Liga podzieliła draft na dwie noce, dlatego wielu koszykarzy nadal czeka na selekcję. Wśród nich m.in. LeBron James Jr, który nie wycofał swojego nazwiska z tegorocznej puli i wziął udział w kilku treningach indywidualnych. Najczęściej przy jego nazwisku mówi się o Phoenix Suns oraz Los Angeles Lakers. Druga runda jest jednak całkowicie nieprzewidywalna.
Bronny James nie mógł mieć żadnych złudzeń. Byłoby niewątpliwie wielką niespodzianką, gdyby syn lidera Los Angeles Lakers został wybrany w pierwszej rundzie draftu. Zgodnie z przewidywaniami, Bronny czeka na swoją noc. Już od kilku tygodni mówi się na temat Phoenix Suns oraz LA Lakers. Dla tych dwóch drużyn Bronny trenował indywidualnie i tylko o nich mówiło się dotychczas w dyskusjach.
Ostatnie przewidywania mówią o tym, że Bronny zostanie wybrany w okolicach 54. numeru drugiej rundy. Czy na jego wybór wpłynie status jego ojca? Wydaje się, że nie; że ta dyskusja dobiegła już końca i zespoły będą patrzyły na Bronny’ego wyłącznie przez pryzmat jego umiejętności. Poza tym zarówno ojciec, jak i syn podkreślali, że nie ma dla nich żadnego znaczenia to, czy będą grali razem.
Los Angeles Lakers wybierają z 55. numerem i istnieje duża szansa na to, że zdecydują się właśnie na młodego zawodnika. Takie rozwiązanie byłoby absolutnie historyczne, bowiem nigdy wcześniej ojciec nie grał w jednej drużynie ze swoim synem. Eksperci są jednak zgodni, że zanim Bronny wyjdzie na parkiet NBA, przed nim sporo pracy w ligowej spiżarni, czyli w G-League. Na swój debiut najprawdopodobniej będzie musiał poczekać.
Suns udało się pozyskać wybór pod koniec drugiej rundy i w czwartek będą wybierać z 56. numerem, czyli… zaraz po Lakers. W kuluarach mówi się także o Toronto Raptors z 31. pickiem, Minnesocie Timberwolves, która wybiera z 37. pickiem, a także o Dallas Mavericks, którzy mają wybór z numerem 58.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET