Tyler Kolek ma za sobą bardzo pracowity dzień. Debiutant New York Knicks w środę najpierw zagrał dla Westchester Knicks w G League, a kilka godzin później wybiegł na parkiet w Madison Square Garden w starciu z Utah Jazz.
Bardzo pracowicie nowy rok rozpoczął Tyler Kolek. 23-latek, którego New York Knicks wybrali z 34. numerem ubiegłorocznego draftu, zaliczył dwa występy w ciągu zaledwie kilku godzin! Najpierw zagrał w G League w barwach Westchester Knicks, czyli klubu partnerskiego NYK. I znów był jednym z najlepszych graczy na parkiecie tak jak od początku rozgrywek ligi rozwojowej.
Kolek w starciu z Indiana Mad Ants zapisał na konto 36 punktów (12-23 z gry, 5-9 za trzy), a więc ustanowił swój nowy rekord kariery! Do tego miał jeszcze 11 asyst i pięć zbiórek. Na boisku spędził 40 minut, a w drugiej dogrywce zdobył wszystkie siedem punktów dla Knicks, w tym trafił kluczowe rzuty wolne, i poprowadził Westchester do zwycięstwa 117:114.
To nie był jednak koniec! Niedługo po zakończeniu spotkania jego macierzysty klub wezwał go z powrotem do składu. Knicks do wieczornego meczu z Utah Jazz przystąpili bowiem bez dwóch swoich podstawowych obrońców. Przez kontuzje wystąpić nie mogli Jalen Brunson oraz Miles McBride. Mimo osłabienia Knicks łatwo poradzili sobie z Utah i wygrali 119:103.
Pomógł im też Kolek. 23-latek rozegrał 12 minut, a w tym czasie zebrał na konto dwa punkty i cztery asysty. W drugiej kwarcie popisał się efektownym wejściem pod kosz:
Po spotkaniu dziennikarze pytali obrońcę o ten wyjątkowy dzień. Sam przyznał, że najważniejsze w tym wszystkim to mieć odpowiednie podejście mentalne. – To było fajne. Kocham grać w koszykówkę. Zamierzam wykorzystać każdą szansę na grę, jaką dostanę. Było dobrze. Miałem kilka godzin przerwy. Liczy się przede wszystkim mental – oznajmił Kolek.
Środowy występ Tylera przeciwko Jazz był dla niego meczem numer 20 w NBA. Jego średnie na razie nie zachwycają – to tylko 2,4 punktu w 6,4 minuty w każdym spotkaniu – natomiast Kolek świetnie spisuje się w G League. A dwoma występami w jednym dniu udowodnił, że ma wielkie serce do gry. Nic więc dziwnego, że fani Knicks lubią go coraz bardziej.