Pierwsze spotkania pierwszej rundy fazy playoffs przysporzyły kibicom wiele emocji. Losy kilku pojedynków ważyły się do ostatnich sekund, a bohaterami kluczowych akcji okazali się zawodnicy, którzy w playoffs dopiero zadebiutowali. Devin Booker, Dillon Brooks i Trae Young dzięki spektakularnym występom zapisali się na kartach historii NBA.
Po pięciu przedwcześnie zakończonych sezonach Devin Booker w końcu poznał smak playoffs. Głód rywalizacji na najwyższym poziomie w jego przypadku musiał być bardzo duży, gdyż lepszego debiutu nie mógł sobie wymarzyć. Słońca pokonały aktualnych mistrzów ekipę Los Angeles Lakers 99-90, a Devin Booker zaliczył spektakularny i zarazem historyczny występ.
Wychowanek Kentucky rzucił dla Suns 34 punkty, zebrał 7 piłek i rozdał 8 asyst. Na boisku przebywał 45 minut, podczas których trafił 13/26 rzutów (3/7 zza łuku). Lakers nie potrafili znaleźć na niego recepty, gdyż przy każdej kolejnej próbie podwajania Booker świetnie dogrywał do kolegów.
Obrońca Phoenix zaliczył najlepszy w historii klubu z Arizony debiut w fazie playoffs. Ta noc należała do niego.
Równie imponujący debiut w posezonowej fazie rozgrywek zaliczył również obrońca Memphis Grizzlies Dillon Brooks. Rzucający obrońca Niedźwiadków rozgrywa swój czwarty sezon w NBA i już wielokrotnie dał się poznać jako świetny i skuteczny strzelec. Nikt jednak nie zakładał, że w swoim pierwszym playoffowym występie zagra tak świetnie. Brooks, Morant i spółka pokonali w wyjazdowym spotkaniu faworyzowanych Jazz 112-109, a ostatnie punkty w meczu zdobył właśnie Brooks.
W całym pojedynku wychowanek Oregonu zgromadził na swoim koncie 31 punktów oraz 7 zbiórek. Trafił 50% rzutów z pola i 40% rzutów zza łuku. Ze świetnej strony pokazał się również w defensywie, zaliczając 2 bloki oraz 2 przechwyty. Sam zawodnik o lepszym debiucie z pewnością nawet nie marzył.
Trzecim niesamowitym debiutantem zeszłego wieczoru okazał się Trae Young. W pojedynku z New York Knicks w hali Madison Square Garden młody lider Atlatna Hawks trafił zwycięski rzut zaledwie sekundę przed końcem spotkania. Young zemścił się tym samym na zgromadzonych w MSG kibicach, którzy przez cały pojedynek obrzucali go stekiem wyzwisk. Jego finałowa egzekucja zagrana była w stylu, jakiego nie powstydziłby się nawet Michael Jordan.
Young rzucił w sumie 32 punkty, zebrał z tablic 7 piłek oraz rozdał 10 asyst. Ostatnim zawodnikiem, któremu w playoffowym debiucie udało się rzucić ponad 30 punktów i dograć minimum 10 asyst był Derrick Rose w sezonie 2008/09.
Warto nadmienić, że bardzo efektywne i solidne debiuty zaliczyli również Deandre Ayton (Suns) i Ja Morant (Grizzlies). Ayton zgromadził na swoim koncie 21 punktów i 16 zbiórek (8 w ataku), trafiając 10 z 11 rzutów. Kluczowa okazała się jednak jego gra po bronionej stronie parkietu, gdzie w świetnym stylu radził sobie z faworyzowanym Anthonym Davisem. Ja Morant z kolei, rzucił dla Niedźwiadków 26 punktów, trafiając 11 z 21 rzutów. Rozdał również 4 asysty i zebrał 4 piłki.
Pierwsze mecze playoffs pokazały, że na salony zaczynają wkraczać nowe gwiazdy. Młode pokolenie dochodzi do głosu i coraz mocniej rozpycha się łokciami. Zmiana pokoleniowa odbywa się na naszych oczach. Wiodącymi gwiazdami NBA stają się tacy zawodnicy jak Doncic, Young, Booker, Morant, Williamson, Mitchell, Tatum, Brown, Herro czy Adebayo. To właśnie oni będą w najbliższych latach rozdawać karty.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Niepewna sytuacja Moranta? Grizzlies chcą zatrzymać dwóch innych graczy
- NBA: Jaki największy komplement Michael Jordan mógł dać LeBronowi?
- Buty i ubrania Nike za połowę ceny tylko przez 2 dni! Nowa wiosenna promocja!
- NBA: Curry show! Step śrubuje swoje rekordy
- NBA: Co za błędy! Tak przegrać mecz mógł tylko Westbrook!
- NBA: Nowy trend na TikToku. LeBron rozbawiony
- Wyniki NBA: 61 punktów i triple-double Jokicia, 52 punkty i 12 trójek Curry’ego, uraz Sochana
- NBA: Koniec przygody Igora Milicicia Jr. w lidze akademickiej. Będzie drugi Polak w NBA?
- NBA: Rozgrywa najlepszy sezon życia. Mavericks oddali go bez powodu?
- NBA: Gracz Jazz z klubowym rekordem. Takich liczb nie miał nawet John Stockton!