Phoenix Suns wygrali w nocy z soboty na niedzielę z Los Angeles Clippers, ale nie mogą być z tego do końca zadowoleni. Jeden z ich najważniejszych zawodników, Jalen Green, po zaledwie siedmiu minutach na parkiecie musiał udać się do szatni i już nie wrócił. Jak pisze serwis ESPN, 23-latek nabawił się poważniejszego urazu ścięgna udowego w prawej nodze. Do gry w ostatnim spotkaniu już nie wrócił.
Phoenix Suns przeszli latem spore przemeblowanie. Mimo tego na początku sezonu prezentują się solidnie. Jednym z jaśniejszych punktów drużyny miał być Jalen Green, który trafił do Arizony z Houston Rockets w wymianie za Kevina Duranta. Na razie jednak jego występy w Suns skutecznie hamują kontuzje. Starcie z Los Angeles Clippers było dla niego zaledwie drugim występem w sezonie i, niestety, skończonym przedwcześnie.
Na zegarze pozostawało 40 sekund do końca pierwszej kwarty. Green miał piłkę w rękach, a pod koniec akcji próbował wjazdu na kosz. Gdy odegrał piłkę do stojącego w rogu kolegi, jednocześnie wyraźnie dał znać, że coś złego stało się w jego prawej nodze. Utykając, skierował się w stronę ławki rezerwowych swojej drużyny. Kilka sekund później koledzy z drużyny przerwali grę faulem, a Green, z wyraźnym grymasem bólu i pomocą sztabu szkoleniowego, skierował się do szatni.
Wygląda to jak odnowienie kontuzji ścięgna udowego w prawej nodze. Green zmagał się z tym urazem jeszcze przed sezonem. To także z tego powodu opuścił pierwsze osiem spotkań Suns w tegorocznych rozgrywkach. Zadebiutował dwa dni temu w starciu z Los Angeles Clippers, rzucając od razu 29 punktów.
Green spędził na parkiecie siedem minut, w których zdobył dwa punkty, zbiórkę i asystę. Suns wygrali 114:103 i z bilansem 5-5 zajmują 9. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. Na ten moment nie jest jasne, jak poważna jest kontuzja Greena.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!









