Czyżby lider rotacji Golden State Warriors nie potrafił dogadać się ze swoim trenerem? Chodzi o to, jak Steve Kerr rotuje składem w trakcie meczu. Czasami, gdy Stephen Curry łapie ofensywny rytm, jest zmuszony do tego, by opuścić parkiet, co nie działa na jego korzyść.
Golden State Warriors mają bardzo komfortową sytuację. W ostatnim meczu pokonali Philadelphię 76ers odnosząc piąte zwycięstwo z rzędu. Z bilansem 16-2 są na 1. miejscu w tabeli zachodniej konferencji, ale na ich każde potknięcie czyhają w Phoenix, gdzie miejscowi Suns mają na swoim koncie tylko jedną porażkę więcej. Zatem mamy okazję obserwować ciekawą rywalizację na szczycie tabeli, choć na ten moment priorytety są dla Warriors inne.
Kluczowe dla zespołu z San Francisco jest to, by wypracować wszystkie mechanizmy, z jakimi zespół rozpocznie najważniejszy etap walki, czyli play-offy. To zadanie bardzo karkołomne, bo w międzyczasie do składu dołączą Klay Thompson oraz James Wiseman i włączenie ich w sposoby funkcjonowania może być wyzwaniem. W międzyczasie Stephen Curry narzeka odrobinę na to, w jaki sposób trener Steve Kerr rotuje składem.
Dziennikarz Joe Viray przytoczył komentarze Stepha, który przyznał, że nie czuje się komfortowo z obecnym schematem zmian, ponieważ często schodzi z parkietu w momencie, w którym czuje, że łapie dobry ofensywny rytm. Często ta zmiana następuje w połowie kwarty. Ostatnie słowo w sprawie rotowania zawsze należy do Kerra. Najwyraźniej w jego postrzeganiu jest to optymalne rozwiązania dla drużyny. Można się jednak spodziewać rozmowy pomiędzy oboma panami.
Curry rozgrywa fenomenalny sezon. Dobrze przepracował off-season i sprawia wrażenie, jakby nic mu nie doskwierało. Bardzo szybko wyrósł na jednego z kandydatów do nagrody MVP sezonu regularnego. Czy mógłby grać jeszcze lepiej, gdyby trener Kerr posłuchał jego sugestii? Rywale woleliby się o tym nie przekonywać. 3-krotny mistrz NBA w 17 meczach bieżących rozgrywek notował na swoje konto 28,2 punktu, 5,8 zbiórki i 5,6 asysty trafiając 46% z gry i 41,8 3PT%.