Trudno zgodzić się z taką filozofią, ale wysłuchajmy, co Grant Williams ma do powiedzenia. Zawodnik Boston Celtics stanął w obronie swojego zespołu i w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że Golden State Warriors podczas finałowej rywalizacji wcale nie byli zespołem lepszym. Kilka osób zapewne podrapało się właśnie po głowie.
Minął ponad miesiąc od zakończenia sezonu, w którym Golden State Warriors zdobyli swoje czwarte mistrzostwo w przekroju ostatnich ośmiu lat. W finałowej rywalizacji GSW w sześciu meczach pokonali Boston Celtics, dla których była to bardzo gorzka lekcja. C’s rzecz jasna wrócą do rywalizacji o tytuł w kolejnym sezonie, ale poczucie straconej szansy jeszcze trochę będzie im towarzyszyć. Może się objawiać w takich komentarzach, jak ten Granta Williamsa, czyli jednej z głównych postaci ławki trenera Ime Udoki.
– Po jakimś czasie wróciłem do tych meczów i gdy spojrzałem na nie jeszcze raz, to z całym przekonaniem we własne słowa powiem, że Warriors wcale nie byli od nas lepszym zespołem – rzucił zawodnik Celtics w podcaście „The Long Shot”, którego gospodarzami są Duncan Robinson oraz Davis Reid. Eksperci zwracali uwagę, że jedna z kluczowych różnic pomiędzy zespołami dotyczyła liczby strat. Celtics w sześciu meczach notowali średnio 17/18 strat na mecz i z tego pozwalali Warriors zdobywać około 20/21 punktów.
– Powiedziałbym, że byli zespołem bardziej zdyscyplinowanym – kontynuuje Williams, próbując obronić swoje stanowisko. – Jednak jak spojrzysz na te mecze raz jeszcze, to zobaczysz, że mieliśmy momenty, w których prowadziliśmy grę i dostaliśmy swoje szanse. […] Robiliśmy run, a potem pudłowaliśmy trzy rzuty i trzy razy z rzędu straciliśmy piłkę. Zaczęliśmy pewne rzeczy forsować, bo się frustrowaliśmy. Chodzi o dyscyplinę i podejmowanie odpowiednich decyzji. My tego nie zrobiliśmy, a Warriors cały czas grali to samo – dodał.
Co ciekawe – słowa Williamsa usłyszał Stephen Curry i zarówno na swoich mediach społecznościowych, jak i w trakcie gali ESPY wystosował w stronę zawodnika oraz Celtics kilka delikatnych pstryczków w nos. Dla ekipy z Bostonu to lekcja. Curry i Warriors mają swoje pięć minut, aby się chełpić. Wykonali w trakcie całego sezonu ogromną pracę, by w kluczowym momencie wskoczyć na absolutnie najwyższe obroty. Celtics się to nie udało, więc mają do przełknięcia gorzką pigułkę. Sezon 2022/23 pokaże, czy wyciągnęli wnioski.
Przy okazji zostawiamy monolog Curry’ego, którym zawodnik otworzył galę ESPY.