencji. Znacznie większe szanse daje się mu w kontekście wielkiego finału, ale o tym w Filadelfii na ten moment nie myślą. Najpierw muszą sobie poradzić z Hawks, którzy potrafią sprawić niespodziankę i zapewne ostatniego słowa w tej serii jeszcze nie powiedzieli.
Wszystko wskazuje na to, że większość minut Greena przejmie Furkan Korkmaz, który rozpoczął w pierwszej piątce drugą połowę ostatniego spotkania między drużynami. Sixers bez cienia wątpliwości będzie brakować wsparcia Greena. Ten ma ogromne doświadczenie związane z grą w play-offach. Ewentualny sukces i mistrzostwo z Sixers oznaczałoby, że jako pierwszy gracz w historii zdobył tytuł z czterema drużynami.