Już czwarte kolejne spotkanie przegrali zawodnicy Chicago Bulls, tym razem po dramatycznej końcówce ulegając Orlando Magic. Ostatnie minuty piątkowego spotkania Zach LaVine oglądał tymczasem z ławki rezerwowych. Po spotkaniu lider drużyny skrytykował taką decyzję trenera.
Tylko sześć zwycięstw po 16 spotkaniach i dopiero 12. miejsce w konferencji wschodniej NBA. Tak wygląda na razie sezon w wykonaniu zawodników Chicago Bulls. W piątek drużyna prowadzona przez trenera Billy’ego Donovana była na dobrej drodze, by przełamać wreszcie pasmo porażek, lecz w końcówce pogrążyły ją niecelne rzuty wolne oraz fantastyczne trafienie Jalena Suggsa z dystansu:
W odpowiedzi z połowy boiska próbował jeszcze trafić DeMar DeRozan, lecz jego rzut nie znalazł drogi do kosza. DeRozan zakończył spotkanie z dorobkiem 41 punktów, jednak nawet to nie wystarczyło, by wygrać z niżej notowaną ekipą Magic. To już czwarta z rzędu porażka Bulls, ale na tym problemy się nie kończą. Fatalny mecz zaliczył bowiem Zach LaVine, który zdobył zaledwie cztery punkty, a najważniejsze momenty spotkania oglądał z ławki rezerwowych.
Tak zdecydował trener Donovan, który w obliczu słabej dyspozycji rzutowej lidera zespołu odesłał go na ławkę. To wyraźnie sfrustrowało LaVine’a, który po spotkaniu przyznał co prawda, że powinien grać lepiej, ale jednocześnie skrytykował decyzję szkoleniowca. – Takiego zawodnika nie można nie wystawić do gry w końcówce – stwierdził skrzydłowy, który latem podpisał 5-letnie przedłużenie kontraktu o wartości 215 milionów dolarów.
Bulls dobrze radzili sobie jednak bez LaVine’a i potrafili odrobić straty, gdy ten siedział na ławce (przewaga rywala stopniała wtedy z 16 punktów do czterech na przełomie trzeciej i czwartej kwarty). Świetny impuls w drugiej połowie dał przede wszystkim Javonte Green. – Podejmuję decyzje, które są najlepsze dla drużyny. W tamtym momencie tak właśnie było. To był jeden gorszy mecz. Wiem, że chciał być na parkiecie, ale inni zawodnicy grali dobrze i dali nam szansę na zwycięstwo – stwierdził trener Byków.
W przekroju całego meczu Bulls byli o 19 punktów gorsi od Magic, gdy LaVine był w grze. Jego ostateczny dorobek punktowy, a więc zaledwie cztery oczka, to najgorszy jego wynik od marca 2018 roku. Co więcej, piątkowy mecz był jego najgorszym w karierze, jeśli chodzi o skuteczność, a w zasadzie to jej brak. 27-latek spudłował bowiem aż 13 z 14 rzutów z gry, w tym wszystkie pięć prób z dystansu.
Bulls tymczasem przegrali 10. w tym sezonie spotkanie, a przy okazji stracili zdaje się zimną krew, która jeszcze w zeszłym sezonie pozwalała im często wygrywać zacięte końcówki spotkań. Dość powiedzieć, że ich bilans w meczach, w których przewaga którejkolwiek z drużyn wynosiła nie więcej niż pięć punktów na pięć minut przed końcem, to w trwających rozgrywkach 0-7, podczas gdy w poprzednim sezonie było to 25-16.