Ekipy mają jeszcze sporo czasu, by odpowiednio rozpoznać swoje potrzeby i wdrożyć w życie konkretny plan ich zaspokojenia. Okienko transferowe zamyka się 25 marca i nie ma pewności, czy po tej dacie Zach LaVine nadal będzie zawodnikiem Chicago Bulls.
Jeden z liderów Chicago Bulls rozgrywa naprawdę dobry sezon. Trener Billy Donovan umyślnie zrzucił na Zacha LaVine’a sporo ofensywnych obowiązków, by sprawdzić, czy ten udźwignie ich ciężar. Jak dotąd nowy szkoleniowiec zespołu może być zadowolony z tego, co widzi na parkiecie i poza nim. LaVine czuje się swobodniej, a to sprawia, że stanowi dla rywala znacznie większe zagrożenie. W 17 meczach bieżących rozgrywek notował średnio 27 punktów, 5,2 zbiórki i 5,3 asysty trafiając 50,2 FG% oraz 39,7 3PT%.
Tymczasem na ligowych korytarzach pojawiła się informacja wskazująca na to, że zarówno New York Knicks, jak i Brooklyn Nets pytali o dostępność LaVine’a w ewentualnym transferze. Pierwsza z tych ekip stara się zbudować kapitał na przyszłość, a druga już teraz chce walczyć o mistrzostwo. Trudno jednak sobie wyobrazić, by Nets byli w stanie znaleźć sposób na to, jak zmieścić na jednej liście płac kontrakty dla Kyriego Irvinga, Jamesa Hardena, Zacha LaVine’a i Kevina Duranta.
Zatem znacznie bardziej prawdopodobną opcją wydają się być przenosiny zawodnika na Manhattan. Do tej jednak daleka droga. Bulls cenią sobie to, co zapewnia im LaVine, więc pakiet w zamian za jego usługi musiałby być dla ekipy z Chicago ofertą nie do odrzucenia. Czy Knicks stać na zaproponowanie takiego zestawu? W składzie mają perspektywicznego R.J.-a Barretta, lidera Juliusa Randle’a, czy młodych Obiego Toppina lub Mitchella Robinsona.
Arturas Karsinovas słynie ze swojej skrupulatności. Dokonuje transferu tylko i wyłącznie w momencie, w którym ma absolutną pewność, że jego drużyna dobrze na tym wyjdzie. W przypadku ewentualnych rozmów z Knicks trudno o takie przekonanie, więc wszelkie dyskusje na temat LaVine’a mogą zostać przez Bulls bardzo szybko ucięte. W tym momencie wychowanek UCLA dobrze czuje się w Chicago, a Chicago cieszy się, że ma w rotacji takiego lidera.